Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Anne Bishop
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Biblioteka
/ Autorzy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anex
Adept I roku



Dołączył: 19 Cze 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:27, 18 Sty 2011    Temat postu:

Kurcze, muszę powiedzieć szczerze, że dopiero tutaj przeczytałam, jak dawno ta seria w ogóle powstała w oryginale. Spory szok muszę przyznać Shocked. Odczuwam niejako rozkoszny dreszczyk na myśl ile to mnie jeszcze czeka Very Happy Very Happy . Nurtuje mnie jedna sprawa : do jakiej mianowicie rasy należy Jeanelle? Bo mnie nie udało się jakoś tego znaleźć, a to chyba istotne. Bo jeśli nie do długowiecznej, to i tak świetlanej przyszłości z Deamonem bym jej nie wróżyła. Ten sobie czekał na nią parę tysięcy lat, a tu , wiek niecały i cała ta szczęśliwość ulega dekapitacji dotknięta spróchniałym zębem czasu Laughing Laughing. A tak poważnie, to naprawdę nie wiem. Może to oczywiste, ale jasny gwint, nie pamiętam, żebym o tym czytała. Proszę uniżenie lepsze fanki ode mnie aby oświeciły mnie w tej kwestii Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:45, 19 Sty 2011    Temat postu:

Długowieczne są tylko trzy rasy, których nie chcę podawać teraz imiennie, bo mam spore możliwości coś przekręcić. Razz
W każdym razie: ciemnoskórzy, złotoocy i skrzydlaci są Erienczycy czyli przykładowo Marian, tak samo (tyle, że bez skrzydeł Razz) wyglądają h... ha... wymawia się "hajalczycy" Razz czyli Seatan. Ostatnia rasa ("dhelmanczycy") są złotoocy, bezskrzydli, ale ich skóra jest o ton ciemniejsza niż przypadku poprzedników...

Pozostałe rasy to niedługowiczni - czyli ludzie. ;P (No i inne rasy, które się ukrywały jak Deal Mon, czy fauny itp)
Tak, Jeanelle jest człowiekiem... i tak: dekapitacja Deamonowego szczęścia nastąpiłaby prędzej czy później...

Zapraszamy do łowiska!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:50, 27 Lut 2011    Temat postu:

Czyli nie ma co liczyć w Czarnych Kamieniach na szczęśliwe zakończenie? Liiiipa.
Nie powiem, żeby mnie to zbyt pozytywnie nastawiało w tym momencie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:09, 06 Mar 2011    Temat postu:

o w mordę... staram się wyjść z szoku, ale nie szczególnie mi idzie XD właśnie skończyłam czytać "Twilight's Dawn" - czyli ten najnowszy zbiór opowiadań o którym pisała Villka.
I... i... i... nie wiem co napisać, po prostu nie wiem.
Szkoda J i S, ale w sumie ubawiło mnie jak to sie skończyło Smile Szczególnie, że w wielu punktach tak naprawdę Daemon i Surreal do siebie pasują Smile I tworzą strasznie zabawną parę - szczególnie gdy dołączy Lucivar i można się porządnie przewrócić ze śmiechu *turla sie* Ostatnie zasko ze Świtem Zmierzchu mnie zatkało XD Ogólnie choć książka momentami sprawiała że ryczałam jak głupia - i tak mam bardzo pozytywne odczucie Smile polecam kązdemu znającemu angielski przeczytanie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:19, 11 Mar 2011    Temat postu:

Przeczytałam!
Przeczytałam „Świt zmierzchu” (albo „Zmierzch światu” nigdy nie pamiętam jak to się zwie...)
O e-booka było bardzo ciężko!

Nie wiem, jak się czuję.

Hymm... chyba w sumie jestem usatysfakcjonowana.
Obyło się bez dramatu (jakiego się spodziewałam po tej zapowiedzi z września), bez jakiś strasznych nieszczęśliwości czy prostych rozwiązań.
Jak wszystkie książki spoza trylogii książka była przyjemna, ale mimo wszystko nie tak porywająca jak trójksiąg.
[Uplasowałabym ją gdzieś pomiędzy „Splątanymi sieciami”, a „Trylogią”, tak na równi z opowiadaniem „Książe Ebon Rhi”.]

Tematem łączącym wszystkie opowiadania w zbiorze było „Pozwalać odejść/ Letting go” – po prostu lepszego słowa nie można dobrać. I chyba tak samo uważała Autorka sądząc po tym wpisie ze strony dla amerykańskich literatów.

To opowieści nie tyle o stracie, co o tym, co się dzieje z ludźmi, którzy coś utracili.

Autorka nie skupia się na fakcie „utracenia”. Nie, to po prostu się zdarza, każdy kiedyś coś lub kogoś straci – bardziej ją [autorkę] interesowało co się dzieje z bohaterami, po tym, co nieodwracalne. Jak leczą rany, czym suszą łzy, co zyskują, co dają w zamian...


Książka jest słodko-gorzka. Czasem kwaśna...
Nawet w ciemności można dostrzec światło. A w słońcu cień.
Masę kontrastów naraz:
Śmierć - wesele, wolność - przywiązanie, samotność – zacieśnianie więzi.
Czytając na jednej stronie opis czegoś smutnego – pogrążałam się w melancholii, żeby już na kolejnej stronie przeczytać coś zabawnego i zacząć chichotać.

Hymm...

Podobała mi się oczywiście Tersa – bo ona zawsze mnie intryguje. Razz

Wszystkie scenki komediowe z Surreal i Lucivarem nie zawodzą Razz
Mam nawet kilka ulubionych, ale zdecydowałam, że ich tutaj nie przetłumaczę Razz – nie zniszczę Wam przyjemności z natrafiania na nie podczas czytania w najbardziej niespodziewanych momentach. Razz
Tak jak Mikka – się turlałam ze śmiechu jak surykatka w rui! Very Happy
[Może tylko jedną rzecz napomknę: Surreal powiedziała Lucivarowi coś takiego, że Marian z ciekawości dopytywała, cóż wywołało na twarzy jej męża taką minę. Wnioskując z tego niesamowitego grymasu uznała, że kiedyś ta fraza może się stać dla niej przydatna Razz]

Mikka napisał:
Ostatnie zasko ze Świtem Zmierzchu mnie zatkało XD

A wiesz, że mnie też? Razz
Nie tego się spodziewałam! Razz
Raczej... raczej czegoś mroczniejszego Wink


