|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto 11:34, 18 Sie 2009 Temat postu: A kanon poszedł poczarować, czyli opka o Merlinie |
|
|
Tak, opka do serialu Przygody Merlina to stanowczo moja nisza. Nie ma aż takich idiotyzmów, jak w opkach HP, za to realia epoki stanowczo sprawiają aŁtoreczkom problem, więc jest się na czym wyżyć. Szkoda, że jest ich tak mało, jak tych wiedźmowych…
Na początek, blogasek na którym niestety nie było treści, a jedynie same opisy bohaterów. Na szczęście same opisy też nadawały się do analizy.
Po tym milusio przewidywalnym wstępie (prześlicznie modelowa Mary Sue!) blogasek jak się patrzy, idiotyczny na wskroś i przerażająco wręcz nielogiczny. Opkowatość wylewa się z ekranu – narzekać można znów jedynie na to, że tekstu jest cholernie mało.
Witajcie na moim blogu, który powstał z miłości do magii, Merlina, Artura oraz ich przygód.
Poligamia?
Publikować tu będę moje opowiadanie. Notki powstawać będą pod wpływem natchnienia
„Boże, chroń nas przed natchnieniem!”
i nie wiem, jak często będą się ukazywać.
Napisała to w czerwcu. Módlmy się, żeby to był tylko zastój twórczy – może jeszcze wróci.
Mogę powiedzieć, że moje opowiadanie bazować będzie na serialu "Przygody Merlina", jednakże dodam moje postacie, do których z pewnością należeć będzie główna bohaterka (bądź jedna z głównych).
Jeżu, jak ja tego nie lubię. Przecież po to się pisze ff, żeby pokierować kanonicznymi postaciami tak, jak się chce, prawda? Prawda?!
Opisy i zdjecia pojawią się już wkrótce.
Aha. Czyli nie wie, o czym będzie pisać, ale doda opisy i zdjęcia. No to super.
Opisy:
Susanne Elizabeth, nazywana również Sam
A jak oni to wykombinowali, to ja już nie wiem.
jest córką przyjaciela króla Camelotu. Dlatego też, kiedy jej ojciec zmarł, gdy była dzieckiem Uther zaopiekował się nią.
Ona… Ona… Wygryzła Morganę! Aż mnie zatkało z oburzenia…
Przyjaźni się z Morganą, Gwen i Arturem.
Znana i lubiana. No Mary Sue, no! Ale cóż to, Morgana też jest? To co ten Uther, sierociniec prowadzi?!
Z tym ostatnim czasem się sprzecza, gdyż denerwują ją popisy Artura. Korzysta wiec z każdej okazji, by udowodnić mu, że w niczym nie jest od niego gorsza.
Och, super… Naprawdę szkoda, że porzuciła bloga, bo normalnie już widzę to opko w stanie czystym jak spirytus, przepełnione robieniem z Artura idioty przez zarozumiałą panienkę w której i tak na koniec będzie się musiał zakochać, po to by ona mogła go bezlitośnie wykpić i łaskawie przyjąć jego zaloty dopiero gdy młody książę Camelotu z miłości targnie się na własne życie, najlepiej skacząc z wieży (nie, nie mam pomysłu, jakim cudem miałby to przeżyć) lub przecinając sobie żyły mieczem.
I choć kobiety nie walczą, ona doskonale strzela z łuku i włada mieczem. (…)Gdy poznaje Merlina od razu zaprzyjaźnia się z nim. Łączą ich bliskie relacje, być może dlatego, że i ona zna magię...
Słuchajcie, zaczęłam się bać… Pamiętacie, co mówiłam o ewentualnej Mary Sue do Merlina? Że będzie walczyć lepiej niż Artur i czarować lepiej niż Merlin? Cholera, jak ja czasem nie znoszę mieć racji…Wychodzi na to, że zaczęłam myśleć jak aŁtoreczka.
Merlin to młody i utalentowany czarownik. Służy Arturowi; jest jego przyjacielem i często ratuje mu życie. Jest uczniem Gajusza. Musi ukrywać swoją moc, by nie zginąć. Czuje się jednak niedoceniany i czasem lekkomyślnie używa magii.
Tylko ja tu widzę sprzeczność? (Opis z serii „O, drzewo. O, motylek. O, trup. O, kwiatek.”)
Ratuje życie Sam i od tej pory stają się przyjaciółmi pomimo różnic klasowych.
To jest akurat jeden z dość bzdurnych elementów kanonu.
Nie wie jednak, że więcej ich łączy niż dzieli.
Ona też ma odstające uszy?
(o Arturze)
Młody książę, następca tronu Camelotu. Odważny, waleczny i slachetny rycerz.
Próbowałam wymówić „slachetny” bez ataku śmiechu. Jakoś mi nie wyszło.
Uparty, lekkomyślny i arogancki książę.
Odnieśmy to do poprzedniego zdania. AŁtoreczki po prostu uwielbiają sprzeczności, czyż nie?
Czasami traktuje ludzi z góry, ale potrafi docenić ich zasługi. Pomimo wszystko jest lubiany i szanowany, cieszy się dużym poważaniem wśród rycerzy.
Nie chcę nic mówić, ale dużym poważaniem to się może Uther cieszyć. Artur zachowuje się często jak rozpieszczone książątko i raczej tak jest postrzegany, zwłaszcza przez starszych od siebie i bardziej doświadczonych rycerzy. Może sobie być jednym z najlepszych rycerzy Camelotu, ale jeszcze ciągle jest niemalże dzieckiem.
Przyjaźni się z Sam i Morganą.
No bo jakżeby inaczej.
Zaprzyjaźnia się również z Merlinem, który kilkakrotnie uratował mu życie.
Żeby kilkakrotnie…
Morgana jest wychowanką króla Uthera. Podobnie jak ojciec Sam, również i jej ojciec był przyjacielem króla, a gdy zginął, Uther zaopiekował się nią.
No mówiłam, cały, kuźwa, sierociniec.
Przyjaźni się z Sam i Gwen, a także z Arturem, który bardzo ją irytuje. (…)
Gwen jest służką Morgany. (…) Czasem odnosi sie wrogo do Artura, krytykując jego zachowanie.
A to się, moi drodzy, nazywa „furtka”. Jeżeli i Morgana, i Gwen na widok Artura będą się raczej wkurzać niż mdleć, to główna bohaterka opka będzie mieć do niego ułatwiony dostęp.
Chyba trochę za bardzo się starałam z tym szukaniem blogaska do Merlina. Bo znalazłam taki tfu!r, że proszę siadać. No normalnie klękajcie narody. Nie zliczyć, ile razy zastanawiałam się, czy to aby nie prowokacja.
Eleonora i hrabia Lizardus kłaniają się wszystkim, którzy ten blog czytają. I zapraszają, by przenieść się do Camelotu, pięknego zamku, gdzieś w Anglii. To tam dorasta Merlin, najpotężniejszy czarodziej wszech czasów.
Po co taki idiotyczny wstęp? I jak można „wszechczasów” napisać rozdzielnie?!
Tam przeżywa swoje pierwsze przygody, uczy się ujarzmiać swój potężny dar.Znajduje przyjaciół, ale i namnaża wrogów,
Dlaczego to „namnażanie” wrogów tak mnie rozbawiło?
a wszystko to pod czujnym okiem króla Uthera- pogromcy magii.
Boru, to brzmi jak napis na koszulkę… Och, świetnie, teraz sobie wyobraziłam Uthera w koszulce z napisem „Pogromca magii” *zgon*
A teraz poznajmy nowego bohatera...
Wysoka postać w ciemnej pelerynie weszła do karczmy "Goły but".
W tym momencie po raz pierwszy zastanowiłam się, czy nie mam do czynienia z prowokacją. Z drugiej strony, nie takie rzeczy się w opkach widziało.
Od razu, gdy tylko weszła, w karczmie zapanowała grobowa cisza i wszyscy ze strachem wpatrzyli się w przybysza, który nie zdjął nawet kaptura, ukrywając swoją twarz.
Po co bać się kogoś, kogo się w zasadzie nawet nie widziało?
Czarna postać siadła wygodnie na krześle przy wolnym stoliku.
Przypomniał mi się nasz „najciemniejszy władca”.
