|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:16, 04 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Oooo a tu jeszcze jeden pyszny fragment
"- Panie i panowie, proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa, za chwilę startujemy. Życzymy państwu miłej podróży... - W samolocie rozległ się męski głos pilota. Chris spojrzał na zegarek kobiety siedzącej koło niego - 00.58. Wszyscy członkowie klanu byli porozsiadani w całym samolocie. Jedyne co, to obok niego siedział Riskal. Reszta siedziała samotnie gdzieś z tyłu maszyny. Gdy samolot w końcu uniósł się w przestworza, wszystkie młode kobiety oglądały się do tyłu, aby niby to przypadkiem zobaczyć pięknych młodzieńców. Jedna dziewczyna puściła Riskałowi oczko, a ten o mało co nie zwymiotował, gdy usłyszał jej „młodzieńcze fantazje". Mimo to uśmiechnął się do niej, pokazując rząd białych i idealnie prostych zębów. Co jeszcze bardziej zadziałało na wyobraźnię dziewczyny. Mimo tych zbereźnych myśli, to i tak Riskal w samolocie miał niezły ubaw. O podobnych rzeczach myślała ponad połowa żeńskich pasażerek. Tyle ludzi w samolocie, tyle ciekawych myśli, o których nikt jnny po za nim nie miał pojęcia. A wszystko to było niczym otwarta księga. W zamku nie jest tak ciekawie jak tutaj. Aż strach pomyśleć, co będzie w Londynie! Tam dopiero jest ludzi!
Chris wyczuwał podniecone kobiece spojrzenia, co jeszcze bardziej go irytowało. Widział też co chwila dławiącego się śmiechem Riskala, gdy jakaś kobieta przechodziła obok ich siedzenia.
„Co ty odwalasz Sparkling!?" - zapytał w myślach Chris. Nie usłyszał odpowiedzi, anioł był najwyraźniej zajęty podświadomością, wyjątkowo „dobrze wyposażonej przez matkę naturę" stewardessy z ogromnym i krągłym biustem. „Też mi aniołek" - pomyślał oburzony Chris. „Za taki numer będziesz gnił na Ziemi przez kolejne tysiąclecie".
- Ej, Riskal... Nie zachowuj się tak, bo wyglądasz dziwnie - syknął wampir.
- Chcą panowie coś do picia? - do chłopców podeszła szósta z rzędu stewardessa, z głosem drżącym od podniecenia.
- Nie, dziękuję! - warknął sucho Chris. - Co dwie minuty ktoś tu przychodzi i proponuje nam coś do picia i...!
- Proszę mu wybaczyć, mój przyjaciel źle znosi podróż samolotem
- przerwał słodkim głosem Riskal.
Dziewczyna prawie rozpłynęła się przez spojrzenie anioła. Gdy niechętnie odeszła w swoją stronę, Sparkling o mało co nie udławił się ze śmiechu.
- Gdybyś wiedział, co ona sobie o tobie pomyślała - wyszeptał do wampira.
- Nie chcę wiedzieć - warknął. Rozpiął pasy i wstał. Przeszedł przez cały samolot, czuł na sobie spojrzenia dziesiątek młodych kobiet i ich zazdrosnych chłopaków, a nawet mężów. Chciał dojść do toalety, po drodze spojrzał na Lotresa otoczonego przez dwie młode kobiety. Spojrzał na niego błagalnie, a Chris tylko wzruszył ramionami.
Lotres siedział pomiędzy dziewczynami, które nie dawały mu spokoju. Obie były Angielkami. Jedna miała krótkie blond włosy, druga nieco dłuższe, kasztanowe.
- Hej, ten chłopak to był twój kolega? - zapytała blondynka siedząca przy wyjściu.
-Eee... Tak.
- Łaaał... - powiedziała rozmarzonym głosem brunetka.
- Powiedz nam Loti...
- Lotres - poprawił demon.
- Dobrze Lotres... Ale masz dziwne imię - zachichotała blondynka.
- Dlaczego jedziesz do Londynu?
- Eee... Jadę... AHA! Zaręczyć się dziewczynie! - odparł pośpiesznie, z nadzieją, że w końcu dadzą mu spokój. Brunetka westchnęła smutno i najwyraźniej dała za wygraną, blondynka nie poddała się tak łatwo.
- Ach... Ale szczęściara. Loti...? A masz może brata?
- Tak, tak mam! Mam brata bliźniaka, wygląda tak samo jak ja! Nie ma dziewczyny! I siedzi na początku samolotu, koło niego! - palcem wskazał na Chrisa, idącego teraz w powrotną stronę do swojego miejsca.
Blondynka pośpiesznie odpięła pasy i ruszyła za Chrisem. Demon westchnął z ulgą. „No i mam ją z głowy".
- Zabiję cię Lotres - warknął pod nosem Riskal. Usłyszał jak brat napuszcza na niego wyjątkowo natrętną dziewczynę. Opadł na fotel, udając, że śpi. Chris usiadł pomiędzy „śpiącym" aniołem a spoconą z podniecenia dziewczyną, siedzącą przy oknie.
- Riskal masz gościa - zaśpiewał podłym głosem do anioła. Ten spojrzał na niego z wyrzutem.
Natrętna blondyneczka już kucała, trzymając się rękami o oparcie siedzenia.
- Cześć, czy ty jesteś bratem Lotresa? Miło mi poznać, mam na imię... - zaczęła dziewczyna.
- Kochanie, mógłbyś mi podać tę gazetę? - powiedział słodkim głosem do CHRISA.
- EEE?! - wampir odsunął się możliwie jak najdalej od anioła. Ten posłał mu całusa w powietrzu. Blondynkę odrzuciło, wstała, obróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę.
- Ty świrnięty, chory...!
Riskal złapał się za brzuch i zakrył usta, po raz kolejny dzisiaj tłumiąc śmiech.
- Loti! Nie mówiłeś, że twój brat jest gejem! - powiedziała z wyrzutem blondynka, gdy usiadła koło demona. „Całkiem sprytnie Riskal-ku..." - usłyszał Riskal brata.
Tymczasem Eingard siedział na samym końcu samolotu (gdzie najbardziej trzęsie) z głową w papierowej torebce. Co chwila kręciły się koło niego stewardesy z kubeczkami z wodą i nowymi torebkami.
