|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lily
Adept X roku
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 475
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:33, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
ja też nie lubię ekranizacji książek. Reżyser nie jest wstanie oddać magi książki i potem tylko psują książki jakimiś badziewnymi filmami (w większości przypadków)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Halkatla
Arcymag
Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 1055
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:15, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Intruz - film może wypaśc całkiem-całkiem [ Droga zapowiada się ciekawie, a Pan życia i śmierci mi się podobał (chyba - oglądałam sto lat temu )] jeśli tylko będzie miał duży budżet i jakiegoś miłego dla oka głównego bohatera...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bella
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 571
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:06, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Mam tylko nadzieję, że nie spaprzą tego i reżyser nie utożsami tego ze Zmierzchem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lily
Adept X roku
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 475
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:01, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ciekawe kiedy trafi do kin
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 13:29, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nieeeeee..... No Twilligh! No Intruz! A myslałam, że nic gorszego nie może mnie spotkać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halkatla
Arcymag
Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 1055
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:10, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
kuszumai napisał: | Nieeeeee..... No Twilligh! No Intruz! A myslałam, że nic gorszego nie może mnie spotkać... | Zauważ, że i reżyser i producenci nie mają nic wspólnego z tłajlajtem, fabuła jest ok, więc spoko kuszum
Spotka Cię jeszcze wiele gorszych rzeczy niż ekranizacja Intruza W końcu SM ma zamiar kontynuowac Twilight
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:21, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ja się już "chwaliłem", że Mamusia chce mnie zmusić (i pewnie wygra) na pójście na Enemef (Twilight 1&2 + underword) więc będę miał podwójną dawkę... Ciesz się kuszi zawsze może być gorzej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:34, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
underword, czy Underworld? bo nie wiem czy to błąd czy rzeczywiście jakiś inny film. Underworlda uwielbiałam i obejrzałam ze sto razy (jedynkę i Ewolucję).
Nie sądzę, żeby było się czego bać jeśli chodzi o Hosta. W gruncie rzeczy książka jest fajna i akcja całkiem ciekawa. Jeśli film skupi się na tym, to z chęcią obejrzę.
Kuszumai, a czytałaś Intruza? Bo wrzeszczysz "No Twilight, No Intruz" jakby obie te rzeczy stały na równej linii, a tak nie jest.
Tu już widać mocne uprzedzenie, i rozumiem bo sama siadałam do Intruza z przeświadczeniem że albo się uśmieję albo załamię. Ale Host to jednak inna liga niż Twilight.
W gruncie rzeczy tematyka w I. jest dużo poważniejsza niż w Z. I całkiem nieźle to poprowadzone. Może momentami jednak gdzieś przebijają się "bellowskie" motywy, ale nie razi to tak jak w Z.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:46, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
E... Literówka. Oczywiście, że Underworld:Ewolucja... (Widziałem obie części, ale jakoś nie chciało mi się pójść na Bunt Lykan, czy jakkolwiek się część nazywała)
Intruza raczej nie przeczytam, jak i nie oglądnę, bo w tej chwili mam co robić, a Mayer wywarła na mnie raczej złe wrażenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:45, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Czytałam. Niestety...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dora
Adept II roku
Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:15, 31 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ja przeczytałam Intruza. Bez komentarza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:01, 31 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Wredniak napisał: | E... Literówka. Oczywiście, że Underworld:Ewolucja... (Widziałem obie części, ale jakoś nie chciało mi się pójść na Bunt Lykan, czy jakkolwiek się część nazywała)
Intruza raczej nie przeczytam, jak i nie oglądnę, bo w tej chwili mam co robić, a Mayer wywarła na mnie raczej złe wrażenie. |
Bunt lykan nie był zły taki nawet zabawny ....intruza jako powieść lubię ale obawiam sie , że ekranizacja zniszczy calą moją sympatię.... do tej pory tylko trzy powieści zostały zekranizowane na miarę swej wielkości i były to
Przeminęło z wiatrem
Pożegnanie z Afryką
Władca pierścieni...a reszta to gnioty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:46, 31 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Hmmm...
Przeminęło z wiatrem według mnie nie było żadną rewelacją.
Pożegnanie z afryką... nigdy nie oglądałem (usnołem po pierwszych 15 minutach).
Władca miał dobre efekty specjalne. A co do reszty nie podejmuję się oceny bo niestety nie przepadam za Tolkienem.