W sali znów zapanował gwar i nikt nie zwracał już uwagi na przybysza. Jedyną osobą, która przyglądała się postaci był Gajusz.Siedział on przy stoliku przy drzwiach, a jego spostrzeżenia na temat obcego budziły w nim coraz większe zaciekawienie, zdziwienie i...strach.
Od kiedy Gajusz ma czas na szlajanie się po knajpach?
Przybysz wyprostował nogi i spuścił głowę, przez co wyglądał tak jakby drzemał. I wtedy medyk zobaczył coś dziwnego; bogate czarne kozaki
Dobrze, że nie białe… Po tym opku to się naprawdę można spodziewać wszystkiego.
które w ogóle nie pasowały do ubogiego (przynajmniej od spodu,bo zawsze wydawało się więcej na peleryny i płaszcze) stroju obcego.
Zapalmy świeczkę śp. Logice.
Gajusz rozejrzał się, by zobaczyć czy ktoś jeszcze zauważył tą różnicę,ale nikogo takiego nie było.
No bo kto normalny gapi się obcym ludziom na buty…
W końcu medyk wstał i zbliżył się do obserwowanego.
-Witam-przywitał się.- Mogę się dosiąść?
Ale. Po. Cholerę?!
Doktor usiadł
Doktor. House chyba.
-Skąd jesteś?
-Z daleka.
-A jak się nazywasz?-pytał Gajusz, niezrażony niemiłą odpowiedzią.
Ta odpowiedź była raczej wymijająca niż niemiła, no ale co ja tam wiem.
-Prowadzi pan jakieś śledztwo czy co?!-Zapytał zły już przybysz.
-Nie.Skądże. Po prostu jestem ciekaw, jak biednie ubrany człowiek może mieć skórzane buty i to w dodatku takie, co kosztują fortunę!
Ale co go to obchodzi, mało mają problemów?!
-Ach, o to panu chodzi-przybysz spojrzał na solniczkę stojącą na stole.
Solniczka na stole. W Anglii X wieku. Aż się skonsultowałam telefonicznie z Panną Rumianą: „No wiesz, może jakoś tę sól z morza wydestylowali…”
- A więc?
-Nie mogę panu powiedzieć-wstał i skierował się do wyjścia. Popchnął już drzwi i nagle odwrócił się i powiedział:-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, Gajuszu.
Mhrok aż wyziera.
Merlin wyszedł z domu jednego z pacjentów i od razu skierował się do domu Ginewry, gdzie czekała na niego zbroja Artura.
Personalizacja zbroi. Zbroja czekała na Merlina. Cóż, może to była taka samobieżna zbroja… (Jak skarpetki Lady R, które położone na parapecie przemieszczały się po nim, gdy nikt nie patrzył.)
Gdy dochodził już do celu, usłyszał krzyk. Pobiegł do tamtego miejsca i zobaczył rycerza,żebrak oraz postać w czarnej pelerynie. Rycerz i nieznajomy byli w bojowych pozycjach*
Odnośnik jest, tylko nie wiadomo do czego, bo żadnego wyjaśnienia nie ma.
Merlin spojrzał z wściekłością na rycerza, a jego oczy zapłonęły ogniem.
Ulubione momenty Panny Rumianej to te, gdy Merlinowi oczka się zmieniają, bo będzie czarował.
-Lucjusz!-barczysty rycerz wszedł w uliczkę.-Co ty robisz?!
Czego się, Malfoy, po obcych kanonach szlajasz, co?!
-Dziękuję wam-powiedział żebrak wstając.
-Nie ma za co -odpowiedział Merlin.
-Odprowadzić pana?-odezwał się łagodny głos.
-Jeśli możecie.
Jak głos może kogokolwiek odprowadzać?
-Wejdziecie?-zapytał.
-Ja nie skorzystam-odezwał się znów łagodny głos na prawo od Merlina.-Spieszę się. Muszę znaleźć nocleg.
A ja się ciągle zastanawiam – to jest rzeczywista postać, czy Merlin dla odmiany słyszy głosy?
Merlin odwrócił się i zobaczył, że jego "ciemny towarzysz" (jak go ochrzcił w myślach) kieruje się do miasta.
”Ciemny, chyba na umyśle”, że tak zacytuję alicee.
-Pomogę ci znaleźć miejsce do noclegu.
-Nie odczepisz się.
-Nie-odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Merlin.
On naprawdę jest idiotą.
-Szukasz noclegu, tak?
-Tak.
-A może spałbyś u mnie?
Z kimś tutaj jest coś chyba nie tak. Wyjątkowo nie mówię o sobie.
-Nie widziałeś mojej twarzy.
-To mi ją pokaż.-Zatrzymali się.
Przybysz spojrzał na Merlina, który suszył zęby. Przez moment się zawahał, apotem delikatnie ściągnął kaptur. Mag otworzył oczy szeroko ze zdumienia, a jego buzia otworzyła się baaardzo szeroko. Przybysz był kobietą. I to nie byle jaką; dziewczyna była młodsza od Merlina, miała długie, brązowe loki, pełne usta, niebieskie oczy i lekką opaleniznę.To właśnie jej piękność tak zaskoczyła Merlina.
Nie żeby coś, ale raczej „piękno”. I mam wielką ochotę rozpocząć wykład na temat średniowiecznego ideału urody kobiecej, którym uraczyłam biedną Pannę Rumianą podczas oglądania Merlina, ale na razie spróbuję się powstrzymać.
-Wciąż chcesz mnie zaprosić do siebie?-zapytała łagodnie.
Teraz zapewne jeszcze bardziej.
-Bardzo mi miło. Najpierw zaprowadzę cię do Gajusza.
I słusznie, a nuż widelec przywlokła ze sobą jakąś zarazę.
Gajusz siedział przy stole i przeglądał kartę pacjenta.
Nie no, po prostu świetnie – może niech jeszcze sobie rentgen wstawią do pracowni!
*Strzyga dzwoni do Panny Rumianej*
- Pamiętasz to opko do Merlina, o którym ci mówiłam? To z solniczką? No, to pomyśl, że ta solniczka nie była najlepszym kFiatkiem, jaki znalazłam. W tym opku Gajusz…
- Zaserwował komuś aspirynę?!
*zbiera się z podłogi*
- Nie. Ale wcale bym się nie zdziwiła.
-Gajuszu-zaczął Merlin-to jest Sophie. Będzie u nas mieszkać.Oczywiście, jak się zgodzisz.
-Sądziłem, że nieznajomy z karczmy to mężczyzna-medyk zwrócił się do Sophie.
-Specjalnie tak modelowałam głos-odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się łobuzersko.
Głos można co najwyżej „modulować”. Nie inaczej.
-Przygotuj naszemu gościu pokój na strychu.
*powtarza jak w transie* „Naszemu gościu, naszemu gościu…”
-Napijesz się wody?-zapytał Gajusz wstając.
-Tak, poproszę-odpowiedziała Sophie z miłym uśmiechem.
Nie pij, głupia, może ci czegoś dolali.
Nad Camelotem szalała burza. Ciężkie krople deszczu chłostały drzewa w pałacowym ogrodzie. Gradowe kulki rozpryskiwały się na brukowanych ulicach miasta. Co chwila uderzały w okiennice i drzwi.
Tak, teraz jestem skłonna uwierzyć, że to cóś dwie różne osoby piszą.
Wartownik kilkakrotnie wstawał i sprawdzał, czy ktoś nie stoi na dziedzińcu zamku. Ale tylko zbity lód uderzał w drewniane futryny.
Bardziej kanonicznie byłoby, gdyby stał tam straszny, zły i od dawna martwy rycerz…
Król Uther siedział przy kominku. W rękach trzymał pergamin. Był to list od starego przyjaciela. Na twarzy króla malowała się smutek i zatroskanie. Po raz setny przeczytał list, którego treść była następująca:
"Panie, w młodości byłeś mi przyjacielem. Jestem teraz w potrzebie.
Kolejne dziecko, które trzeba wziąć na wychowanie? (To chyba w opkach do Merlina taki odpowiednik miliona zaginionych córek Voldzia z opek do HP.)
Moja rodzina straciła cały majątek. (…) Bardzo Cię teraz błagam, nawet na kolanach, czy możemy wprowadzić się do twojej fortecy? Znaczy się zamku!