- Biedny chłopczyku. - Eingard siedział pomiędzy dwiema starszymi i wyjątkowo pulchnymi paniusiami. Jedna gładziła go po plecach, ten był kompletnie wykończony. Nawet nie protestował.
- Zdejmij czapeczkę, to może nie będzie ci tak gorąco. - Jedna babunia złapała za nią. Eingard w ostatniej chwili przytrzymał nakrycie głowy.
- Nieee... - jedną ręką trzymał się za głowę, drugą ściskał torebkę. -Amoże chcesz kanapkę z boczusiem i smaluszkiem? Nie będziesz
miał pustego brzuszka - zaproponowała druga babcia.
Eingard na samą myśl o takim ohydztwie zapełnił po brzegi papierową torbę. Jedna ze stewardess wzięła od niego torebkę i podała mu trzy nowe.
Eingard pił przeraźliwie szybko wodę, krztusząc się przy okazji. Miał załzawione oczy. Wyprostował się na siedzeniu. „Ludzie i ich przeklęte środki lokomocji" - przeklinał w myślach wszelkiego rodzaju samochody, samoloty, statki i tym podobne. Elfy nie są przyzwyczajone do takiego rodzaju komunikacji. Mają swoje sposoby na przemieszczanie się, może nie tak praktyczne jak ludzkie, ale przynajmniej nikogo nie mdli. Po chwili jedna „babcia" wypakowała z bagażu podręcznego kanapki. Eingard odsunął się od niej możliwie jak najdalej.
- Łojojoj, kochanieńka, a cóż to za pyszności? - zapytała druga babcia.
- Spójrz. Ze swojskim smaluszkiem i boczkiem.
Jedząca pani, jak na złość otworzyła kanapkę tuż przed nosem Creeda tylko po to, aby ta druga mogła zobaczyć. Druga babcia wręczyła kanapkę pierwszej, po chwili obie obżerały się tym świństwem. Eingard miał ochotę wyskoczyć z samolotu. Zapach jaki unosił się w samolocie przyprawił o mdłości nie tylko jego, ale i połowę ludzi siedzących w pobliżu. Po chwili ponad siedem ludzkich głów i jedna elfia zatopione były w papierowych torbach.
- Hej kochaniuśki, jesteś naprawdę ślicznym chłopaczkiem, ale powinieneś troszkę więcej jeść, jesteś taki chudziutki i mizerniutki. - Babcia podłożyła mu pod nos kanapkę.
Eingard nie miał już czym wymiotować, jedynie odezwał się w nim odruch wymiotny. Jego żołądek miał ochotę wyskoczyć przez gardło. Elf wstał i pobiegł do łazienki, gdzie twarz zanurzył w zimnej wodzie.
- Ratunkuuuuu... - wyjęczał.
Lot samolotem nie cieszył również Scotta. Siedział na samym początku. Koło niego siedziała dziewczynka, wyglądająca na około jedenaście lat, obok niej siedziała najprawdopodobniej jej siostra, która mogła mieć ze trzynaście lat. Non stop patrzyły się na Scotta, który miał powoli dość ich towarzystwa. Non stop o nim szeptały.
- Chłopczyku? - zapytała najmłodsza.
- Taak... - wydusił z wymuszonym uśmiechem.
- Ile masz łat?
- Sześćdziesiąt pięć - burknął, wiedząc, że i tak mu nie uwierzą. Obie zaśmiały się histerycznie, śmiały się jak obłąkane. Tak jakby
toczyły między sobą bitwę, która głośniej się zaśmieje. Nawet jeżeli nie za bardzo cieszył je ten „żart".
Wszyscy, odetchnęli z ulgą, opuszczając samolot."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:18, 04 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Strzyga napisał: | "najwspanialszy wampir pod słońcem" brzmi zajedwabiście ^^ |
LOL nie dotrwałem do tego fragmentu... A może jego popioły ułożyły się w ciekawą mozaikę... były kiedyś takie obrazki z piasku...
A wiem! Może to jest motyw zmierzchu i się skrzył na różowo-błękitno-amarantowo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:28, 04 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Strzyga napisał: |
Ja pierdolę, ale stylistyczna masakra. Fuck, to aż boli. I... oż fuck, fuck, fuck po trzykroć!... Mikko, błagam, powiedz, że to przepisywałaś, zamiast kopiować i tak ci się skrótowo napisało cyfrę? Bo jeżeli to "2" było w oryginale, to ja chcę numer do załatwiaczki, bo potrzebuję namiary na niedrogiego mordercę, żeby zatłukł aŁtorkę i pana redachtora.
|
nie pocieszę, bo przekeiłam to z ebooka i ztego co wiem papierówka wygląda identycznie. Teraz rozumiesz mój szok, prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:39, 04 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Strzyga napisał: | Mikka napisał: |
"I znowu jestem bezrobotna... Czy to możliwe, że mam aż takie halucynacje?
Sophie siedziała w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą. Zanurkowała.
- Ech... To nie to samo co ogromna łaźnia w zamku - westchnęła. |
Tylko ja tu widzę zaburzenia narracji? | narracja to pryszcz. Nie dość, że siedziała w gorącej wodzie (stąd te halucynacje że jest bezrobotna) to jeszcze potrafiła zanurkować i westchnąć pod wodą
Strzyga napisał: | Cytat: | - Bingo! - Riskal znalazł niewielkie łóżko polowe i dwa materace. Zwinięte w szafie. |
Strzyga załkała nad stylem. I debilizmem redachtora. | a te materace to zwinięte w rulonik czy kostkę?
Strzyga napisał: |
Cytat: | Po chwili wszyscy zadowoleni z siebie zasnęli. |
Jakie mieli te powody do zadowolenia, że tak nietaktownie spytam? | no wiesz, sami znaleźli materace, co po niektórzy potrafili bluzę zwinąć w kostkę. To nie lada wyczyn
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:48, 04 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Miriam napisał: | Strzyga napisał: | Mikka napisał: |
"I znowu jestem bezrobotna... Czy to możliwe, że mam aż takie halucynacje?
Sophie siedziała w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą. Zanurkowała.