Co do naszych spekulacji dotyczących ostatniego opowiadania:
Czytając opowiadanie „Rodzina” byłam już bardzo zdziwiona tym, że Jeanelle i Deamon nie mają dzieci. Nie to, żeby to była jakaś reguła, że w wieku 37 lat trzeba mięć dzieci. Tylko, że ta ich sielankowość, ich historia nastawiona na happy ending, ta niesamowita miłość, aż się domagała słodkich, rumianych berbeci walących w pieluszki równie słodkie kupki! A jak się te berbecie nie pojawiały zaczęła mi nad głową brzęczeć syrena ostrzegawcza: „Ocho! Jeanelle kopnie w kalendarz w połogu!”.
Pasowałby mi do tej tezy fragment opowiadania „Prezenty Winsolowe” w którym Jeanelle się zastanawia, czy powinna starać się odzyskać moc Czarnego w celu przywrócenia sobie „narzędzi” do sztuki Uzdrowicielki. Seatan obiecuje jej, że stanie się to wyłącznie po jego trupie. Kurcze teoria pasuje jak ulał. Razz Ona nie może z jakiś arcyważnych powodów zwlekać i musi sięgnąć po moc Czarnego, usuwa z drogi ojca i umiera...
A tu nie...
I dobrze, że nie. Razz
Podoba mi się jak to się potoczyło.
Zaskoczyło mnie. Całkiem mile zaskoczyło! Co więcej – zaskoczyło bardzo w konwencji Czarnych Kamieni, z całym ich mistycyzmem i poezją!

Zastanawiałam się tylko, czy Jeanelle nie chciała mieć dzieci?
Ktoś taki jak ona, ktoś tak dobry, roztaczający wokół siebie ciepło i troskę, nie chciałby wydać na świat owocu miłości do mężczyzny, którego tak rozpaczliwie kocha?
Zastanawiające.
Jeanelle, Czarownica – marzenie o kobiecie idealnej. A jednak... hymm... Etapy życia kobiety dzieli się tak, jak fazy księżyca: przybywa, kształtuje się, dojrzewa; jest w pełni, dojrzała, rozkwita; ubywa jej/go, starzeje się, przekwita. Dziewczyna – dziewica, Kobieta – matka, Starucha – babka.
Czyli Jeanelle, mimo wszystko nie była idealną kobietą?
Widać, jak to w świecie Czarnych Kamieni: „Wszystko ma swoją cenę.”
Albo niepowtarzalna miłość do mężczyzny, albo prawdziwa miłość matki do dziecka...
Z innej perspektywy: albo Jeanelle upojona nim, albo Jeanelle dzieląca swoją uwagę między niego i dziecko.

W ostatnim opowiadaniu w końcu moje rozważania zetknęły się z jakimiś wyjaśnieniami ze strony Anne Bishop:


Cytat:
- Czy zastanawiałeś się kiedyś nad... – Marian się zawahała.
Westchnął, poczym skinął głową.
- Nie mam pojęcia czy Jeanelle nie była w stanie mieć dzieci, czy to po prostu nigdy nie było im dane.
- Myślę, że to troska, strach, że nie uda się jej przetrwać porodu. – Marian odparła cicho. - Nic nigdy nie powiedziała, ale miałam kilka razy wrażenie, że jej czas księżycowy się spóźnia. Wyglądało na to, że Deamon był spokojniejszy, kiedy zaczynała miesięczne krwawienie.
- Możliwe. To zniszczyłoby go, gdyby umarła w taki sposób. – [Lucivar] odsapnął. – Może dlatego, nie było im to dane. (...)


W każdym razie Anka zaskoczyła.
To na pozytyw.

Fajnie, że jej bohaterowie nie umarli jakąś wyjątkowo wymyślną, tragiczną, szlachetną i heroiczną śmiercią. Nie... po prostu: przyszedł ich czas. I trzeba było pozwolić im odejść.
W dodatku, kurcze, Anne Bishop udowadnia, że nawet takie sielankowe i niekanoniczne zakończenia (no bo bez dramatu, efektów specjalnych i setki statystów) – można poprowadzić z klasą!



Co mi się nie podobało:
Po pierwsze: Sureal. No bo dlaczego? Najfajniejsza babeczka. Najzabawniejsza! Najbardziej zadziorna! Czemu jej nie było dane być pokochana za to kim jest w pełni. W całości!? Sad Smutno mi. Najbardziej ją lubiłam od jej pierwszego pojawienia się na kartach trylogii, a ten scenariusz, który dla niej przygotowała Bishop mnie strasznie kłuje!
Strasznie!
We wszystkich poprzednich książkach z cyklu raczej słusznie szacowałam, że jest kobietą wciąż poszukującą odpowiedniego partnera. Czytając czuło się, że żaden facet z którym weszła w związek jej nie dorównuje. Nie na każdym polu. I raczej spodziewałam się, że jej związki się rozsypią – bo ona wciąż poszukuje. Wciąż.
Czeka na kogoś kto zobaczy w niej kobietę, temperament, morderce, oczytaną piękność.
A w tym tomie... Ten kompromis (bo ”związkiem” to trudno nazwać) łamał mi serce. Sad Sad Sad
Może i owoce „kompromisu” były sympatyczne i dobre, może i zasady na jakich zawarto „kompromis” były dobre. Oczywiście fundamenty budujące „kompromis” były dobre (tj. Prządka Marzeń & company).
Ale czemu, do samego końca czułam uczucie żalu i współczucia dla Surreal?
Dlaczego taka świetna kobieta musi się godzić na takie raniące serce warunki?

Dlaczego ma być „najlepszym substytutem dostępnym na rynku”, zamiast być „najlepszym towarem na rynku”?

Czyżby znowu „Wszystko ma swoją cenę”?

Jakby negatyw losu Jeanelle. Confused
Obydwie o podobnym, traumatycznym życiorysie, ale jedna jasna, a druga ciemna, jedna zaznała miłości rodzaju takiego, a druga owakiego.

I do czego się to sprowadza?
Że Deamon miał wszystko, a dla jego dobra poświęcały się szlachetne, mądre kobiety!