Myśleliście, że szczytem idiotyzmu był list, który Len dostał w wiedźmowym opku? Cóż, mylić się jest rzeczą ludzką – jak wyraźnie widać, można dużo gorzej.
Oczywiście, możesz odmówić, ale i tak zamieszkamy w Camelocie. Jednak jest zła strona medalu mieszkania "nie w zamku", rozpowiemy o twoim skąpstwie. (;p)
Emotikon. W liście do króla. W Anglii X wieku. Tamta solniczka to było nic.
A w rozpowiadaniu pomogą mi moje dzieci, których mam więcej od ciebie.
Nie, ja stanowczo nie umiem tego konstruktywnie skomentować.
Twój oddany sługa, przyjaciel z młodości, Rycerz nad Rycerzami,
Hildegard II Morwin
Muszę sobie koniecznie wymyślić listę równie szpanerskich tytułów, którymi mogłabym podpisywać listy.
P.S. Zdziwisz się, jak poznasz moje panny na wydaniu i kawalera (też na wydaniu).
Kawaler na wydaniu. Mnie już chyba nic nie zaskoczy.
P.S2. Spodziewaj się nas każdego dnia i nocy."
Chyba zadzwonię do Rumianuś z prośbą o komentarz.
-Stać!-krzyknął Uther wbiegając na dziedziniec.
Rycerz i chłopak przestali się szarpać i spojrzeli zaskoczeni na króla.
-Cześć, Ucio!-zawołał znajomy głos.
”Ucio”… „Ucio”… *kiwa się w kącie* Błagam, powiedzcie mi, że to prowokacja… To musi być prowokacja… (Super, teraz podczas oglądania Merlina będę wołać „Cześć, Ucio!”, jak tylko Uther pojawi się na ekranie. Panna Rumiana mnie zabije.)
-Hidelgard?-zapytał król.
-A któż by inny! Stary, jak miło cię widzieć!-Morwin przytulił zaskoczonego Uthera.
Teletubisie! Tuliiimyyy…
-Co ty... Miałeś być...-jąkał się władca.
-A czy nie napisałem ci w liście żebyś spodziewał się nas kiedykolwiek.
Pytajnik uciekł, przerażony takim okropnym zachowaniem.
Może wprowadzisz nas do swojego domku?-dodał z niewinnym uśmiechem.
Po czymś takim, to chyba prędzej do lochu.
Cały zamek zebrał się w sali balowej.
-Cisza!-Krzyknął odźwierny.-Król przemawia!
Uther wszedł na podest, na którym znajdował się tron.
W takim razie, była to sala tronowa. Dlaczego aŁtoreczki nigdy nie wiedzą, co piszą?
-Witajcie!-zaczął.-Zebraliśmy się tu, aby powitać rodzinę Morwinów.-Wskazał głową na Hildegarda i jego dzieci.- To jest lord Hildegard II Morwin, a to jego dzieci: Aaron i Eve.
WHAT?! A gdzie przerażająca ilość tytułów, przydomki, lista bohaterskich czynów, nazwiska rodowe i inne cholery?
Gwen i Morgana przyglądali się szlachetnie urodzonej rodzinie.
Któraś z nich zmieniła płeć?
Był piękny wrześniowy dzień. Dobra, co będę okłamywać; dzień był fatalny. W kółko padał deszcz.
Trzeba się zorientować, czy w tym opku nie maczała paluszków nasza ulubiona wiedźmowa aŁtoreczka, bo styl wydaje mi się nieco podobny.
Sophie i Merlin byli jedynymi osobami na ulicy (nie siedzieli w domu, jak normalni ludzie), tylko skakali po kałużach i wpychali się nawzajem w błoto. Bawili by się tak dłużej, gdyby nie to, że przestało padać. Ludzie zaczęli wychodzić z domów, a nasi bohaterowie stali jak ostatnie matoły na środku dziedzińca.
Witki opadają.
-Cześć, Gwen-spojrzał na Sophie.-To jest Sophie.
-Miło mi. Ginewra, ale mówią na mnie Gwen-Ginewra wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny.
Ja jestem wielką miłośniczką spolszczania wszystkiego, jak tylko się da, ale skoro „Gwen”, to chyba jednak „Ginevra” – bo spróbujcie przeczytać „Ginewra” z angielską fonetyką.
-Sophie-imienniczka krótko uścisnęła wyciągniętą rękę.
Dowiadujemy się w tym momencie, że „Ginevra” i „Sophie” to jedno i to samo imię. No świetnie po prostu.
-Nie sądziłam, że tak wyglądasz-powiedziała Gwen, przyglądając się jej dłużej.
-To znaczy jak?
-Tak ładnie. Ale to nie znaczy, że wcześniej wyglądałaś brzydziej, tylko...
-Nie tłumacz, rozumiem-dziewczyna uśmiechnęła się
A ja nie.
Skierowała się od razu w stronę dziedzińca, gdzie miała zamiar pomyśleć i kupić coś do jedzenia, bo mężczyźni mieszkający w domu przestali gotować, gdy pojawiła się kobieta.
Jedzenie się kupuje na rynku, a nie na dziedzińcu.
Jednak od razu wiedziała, że porzuci myślenie
To się chyba już dawno stało.
gdy zobaczyła co się dzieje na dziedzińcu; zebrali się tam bowiem żebracy i czekali na coś.
-Co się dzieje?-zapytała najbliższego żebraka.
-Czekamy, aż król wyda nam jedzenie.
No proszę, a ja zawsze myślałam, że król to się takimi pierdołami nie zajmuje.
-Ludu Camelot!-powiedział król, stojąc na schodach. - Wiem, że czekacie na jedzenie, ale, niestety, nie mogę go wam dzisiaj dać, ponieważ mam go bardzo mało i nie starcza nawet dla mnie.
Przez tłum przeszedł gniewny pomruk, a Uther dodał:
-Ale nie martwcie się! Gdy tylko coś znajdę od razu wam dam!
*nie wie, co zrobić, więc po prostu cichutko sobie mdleje*
-Jak śmiem?! Niech pan lepiej uważa, bo pewnego dnia kłamstwa mogą odwrócić się przeciwko tobie.-po tych słowach Sophie szybko odeszła, nim Uther zdążył wydać rozkaz pojmania jej.
IMO, wydać rozkaz pojmania można nawet po tym, jak ktoś odejdzie. A dziewczynce się coś formy mylą.
Sophie szła jedną z uliczek, gdy nagle usłyszała szyderczy i pełen dumy głos:
-A umiesz chodzić na kolanach?
Założyła kaptur i wyjrzała zza rogu; na polanie do treningów stało kilka rycerzy, a jeden z nich (wysoki blondyn) mówił coś do młodego wieśniaka.
Super, nie mają się czym na treningach zajmować. Btw, plac treningowy (tak, „plac” nie „polana”) nie powinien się raczej znajdować na terenie zamku?
-Zadałem ci pytanie: czy umiesz chodzić na kolanach?
-Umiem-odpowiedział roztrzęsionym głosem chłopak.
-W takim razie, na kolana.No już!-dodał, widząc, że wieśniak nic nie robi.
Ile się człowiek musi nagadać, żeby go wreszcie posłuchali…
-Nie klękaj-odezwała się Sophie męskim, zimnym głosem, wychodząc z ukrycia.
Nie wiedzieć czemu, ale kiedy wyobrażam sobie, jak małolata próbuje modulować głos tak, by brzmiał „męsko i zimno”, ogarnia mnie pusty śmiech.
-A ty to kto?-zwrócił się do niej rycerz.
-El. A ty to zapewne książę Artur, tak?
-Tak. Można wiedzieć, dlaczego nam przeszkadzasz?
Biedny Artur. A ja już myślałam, że wszystkie aŁtoreczki są w nim zakochane.
-Zostaw tego chłopaka. Nie masz lepszych zajęć?
Też mnie to zastanawia. Dręczenie plebsu nie jest najciekawszym zajęciem, jakie może sobie znaleźć książę Camelotu. Mógłby pojechać na polowanie, zorganizować turniej rycerski, ćwiczyć tę nieszczęsną walkę mieczem (bo w sumie do tego służy plac treningowy), denerwować Morganę, bałamucić dziewki służebne… Full opcji, a ten tutaj nie korzysta. No kretyn, po prostu.
idź i zajmij się swoimi podwładnymi, a nie ich torturuj. Albo lepiej nie: idź do zamku, nadęty gogusiu, i porozmawiaj ze swoim ojczulkiem, bo jak wyjdziesz na spotkanie z mieszkańcami Camelotu, to zaczną uciekać widząc twój wygląd.-mówiąc te słowa Sophie cofała się coraz bardziej w uliczkę.