- Ech... To nie to samo co ogromna łaźnia w zamku - westchnęła. |
Tylko ja tu widzę zaburzenia narracji? | narracja to pryszcz. Nie dość, że siedziała w gorącej wodzie (stąd te halucynacje że jest bezrobotna) to jeszcze potrafiła zanurkować i westchnąć pod wodą |
Hmmm... Zaraziła się czymś od Scotta?
Miriam napisał: | Strzyga napisał: | Cytat: | - Bingo! - Riskal znalazł niewielkie łóżko polowe i dwa materace. Zwinięte w szafie. |
Strzyga załkała nad stylem. I debilizmem redachtora. | a te materace to zwinięte w rulonik czy kostkę? |
Toż tłumaczyłam że ZWIJAMY (ew.rulonujemy) w kostkę (moze nawet rubika)
Miriam napisał: |
Strzyga napisał: |
Cytat: | Po chwili wszyscy zadowoleni z siebie zasnęli. |
Jakie mieli te powody do zadowolenia, że tak nietaktownie spytam? | no wiesz, sami znaleźli materace, co po niektórzy potrafili bluzę zwinąć w kostkę. To nie lada wyczyn |
Noooo *kiwa głową ze zrozumieniem* a poza tym przecież oni zawsze muszą zasypiać zadowoleni że przeżyli kolejny dzień i aŁtorka daje im chwilę spokoju. Jakby nie nieśmiertelność to już dawno zawał by był
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 5:31, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Wiesz, mogłabym się zakładać o głowę albo nawet o Żarna Niebios z autografem, że ty to po prostu wymyśliłaś i złowieszczo chichoczesz, jak to nas przewyjedwabiście nabrałaś... Gdyby nie to, że brak mi wiary w twoją odporność i sądzę, że zwyczajnie nie dałabyś rady wykombinować czegoś takiego, napisać, po czym pozostać (nie)normalną, znaną nam Mikką.
Mikka napisał: | Oooo a tu jeszcze jeden pyszny fragment |
Fragment jest w istocie tak pyszny, że postanowiłam się nad nim poznęcać. Hm, o dziwo, książkę maltretuje się o wiele przyjemniej niż opko. O wieeele.
Cytat: |
"Chris spojrzał na zegarek kobiety siedzącej koło niego - 00.58. Wszyscy członkowie klanu byli porozsiadani w całym samolocie. Jedyne co, to obok niego siedział Riskal. Reszta siedziała samotnie gdzieś z tyłu maszyny. |
Fragment kursywą jest niegramatyczny. Słowo "porozsiadani" według mnie i Mozilli nie istnieje. O słowach pogrubionych chyba się nie muszę wypowiadać. W dodatku sympatyczna nielogiczność - skoro "reszta siedziała z tyłu maszyny", to już chyba raczej niezbyt samotnie.
Redachtor wziął kasę, a tym tekstem to się chyba co najwyżej podtarł, bo on na nic innego nie wygląda.
Cytat: | Gdy samolot w końcu uniósł się w przestworza, wszystkie młode kobiety oglądały się do tyłu, aby niby to przypadkiem zobaczyć pięknych młodzieńców. |
Jako weteranka szkolnych wycieczek - takie "niby to przypadkiem", gdy oglądasz się do tyłu NIGDY nie zdaje egzaminu. Naprawdę NIGDY. Nie dość, że ten, na którego się patrzy, zazwyczaj za którymś tam razem się połapie, to jeszcze pięciu przypadkowych osobników pomyśli to samo. W wersji ekstremalnej, pomyśli sześciu osobników, a tego o którego chodzi i tak wśród nich nie będzie.
Cytat: |
Jedna dziewczyna puściła Riskałowi oczko, a ten o mało co nie zwymiotował, gdy usłyszał jej „młodzieńcze fantazje". Mimo to uśmiechnął się do niej, pokazując rząd białych i idealnie prostych zębów. Co jeszcze bardziej zadziałało na wyobraźnię dziewczyny. Mimo tych zbereźnych myśli, to i tak Riskal w samolocie miał niezły ubaw. O podobnych rzeczach myślała ponad połowa żeńskich pasażerek. Tyle ludzi w samolocie, tyle ciekawych myśli, o których nikt jnny po za nim nie miał pojęcia. |
Widzę dwupoziomowy paradoks - chyba nie istnieje facet, którego by kobiece fantazje (darujmy sobie idiotyczny przymiotnik "młodzieńcze") na jego temat przyprawiały o mdłości. Załóżmy jednak, że facet, sądząc z ogólnego klimatu książki, jest jakimś nieludziem czy innym mutantem, ma dowód osobisty wypisany jeszcze pismem klinowym i przeszedł andropauzę w czasach, gdy ludzkości nie przyszłoby do głowy wymyślanie tak kretyńskich nazw dla naturalnych procesów... ale ad meritum - po co w takim razie te fantazje podsyca i jeszcze się cieszy z tego, przez co cierpiał kilka sekund wcześniej? Idąc dalej wspomnianym wcześniej tokiem rozumowania - demencja starcza i zaawansowana skleroza?
Cytat: | Aż strach pomyśleć, co będzie w Londynie! Tam dopiero jest ludzi! |
*żałośnie* Co aŁtorka ma do Brytyjczyków, że sprowadza na nich zagładę w tak okrutny sposób? Bombą wodorową nie byłoby bardziej humanitarnie? Bo na pewno mniej kiczowato...
Btw, ostatnia złota myśl mojej mamy - "Przecież Anglia dzieli się na Londyn i prowincję...". W swej bezzasadnej złośliwości zakładam, że aŁtorka po prostu nie słyszała o innym angielskim mieście.
Cytat: | „Co ty odwalasz Sparkling!?" - zapytał w myślach Chris. |
*parsk* "Sparkling"?! Wybitnie coś dla mnie i Hal, Monty Python w stanie czystym - My name is Ismoketoomuch. Po raz drugi - ojojoj, biedni Brytyjczycy...
Cytat: | Nie usłyszał odpowiedzi, anioł był najwyraźniej zajęty podświadomością, wyjątkowo „dobrze wyposażonej przez matkę naturę" stewardessy z ogromnym i krągłym biustem. |
Anioł. No wiedziałam. Andropauza i demencja. (Gdyby był w pełni władz umysłowych i cielesnych gapiłby się na te cycki zamiast wnikać jej w podświadomość. Jak powszechnie wiadomo, potencjał intelektualny jest odwrotnie proporcjonalny do rozmiaru cycków.)