A film który jest dużo lepszy niż książka to m.in. Lista Schindlera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kometa
Adept I roku
Dołączył: 30 Maj 2010
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Kosmosu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:31, 30 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pomyślałam sobie, że teraz kiedy trwa ''szał'' na cykl Zmierzchu Meyer, warto by było zwrócić uwagę czytelników na to, że ta autorka jednak umie pisać. To oczywiście rzecz gustu, ale jak dla mnie wspomniana seria nie jest literaturą zbyt wysokich lotów. No ale cóż, każdy od czegoś zaczynał i absolutnie nie należy nikogo skreślać za jego kulawe początki. Ja postanowiłam dać Meyer jeszcze jedną szansę, pod nawałem absurdów i papierowych postaci, w jej książkach dostrzegłam pewien potencjał. Po przyswojeniu całej serii Zmierzchu dzielnie zabrałam się za powieść tejże autorki niezwiązaną z wampirzym światem. I mogłam powiedzieć z czystym sumieniem: No nareszcie!
Ziemia ma przesrane. Znalazła się na liście planet do zasiedlenia osobliwej rasy najeźdźców z kosmosu, nazywających siebie Duszami. Sami Ziemianie określają ich bardziej prozaicznym mianem robali lub pasożytów. I nie bez powodu. Jako, że Dusze nie posiadają ciała (w każdym bądź razie nie jest ono w żadnym stopniu samowystarczalne), by przetrwać przejmują ciała mieszkańców zasiedlanej planety. Początkowo ludzie niczego nie zauważyli, Dusze potajemnie, po cichutku, ale przy tym systematycznie i skutecznie przejmowały ciała najpierw jednostek, potem całych rodzin, wreszcie osiedla, miasta, kraje. Nim ludzie zdążyli się obejrzeć zostało ich naprawdę niewielu, a Dusze już nie kryjąc się ze swymi zamiarami otwarcie zaczęły wysyłać oddziały Łowców, powołane specjalnie po to aby chwytać i ''pacyfikować'' zbłąkane ciała nie posiadające jeszcze swojej Duszy.
I tak oto kolejna Dusza otrzymuje swojego nowego żywiciela. A nie jest to Dusza byle jaka, jej sława wyprzedza ją o miliony lat świetlnych, zamieszkiwała wiele światów, prawdopodobnie jako jedyna odwiedziła tak dużo planet i żyła w tak wielu różnych gatunkach. Uzdrowiciel, który wprowadził ją w nowe ciało nadał jej w tym ziemskim świecie imię Wagabunda - wielka podróżniczka.
Wagabunda już na samym wstępie ma utrudnione zadanie jeśli chodzi o zaklimatyzowanie się. Ciało które otrzymała należało do niejakiej Melanie Stryder - buntowniczki, która tuż przed schwytaniem przez Łowców usiłowała popełnić samobójstwo. Dramatyczne wspomnienia dziewczyny nawiedzają Duszę nieprzywykłą do przemocy. Strach, ból, gniew, rozpacz. Wagabunda zdaje sobie sprawę, że nie są to jej odczucia i zajmie jej chwilę by nad nimi zapanować. Jednak chwila nie zostaje jej dana. Od razu trafia pod ''opiekę'' wyjątkowo wrednej Łowczyni i musi się postarać aby jak najszybciej wyłapać wszystkie wspomnienia Melanie na temat innych buntowników, inaczej Łowczyni nie da jej spokoju. I tu zaczynają się schody i to dość strome. Wagabunda natrafia na mentalną ścianę, nie jest wstanie dotrzeć do zakamarków umysłu Melanie co zdarza jej się pierwszy raz z nowym żywicielem. Szybko też odkrywa z przerażeniem, że świadomość Melanie wcale nie umarła. Mentalny głos panny Stryder tłucze się po nowej głowie Duszy i ani myśli przestać czy zaniknąć. Ludzka dziewczyna ze wszystkich sił walczy z kosmicznym intruzem w swoim ciele.
Przestraszona takim obrotem sprawy Wagabunda nie przyznaje się ani swojemu Uzdrowicielowi, ani Łowczyni, że ma problem z żywicielem. Boi się, że doprowadzi to odebrania jej ciała i przydzielenia nowego. Taki zabieg wiązał się z okryciem się hańbą, bycie dezerterem było jednym z najgorszych statusów społecznych wśród Dusz. Dodatkowy problem Wagabunda ma z Łowczynią, która ją niemal już gnębi i zdaje się coś podejrzewać. Nieoczekiwanie zarówno Wagabundę jak i Melanie zaczyna łączyć głęboka nienawiść do antypatycznej Łowczyni. I ku przerażeniu Duszy nie tylko to. Wagabunda zaczyna tęsknić za obrazami podsuwanymi przez Melanie w trakcie snu. Wspomnienia dziewczyny wywołują poruszenie w sercu kosmitki, zwłaszcza te dotyczące jej brata - Jamiego i chłopaka - Jareda. Dusza zaczyna tęsknić za ludźmi których znała jedynie za pośrednictwem wspomnień swojego żywiciela, pragnie ich odszukać, poznać, być blisko. Melanie natychmiast wykorzystuje tę słabość pasożyta i ryzykując wiele pokazuje Wagabundzie drogę do kryjówki buntowników. Dusza niewiele myśląc wyrusza aby odnaleźć ludzi, których kocha zarówno Melanie jak i ona sama...