Ślepa jakaś, czy co?
Zaczęła biec w stronę targu, ale do niego nie dobiegła, bo ktoś wciągnął ją w ciemną i zakazaną uliczkę, zatykając jej usta dłonią...
Jak wygląda „zakazana uliczka”?
W ciemnym pokoju, w którym obudziła się Sophie, było zimno i mokro, co wskazywało na to, że znajduje się gdzieś pod ziemią.
Straże, późno, bo późno, ale jednak ją dorwały i wtrąciły do lochu, gdzie jej miejsce.
-Dzień dobry-przywitał się mężczyzna.-Dobrze się spało?
-Tak. Czy mogę wiedzieć, dlaczego tu jestem?-zapytała Sophie.
-Ależ oczywiście, że możesz! Otóż jesteś nam do czegoś potrzebna.
Tylko ja mam jakieś dziwne podejrzenia?
-Powstańcom? Powstańcom przeciwko królowi?
-Tak. Przeciwko królowi, a robimy to dlatego, ponieważ nie zgadzamy się z jego władzą.
-A co zrobicie, jak powstanie się uda?
-Cóż...Najpierw może rozdamy jedzenie, a potem pieniądze ludziom, zaczniemy leczyć chorych i różne inne rzeczy, których nie robi król.
A później wprowadzą własne, jeszcze bardziej idiotyczne rządy. Powstania zawsze tak się kończą.
-No więc, porwaliśmy cię z pewnego bardzo, bardzo ważnego powodu... A mianowicie: ja i powstańcy chcemy żebyś została naszym przywódcą.
-J-ja?!
-Tak, ty. Mój brat opowiedział mi o twoim "kłótni" z królem i księciem.
-Kłótni? Ja się wcale z nimi nie pokłóciłam!
Ona tylko na nich nawrzeszczała, jak głupia, rozkapryszona pannica.
-To była przenośnia.
Gość chyba nie wie, co to przenośnia.
-Miło mi cię poznać Phil. Czy możesz mi objaśnić plan powstania?
O co zakład, że żadnego nie mają?
Merlin wszedł do komnaty Artura obładowany upranymi rzeczami.
-Dzień dobry-przywitał się, a potem odbił od kolumny. W końcu potknął się o stół i wpadł wprost do misy z wodą.
-Dawaj to- Artur wyrwał mu ubrania i położył na krześle.
Jeżeli Merlin wpadł do misy z wodą, to, IMO, te rzeczy powinny być znowu mokre…
-Długo cię nie było.
-Tak, tak... Wygłupiałem się z Sophie.
-To twoja dziewczyna?
-Nie skądże...
-Pewnie jest brzydka, co?
Ależ Artur w serialu wcale nie jest aż tak niemiły!
-Dziś wypierzesz kilka rzeczy-książę wstał i wręczył magowi jeszcze więcej rzeczy do prania niż wcześniej.
Co on robi z tymi ubraniami, że ma tyle rzeczy do prania?
Usłyszała pukanie i powiedziała :"Proszę", ale nikt nie wszedł do komnaty. Wyjrzała przez okno i o mało co nie krzyknęła. Za oknem stała Sophie
Pokój był na parterze?
Eve nie zauważyłaby jej, gdyby nie odsłonięte błękitne oczy. Otworzyła okno i wpuściła ją do środka.
-Cześć siostra-przywitała się Sophie, zwinnie i lekko lądując na podłodze.
-Cześć. Już sądziłam, że nigdy nie przyjdziesz...Co ty masz na sobie?!
-Ciszej! A tak w ogóle to ja zapytałabym o to samo.
-Ha,ha. Bardzo śmieszne.
Nie rozumiem. Jak zwykle, zresztą.
-Chcę żebyście wyjechali z miasta.-Oznajmiła Sophie.
-Dlaczego?! Dopiero co przyjechaliśmy!
-W mieście odbędzie się coś, czego wolałabyś nie zobaczyć. Więc jeżeli zdecyduj się i to szybko-dziewczyna weszła na parapet.
-Zaczekaj! A ty zostajesz?
-Tak. To mój obowiązek.
-A moi obowiązkiem jest zostanie z rodziną i przyjaciółmi.
Sophie zmrużyła oczy, a potem wskoczyła w ciemność.
Ona się nigdy nie zmieni-pomyślała Eve.
Dżizas, jakie to opkowe.
No cóż… „Uważajcie, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to otrzymać.” – to opko jest straszne. Niemniej, czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział i reakcję Panny Rumianej, kiedy to przeczyta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:25, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jako że obejrzałam na youtubie 1 odcinek Merlina (wiem, cholernie dużo, ale nadrobię zaległości, I promise), postanowiłam skomentować.
Publikować tu będę moje opowiadanie. Notki powstawać będą pod wpływem natchnienia
„Boże, chroń nas przed natchnieniem!”
Że pod wpływem, to nie wątpię...
Mogę powiedzieć, że moje opowiadanie bazować będzie na serialu "Przygody Merlina", jednakże dodam moje postacie, do których z pewnością należeć będzie główna bohaterka (bądź jedna z głównych).
Jeżu, jak ja tego nie lubię. Przecież po to się pisze ff, żeby pokierować kanonicznymi postaciami tak, jak się chce, prawda? Prawda?!
Ale aŁtoreczka też chce się znaleźć "w środku" akcji, musisz to zrozumieć, Strzygo! Dlatego wysyła tam swojego fantoma kierowanego siłą myśli... ops, to nie SoLL, pomyliłam bajki.
Susanne Elizabeth, nazywana również Sam
A jak oni to wykombinowali, to ja już nie wiem.
Może po tatusiu?
Z tym ostatnim czasem się sprzecza, gdyż denerwują ją popisy Artura. Korzysta wiec z każdej okazji, by udowodnić mu, że w niczym nie jest od niego gorsza.
Och, super… Naprawdę szkoda, że porzuciła bloga, bo normalnie już widzę to opko w stanie czystym jak spirytus, przepełnione robieniem z Artura idioty przez zarozumiałą panienkę w której i tak na koniec będzie się musiał zakochać, po to by ona mogła go bezlitośnie wykpić i łaskawie przyjąć jego zaloty dopiero gdy młody książę Camelotu z miłości targnie się na własne życie, najlepiej skacząc z wieży (nie, nie mam pomysłu, jakim cudem miałby to przeżyć) lub przecinając sobie żyły mieczem. Nieszczęśliwa blogaskowa L@FfFf... Swoją drogą, ciekawa jestem, co by się działo
I choć kobiety nie walczą, ona doskonale strzela z łuku i włada mieczem. (…)Gdy poznaje Merlina od razu zaprzyjaźnia się z nim. Łączą ich bliskie relacje, być może dlatego, że i ona zna magię...
Słuchajcie, zaczęłam się bać… Pamiętacie, co mówiłam o ewentualnej Mary Sue do Merlina? Że będzie walczyć lepiej niż Artur i czarować lepiej niż Merlin? Cholera, jak ja czasem nie znoszę mieć racji…Wychodzi na to, że zaczęłam myśleć jak aŁtoreczka.
Aż żal czytać o czymś tak beznadziejnie doskonałym Śmiać się chce i rzygać. Pewnie jeszcze wszyscy jej do nóg padali, bo taka piękna? Pozostaje pytanie - kiedy ona miał czas, żeby trenować walkę na miecze, szczy/elanie z 'uku, magię i jeszcze inne umiejętności?
Ratuje życie Sam i od tej pory stają się przyjaciółmi pomimo różnic klasowych.
To jest akurat jeden z dość bzdurnych elementów kanonu.
Ale ile daje możliwości...! A swoją drogą, jak Mary Sue mogła się sama nie wyratować? To co z niej w ogóle za Mary Sue? Niedorobiona jakaś, ot co.
Nie wie jednak, że więcej ich łączy niż dzieli.