A czytelnik nie dość, że jest debilem, to jeszcze aŁtorka wykorzystuje jego obniżoną sprawność umysłową i trzepie kasę, bezkarnie nabijając wierszówkę dzięki argumentowi, że "tak trzeba".
Cytat: |
- Ej, Riskal... Nie zachowuj się tak, bo wyglądasz dziwnie - syknął wampir.
- Chcą panowie coś do picia? - do chłopców podeszła szósta z rzędu stewardessa, z głosem drżącym od podniecenia. |
Znowu dopadł mnie jakiś tik brwi bawiących się w windę. Czym ona się niby tak podnieciła?
Cytat: | - Nie, dziękuję! - warknął sucho Chris. - Co dwie minuty ktoś tu przychodzi i proponuje nam coś do picia i...!
- Proszę mu wybaczyć, mój przyjaciel źle znosi podróż samolotem
- przerwał słodkim głosem Riskal. |
No chyba, choroba lokomocyjna wgniotła mu żołądek w mózg (bywa i tak), przez co zachowywał się jak wsiowy imbecyl. To oczywiste, że w samolotach cały czas proponują coś do picia.
Cytat: |
- Gdybyś wiedział, co ona sobie o tobie pomyślała - wyszeptał do wampira.
- Nie chcę wiedzieć - warknął. |
Bo zapewne to, co ja.
Cytat: |
Lotres siedział pomiędzy dziewczynami, które nie dawały mu spokoju. Obie były Angielkami. |
*zrezygnowana* No tak, to wszystko wyjaśnia.
Cytat: | Jedna miała krótkie blond włosy, druga nieco dłuższe, kasztanowe.
- Hej, ten chłopak to był twój kolega? - zapytała blondynka siedząca przy wyjściu.
-Eee... Tak.
- Łaaał... - powiedziała rozmarzonym głosem brunetka. |
Skoro miała kasztanowe włosy, to nie była brunetką. Już do szatynki bliżej, a najbliżej do rudej, tak technicznie rzecz biorąc.
Cytat: | - Powiedz nam Loti...
- Lotres - poprawił demon.
- Dobrze Lotres... Ale masz dziwne imię - zachichotała blondynka. |
Zawsze uważałam, że Anglicy nie są w stanie nauczyć się francuskiego. A nawet, jak się nauczą, to mówią tak, że zrozumienie ich graniczy z cudem, bo człowiek dostaje dzikich ataków śmiechu.
Cytat: | - Dlaczego jedziesz do Londynu?
- Eee... Jadę... AHA! Zaręczyć się dziewczynie! - odparł pośpiesznie, z nadzieją, że w końcu dadzą mu spokój. Brunetka westchnęła smutno i najwyraźniej dała za wygraną, blondynka nie poddała się tak łatwo. |
Bo blondynki głupie są *zakłada pospiesznie czapkę*. A z facetów, którzy mówią tak niegramatycznie należy rezygnować jak najszybciej.
Cytat: | - Zabiję cię Lotres - warknął pod nosem Riskal. |
Ich starzy się naćpali, kiedy wybierali imiona... On the other hand, biorąc pod uwagę, że jeden jest aniołem a drugi demonem, to cholera wie, jak bardzo khem, rodzice musieli się naćpać, żeby wykombinować logiczne uzasadnienie istnienia takiego rodzeństwa?
Cytat: | Chris usiadł pomiędzy „śpiącym" aniołem a spoconą z podniecenia dziewczyną, siedzącą przy oknie. |
Geez, jaka ta książka nieestetyczna...
Cytat: |
Natrętna blondyneczka już kucała, trzymając się rękami o oparcie siedzenia. |
Uparcie próbuję to sobie jakoś przestrzennie ułożyć, ale mi nie wychodzi.
Cytat: |
Riskal złapał się za brzuch i zakrył usta, po raz kolejny dzisiaj tłumiąc śmiech. |
*ta-śmieszna-sztuczka-z-brwiami* Ja chyba nie posiadam poczucia humoru.
Cytat: |
Tymczasem Eingard siedział na samym końcu samolotu (gdzie najbardziej trzęsie) |
Myślałam, że to działa tylko w tramwajach...
Cytat: |
- Zdejmij czapeczkę, to może nie będzie ci tak gorąco. - Jedna babunia złapała za nią. Eingard w ostatniej chwili przytrzymał nakrycie głowy.
- Nieee... - jedną ręką trzymał się za głowę, drugą ściskał torebkę. |
*ZONK* Co on ma na tej głowie?
Cytat: | Po chwili jedna „babcia" wypakowała z bagażu podręcznego kanapki. Eingard odsunął się od niej możliwie jak najdalej.
- Łojojoj, kochanieńka, a cóż to za pyszności? - zapytała druga babcia.
- Spójrz. Ze swojskim smaluszkiem i boczkiem.
Jedząca pani, jak na złość otworzyła kanapkę tuż przed nosem Creeda tylko po to, aby ta druga mogła zobaczyć. Druga babcia wręczyła kanapkę pierwszej, po chwili obie obżerały się tym świństwem. |
Takie pytanie - skąd oni lecą?
Cytat: | Eingard miał ochotę wyskoczyć z samolotu. Zapach jaki unosił się w samolocie przyprawił o mdłości nie tylko jego, ale i połowę ludzi siedzących w pobliżu. Po chwili ponad siedem ludzkich głów i jedna elfia zatopione były w papierowych torbach. |
Mięczaki, w życiu na wycieczce szkolnej ni byli!
Cytat: |
Eingard nie miał już czym wymiotować, jedynie odezwał się w nim odruch wymiotny. Jego żołądek miał ochotę wyskoczyć przez gardło. Elf wstał i pobiegł do łazienki, gdzie twarz zanurzył w zimnej wodzie. |
Łoho, nazwanie samolotowego kibla "łazienką" to największe przerysowanie tego roku!
Cytat: |
Wszyscy, odetchnęli z ulgą, opuszczając samolot. |
Dzyń, dzyń, dzyń!, pytanie za sto punktów - czy ta scena to miał być Komizm Sytuacyjny? Jeśli tak, to ja w życiu nie przeczytałam zabawnej książki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:34, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Żeby mnie oskarżać o taki czyny? Strzyguś, litości, przy całym moim dziwnym poczuciu humoru, wyobraźni, czy skrzywionej psyche - po prostu nie dałabym rady czegoś takiego wymyślić Ta książka przekracza ludzkie pojęcie. Ja się cały czas zastanawiam czy nie powinniśmy zrobić zrzuty na kaftanik dla pana redaktora, który to dopuścił do druku.