Książkę charakteryzuje typowy dla Meyer lekki i prosty styl co bardzo sprzyja czytaniu, sprawia, że nie odczuwa się mijającego wokół czasu. Nie wiem tylko czemu autorka uparła się tak przy narracji pierwszoosobowej. Mnie to średnio odpowiada, a i jej samej równie średnio to wychodzi. Całą akcje śledzimy oczami Wagabundy miejscami zdarzają się przeskoki na Melanie, ale to sporadycznie i jedynie przy snach. Szkoda, bo Mel jest tą dynamiczniejszą i żywszą połową duetu. Ciekawie też wypadają mentalne sprzeczki obu pań, ich wymiana poglądów, niestety pani Meyer bardzo poskąpiła tego typu dialogów skupiając się właściwie jedynie na Wagabundzie.
Jeśli chodzi o nią, to długo miałam mieszane uczucia. Chyba najbardziej uderzała mnie naiwność tej postaci. Albo może to w jak naiwnym społeczeństwie przyszło jej żyć. To zakochanie się we wspomnieniu faceta obcej osoby, to że zawsze trzeba dawać w zamian, to zachwycanie się małymi rzeczami i strach, obrzydzenie w stosunku do przemocy. Zwykle takie cechy u bohaterów wydają mi się sztuczne, takie wymuszone, przerysowane, teatralne, ale z Wagabundą było inaczej. Zdałam sobie sprawę, że to tak naprawdę wcale mnie tak u niej nie razi jak w pierwszej chwili sądziłam. I zrozumiałam. Ona ma prawo taka być bo NIE JEST człowiekiem. Dlatego mogłam się z tym pogodzić. Tak jest właśnie podkreślona jej przynależność do innego gatunku. Dość nudnego gatunku. I ona wśród swoich "braci", wśród sobie podobnych błyszczy, wyróżnia się jako jednostka potrafiąca podjąć inne decyzje niż te z powszechnie przyjętego schematu. Mimo takiego, a nie innego "wychowania" próbuje czegoś innego i nowego. Nie bez strachu i niepewności, ale z otwartym umysłem. Jest ok. Nie mogę powiedzieć żeby była moją ulubienicą, ale w niczym mi nie przeszkadza.
Ale i tak najbardziej lubiłam dwie bohaterki razem. W ciekawy sposób się uzupełniały. Melanie była trochę narwana, niecierpliwa, porywcza, lubiła działać. Przypuszczam, że gdyby ona była najeźdźcą z kosmosu i sterowała ciałem napytała by sobie mnóstwo biedy.
Wagabunda często wydawała mi się nudna. Ale zauważyłam, że to ogólnie cecha dusz - są nudne. Dzięki połączeniu z Melanie zaczęła nabierać trochę życia i koloru.
Bardzo mi się podobało kiedy się o coś spierały lub kiedy tłumaczyły sobie coś nawzajem - Melanie odnośnie ludzi, Wagabunda odnośnie dusz. Czekałam w książce na ich wymianę poglądów i martwiło mnie że jest tego w sumie tak mało.
Wolę jednak Melanie. Za żywiołowość i nawet za jej dość częstą bezmyślność. Była zwyczajną, zaradną ludzką dziewczyną. Nie wyidealizowaną, ale też nie kreowaną na ciamajdę. Zahartowaną, znającą życie, a jednak potrafiącą czerpać z niego dużo radości. Do tego silną i zawziętą.