Ona też ma odstające uszy?
XD
A może podobają się jej te same panienki, co Merlinowi?
(o Arturze)
Młody książę, następca tronu Camelotu. Odważny, waleczny i slachetny rycerz.
Próbowałam wymówić „slachetny” bez ataku śmiechu. Jakoś mi nie wyszło.
Może jeszcze w ogóle ślaśetny? Albo zaszlachtowany, może to o to chodziło aŁtoreczce?
Uparty, lekkomyślny i arogancki książę.
Odnieśmy to do poprzedniego zdania. AŁtoreczki po prostu uwielbiają sprzeczności, czyż nie?
To ich sposób na urozmaicenie opków.
Tam przeżywa swoje pierwsze przygody, uczy się ujarzmiać swój potężny dar.Znajduje przyjaciół, ale i namnaża wrogów,
Dlaczego to „namnażanie” wrogów tak mnie rozbawiło?
Fuj, kto to widział, żeby kopulować z wrogami Aha, ale to chyba nie o tym
A teraz poznajmy nowego bohatera...
Wysoka postać w ciemnej pelerynie weszła do karczmy "Goły but".
W tym momencie po raz pierwszy zastanowiłam się, czy nie mam do czynienia z prowokacją. Z drugiej strony, nie takie rzeczy się w opkach widziało.
*myśli intensywnie* *usiłuje zwizualizować sobie goły but* *udało się* Nie próbujcie, surrealistyczna wizja...
Gajusz rozejrzał się, by zobaczyć czy ktoś jeszcze zauważył tą różnicę,ale nikogo takiego nie było.
No bo kto normalny gapi się obcym ludziom na buty…
Ci co leżą pod ławami ewentualnie, ale ich to chyba niewiele obchodzi
Gdy dochodził już do celu, usłyszał krzyk. Pobiegł do tamtego miejsca i zobaczył rycerza,żebrak oraz postać w czarnej pelerynie. Rycerz i nieznajomy byli w bojowych pozycjach*
Odnośnik jest, tylko nie wiadomo do czego, bo żadnego wyjaśnienia nie ma.
aŁtoreczka pewnie dopiero musi wymyślić, jakie to będą te "bojowe pozycje". I ja aż się boję tego, co ona wymyśli, i związku tego, co wymyśli, z walką, tj, przepraszam, z bojem. Albo z czym innym.
Merlin odwrócił się i zobaczył, że jego "ciemny towarzysz" (jak go ochrzcił w myślach) kieruje się do miasta.
”Ciemny, chyba na umyśle”, że tak zacytuję alicee.
Napisałaby po prostu, że mHroczny, i nie wstydziła się tego poke, który w niej siedzi...
-Szukasz noclegu, tak?
-Tak.
-A może spałbyś u mnie?
Z kimś tutaj jest coś chyba nie tak. Wyjątkowo nie mówię o sobie.
Fe, jakie to niesmaczne. Takie jakieś obcesowe i pozbawione intymności. Tak o: może spałbyś u mnie? Jakoś mało zachęcające, szczerze mówiąc. Postarałby się bardziej.
-Nie widziałeś mojej twarzy.
-To mi ją pokaż.-Zatrzymali się.
Przybysz spojrzał na Merlina, który suszył zęby. Przez moment się zawahał, apotem delikatnie ściągnął kaptur. Mag otworzył oczy szeroko ze zdumienia, a jego buzia otworzyła się baaardzo szeroko. Przybysz był kobietą. I to nie byle jaką; dziewczyna była młodsza od Merlina, miała długie, brązowe loki, pełne usta, niebieskie oczy i lekką opaleniznę.To właśnie jej piękność tak zaskoczyła Merlina.
Nie żeby coś, ale raczej „piękno”. I mam wielką ochotę rozpocząć wykład na temat średniowiecznego ideału urody kobiecej, którym uraczyłam biedną Pannę Rumianą podczas oglądania Merlina, ale na razie spróbuję się powstrzymać.
*chichota się* Ale ten fragment jest cuuuudny... A co do samego opisu, to fe! opalenizna
-Wciąż chcesz mnie zaprosić do siebie?-zapytała łagodnie.
Teraz zapewne jeszcze bardziej.
Zgodzę się. Tylko czemu - łagodnie? Ja bym się zapytała jakoś inaczej, tak żeby się zawstydził na przykład
-Napijesz się wody?-zapytał Gajusz wstając.
-Tak, poproszę-odpowiedziała Sophie z miłym uśmiechem.
Nie pij, głupia, może ci czegoś dolali.
Nie może, tylko na pewno! I co to w ogóle za zwyczaje som, żaby wodę damie proponować... Czystą jej od razu, i tyle (żeby oni mieli czystą... )
Moja rodzina straciła cały majątek. (…) Bardzo Cię teraz błagam, nawet na kolanach, czy możemy wprowadzić się do twojej fortecy? Znaczy się zamku!
Myśleliście, że szczytem idiotyzmu był list, który Len dostał w wiedźmowym opku? Cóż, mylić się jest rzeczą ludzką – jak wyraźnie widać, można dużo gorzej.
Może w ogóle: ...do twojego burdelu? Znaczy domu schadzek!
Oczywiście, możesz odmówić, ale i tak zamieszkamy w Camelocie. Jednak jest zła strona medalu mieszkania "nie w zamku", rozpowiemy o twoim skąpstwie. (;p)
Emotikon. W liście do króla. W Anglii X wieku. Tamta solniczka to było nic.
Ciekawie, czy na tym koniec... Mam nadzieję, że nie, naprawdę mam taką nadzieję!
P.S. Zdziwisz się, jak poznasz moje panny na wydaniu i kawalera (też na wydaniu).
Kawaler na wydaniu. Mnie już chyba nic nie zaskoczy.
To taka sugestia pewnie, że jakby Uther był czasem innej orientacji, to nic nie szkodzi, przewidziano...
P.S2. Spodziewaj się nas każdego dnia i nocy."
Chyba zadzwonię do Rumianuś z prośbą o komentarz.
Znaczy się gdzie? Na zamku? Czy już bardziej konkretnie, w królewskiej sypialni?
Może wprowadzisz nas do swojego domku?-dodał z niewinnym uśmiechem.
Po czymś takim, to chyba prędzej do lochu.
Do fosy z nimi! (Mieli tam fosę...? )
Gwen i Morgana przyglądali się szlachetnie urodzonej rodzinie.
Któraś z nich zmieniła płeć?
Może obie, solidarnie?
Był piękny wrześniowy dzień. Dobra, co będę okłamywać; dzień był fatalny. W kółko padał deszcz.
Trzeba się zorientować, czy w tym opku nie maczała paluszków nasza ulubiona wiedźmowa aŁtoreczka, bo styl wydaje mi się nieco podobny.
E, to chyba taki uniwersalny styl blogaskowy... Chociaż ja ich za mało w życiu przeczytałam, żeby się znać na tym
-Sophie-imienniczka krótko uścisnęła wyciągniętą rękę.
Dowiadujemy się w tym momencie, że „Ginevra” i „Sophie” to jedno i to samo imię. No świetnie po prostu
Ja już wolę nie dociekać, o co aŁtoreczce chodziło...
-Ludu Camelot!-powiedział król, stojąc na schodach. - Wiem, że czekacie na jedzenie, ale, niestety, nie mogę go wam dzisiaj dać, ponieważ mam go bardzo mało i nie starcza nawet dla mnie.
Przez tłum przeszedł gniewny pomruk, a Uther dodał:
-Ale nie martwcie się! Gdy tylko coś znajdę od razu wam dam!
*nie wie, co zrobić, więc po prostu cichutko sobie mdleje*
*usiłuje skupić wzrok* Ale ghenerhalnie o so chozi? Co on miał w rodzajowi i khim są ci ludzie, że on ich musi karmić, a nie oni jego?
-Nie klękaj-odezwała się Sophie męskim, zimnym głosem, wychodząc z ukrycia.
Nie wiedzieć czemu, ale kiedy wyobrażam sobie, jak małolata próbuje modulować głos tak, by brzmiał „męsko i zimno”, ogarnia mnie pusty śmiech.
Próbujemy?
Zaczęła biec w stronę targu, ale do niego nie dobiegła, bo ktoś wciągnął ją w ciemną i zakazaną uliczkę, zatykając jej usta dłonią...