No i prędzej bym se w łeb ze wstydu palnęła niż pokazała to ludziom, gdyby to był mój tekst. Trochę godności trza mieć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 14:31, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
No właśnie, też tak pomyślałam
Pytania zadane w tekście nadal aktualne - skąd oni lecą? I po ile mają lat?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:40, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
hmmm odpowiem na tyle na ile pamiętam (nawet dla ciebie nie przeczytam tego drugi raz )
Lecą z Norwegii.
wampir - chyba z czterysta lat ma
anioł i demon - tysiąc lub dwa
syrena (czy też syren) - pod siedemdziesiątkę
elf - nie pamiętam, ale obstawiam że parę setek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 20:38, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Nie no, ludu, z Norwegii?! I aŁtorka sugeruje, że norweskie babcie jedzą kanapki ze smalcem? Nie żeby coś, może i jedzą, a ja się nie znam, ale tak poza wszystkim, to smalec się cholernie łatwo psuje i chyba nie ma osób na tyle nierozważnych, żeby sobie z nim robić kanapki na drogę.
(Btw, aŁtorka wyraźnie stara się wykończyć samych fajnych ludzi - najpierw się na kraje skandynawskie porwała, a teraz zamierza masakrować ludność UK. A przecież nawet Amerykanie nie zasługują na to, żeby ich torturować takimi kiczowatymi bohaterami!)
Syren... Syren! Zbieram się z podłogi. Ale to który z nich? I dlaczego w takim razie nie przepłynie sobie morzem, zamiast zabierać miejsce w samolocie?
Jak masz jeszcze jakiś taki kwikaśny kawałek (choć to rzeczywiście jest bardziej żałosne niż śmieszne), to się nie krępuj. Ja na przykład chętnie się dowiem, jak to oni szaleli w tym Londynie. A niestety na chomiku chyba tejże "książki" nie posiadamy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:57, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Scott to syren ja jak pierwszy raz to zobaczyłam to padłam
poszukam jakiś śmiechowych kawałków i wrzucę na chomika ten badziew
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:02, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Dręczenie mieszkańców Londynu:
"- No i co teraz? - Godzina czwarta nad ranem.
Chłopcy wyszli z lotniska Heathrow. Eingard zataczając się, usiadł na przystanku autobusowym.
- No to może najpierw prześpijmy się w hotelu - zaproponował Scott. Jest jeszcze ciemno, a ja ledwo stoję na nogach.
Mężczyźni zamówili sobie ogromny pięcioosobowy apartament w hotelu. Zapadli się w ubraniach w łóżka i nawet, nie okrywając się kołdrą i nie zdejmując butów, zasnęli twardym snem.
- Dobra Eniu! Myśl jak ściągnąć tu Sophie! - ponaglił go Riskal, nie mogąc oprzeć się pokusie nazwania elfa „Eniem".
- Rysiu, przestań go drażnić - mruknął Chris do anioła.
- Dobrze Krysiu. - W ułamku sekundy w czole Riskala utkwił ostry nożyk.
- Ups. Wymsknęło mi się - mruknął Chris, nie kryjąc zadowolenia.
- Aua!!! Idioto, jesteśmy w restauracji!!! Gdzie jest pełno ludzi...
- No właśnie. A ja jestem głodny.
Chris przyłożył do strumienia krwi kieliszek, wyjął delikatnie nóż, gdy napełnił naczynie do połowy, pociągnął z niego spory łyk.
- Wiesz co Rysiu? Pocieszę cię czymś, smakujesz lepiej od szczurów, które musiałem sobie rano złapać.
- Zapłacisz mi za to. - Zamachnął się i wbił z całych sił widelec w dłoń wampira. Sztuciec wygiął się i odskoczył na bok.
- Wiesz, że mimo wszystko to i tak mnie to bolało? ~ zasyczał Chris, ściskając pulsującą z bólu rękę.
- Idioci! Skończcie ten cyrk, bo ta kelnerka się na was gapi - warknął Lotres.
- Spokojnie, braciszku, ona tylko myśli, że twój tyłeczek jest pociągający - zakpił Riskal.
- Dobra! Koniec tych żartów, pomyślmy jak znaleźć Sophie - powiedział Chris.
- To może zróbmy coś głupiego! Coś, co by pokazali w telewizji! Sophie by to zobaczyła i by do nas przyszła - podsunął Riskal.
- Co na przykład?
- No nie wiem... Może, przelećmy z Lotresem na skrzydłach przez najbardziej zatłoczoną ulicę w Londynie. Nie dajmy się złapać wojsku i SIS. Media pokażą nas w telewizji i...
-A co jak was złapią, wsadzą do jakiegoś laboratorium i będą na nas robili testy! - martwił się Eingard. - Przestań... „niebiescy" się wkurzą i będziesz musiał na Ziemi przesiedzieć aż do samej apokalipsy. Nie, nie... zbyt dużo ryzykujesz.
- Ale mi się na Ziemi podoba... - mruknął nieśmiało Riskal.
- Ach, ty zdemoralizowany aniołku.
- Musi być jakiś inny sposób - powiedział zmartwiony Chris.
- Najlepiej będzie, jak wyjdziemy z tej restauracji i przejdziemy się po mieście, a nuż na nią trafimy - zaproponował Lotres.
- To raczej niemożliwe, ale lepsze to niż siedzenie bezczynne w hotelu.
- Zróbmy coś głupiego, tak aby pokazali nas w telewizji i aby nie zgarnęło nas wojsko... - trzymał przy swoim Riskaliusz.
Chłopcy zostawili pieniądze przy rachunku i ruszyli przez zatłoczone uliczki. Szli krok w krok, co rusz słyszeli jakieś podniecone szepty dziewcząt. Riskala powoli zaczynała boleć głowa. Zamknął przepływ myśli do swojego umysłu, a przynajmniej stłumił. Tak, że teraz słyszał
tylko niewyraźne szepty, które i tak działały mu na nerwy.