No i gnębi mnie pytanie: Czy to znaczy, że miedzy Lucivarem, a Marian nie ma silnego uczucia?
Bzdura!
Jeżeli między nimi było mniej prawdziwe uczucie niż między Deamonem, a Jeanelle, to ja nie chcę się w życiu PRAWDZIWE zakochać!
Imponował mi właśnie związek Lucivara i Marian, którzy przez te wszystkie lata byli partnerami, kochankami i przyjaciółmi. Z podziwem czytałam o przeobrażeniu Lucivara w odpowiedzialnego, wychowawczego ojca. I o jego kolejnych dzieciach. I o tym, jak nawet na moment nie wątpił w uczucia Marian – zaś Marian nie wątpiła w jego miłość.

Dobra, wracam do tego, co mi się nie podoba:

Po drugie: Jeanelle Seatien. Przeczytałam to i przed oczami stanęły mi hybrydy pokroju Renesme czy Albus Severus. Zmroziło mnie. Kwasota wykrzywiła moje usta w przekleństwo. F***! Fuj!
No jak tak można!?
Masakra!
Cytując pewien komiks sieciowy krytykujący ostatni rozdział Harry’ego Pottera: „Moje drogie dzieci, nazwę was imionami zgrai martwych ludzi, ale nie bierzcie tego do siebie.”
Kiedy w Trylogii po raz pierwszy Seatan objaśnia pochodzenie imienia Deamona, wszystko jest logiczne. Przecież Książe Sadi jest lustrem, odbiciem swojego ojca w każdym aspekcie. Jest spadkobiercą. Dziedzicem. A imię Deamon ponoć dla tamtej społeczności jest pospolite. Zresztą imię Lucivar również.
Etymologia powstania imienia pierworodnego Lucivara również zdaje się być sensownie uzasadniona: imię już tradycyjnie łączące trzy pokolenia rodziny SaDiablo, nadane na cześć zaginionego wuja i ukochanego dziadka, dodatkowo odpowiednio zmodyfikowane, by nadać mu eyrieńskie brzmienie. Deamonar.
Ale pozostałe imiona potomków to istny brak polotu. Confused
W „Ludziach Lodu” wystarczyło by imię zaczynało się na tą samą literę, na którą się zaczynało imię przodka, któremu chciano oddać hołd.
Ale Titian? Alduvar? Jeanelle? Seatien? Naprawdę?
Ech...


Po trzecie: Gdzie się podział Sadysta!?
Czy Sadysty już nigdy nie będzie... a przynajmniej już nigdy od opowiadania „Córka Wielkiego Lorda”?
Hymm...

Po czwarte: Mam mieszane uczucia co do zakończenia.
No bo niby odeszła, a wciąż istnieje. On niby zakończył żałobę po jej odejściu, a mimo tego wciąż za nią tęskni. Rana się niby goi, ale wciąż jączy.
Niby wszyscy są pogodzeni z faktem, że Jej nie ma, ale dla niego pali się taki mały płomyczek nadziei, bo wie, że Ona wciąż jest gdzieś.
Poznał sens Jej działań, dowiedział się czym jest „dream made flesh”, ale mimo tego nie potrafi powiedzieć „żegnaj”. Nawet kiedy mówi „żegnaj”. Confused
Pozornie się ze wszystkim pogodził.
Pozwolił swojemu życiu wejść na nowe tory – w zgodzie z własnym sumieniem, ale nie z własnym sercem.
W rezultacie najbardziej na tym stratna jest Surreal, bo nie jest kochana, tak, jak na to zasługuje, wciąż nie dość dobra, wciąż nie wystarczająca jego standardom...
Ech...
Trudno jej być zazdrosną – sama ubóstwiała Jeanelle i nie może żywic do niego urazy o podobne uczucia.
Tylko, że walka o serce mężczyzny z osobą, która umarła jest dostatecznie nieuczciwa.
Jeszcze bardziej jest nieuczciwa, jeżeli ta osoba była miłością życia tego mężczyzny.
A już kompletnie nie uczciwe jest walczenie z fantomem, który szepce mężczyźnie w sercu: „Jeżeli chcesz mnie spotkać – zanurz się w otchłani marzeń, ja tam będę na ciebie czekać”. A on w te marzenia nurkuje raz za razem, a obraz ukochanej nigdy tak naprawdę nie blaknie, miłość nie wygasa.

Tak... Miłość Jeanelle i Deamon jest piękna, pokonuje śmierć. Pokonuje czas!

Ale historia Surreal jest smutna i gorzka....
Bardzo mi przykro... Sad


Melodia dla całego tomu: Pianino
Melodia przewodnia dla Surreal: Skrzypce
Melodia dla Seatana: Orkiestra (w sumie dlatego, ze brzmi dostatecznie tajemniczo)
Całokształt uczucia między Jeanelle i Deamonem: Żec by można, że wzloty i upadki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Pią 1:23, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:33, 11 Mar 2011    Temat postu:

I z tym się w pełni zgodzę, Villuś.

Choć przyznać muszę, że często chichrałam jak głupia - szczególnie jak sie na horyzoncie pojawiał Lucivar - jednak całokształt zakończenia z perspektywy Surreal jest raczej dołujący. Lubiłam J. [nie, nie napiszę tego imienia w pełni, bo i tak zawsze sie w nim mylę], ale mimo wszystko jej postać w pewnym stopniu jest dla mnie abstrakcyjna. Wiesz o co mi chodzi, Vill? Przez całą Trylogię wszystkie zdarzenia - całość tej ISTOTY "dream made flash" obserwujemy oczyma pozostałych bohaterów - Daemona, Lucivara, Surreal i Saetana. NIGDY nie ma punkt widzenia samej J. - co może dla innych jest zaletą, ale dla mnie jakość tak odrealniło J. jako bohaterkę. Dlatego, gdy dotarło do mnie w czasie czytania, że D. i S. będą razem, uciszyło mnie to - bo jak już mówiłam, według mnie są dość dopasowani. Jednak w rezultacie, jak mówisz- S staje sie substytutem, choć, cholera, według mnie jest ciekawszą postacią niż J.
Zdaje mi sie, że A.B chciała podkreślić jak potężna była, jest i będzie miłość między D. i J. - jednak w trakcie tą miłość jakoś "przejechała" Surreal :/ I w rezultacie każdy poza S. dostał w pełni szczęśliwe zakończenie - co według mnie jest po prostu do bani.