Jak wygląda „zakazana uliczka”?
Może ma taki fosforyzujący napis : NO WAY!!! , żeby było śmieszniej i bardziej bez sensu?
W ciemnym pokoju, w którym obudziła się Sophie, było zimno i mokro, co wskazywało na to, że znajduje się gdzieś pod ziemią.
Straże, późno, bo późno, ale jednak ją dorwały i wtrąciły do lochu, gdzie jej miejsce.
No, jest też opcja, że to jakiś psychopatyczny nekrofil, który zaraz przyjdzie ją zaje... za, ten, zatentegować.
-Dzień dobry-przywitał się mężczyzna.-Dobrze się spało?
(To tylko potwierdza moją wersję o psychopacie!)-Tak. Czy mogę wiedzieć, dlaczego tu jestem?-zapytała Sophie.
-Ależ oczywiście, że możesz! Otóż jesteś nam do czegoś potrzebna.
Tylko ja mam jakieś dziwne podejrzenia?
Nie, nie jesteś w nich odosobniona... Chyba że ty masz inne dziwne podejrzenia, niż te moje.
-Miło mi cię poznać Phil. Czy możesz mi objaśnić plan powstania?
O co zakład, że żadnego nie mają?
Jakby mieli, to niby do czego ona by im była potrzebna?
Merlin wszedł do komnaty Artura obładowany upranymi rzeczami.
-Dzień dobry-przywitał się, a potem odbił od kolumny. W końcu potknął się o stół i wpadł wprost do misy z wodą.
-Dawaj to- Artur wyrwał mu ubrania i położył na krześle.
Jeżeli Merlin wpadł do misy z wodą, to, IMO, te rzeczy powinny być znowu mokre…
Bo on je zasłonił swoim ciałem (Merliny potrafią...! )
-Dziś wypierzesz kilka rzeczy-książę wstał i wręczył magowi jeszcze więcej rzeczy do prania niż wcześniej.
Co on robi z tymi ubraniami, że ma tyle rzeczy do prania?
Rzuca nimi przez okno w przechodzące dziewczęcia? (twórcza odmiana jest celowa! ) aŁtoreczce brakuje pomysłu, co jeszcze Merlin mógłby robić...
Uff... To była wielce zajmująca lektura, muszę przyznać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 20:42, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
I choć kobiety nie walczą, ona doskonale strzela z łuku i włada mieczem. (…)Gdy poznaje Merlina od razu zaprzyjaźnia się z nim. Łączą ich bliskie relacje, być może dlatego, że i ona zna magię...
Słuchajcie, zaczęłam się bać… Pamiętacie, co mówiłam o ewentualnej Mary Sue do Merlina? Że będzie walczyć lepiej niż Artur i czarować lepiej niż Merlin? Cholera, jak ja czasem nie znoszę mieć racji…Wychodzi na to, że zaczęłam myśleć jak aŁtoreczka.
Aż żal czytać o czymś tak beznadziejnie doskonałym Śmiać się chce i rzygać. Pewnie jeszcze wszyscy jej do nóg padali, bo taka piekna? Pozostaje pytanie - kiedy ona miał czas, żeby trenować walke na miecze, szczy/elanie z 'uku, magię i jeszcze inne umiejętności?
No wiesz, alicee? Jak mogłaś podejrzewać pełnoetatową Mary Sue o to, że choćby paluszkiem kiwnęła?! Ona to już umie, sama ze siebie!
Ratuje życie Sam i od tej pory stają się przyjaciółmi pomimo różnic klasowych.
To jest akurat jeden z dość bzdurnych elementów kanonu.
Ale ile daje możliwości...!
W ogóle, to tutaj są aż dwa bzdurne elementy kanonu, z czego jeden bzdurny, a drugi bzdurniejszy. Ten pierwszy to ratowanie kogo popadnie, ten drugi - olewanie różnic klasowych. O ile to ratowanie byle kogo bez względu na konsekwencje jest spiritus movens całego serialu, o tyle to olewanie różnic klasowych sprawia, że nie śpię po nocach w obawie o Jedyny Słuszny Pairing, który mogą mi rozwalić powołując się na kanon legend arturiańskich (WTF, olali go już w tylu przypadkach, że i teraz by mogli...).
Nie wie jednak, że więcej ich łączy niż dzieli.
Ona też ma odstające uszy?
XD
A może podobają się jej te same panienki, co Merlinowi?
A na to bym nie wpadła XD
(o Arturze)
Młody książę, następca tronu Camelotu. Odważny, waleczny i slachetny rycerz.
Próbowałam wymówić „slachetny” bez ataku śmiechu. Jakoś mi nie wyszło.
Może jeszcze w ogóle ślaśetny? Albo zaszlachtowany, może to o to chodizło aŁtoreczce?
Nie no, zaszlachtowany to chyba nie - końcu każda Mary Sue potrzebuje jakiegoś tru loff. Udało mi się wymówić "ślachetny"... i znowu dostałam ataku.
Merlin odwrócił się i zobaczył, że jego "ciemny towarzysz" (jak go ochrzcił w myślach) kieruje się do miasta.
”Ciemny, chyba na umyśle”, że tak zacytuję alicee.
Napisałaby po prostu, że mHroczny, i nie wstydziła się tego poke, który w niej siedzi...
Wierz mi, alicee, to poke w niej nie siedzi, ono już dawno wylazło na zewnątrz
-Napijesz się wody?-zapytał Gajusz wstając.
-Tak, poproszę-odpowiedziała Sophie z miłym uśmiechem.
Nie pij, głupia, może ci czegoś dolali.
Nie może, tylko na pewno! I co to w ogóle za zwyczaje som, żaby wodę damie proponować... Czystą jej od razu, i tyle (żeby oni mieli czystą... )
"Królowo, czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus..." - tak mi się jakoś przypomniało...
Oczywiście, możesz odmówić, ale i tak zamieszkamy w Camelocie. Jednak jest zła strona medalu mieszkania "nie w zamku", rozpowiemy o twoim skąpstwie. (;p)
Emotikon. W liście do króla. W Anglii X wieku. Tamta solniczka to było nic.
Ciekawie, czy na tym koniec... Mam nadzieję, że nie, naprawdę mam taką nadzieję!
Komentarz Rumianuś: "Jak widzimy, tradycja emotikonów sięga X wieku naszej ery..."
Może wprowadzisz nas do swojego domku?-dodał z niewinnym uśmiechem.
Po czymś takim, to chyba prędzej do lochu.
Do fosy z nimi! (Mieli tam fosę...? )
Chyba nie. Ale zawsze mogli ich ciepnąć do rynsztoka. Albo od razu, smokowi na pożarcie, co się będą chrzanić ^^ (Btw, czym oni karmią tego smoka? Skazańcami?)
-Ludu Camelot!-powiedział król, stojąc na schodach. - Wiem, że czekacie na jedzenie, ale, niestety, nie mogę go wam dzisiaj dać, ponieważ mam go bardzo mało i nie starcza nawet dla mnie.
Przez tłum przeszedł gniewny pomruk, a Uther dodał:
-Ale nie martwcie się! Gdy tylko coś znajdę od razu wam dam!
*nie wie, co zrobić, więc po prostu cichutko sobie mdleje*
*usiłuje skupić wzrok* Ale ghenerhalnie o so chozi? Co on miał w rodzajowi i khim są ci ludzie, że on ich musi karmić, a nie oni jego?
O sso chozi, panie włazo?..., czyż nie?
-Nie klękaj-odezwała się Sophie męskim, zimnym głosem, wychodząc z ukrycia.
Nie wiedzieć czemu, ale kiedy wyobrażam sobie, jak małolata próbuje modulować głos tak, by brzmiał „męsko i zimno”, ogarnia mnie pusty śmiech.
Próbujemy?
Lepiej nie
-Dzień dobry-przywitał się mężczyzna.-Dobrze się spało?
(To tylko potwierdza moją wersję o psychopacie!)-Tak. Czy mogę wiedzieć, dlaczego tu jestem?-zapytała Sophie.
-Ależ oczywiście, że możesz! Otóż jesteś nam do czegoś potrzebna.
Tylko ja mam jakieś dziwne podejrzenia?