Chris drgnął, zauważył długowłosą brunetkę stojącą przed sklepem. Pobiegł za nią.
- Rise! Czekaj!
Wampir go nie słuchał, pociągnął dziewczynę za rękę, ta obróciła się.
- Soph...- Chris wpatrywał się w zapryszczoną okularnicę, która o mało co nie wyzionęła ducha, widząc jaki piękny blondyn zaczepił ją na ulicy. Chris pospiesznie zniknął w tłumie. Potem zmaterializował się przy Riskalu.
- Eee... To nie była ona - mruknął.
-1 co, będziesz tak teraz biegał za każdą laską w długich ciemnych włosach?
- A co, jeśli była u fryzjera i zmieniła fryzurę? - podsunął Eingard.
- Nie dołuj chłopaka.
- Panno Evans! Klientki przy dwunastce! - zawołała gburowata babka z siwymi włosami spiętymi ciasno w kok.
Sophie znalazła sobie pracę w „Soft Rock cafe". Biegała od stolika do stolika, przyjmując masę zamówień, potem wszystko to wstukiwa-ła do komputerka, który lubił robić jej na złość.
-1 pomyśleć, że kiedyś chciałam być lekarzem - mruknęła do siebie Sophie.
Podeszła do stolika i przywitała arcypulchne paniusie najbardziej sztucznym i nieszczerym uśmiechem, na jaki było ją stać. „Czuję, że to zamówienie będzie NAPRAWDĘ OGROMNE, ciekawe czy napiwek również. Ach stare baby są zazwyczaj skąpe" - myślała Sophie, zapisując w notesie najbardziej słone i. tłuste potrawy jakie miał do zaoferowania „Soft Rock". Gdy jedna z „dam" zastanawiała się nad deserem, Sophie zapatrzyła się w okno. Zatłoczony chodnik pełen był ludzi. Kobieta z wózkiem, bezdomny pijak, żebrzący pieniądze, mała dziewczynka siedząca na plecach tatusia. Grupa studentów przemierzająca ulicę. A na końcu skejt w dziwnej czapce i z długim poniżej bioder czarnym kucykiem.
Chłopak spojrzał znudzonym wzrokiem na okiennicę kafejki. Wyglądał na znużonego. Za chłopakiem szedł jego blond włosy przyjaciel. A chwilę potem bracia bliźniacy, za którym dreptał niski chłopczyk w długich aż do ramion ciemnych włosach.
- Proszę pani... proszę pani! Czy pani mnie w ogóle słucha?! - wołała pulchna Angielka.
Sophie stała jak wryta z rozdziawionymi ustami, gapiła się w szybę. Nie miała co do tego wątpliwości. TO byli oni! A w dodatku CHRIS śmiał się. ON BYŁ W DOBRYM NASTROJU! Zignorowała kompletnie klientki. Rzuciła na stolik notes, wybiegła z restauracji, przeciskając się przez kupę ludzi. Doszła do drzwi, gdzie zatrzymał ją kierownik.
- A panienka Evans gdzie się wybiera?
- Rzucam pracę! WYPUŚĆ MNIE! -A klient?
- Mam w nosie klientów!!! - Sophie popchnęła mężczyznę i wybiegła z restauracji. Pobiegła w stronę, w którą udał się dziwaczny skejt.
„Jesteś idiotką! A co, jeśli to nie byli oni?! - walczyło z nią sumienie. - I jak teraz znajdziesz pracę?!". - „Nie obchodzi mnie to!" -walczyła druga Sophie. „Mam dość tego życia!" - „I co im powiesz, jak ich spotkasz?" - Sophie starała się zignorować drugie sumienie. Mknęła przez ulicę w poszukiwaniu tak bardzo drogich jej osób. Później zastanowi się nad resztą.
- To bezcelowe! - jęknął Scott. - Usiądźmy gdzieś. Nogi mnie bolą...
- Yyy... Gomenasai. Ano... Eeto. Psziplaszam, pan zrobić nam zdjęcie my być bardzo wdzięczna. - Do Riskala podeszła niska Japonka z aparatem fotograficznym.
Anioł wziął od niej cyfrówkę i pstryknął jej i jej przyjaciółce zdjęcie na tle czerwonego londyńskiego, dwupoziomowego autobusu.
- Diiękuje - wy szczebiotała łamanym angielskim.
- Proszę - odpowiedział po japońsku Riskal z szerokim uśmiechem, przez co Japonka o mało co się nie rozpłynęła.
176
- Chris? Wszystko w porządku? Wyglądasz potwornie. - Chris usiadł na ławce obok Scotta, ciężko dyszał, na czole pojawiły się krople potu. Jego ostre kły wysunęły się z ust.
- Nic mi nie jest. To tylko przez to, że jestem trochę głodny, nic poza tym.
- Schowaj te zęby! - syknął Riskal.
- Hę? Ach, przepraszam. - Rise zakrył ręką usta. - Nienawidzę Londynu, nienawidzę Anglii - wydyszał wampir. - Powracają mi złe wspomnienia z dzieciństwa.
- Wiecie co? Nie wiem jak wy, ale zgłodniałem od tego bezcelowego kręcenia się - powiedział Eingard.
- Dobry pomysł, zjedzmy coś. Chodź Chris, zamówimy ci krwistego stęka - powiedział Lotres.
- Dopiero co jedliśmy - zauważył Scott.
- Nie, no chodźmy stąd! - Mam dość tego słońca, błagam, zaszyjmy się w jakiejś knajpie i obmyślmy spokojnie plan.
- Jak szliśmy pewną uliczką, zauważyłem przyjemną knajpę o nazwie „Soft Rock cafe" - podsunął Eingard.
- Dobra idziemy. Daleko to było?
- Nie, blisko. Jakieś parę metrów stąd.
Gdy chłopcy weszli do kawiarni, panował tam mały chaos. Dwie pulchne kobiety kłóciły się i wydzierały na cały głos do kierownika. Chodziło im o zniewagę i kompletny brak szacunku do klienta.
Kelnerka wskazała chłopcom miejsce obok okna. Przyniosła kartę menu i przepraszała za zamieszanie.
- Hej Riskal, o co chodzi tym babom? - zapytał zaciekawiony Scott.