Czyli podsumowując krótko i na temat - poza tym jednym rozwiązanie, książka mi sie podobała - choć nie często zdarza mi się to powiedzieć o jakichkolwiek książkach, gdzie giną główni bohaterowie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Pią 14:34, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:07, 25 Mar 2011    Temat postu:

Hymm... Nie no, Surreal dostaje w sumie to, o czym marzyła...
Well... ja ją widziałam z Deamonem od kiedy się spotkali. Razz
Od czasu kiedy się upiła i próbowała go uwieść. Razz

Paradoksalnie najbardziej do siebie pasują... czy raczej: nikt tak dobrze nie pasuje do niebezpiecznego Sadysty, jak kurtyzana-morderczyni i Czarownica z Mglistego Miejsca.

Jeanelle była na Deamona zbyt... niewinna.
Zbyt dobra.
Z drugiej strony on właśnie tego potrzebował: niewinności, naiwności, prostoduszności - bo nigdy wcześniej tego nie zaznał.
Ona uzupełniała go... zmieniła jego punkt widzenia...
Ech, miłość piękna, ale taka... rozpaczliwa.
Oni oswajali siebie nawzajem z tym, co ich przerażało. Ona - z dobrem, dzieciństwem, przyjaźnią, a on - z seksem, pożądaniem i podnieceniem.
Byli troszkę swoimi przeciwieństwami.
Nawet jeżeli Jeanelle akceptowała i rozumiała Deamona i Sadystę, to i tak tańczyć z Sadystą mogła tylko Czarownica.

Tym czasem Surreal była... była po części podobna do Deamona (wychowywali się w podobnym środowisku... ba! On ją wychował! Był kimś na wzór starszego brata i jednocześnie ideału mężczyzny... kimś kogo starała się naśladować, kogo podziwiała, szanowała i kogo tak dziecinnie pragnęła... kto budził w niej ciekawość, troskę i pożądanie), a po części do Jeanelle...
Zabawne, że tak naprawdę wszyscy troje byli skrzywdzeni w dzieciństwie...
Ofiary dorosłych...

Tak czy inaczej czułam gorycz... Za bardzo lubię Surreal, by jej nie odczuwać. Czy to oznacza, że Surreal tak naprawdę nigdy nie marzyła o miłości?


I tak, rozumiem, co miałaś na myśli Razz
Ale dla mnie mimo wszystko to swego rodzaju urok...




Wertowałam “Twilight’s Dawn”, wyszukiwałam smaczków, analizowałam…

Zauważyłam, że chyba pierwszy raz Chosti miał okazję otworzyć buzię Razz – no, może się wypowiadał w „Dziedziczce cieni”, ale to zapewne było jakieś pojedyncze zdanie, okrzyk pełen emocji…
A tutaj nawet ładna scenka rodzajowa mu się trafiła Razz

Z całego sabatu tak naprawdę najbardziej się wyróżniała Karla i Khary. No i burzliwy przypadek Księcia Arona Razz
A reszta?
Z przyjemnością przeczytałabym jakieś krótkie sceny z ich udziałem na podstawie których można określić ich charaktery i temperamenty.
Nie mówię, że to od razu muszą być jakieś krótkie opowiastki o perypetiach miłosnych czy o dramatycznych intrygach dworskich. Nie. Wystarczyłyby takie scenki jak ta z „Twilight’s Dawn”. Razz
Chosti występuje raptem na 5 stronach, a można spokojnie wyrobić sobie o nim zdanie. Nic niewiadomo jak zaskakującego – już wcześniej było wiadome, że jest „elfem”, że nosi Szary, że jest spokrewniony z Surreal (nie czaję w jaki sposób… mają wspólną babcię, a to oznacza, że jest on potomkiem rodziny panującej w Dea al Mon, a któryś z jego rodziców był bratem/siostrą Titian? A może Chaosti był po prostu bratem Titian? W takim razie jego żona, Gabrielle, też jest z nim jakoś spokrewniona?), ale tutaj, w kilku krótkich chwilach wyszedł z niego cały charakterek, cały temperamencik. Razz
Taka Surreal w spodniach. Razz No… może nie do końca Surreal w spodniach, bo miał w sobie coś z majestatu Elronda z „Władcy Pierścieni” – chłód, cierpliwość, mądrość i dumę.

Gubię się w skomplikowanym system kast u Bishop.
Czasami nie wiem jak dana postać plasuje się w hierarchii: bo na pozycję danej osoby olbrzymi wpływ ma to, czy ktoś jest z prawego łoża, czy jest bękartem, po drugie: liczą się kamienie i po trzecie: zapach psychiczny i oznaki fizyczne zdradzające pozycję (Czarna Wdowa, Królowa, Książę, Książę Wojowników).
Najwięcej przywilejów ma Jeanelle – ma rodowód, nosi Czarny/Hebanowy/Zmierzch Świtu, jest urodzoną Królową, wyedukowaną Uzdrowicielką i naturalną Czarną Wdową.

Gubię się w tym świecie… Wiem, że „najważniejsza” jest Czarownica, później, pod względem kamieni plasują się kolejno: Deamon, Seatan, Cassandra, Lucivar i Alduvar (i tak dalej…)… ale jeżeli chodzi o hierarchię dworską kolejność się zmienia: Cassandra, Seatan, Deamon, Alduvar i Lucivar (i tak dalej…).

Teoretycznie wszystko łapię. O ile tą wiodącą czwórkę (Jeanelle, Deamon, Seatan i Lucivar), to już gdybym miała powiedzieć kto jest ważniejszy rangą – Khary czy Aaron, nie potrafiłabym tego rozstrzygnąć za Chiny…


Z ciekawości i wrodzonej chęci dociekania porzuciłam pisanie tego posta i zaczęłam się w Exelu bawić w tworzenie tabeli, wykresów i innych wskaźników pomagających odnaleźć mi konkretnego bohatera na szczeblach dominacji… i wtedy zdała sobie sprawę, że mi odbija!
Noż, przecież mi odbiło!