Nie, nie jesteś w nich odosobniona... Chyba że ty masz inne dziwne podejrzenia, niż te moje.
Nie sądzę, po takim opisie nasuwają się dość konkretne podejrzenia.
-Miło mi cię poznać Phil. Czy możesz mi objaśnić plan powstania?
O co zakład, że żadnego nie mają?
Jakby mieli, to niby do czego ona by im była potrzebna?
Khem, khem... No właśnie, do czego?
-Dziś wypierzesz kilka rzeczy-książę wstał i wręczył magowi jeszcze więcej rzeczy do prania niż wcześniej.
Co on robi z tymi ubraniami, że ma tyle rzeczy do prania?
Rzuca nimi przez okno w przechodzące dziewczęcia?
A przechodzące dziewczęcia łapią i mdleją Fajna zabawa.
alicee napisał: | Uff... To była wielce zajmująca lektura, muszę przyznać |
A nie mówiłam? ^^ Mam jeszcze jedno, bardziej ambitne, takie, że się nie sposób do ortografii przyczepić, za to można trochę do interpunkcji, składni i innych takich... No i wygląda tak, jakby pisano je według Panny Rumianej i moich instrukcji "Jak powinien wyglądać statystyczny odcinek Merlina" ^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Strzyga dnia Śro 20:46, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:12, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
ooo... To kiedy analiza?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 11:01, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Nie wiem, nie wiem, bo z opowiadania, które jest napisane jako tako poprawnie już nie tak łatwo wyciągnąć idiotyzm i trzeba się ewentualnie do tych punktów uczepić. Poza tym, teraz to ja oglądam pierwsze odcinki Merlina, żeby coś jeszcze do listy dopisać ^^
A jak nowa analiza będzie, to też zamierzasz coś od siebie dopisać?
Najbardziej mi szkoda, że Rumianuś nie ma jak z nami współpracować Ona by się dopiero na tych opkach wyżyła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:57, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No ale przecież wróci, to wtedy może się wyżyć z podwójnym entuzjazmem
Co do moich komentarzy... Bo ja wiem? Nie wiem, czy one w ogóle sensowne/ śmieszne/ jakiekolwiek, (jestem dzieckiem pozbawionym choćby minimalnej dawki obiektywizmu i na ogół o czymś, co robię źle, uważam, że robię dobrze, i na odwrót ) ale pewnie skomentuję... Tylko że póki co to też oglądam pierwsze odcinki Merlina, tyle że po raz pierwszy, żeby się zaznajomić lepiej z tematem i takie tam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 16:33, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
To oglądaj, oglądaj koniecznie! Cóż, co do Merlina, można powiedzieć, że jak się widziało ze dwa odcinki, to całość staje się potwornie przewidywalna i człowiek sam nie ma pojęcia po co to ogląda... ale ogląda dalej i cholernie łatwo się uzależnia
Ja teraz kilka odcinków ściągnęłam i oglądam schodząc ze śmiechu - ten niekiedy idiotyczny humor jest chyba najmocniejszą stroną całego serialu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:58, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Oglądałaś już czym stał się w ostatnim odcinku Merlin?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 21:35, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Oglądam od początku, jestem przy ósmym odcinku... A czym się stał? ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 7:16, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Pokonał Nimue i dostał władzę nad życiem i śmiercią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 10:42, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
O, fajnie ^^ Już się bałam, że mu się uszka zrobiły szpiczaste albo coś w tym stylu... Ten serial i bez tego jest mocno opkowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:06, 21 Sie 2009 Temat postu: Re: A kanon poszedł poczarować, czyli opka o Merlinie |
|
|
Publikować tu będę moje opowiadanie. Notki powstawać będą pod wpływem natchnienia
„Boże, chroń nas przed natchnieniem!”
Juz lepsze rzeczy po pijaku nam wyjdą.
i nie wiem, jak często będą się ukazywać.
Napisała to w czerwcu. Módlmy się, żeby to był tylko zastój twórczy – może jeszcze wróci.
Morze jest szerokie i głębokie...
Opisy i zdjecia pojawią się już wkrótce.
Aha. Czyli nie wie, o czym będzie pisać, ale doda opisy i zdjęcia. No to super.
A zdjęcia tych rzekomo "nowych" osób? Z kosmosu je wytrzasnie?
Opisy:
Susanne Elizabeth, nazywana również Sam
A jak oni to wykombinowali, to ja już nie wiem.
Eee... A nie Sun?!
jest córką przyjaciela króla Camelotu. Dlatego też, kiedy jej ojciec zmarł, gdy była dzieckiem Uther zaopiekował się nią.
Ona… Ona… Wygryzła Morganę! Aż mnie zatkało z oburzenia…
Ona spapugowała Morganę! Iluz ten król miał przyjaciół???
Przyjaźni się z Morganą, Gwen i Arturem.
Znana i lubiana. No Mary Sue, no! Ale cóż to, Morgana też jest? To co ten Uther, sierociniec prowadzi?!
Poprawczak.
Z tym ostatnim czasem się sprzecza, gdyż denerwują ją popisy Artura. Korzysta wiec z każdej okazji, by udowodnić mu, że w niczym nie jest od niego gorsza.
Och, super… Naprawdę szkoda, że porzuciła bloga, bo normalnie już widzę to opko w stanie czystym jak spirytus, przepełnione robieniem z Artura idioty przez zarozumiałą panienkę w której i tak na koniec będzie się musiał zakochać, po to by ona mogła go bezlitośnie wykpić i łaskawie przyjąć jego zaloty dopiero gdy młody książę Camelotu z miłości targnie się na własne życie, najlepiej skacząc z wieży (nie, nie mam pomysłu, jakim cudem miałby to przeżyć) lub przecinając sobie żyły mieczem.
Przeżyłby. Wszak Merlin by go przywrócił do życia. Ale za jaką cenę...
I choć kobiety nie walczą, ona doskonale strzela z łuku i włada mieczem. (…)Gdy poznaje Merlina od razu zaprzyjaźnia się z nim. Łączą ich bliskie relacje, być może dlatego, że i ona zna magię...
Słuchajcie, zaczęłam się bać… Pamiętacie, co mówiłam o ewentualnej Mary Sue do Merlina? Że będzie walczyć lepiej niż Artur i czarować lepiej niż Merlin? Cholera, jak ja czasem nie znoszę mieć racji…Wychodzi na to, że zaczęłam myśleć jak aŁtoreczka.
Albo zaczynasz przejawiać zdolności jasnowidzenia.
Merlin to młody i utalentowany czarownik. Służy Arturowi; jest jego przyjacielem i często ratuje mu życie. Jest uczniem Gajusza. Musi ukrywać swoją moc, by nie zginąć. Czuje się jednak niedoceniany i czasem lekkomyślnie używa magii.
Tylko ja tu widzę sprzeczność? (Opis z serii „O, drzewo. O, motylek. O, trup. O, kwiatek.”)
O, pokemon!
Ratuje życie Sam i od tej pory stają się przyjaciółmi pomimo różnic klasowych.
To jest akurat jeden z dość bzdurnych elementów kanonu.
Sorki, ale na pewno tak szybko nie zaskarbił jej zaufania.
Nie wie jednak, że więcej ich łączy niż dzieli.
Ona też ma odstające uszy?
I matkę wiesniaczkę? na pewno mają podobny kolor włosów...
(o Arturze)
Młody książę, następca tronu Camelotu. Odważny, waleczny i slachetny rycerz.
Próbowałam wymówić „slachetny” bez ataku śmiechu. Jakoś mi nie wyszło.
Sztachetny.
Uparty, lekkomyślny i arogancki książę.
Odnieśmy to do poprzedniego zdania. AŁtoreczki po prostu uwielbiają sprzeczności, czyż nie?
Ona ma potrzebę. Chce faceta brutala.
Czasami traktuje ludzi z góry, ale potrafi docenić ich zasługi. Pomimo wszystko jest lubiany i szanowany, cieszy się dużym poważaniem wśród rycerzy.
Nie chcę nic mówić, ale dużym poważaniem to się może Uther cieszyć. Artur zachowuje się często jak rozpieszczone książątko i raczej tak jest postrzegany, zwłaszcza przez starszych od siebie i bardziej doświadczonych rycerzy. Może sobie być jednym z najlepszych rycerzy Camelotu, ale jeszcze ciągle jest niemalże dzieckiem.