- Jakaś kelnerka wybiegła stąd, jak zobaczyła faceta w czapce i długim kucyku - zaśmiał się anioł. - A one o mało co nie umarły z głodu, jak na tę kelnerkę czekały. Hehe... Nie ma nic gorszego od głodnych hipopotamów.
- Czekaj! Czy ty powiedziałeś... CO?! Przecież Eingard ma czapkę i długi kucyk! No spójrz na niego! - powiedział Chris z nadzieją w głosie. - Spytajmy się ich, gdzie ona mieszka! Czy to nie wspa...!
177
- Czekaj! Chris... To o niczym nie świadczy. Skąd mamy wiedzieć, czy to była Sophie? I jak niby wyciągniemy od nich jej adres? Przecież to nielegalne, chyba...
- Ja się tym zajmę - powiedział Chris, zacierając ręce. Gotował się na podryw i zauroczenie kobiety wszechczasów, a wiedział, że ma to wrodzone wraz z wampirzymi instynktami łowieckimi. W końcu wam-pirza uroda służy do zdobywania pożywienia... ale można ją również wykorzystać do innych o wiele bardziej pożytecznych celów.
- Dzień dobry - do stolika podeszła drobna kelnerka. Drżała z podniecenia. Wpatrywała się zarumieniona w młodzieńców. - W czym mogę służyć?
- Suzy... - przeczytał Chris kartkę na jej piersi. - Mogłabyś nam powiedzieć, jak miała na imię kelnerka, przez którą jest to całe zamieszanie.
Dziewczyna wyglądała na troszkę zaskoczoną.
- Eee... To mój pierwszy dzień tutaj i nie pamiętam jej nazwiska. Ale moja koleżanka będzie wiedziała. Zawołać ją?
- Bylibyśmy bardzo wdzięczni - powiedział Chris, szeroko uśmiechając się i opierając podbródek o rękę.
Do stolika podeszła nieco starsza kobieta.
- Lucy. Powiedz panom, jak miała na imię ta co... No ta, co dzisiaj ten numer tym babkom zrobiła.
Kobieta oszołomiona urodą chłopaków zrobiła się czerwona na twarzy, stanęła jak słup.
- Eee... Yyy... Zoley, Soły? - dziewczyna nie była do końca pewna.
- Sophie? - zapytał z nadzieją wampir.
- Tak! Tak! Ona miała na imię Zofia. Eee... To znaczy Sophie! Sophie Ifan. Albo Iwan.
- Evans!
- Tak, tak Evans! - Chris aż podskoczył z radości. - To ona! To ona! - cieszył się jak opętany.
Muzyka w radiu ucichła, rozmowy w restauracji ustały. Wszystkie spojrzenia były zwrócone na Chrisa. Chłopak zastygł, usiadł cały czerwony ze wstydu na krześle.
- Tak się cieszę... - wyszeptał uradowany."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:17, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
kolejny fragment który swego czasu mnie dopił:
"Tak oto anioł pozostał na nocnej służbie u boku wampira.
- Rany... Co za chaotyczne myśli... Aż mnie boli głowa.
Po paru godzinach Riskala zaczęły porządnie boleć również kości. Ziewnął przeciągle i spojrzał na zegarek. 8.45. W tak zaciemnionym pokoju Riskal poczuł się straszliwie senny. Wyciągnął się do przodu i opadł w pół na łóżko. Było mu wszystko jedno, nie zwracał nawet uwagi na to, iż leży na brzuchu Chrisa.
- Czy ty mój drogi przypadkiem nie zgłupiałeś, a może pomyliłeś sypialnie albo po prostu nagle potrzebowałeś w nocy męskiego towarzystwa?! Ale od razu ci mówię, że nie jestem homoseksualistą! - warknął zszokowany Chris.
- CHRIS!!! - Riskal ze szczęścia kompletnie się zapomniał, rzucił się na łóżko i przytulił z całych sił wampira.
- TY CHORY ZBOCZEŃCU!!! - Chris odepchnął od siebie Riskala. Wstał błyskawicznie z łóżka i spojrzał wściekłym wzrokiem w stronę anioła.
- Dlaczego ja jestem ubrany?! Możesz mi wytłumaczyć, co się stało z twoją orientacją seksualną?! I czego do cholery tak się cieszysz, że się obudziłem. To już nie można sobie normalnie pospać?
Riskal spoważniał. Wpatrywał się z uwagą w wampira i wyraźnie się zmartwił.
- O nie Chris, ty... - nie dokończył, ziewnął przeciągle.
- Riskal, wyglądasz jak zombie, idź się lepiej połóż.
- Nie! Muszę ci coś... - Riskal podniósł się gwałtownie, przez co zakręciło mu się ze zmęczenia w głowie. Opadł z powrotem na krzesło. - No dobrze, czuję się strasznie słabo.
- Tak, a jak się obudzisz, to wyjaśnisz mi zboczeńcu, dlaczego ze mną spałeś!!! - warknął złowrogo wampir.
-Ale... - Riskal był wykończony, wyłożył się na łóżku Chrisa i zasnął w ubraniu.
- No nie, tego jeszcze brakowało - mruknął do siebie wampir. Wyszedł z pokoju i poszedł w kierunku salonu. „Dlaczego tu tak czysto?" - zamyślił się. „Czyżby Lotresowi zachciało się nagle sprzątać? Coś mi tu śmierdzi...". Wszedł do salonu i o mało co nie dostał ataku serca. Sophie siedziała na sofie i popijała kawę. Szybko wycofał się z salonu i oparł o ścianę holu, ciężko dysząc. „Boże! Co to jest? Czy ja mam zwidy?!".
- Chris!!! Obudziłeś się! Całe szczęście. Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - Ze schodów zbiegł Scott i stanął rozpromieniony przy Chrisie.
- Scott? Ty.. .Eee? Urosłeś... - powiedział zdziwiony.
- Daruj sobie te sarkastyczne uwagi godne Riskala - warknął syren.
-Nie no, ale poważnie, wczoraj wydawałeś mi się niższy o jakieś 5 może 10 centymetrów.
- Bardzo śmieszne - mruknął Scott. - Chodź lepiej na śniadanie.
- Na co? Na jakie śniadanie, o czym ty mówisz? Przecież ja nie jem...
- No wiem, ale czasami towarzyszysz nam przy stole, no nie?