Dzięki tym wykresom wiem, że Khary plasuje się o stopień niżej od Aarona na każdym polu. Razz
Zaś Aaron i Surreal zajmują dokładnie to samo miejsce w hierarchii. Razz

Nie pamiętam jakie kamienie nosiła Gabrielle… szary? Nie mogę tego nigdzie znaleźć…
W każdym razie z tych moich wykresów odczytałam kilka ciekawych rzeczy min. po nałożeniu na siebie tabel związanych z hierarchią i kamieniami wyczytałam jak się przedstawia WŁAŚCIWA hierarchia: najwyżej oczywiście uplasowana jest Jeanelle, tuż za nią Cassandra (wkurzał mnie ten babsztyl… dobrze, że się nie pojawiała zbyt często…), później Seatan. Dopiero na miejscu czwartym znalazły się Karla i Gabrielle (jeżeli Gabrielle, tak jak mi się zdaje nosiła Szary), a po nich, piątą pozycję zajął Deamon (bo, cóż, na czas wydarzeń z Trylogii nie był ani władcą Dhelmanu, ani Kapłanem, ani Wielkim Lordem, no i nie był Uzdrowicielem… tj. nie ukończył oficjalnego szkolenia).

Ciekawią mnie również inspiracje do imion niektórych bohaterów.
Seatan – Szatan (to było już mówione)
Lucivar – Lucyfer,
Deamon – Demon,
Titian – mitologiczna królowa elfów, Tytania,
Mephis – bardzo lubiany przez poetów Mefistofeles Wink
Beron (syn Sylvi) – mitologiczny król elfów, Oberon,
Cassandra – imię wieszczki, wyroczni Delfickiej,
Hekatah – mityczna bogini-matka, opiekunka ogniska domowego (troszkę ironiczne to imię).
Ale inni bohaterowie? Z niczym mi się jakoś nie kojarzy „Alduvar” czy „Prothvar”.
A „Paython”? Czy jako dziecko Seatana nie powinien mieć jakiegoś diabelskiego imienia? Aż dziw, że żaden z bohów nie nazywa się np.: Deavolus (wym. Dejwolus) albo Diabovar. Razz
Khardeen, może się kojarzyć z Cardinal (kardynał – taki śliczny ptaszek), co odpowiadałoby jakoś rejonowi z którego pochodzi, gdzie pełno zwierzątek, przyrody, zieleni… po prostu kardynał pasuje.
Jeanelle, Alexandra, Leland, Wilhelmina, Karla, Meghan, Robert, Philip – to imiona z korzeniami galicyjsko-germańsko-celtyckimi. Sugerują, że autorka tworząc Terreille inspirowała się Europą Zachodnią (zresztą Chaillot – [wym. Szailo] jest najlepszym przykładem, tak się nazywa autentycznie istniejący rejon Francji, jedno odrobinkę inaczej się pisze).

Elfom od dawien dawna się trafiały imiona z podwójnym „L” – więc tutaj tłumaczy się Gabrielle (dodatkowo imię aniołka, więc znowu jakaś sugestia dotycząca czystości i boskości elfów). A Chaosti? Chaos?

To wszystko jest tak pomieszane… choćby drzewo genealogiczne linii krwi Lucivara… U Deamona jest jedna wielka niewiadoma w kwestii przodków (i patrząc na pochodzenie Lucivara w sumie się z tego cieszę…) – jego babką ze strony ojca była prostytutka z Terreille, nie wiadomo kto był jego dziadkiem. Ze strony matki nie wiadomo nic… Jaka szkoda, że o Tersie tak mało wiadomo…

Natomiast w przypadku Lucivara jest po prostu telenowela: jego ojciec, syn wspomnianej prostytutki i anonimowego klienta, miał żonę. Miał też przyjaciela. Jego żona uwiodła tego przyjaciela, w wyniku czego zaszła w ciążę. Urodziła bękarta, który wyrósł na bezmyślnego, myślącego końcem małej główki samca. Zgwałcił on kobietę z innej, szlacheckiej rodziny, a ta zaszła w ciąże (telenowela…) i powiła córeczkę, którą zaś zapłodnił ojciec Lucivara.
Generalnie masakra… wielopokoleniowa masakra…
Wychodzi na to, że Lucivar jest synem Seatana, prawnukiem Alduvara i Hakatahy, zaś do Prothvara powinien mówić „wujku” (bo on z kolei jest przyrodnik bratem Luthvian). Paradoksalnie starszy brat Lucivara, Mephis, jest o pokolenie starszy od Prothvara…

Czy Lucivar kiedykolwiek zdał sobie sprawę jak bardzo ma pomieszane geny?

Tja, wiem, drzewko genealogiczne Jeanelle również jest poplątane, ale wydaje mi się, że to jakoś pasuje do konwencji, zaś historia powstania Lucivara moim zdaniem jest przesadzona…

Znalazłam błąd! Ha!
W Trylogii pada takie zdanko:
Cytat:
W przypadku długowiecznych ras wiek i dojrzałość były trudnymi do zdefiniowania pojęciami. Ich przedstawiciele dorastali szybko, a potem następował długi okres bez zmian.

Czyli okres dzieciństwa trwał tak długo, jak w przypadku normalnych ludzi.
Więc czemu, u licha, Deamonar dorastał cały WIEK!?
A może coś źle zrozumiałam?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coya
Bakałarz III stopnia



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:55, 25 Mar 2011    Temat postu:

Podziwiam. Naprawdę podziwiam.
Ja miałam kiedyś (o słodka młodości!) taką fazę na Ludzi Lodu - potrafiłam całe drzewo genealogiczne z pamięci wyrecytować i jeszcze opowiedzieć wszystkie historie. Teraz nic nie pamiętam.

Właśnie dlatego m.in. nie lubię uniwersum Bishop. Też nie mogłam się w nim połapać. Biorąc pod uwagę, ze jestem osobą dość inteligentną o zdolnościach matematycznych uznałam, że skoro ja nie łapię, o co tam chodzi, to znaczy, że nie ma tam tak naprawdę żadnych stałych reguł. Nie chciało mi ise aż tak wysilać, żeby zrozumieć zasady rządzące tym światem.
No i podstawowa kwestia - nie znoszę książek (a dokładniej szkoda mi na nie czasu), które nie niosą ze sobą jakiegoś pozytywnego przesłania, pozytywnej energii. Przeczytałam pierwszy tom Czarnych Kamieni i stwierdziłam, że nic pozytywnego ta książka w moje życie nie wniosła. To już u Sapka (którego też nie lubię) udalo mi sie docenić kunszt literacki i zabawę konwencjami i stereotypami. A tu nic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:36, 25 Maj 2011    Temat postu:

Coya napisał:
No i podstawowa kwestia - nie znoszę książek (a dokładniej szkoda mi na nie czasu), które nie niosą ze sobą jakiegoś pozytywnego przesłania, pozytywnej energii. Przeczytałam pierwszy tom Czarnych Kamieni i stwierdziłam, że nic pozytywnego ta książka w moje życie nie wniosła. To już u Sapka (którego też nie lubię) udalo mi sie docenić kunszt literacki i zabawę konwencjami i stereotypami. A tu nic.