Jak Len?
Niech se zapusci bródke...
Przyjaźni się z Sam i Morganą.
No bo jakżeby inaczej.
Pewnie zajomał książeczkę autorstwa Jirayi.
Zaprzyjaźnia się również z Merlinem, który kilkakrotnie uratował mu życie.
Żeby kilkakrotnie…
5 razy dziennie. Codziennie.
Morgana jest wychowanką króla Uthera. Podobnie jak ojciec Sam, również i jej ojciec był przyjacielem króla, a gdy zginął, Uther zaopiekował się nią.
No mówiłam, cały, kuźwa, sierociniec.
I to samych panienek...
Przyjaźni się z Sam i Gwen, a także z Arturem, który bardzo ją irytuje. (…)
Gwen jest służką Morgany. (…) Czasem odnosi sie wrogo do Artura, krytykując jego zachowanie.
A to się, moi drodzy, nazywa „furtka”. Jeżeli i Morgana, i Gwen na widok Artura będą się raczej wkurzać niż mdleć, to główna bohaterka opka będzie mieć do niego ułatwiony dostęp.
Gwen ma sie wrogo odnosić do Artura? Noz by ja na zbity pysk z zamku wyrzucił!
Dokończę później bo buza jest.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 23:26, 21 Sie 2009 Temat postu: Re: A kanon poszedł poczarować, czyli opka o Merlinie |
|
|
Opisy i zdjecia pojawią się już wkrótce.
Aha. Czyli nie wie, o czym będzie pisać, ale doda opisy i zdjęcia. No to super.
A zdjęcia tych rzekomo "nowych" osób? Z kosmosu je wytrzasnie?
Odkopałam link do tego blogaska! [link widoczny dla zalogowanych] - drżyj, narodzie! I zobaczcie, kto według zdjęcia, robi za jej bohaterkę... *zgon* Dwa w jednym - i Mary Sue, i aktorka, której nie trawię.
Z tym ostatnim czasem się sprzecza, gdyż denerwują ją popisy Artura. Korzysta wiec z każdej okazji, by udowodnić mu, że w niczym nie jest od niego gorsza.
Och, super… Naprawdę szkoda, że porzuciła bloga, bo normalnie już widzę to opko w stanie czystym jak spirytus, przepełnione robieniem z Artura idioty przez zarozumiałą panienkę w której i tak na koniec będzie się musiał zakochać, po to by ona mogła go bezlitośnie wykpić i łaskawie przyjąć jego zaloty dopiero gdy młody książę Camelotu z miłości targnie się na własne życie, najlepiej skacząc z wieży (nie, nie mam pomysłu, jakim cudem miałby to przeżyć) lub przecinając sobie żyły mieczem.
Przeżyłby. Wszak Merlin by go przywrócił do życia. Ale za jaką cenę...
Zależy, jakie przyjmujemy ramy czasowe. Ze swoimi skillami genialnego czarodzieja i kapłana czegośtam, których nabył w ostatnim odcinku sezonu, zapewne wystarczy, żeby pstryknął palcami.
I choć kobiety nie walczą, ona doskonale strzela z łuku i włada mieczem. (…)Gdy poznaje Merlina od razu zaprzyjaźnia się z nim. Łączą ich bliskie relacje, być może dlatego, że i ona zna magię...
Słuchajcie, zaczęłam się bać… Pamiętacie, co mówiłam o ewentualnej Mary Sue do Merlina? Że będzie walczyć lepiej niż Artur i czarować lepiej niż Merlin? Cholera, jak ja czasem nie znoszę mieć racji…Wychodzi na to, że zaczęłam myśleć jak aŁtoreczka.
Albo zaczynasz przejawiać zdolności jasnowidzenia.
Ale ja nie chcę! Nie chcę być Mary Sue!
Uparty, lekkomyślny i arogancki książę.
Odnieśmy to do poprzedniego zdania. AŁtoreczki po prostu uwielbiają sprzeczności, czyż nie?
Ona ma potrzebę. Chce faceta brutala.
*chlipie żałośnie* Ale Artur taki nie jest... Artur jest słodziutki...
Zaprzyjaźnia się również z Merlinem, który kilkakrotnie uratował mu życie.
Żeby kilkakrotnie…
5 razy dziennie. Codziennie.
Trzeba by jakowąś statystykę zrobić.
Morgana jest wychowanką króla Uthera. Podobnie jak ojciec Sam, również i jej ojciec był przyjacielem króla, a gdy zginął, Uther zaopiekował się nią.
No mówiłam, cały, kuźwa, sierociniec.
I to samych panienek...
Czy ty coś sugerujesz? (Z dwojga złego - chyba lepiej, że samych panienek...)
Przyjaźni się z Sam i Gwen, a także z Arturem, który bardzo ją irytuje. (…)
Gwen jest służką Morgany. (…) Czasem odnosi sie wrogo do Artura, krytykując jego zachowanie.
A to się, moi drodzy, nazywa „furtka”. Jeżeli i Morgana, i Gwen na widok Artura będą się raczej wkurzać niż mdleć, to główna bohaterka opka będzie mieć do niego ułatwiony dostęp.
Gwen ma się wrogo odnosić do Artura? Noz by ja na zbity pysk z zamku wyrzucił!
No pewnie, ale to akurat najmniejszy problem, bo rzekłabym, że i kanon serialu jest dość pobłażliwy w takich sprawach... A nie podejrzewam aŁtoreczek o to, że wiedzą cokolwiek o realiach epoki. Nie po tym, co jest dalej w tym opku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:35, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Opisy i zdjecia pojawią się już wkrótce.
Aha. Czyli nie wie, o czym będzie pisać, ale doda opisy i zdjęcia. No to super.
A zdjęcia tych rzekomo "nowych" osób? Z kosmosu je wytrzasnie?
Wrzuci fotę Kristen albo Vanessy?
Morgana jest wychowanką króla Uthera. Podobnie jak ojciec Sam, również i jej ojciec był przyjacielem króla, a gdy zginął, Uther zaopiekował się nią.
No mówiłam, cały, kuźwa, sierociniec.
I to samych panienek...
Znaczy się: burdel?
Opisy i zdjecia pojawią się już wkrótce.
Aha. Czyli nie wie, o czym będzie pisać, ale doda opisy i zdjęcia. No to super.
A zdjęcia tych rzekomo "nowych" osób? Z kosmosu je wytrzasnie?
Odkopałam link do tego blogaska! [link widoczny dla zalogowanych] - drżyj, narodzie! I zobaczcie, kto według zdjęcia, robi za jej bohaterkę... *zgon* Dwa w jednym - i Mary Sue, i aktorka, której nie trawię.
O, nie! Ja akurat Keirę lubię, więc jestem tym bardziej zła, że się jej wizerunek wykorzystuje do takiego... Takiego... Takiego paskudztwa Mało jest Vaness i Kristenów na świecie?
Uparty, lekkomyślny i arogancki książę.
Odnieśmy to do poprzedniego zdania. AŁtoreczki po prostu uwielbiają sprzeczności, czyż nie?
Ona ma potrzebę. Chce faceta brutala.
*chlipie żałośnie* Ale Artur taki nie jest... Artur jest słodziutki...
Pewnie, brutalny to tam jest tylko Merlin
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:29, 22 Sie 2009 Temat postu: Re: A kanon poszedł poczarować, czyli opka o Merlinie |
|
|
Strzyga napisał: | Zależy, jakie przyjmujemy ramy czasowe. Ze swoimi skillami genialnego czarodzieja i kapłana czegośtam, których nabył w ostatnim odcinku sezonu, zapewne wystarczy, żeby pstryknął palcami. |
Ale to polegało na tym, że aby kogoś przywrócić do zycia trzeba poswięcić inne. Merlin chciał Artura przywrócić i udał się do takiego zamku. Tam siedziała Nimue. Zgodziła się przywrócić Artura do życia za życie. Merlin myślał, że jego. A ta wzięła żywot jego matki. Później za nią życię chciał oddać Gajusz, aale Merlin uratował go w ostatniej chwili, stając się panem zycia i śmierci. Na samym końcu jest świetna scena.
Smok, dowiadując się o nowych zdolnościach Merlina, ryczy: Nieeeeeee!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|