Jeśli chodzi o innych bohaterów to bywało różnie. Ale chwałaż Bogu, Meyer w końcu zajarzyła, że idea postaci „jestem zły, bo się taki urodziłem” wcale się nie sprawdza. W tej książce nie ma tak naprawdę negatywnego bohatera. Trochę mnie martwiła postać Kyle’a, który bardzo lubił dokuczać (dokuczać to bardzo delikatnie powiedziane) Wagabundzie oraz postać Łowczyni, która zdawała się być wredna z zasady, ale i oni mieli powody by postępować tak a nie inaczej. Co prawda trochę naciągane, a przemiana Kyle'a moim zdaniem nastąpiła zbyt gwałtownie, ale nie było tak źle. A same Dusze wcale nie były przedstawione jako ta zła strona konfliktu. Każdy miał swoje racje. Dusze jako społeczność były szlachetniejsze od ludzi, dzieliły się ze swymi braćmi owocami wspólnej pracy, były bezinteresowne, pomagały sobie wzajemnie, nie mordowały się i nie były chciwe. Ludzie wypadali przy nich raczej blado. Gnębi mnie tylko jedna sprawa i tu jestem gotowa zarzucić Meyer duży błąd logiczny.
[uwaga, może być kilka spoilerów]
Wiemy, że dusze z założenia są dobre. Uczciwe, prawdomówne, pracowite, współczujące, pełne empatii, łagodne - brzydzą się przemocą.
Skąd więc u diabła wzięło im się zamiłowanie do podbijania innych planet? To przepraszam przejaw tej empatii, zrozumienia dla innych?
Wprawdzie nie wytaczają wielkich dział laserowych i nie mordują ludzi napawając się ich cierpieniem, ALE do cholery jasnej stosują przymusu na żywej, rozumnej istocie. Sprawiają, że ona znika. Przestaje istnieć. Pomimo swojej jakże wysokiej kultury osobistej i oświecenia, nie liczą się ze zdaniem przedstawiciela innego gatunku. Uważają go jedynie za mięso, za ubranie, za rzecz. KRADNĄ ludzkie ciała.
Zatem dopuszczają się tych rzeczy którymi się tak brzydzą. Przymus to forma przemocy. Kradzież to przestępstwo. Unicestwienie człowieka - morderstwo, zbrodnia. To, że nie leje się krew, przynajmniej nie z ich winy, nie znaczy, że nie robią czegoś złego. Nie widzą tego? Nie rozumieją? Czy są zwyczajnie bandą hipokrytów?
Mogłoby się wydawać ,że ich system wartości i pojęcie dobra jest bliźniacze do tego ludzkiego. Zatem czemu ignorują własne występki?
I po co tak pokojowej rasie oddział łowców? Skoro są tacy dobrzy i naiwni skąd wśród nich osobniki, które są gotowe sięgnąć po broń, wykazać się agresją i zawziętością?
Weźmy sobie naszą ulubioną Łowczynię. To, że jej żywicielka była nieznośna wydaje mi się marnym i naciąganym argumentem. To czym się kierowała kiedy zawzięcie szukała Wagabundy... Chciała udowodnić, że ma rację - duma, pycha, ambicja. Wstydziła się tego, że nie radzi sobie podobnie jak Wagabunda z żywicielką, a zatem kłamała, udawała, nie przyznawała się że ma problem. Z tego powodu chciała POGNĘBIĆ Wagabundę, udowodnić jej, że jest słaba. Żeby nie czuć się gorszą chciała poniżyć inną duszę. To ma być przedstawiciel tej dobrej, oświeconej rasy?
Jakaś bzdura.
[koniec możliwych spoilerów]
Tak na zakończenie napiszę jeszcze, że to tak naprawdę romans. Nie tak bzdurny i przewidywalny jak seria Zmierzchu i niech Bogu będą za to dzięki, ale jakby się temu nie przyglądać to jednak romans. W dodatku dość pokrętny. Trójkąt miłosny na dwa ciała, a później to i bardziej skomplikowane figury geometryczne, ale w dalszym ciągu – za dużo zainteresowanych – za mało ciał. Mimo to nie trąci aż tak melodramatyzmem (no może jednak pod koniec owszem), jest znośnie kiczowato miejscami, ale ani niesmacznie czy absurdalnie. Bohaterowie postępują logicznie zgodnie z naturą przypisaną gatunkowi (wyjątek stanowi Ian, który był bliski wykopania własnego brata na pewną śmierć bo zakochał się w kosmitce...) ich zachowania mają swoją przyczynę, która ma nawet sens więc nie mam się o co czepiać.
Ogólnie książkę oceniam jako dobrą. Nie wybitną, nie rzuciła mnie na kolana, ale jeden dzień miała wyjęty z życiorysu i byłam z lektury bardzo zadowolona. Tak więc Meyer zwyczajnie nie może pisać książek z myślą o nastolatkach, bo wychodzą jej wtedy takie gnioty jak Zmierzch i kolejne. Tymczasem Intruz był pisany z myślą o starszym pokoleniu czytelników i tak oto wyszła z tego całkiem przyzwoita książka dla młodzieży.
Z czystym sumieniem mogę polecić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|