Sad
Kurcze, bo ten pierwszy tom…
Oj.
Pierwszy tom jest stRachny i zUy, a drugi jest znacznie bardziej zrównoważony jeżeli chodzi o pozytywne i negatywne wrażenia (poza to część opowieści o Lucivarze i sabacie – bawi samą kompilacją bohaterów), a trzeci… szczerze mówiąc najczęściej się śmiałam czytając o perypetiach bohaterów. Wiele temperamentów w jednym miejscu to mieszanka wybuchowa. Pod koniec do śmiechu mi w ogóle nie było, ale cóż, w końcu to kombinacja odczuć ze wszystkich poprzednich części.

Mimo wszystko uważam, że Anne Bishop ma dobry warsztat stylistyczny!
Lubię u Bishop elegancję, umiarkowanie i smak…

Wiesz co, Coyu? Przeczytaj opowiadanie-romans z czwartej części serii – „Książę Ebon Rhi”
Lekkie, przyjemne, po romansowemu naiwne, z dreszczykiem intrygi.
Myślę, że się spodoba. Wink


Subiektywne wrażenia z „Przymierza Ciemności/The Shadow Queen” (rozumiem dlaczego zmieniono tytuł – żeby się nie myliło z „Dziedziczką Cieni”…), spisywane na bieżąco w trakcie czytania zgodne z wersją e-book.

Czytałam książkę jakoś ponad rok temu i teraz, zabrawszy się za przekład naprawdę dobrze się bawiłam (tj. pamiętałam o co mniej-więcej chodzi, ale nie na tyle dobrze by przypominać sobie sceny, czy szyki zdań). Razz

Strona 28
Biedny Saetan! On jest taaaaaki kochany, a cały czas go ktoś drażni! Razz Najpierw użeranie się z Deamonem, sugerowanie, że on, Wielki Lord, nie poradzi sobie sam z gościem Stołpu, poskramianie temperamentu Sadysty (i trzymanie na wodzy własnego, wcale nie takiego pokornego charakterku), a kiedy teoretycznie sytuację udało się załagodzić to gość go poraża swoim brakiem manier i impertynencją.
„Wkurzający, stary fiut, pomyślał Theran.”
Hahaha xP No i fiknęłam! Biedny Saetan!

Strona 32
Daemon Sadi versus Pani Beale. xD

Strona 37
Wszelkie obelgi Tharana kierowane myślach do Saetana mnie okropnie bawią! Razz Biedy Satean! xD
Jakoś po polsku znacznie bardziej lubię Tharana, niż po angielsku – nie zapamiętałam go w ten sposób.

Strona 45
„Sadi odchylił się w fotelu, złożył razem dłonie o smukłych palcach i oparł na nich podbródek.
- Jak rozumiem, jestem ci winien przysługę - zagaił.”

Od kiedy Sadi „zagaja”? O,o…

Strona 53
Zaczyna się kolejna ze scen, której nie lubię w kontynuacjach trylogii. Nie lubiłam rui – toż to zezwierzęcenie i chociaż w świecie Bishop nawet taki „instynkt” smakuje całkiem słodko i wykwintnie, chociaż bez rui opowiadanie „Książę Ebon Rhi” nie miałoby sensu, ani takiego finału, mimo wszystko tego ewidentnie wymuszonego czynnika nie lubiłam. Teraz, w tej scenie pojawia się coś dziwnego – niby ruja, niby otworzenie starej rany Daemona… ale nie smakuje mi to ani Sadystą z „Córki Krwawych”, ani tym rozchwianym emocjonalnie mężczyzną z początku „Królowej Ciemności”, ani tym bardziej wirtuozem okrucieństwa z końcówki trzeciego tomu Trylogii. Owszem, nie powiem, czytając o tych w sumie dwóch naturach Daemona Sadiego, aż się prosiło o śmiałe wyobrażenia na temat tego, co może się dziać w małżeńskiej alkowie, którą dzieli z Jeanelle – jakoś mi się nie wydawało, że Sadysta jest trzymany na uwięzi. Razz Gdzie mu można urządzić spacerniak, jeśli nie właśnie w łóżku z kobietą, która (bez wątpienia) w razie potrzeby mogłaby go okiełznać?

Tyle, że to wszystko jest przedstawione tak… jakby zrobił jej krzywdę, chociaż przecież nic strasznego nie zrobił (najstraszniejsze było zamknięcie jej w pokoju osłoną Czarnego), wszyscy wokół niej skaczą, truchleją, on ma wyrzuty sumienia… tak, wiem, to bardzo w stylu rodziny SaDiablo, ale w sumie bardziej byłabym przerażona na miejscu Marian w sytuacji z „Księcia Ebon Rhi”… - Sadysta jest bezpieczny w sumie, jest po prostu zimny, ale bezpieczny w takich sytuacjach – co najwyżej wypierdzieli panienkę na podłogę i poprawi siniaki rzucając jej materac Razz, albo z wyrachowaniem ją podnieci i zostawi niezaspokojoną. A Lucivar i jego temperamencik, to cholernie nieprzewidywalna rzecz…

Po prostu nie trafia do mnie „powaga” sytuacji, bo on przecież NIC jej nie zrobił! xD
Noż cholera, przecież Jeanelle wiedziała z kim się wiąże, prawda? Znała jego pseudonim. Znała jego reputację. Ona w to wchodziła ze świadomością (jak mi się zdawało), że kochać nie będzie tylko ona z Daemonem, ale również Czarownica z Sadystą.
Well… do takich wniosków doszłam po trylogii i pierwszym tomie opowiadań.
Tharan ujął to ładnie: „Bez względu na wysoką pozycję Sadiego w Dhemlanie, za zamkniętymi drzwiami sypialni to Jaenelle trzymała go za jaja i nie bała się mocno ścisnąć.”
Chyba autorka nie była przekonana, czy tą zależność dobrze przekazała – wnioskuję po uczynieniu z tego wątku tematu siódmego tomu.