- TY CHORY ŚLEDZIU, NIGDY NIE SIEDZIAŁEM Z WAMI NA ŚNIADANIU! I kto wam te śniadania w ogóle robi? Czy to ta, co siedzi w salonie? Kto z was przytargał tę laskę do zamku?!
-Ty Chris!
- Co?! Czy wam wszystkim odbiło? Budzę się rano, a tu Riskal jak jakiś zboczony pedofil rzuca się na mnie! Potem widzę jakąś kobietę w salonie, a potem widzę ciebie wyższego o 8 centymetrów!
Scott stał jak słup, nagle z salonu wyszła Sophie. Ich spojrzenia się zetknęły.
- Chris! - Sophie miała ochotę podbiec do wampira i rzucić się mu na szyję ze szczęścia. Jednak gdy już była blisko, jedyne co przytuliła, to podmuch powietrza spowodowany zawrotną prędkością wampira.
- Co mu się stało? Dlaczego tak szybko zwiał na górę?
- Nie mam pojęcia, ale przed chwilą nazwał mnie śledziem! Tyle że nie to jest najgorsze...
-A co?
- To, że on tak na mnie mówił jakieś 40 lat temu.
- Co za bezczelna baba! - Chris szedł teraz spokojnie przez korytarz, gdzie natknął się na Sparklinga.
- Lotres! Proszę powiedz mi, że ty nie zwariowałeś! - Chris podbiegł do przyjaciela.
- Hę? O Chris Bogu dzięki, obudziłeś się.
- A jednak zwariowałeś - jęknął wampir - co jest takiego nadzwyczajnego lub niemożliwego w tym, że się obudziłem? I w ogóle co wam dzisiaj wszystkim odbiło. Najpierw budzę się i mam w łóżku Riskala. Potem widzę jakąś babkę w salonie, a potem przychodzi Scott i bredzi jakieś głupoty. Babka się na mnie rzuca, to ja w długą. Brakuje jeszcze, żeby tylko Eingard tu przyszedł i powiedział, że chce wyjść za mnie za mąż!!!
- O nie Chris, tylko nie to!
- CO?! - Chris zaczynał tracić cierpliwość.
- Szybko! Powiedz mi, który mamy rok!
- Co za absurdalne pytanie?! Oczywiście, że 1969.
- Ja pier...!
- Lotres, co oznacza to dziwaczne słowo?! - wzburzył się Chris.
- Przecież ty kompletnie zapomniałeś trzydzieści dziewięć lat swojego życia!
Chris stanął jak wryty. Przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywał. Przebił pustym, zamglonym spojrzeniem Lotresa.
-Jak to się stało? - wymamrotał niczym robot. „Lotres nigdy mnie nie okłamywał, ale przecież to absurdalne..." - pomyślał.
- Nie mamy pojęcia. Wczoraj wydarzyło się coś dziwnego... gdy ty i Scott poszliście do lasu. Scott nie pamięta tylko momentu w lesie, a ty...
- Chcesz mi powiedzieć, że mamy teraz 2008 rok?! Lotres kiwnął głową.
- Mater dei! - wyjąkał. Przykucnął i złapał się obiema rękami za głowę.
- K-k-kim była ta kobieta...?
- Sophie... Ona... Ona... Ona... -CO „ONA"?!
- Ona... Ona jest prawnuczką Elizabeth.
- COOOOO???!! - wrzasnął Chris. - Błagam, nie mów mi, że to moja dziewczyna... - wyjęczał przez zaciśnięte zęby. Widząc jak Lotres kiwa głową, poderwał się na równe nogi.
- T-to niedorzeczne! I nieprzyzwoite! Jak ja tak mogłem wobec Elizabeth?
- Chris posłuchaj... Przecież Eliza ... - Chris zatkał obiema rękami uszy.
-NIE! Nie! Nie chcę tego słuchać!!!
Chris przeżywał teraz potworny szok. Świsnął przez zamek, zostawiając za sobą silny podmuch powietrza. Mknął do miejsca, w którym niegdyś przebywał całe dnie. Otworzył małą metalową furtkę do „różanej kaplicy". Rzeczywiście płyta grobowca była bardziej zniszczona niż wczoraj. Tak jakby minęło około 40 lat. Odgarnął stare liście z popękanego w pewnych miejscach grobowca.
- Jak to możliwe? Elizabeth... Czy ja naprawdę utraciłem pamięć na 40 lat? I czyja naprawdę miałem czelność cię zdradzić? I to z twoją prawnuczką? Lotres nigdy mnie nie okłamywał... Więc albo zwariował, albo mówi prawdę. Albo ja zwariowałem. Klęknął przy płycie i oparł o nią głowę, tak jakby chciał przytulić ukochaną.
- W takim razie... Tyle lat minęło od twojej śmierci, a ja nadal czuję ogromną pustkę i ból w sercu, tak jakby to było zaledwie parę dni temu. Tak mi ciebie brak Elizabeth. Tak... Tak mi Ciebie brak. Nie, to niemożliwe, abym się zakochał w twojej prawnuczce. To jest nie do pomyślenia! - Zakrył twarz w dłoniach. - Co robić... Boże, co robić!? Dlaczego to przyszło tak nagle i niespodziewanie? Jednego dnia idę spać, a drugiego dnia wstaję i się okazuje, że minęło równe 39 lat! Muszę dać do zrozumienia tej dziewczynie, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Nie mogłem się w niej zakochać przecież tak od razu. Teraz nie mogę do tego dopuścić! Wrócę do zamku, pogodzę się ze wszystkim, spytam Lotresa, co się działo przez te trzydzieści dziewięć lat i... Nie dam się pokusie. Twoją rodzinę będę chronił!!! Ale nie zdradzę cię... Bo tylko ciebie kochałem!!! I nadal kocham!"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:22, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Już prawie zapomniałam jaka ta książka jest straszna. Zastanawiam się jak to jest, że ją przeczytałam i mój móżdżek dalej funkcjonuje prawie bez zarzutu. Widocznie miałam jakieś zachwiania emocjonalne albo byłam pod wpływem napojów wyskokowych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:40, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Miriam - taka analogia do twierdzenia gdzieś przeze mnie zasłyszanego:
gdy wilk zje coś trującego jego żołądek natychmiast to zwraca.
Pozostaje założyć, że ludzki mózg działa podobnie Strujesz go, to zapominasz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|