Cóż, czułam w Trylogii doskonale, że Deamon potrzebował miejsca tylko dla siebie, swojego sanktuarium i ten wątek wydaje mi się być nie tyle nie potrzebny (bo między parą ludzi na pewno musiało dojść do takich rozmów i wyjaśnień), co niepotrzebnie, aż tak rozwinięty.

Strona 58
Deamon Sadi versus Pani Beale – podejście drugie Razz

Strona 65
Jak ja się cieszę, że nie ma wielu fanów trylogii Czarnych Kamieni, szczególnie takich, którzy piszą kretyńskie, przesiąknięte pornografią fanfice. Boję się do czego mogłoby takich fanów zainspirować to zdania:
„- Saetan lekko pociągnął Daemona za włosy - potrzebujesz odpoczynku. Więc rozbieraj się i wskakuj do mojego łóżka.
Poczuł, jak syn drgnął, i doskonale wiedział, dlaczego. Książę Wojowników był tym, kim był, i jeśli pozwalał innemu mężczyźnie położyć się w swoim łóżku, musiał to być dowód bezwarunkowej miłości.”


Doprawdy, fani kazirodczego slashu powinni zacierać ręce.
Oczywiście reszta akapitu wyjaśnia intencje zatroskanego Saetana, ale zostałoby to zapewne przez wspomnianych zapaleńców pominięte.

„Łóżko Saetana było strefą zakazaną, ale kiedy jego synowie cierpieli, pozwalał, by ukoili w nim swoje rozedrgane serca. Czasami sam leżał przy nich, przytulał i cierpliwie wysłuchiwał opowieści o ich małych tragediach. Niekiedy siedział w fotelu przy łóżku i czytał im na głos. Jego chłopcy wiedzieli wtedy, że są bezpieczni, chronieni. Czasem wystarczyła im sama tego świadomość.”



Strona 70
Biedny Saetan! Razz Jego dziewczynki zwierzają się sobie wzajemnie na tematy kobiece. Ech… Przypomina mi się reakcja mojego ojca, kiedy go z czystej troski zapytałam czy nie ma problemów z prostatą. Razz

Strona 74
Biedny Saetan! Smile
Po raz pierwszy czytając tę książkę czułam do Therana niechęć, ale teraz odczuwam do niego sympatię (budzi mój śmiech wszystkimi swoimi wpadkami związanymi z etykietą i kiedy zaczyna zwymyślać Saetanowi). Very Happy


Strona 89
Okazuje się, że Seatan wreszcie się zemścił na Theranie za te wszystkie obelgi. Podły Saetan! Razz


Strona 100 (środek nocy, ledwo na oczy widzę…)
Czuję się oszukana! Gdzie do jasnej cholery Lucivar!? Wciąż się nie pojawił!

Strona 107
Chyba dlatego nie lubiłam Therana…
(W sumie od tego momentu, aż do przedostatniej strony tomiku ten stan się utrzymywał)

Strona 144
Faceci to chuje… rozumiem co czuła Cassie.

Strona 147
Lucivar!!!!Czekałam na niego!
Jest 4 w nocy i teraz mogę spokojnie iść spać! Jest Lucivar. Very Happy

Strona 150
Jejku jej! Nic tak nie działa na poprawę humoru jak wkurwiony Lucivar. Very Happy Very Happy Very Happy
Boże, boże, boże, ja potrzebuję takie Lucivara w chwilach słabości! Niech mnie oblewa zimną wodą! Niech robi co zechce!

Strona 157
„- Wielu z nas nosi blizny, chłopcze. Największa różnica pomiędzy tobą a nami polega jednak na tym, że ty ze swoimi jeszcze nie nauczyłeś się żyć.” – rzekł Lucivar. Ja go CHCĘ! Razz

Strona 170
Jakiego znowu „stryjcia”? Przepraszam, ale czy w poprzednich tomach to nie był przypadkiem „unka Deamon”/”wuja Daemon” – w sensie „wujek”? … muszę się przekopać przez Splątane Sieci i to sprawdzić.
Generalnie 1:0 dla Małej Bestyjki! Razz
Ten fragment pamiętałam chyba najwyraźniej z całej powieści Razz

Strona 203
Znowu ktoś „zagaił”. Razi mnie to w tekście Bishop. Nikt u Bishop nie „zagaja” – co najwyżej może „zagadnąć”. Tak samo kłuje mnie „respektował”, ale w tym wypadku głównie z przyczyny wymuszonej komplikacji, szukania wysublimowanego wyrazu, który przecież w oryginalnym teksie w ogóle nie jest wyrazem tego typu - „respect” to po prostu „szacunek” – więc zamiast wariacji na temat „respektowania” czy „oddawania respektu” można się było spokojnie poruszać w całym spektrum „szacunku”; „poszanowania”; „szanowania”; „uszanowania” itp., na które pozwala bogactwo języka polskiego. Owszem, „respektowanie” jest słowem polskim i przecież można go używać bez obaw Razz, jednakże raziło mnie, że w każdym przekładzie „giving respect” pojawiało się właśnie „respektowanie”, zamiast „poszanowania” czy „okazywania szacunku”.

Strona 211
„Ludzkie kobiety są takie nierozsądne z tymi ciągłymi cieczkami...” nobla dla Vae za to stwierdzenie. Razz
Hymmm…. Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że jest mi potrzebny Lucivar. Jestem w podobnym stanie jak Cassie (leżę w piżamie, z obolałym brzuchem, przeklinając swoją macicę, znosząc jej comiesięczne tortury), a jak się okazuje nawet pies wie, że w takiej sytuacji każdej kobiecie potrzebny jest Yasi.
Yasi!

Strona 224
Bardzo spodobało mi się pytanie Daemona: „Czyli ma to być kolacja z teoretycznym wstępem do seksu? – spytał sucho Daemon.”
Hehehehe

Strona 244
Zaklęcie Daemona powinno zostać patentowane i sprzedawane na terenie Afryki, gdzie co 5 sekund dochodzi do gwałtu! Ta! Stracić czucie miedzy nogami, gdyby się dopuścić przemocy seksualnej!

Strona 249
Mam głupie skojarzenia, ale teraz ja przyczyniam się do tego, że Saetan jest Biedny! Razz No bo co? Siedział sobie na kanapie, wstał, „wkurwił się” i kanapa spłonęła. Czy tylko mi się to skojarzyło z kiepskim kawałem o „gazach szatana”? Razz

Strona 258
Lucivar i instrukcje prawidłowego składania pocałunków. xD
Leżę i kwiczę!

Strona 262
Umiejętności miłosne Lucivara wprawiają w osłupienie kolejne osoby! Razz

Strona 267
Bardzo ładnie poprowadzony romans. W końcówce fragmentu „Terreille” pojawiła się ta rozmowa z Daemonem, której przez ostatnie kilka stron nie byłam pewna czy w ogóle istniała i przypadkiem jej sobie nie wymyśliłam, a której nie potrafiłam wymazać z pamięci po pierwszym przebrnięciu przez „The Shadow Queen”– właśnie takiego Sadystę lubię. :3
Niezdecydowanego, biseksualnego, niepokojącego, tajemniczego – to mnie w nim uwodzi. Razz

Strona 275
Teraz, dla odmiany, Lucivar jest winny zbytniej powściągliwości miłosnej innych mężczyzn. Razz
I niby kobiety są przewrotne? Razz

Strona 307
Scena spowiedzi Saetana była… zapewne była potrzebą autorki. Przyznam, że bardziej mnie poruszyła za pierwszym razem. Teraz po prostu ją przeczytałam i przyjęłam. Bez fajerwerków.
Nie wiem jak się to dzieje, że uwielbiam i Sadystę i Daemona, Wielkiego Lorda i papę Saetana, a jednak, mimo całej sympatii wobec nich uśmiecham się radośnie, ekscytuję się i wiercę w fotelu czytając o nagłym pojawieniu się Lucivara. Very Happy Very Happy Very Happy
Noż cholera!
Uwielbiam faceta!
Z zaskoczeniem muszę przyznać, że chociaż w Trylogii (i IMO po „Trylogii…”) żywię wielką (największą) sympatię do Sadiego, to we wszystkich sześciu tomach kontynuacji nie ma lepszego bohatera niż Lucivar!

Wchodzi na to, że autorka na potrzeby „Trylogii Czarnych Kamieni” wyeksploatowała postać Sadiego do granic (i to wcale nie jest złe – cudownie się czyta o tym bohaterze i jego przemianach), a postać Lucivara zarysowała wyraźnie, tak, jak trzeba, lecz jego prawdziwy potencjał, jego ciągłe ewolucje i zaskakujące metody „wychowawcze” okazały się żyznym polem do tysiąca fantazji i nowych wątków.
W rezultacie w kontynuacjach Sadi niczym nie zaskakuje, a Lucivar co rusz rozpierdala system!

No tylko przeczytajcie to zdanie:
„Lucivar odrzucił osłonę wzrokową i powoli rozłożył skrzydła, co nadało mu imponujący wygląd.”
Mruuuuu…. :3

W „Trylogii…” bałam się jednego – „ZMIERZCHU”.
Cykl był bajeczny, fantazja, nuta przemocy, moralne rozterki, magia, smoki, czarownice i mrok.
Z czegoś niepozytywnego rodziło się coś pozytywnego. I to jak pozytywnego! Ach! Złożeni bohaterowie, złożony świat, bogate krainy, obyczaje, hierarchie, ciekawa fabuła! Trylogia wciąga!
Jak bardzo Protokół – czyli to, co w sumie nas, ludzi, drażni: prawo, obyczaje, zasady społeczne, dobre maniery – okazał się być ważne w kwestii możliwości prowadzenia GODNEGO życia. Szacunek, troska o bliskich, miłość – wartości, które mogą być tak różnorako rozumiane, a które są ludziom tak potrzebne.
To wszystko odbiegało od „Zmierzchu daleko!”, ale dwaj główni bohaterowie…
Czytając scenkę z pierwszego tomu, tą w altanie ogrodowej, w której zdruzgotany psychicznie Daemon dobiera się do Lucivara widać między braćmi różnicę. Znaczącą.
Jeden jest lodem, drugi ogniem. Cały czas jest to podkreślane: jeden zimny, drugi gorący.

Jak na mój gust dość oczywisty kontrast będący w modzie zarówno w romansach i w fantastyce, który ma się stać tłem dla perypetii miłosnych tychże bohaterów z główną heroiną.
W sumie na tym właśnie opiera się „urok” bestselleru ostatnich lat Razz – „Zmierzchu”. Edward – lód, Jake – ogień. Tego się bałam… przewidywalności i w sumie do 1/3 trzeciego tomu nie byłam pewna co się wydarzy. Całe szczęście Anne Bishop nie lubi być przewidywalna Razz

Strona 310
Czy strasznie własnego ojca poszczuciem go własnym synem (tj. wnukiem) jest tylko wredne, czy po prostu niemoralne? Razz

Strona 328
Khem… Sprawiedliwość Królowej jest na moje gusta za wysoka. Confused

Strona 347
Można się „napić do syta”? Jakoś mi to nie brzmi – nie gasi się przypadkiem pragnienia?


Opowieść o Cassie jest taka sobie Razz
Zabrałam się za nią – ponownie – nie przeczytawszy - również ponownie - uprzednio „Niewidzialnego Pierścienia”. Mój błąd.
Naprawiam go.
Ktoś już czytał "Niewidzialny..."? Jakieś wrażenia?

Książkę zamierzam kupić – do kompletu (chwilowo zbieram na pierwszy tom „Wrót” Wójtowiczowych, które właśnie trafiły do Empiku).
Czekam z niecierpliwością na „Shalador Lady” i na „Zmierzch Świtu”! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Litiela
Adept I roku



Dołączył: 25 Paź 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:52, 26 Paź 2011    Temat postu:

Witam was Very Happy od pierwszego tomu trylogii Czarnych kamieni głównie do tomu trzeciego przewija się gra w karty wymyślona przez Jeanelle czy ktoś może rozpracował tą grę i zastanawiał się czy można by w nią zagrać ? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Klaudia
Adept II roku



Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rumunia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:52, 03 Sty 2012    Temat postu:

Oj nie... Kołyski jest 27 wariantow ;p

Mnie zawsze bardziej ciekawiły szachy krwawych. Podobno można przez taką grę poznać osobowość przeciwnika. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Biblioteka
/ Autorzy
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
Strona 6 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin