|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:09, 12 Paź 2009 Temat postu: Dalsze losy Nessie Cullen |
|
|
Ałtoreczki strike back
Rodział 1
Otworzyłam niechętnie oczy. Dzisiaj idę do szkoły. Nie ma to jak uczyć się z rodzicami. Jesteśmy rodziną wampirów, więc każdy wygląda tak samo, więc udajemy, że wszyscy jesteśmy adoptowanymi dziećmi Carlisle i Esme.
Skoro wyglądają tak samo to sobowtóry są? I chyba mniej więcej w tym samym wieku nie? Ale co tam logika wypowiedzi nie jest ważna.
Ja jestem ich nowym nabytkiem.
Dużo, Tanio, Tesco
Gdy zeszłam z łóżka. usłyszałam krzyki, więc szybko się przebrałam, złapałam torbę i zeszłam powoli po schodach.
Taaak jak się słyszy krzyki jest to normalna reakcja... Ja bym na przykład zadzwonił na policję, złapał bejsbola... Nie ma to jak patologia w rodzinie.
Czasami moja ludzka natura bierze górę i wywalam się na tych niebezpiecznych schodach.
Takie to ludzkie się wypierdolić?? A mnie się wydawało, że oni tam mają normalne schody...
Usłyszałam kolejny krzyk. Weszłam do rzadko używanej jadalni i zdziwiłam się widokiem, który tam na mnie czekał. Cały pokój ubrudzony był błotem, równierz mieszkańcy.
Również ekstra ortografia. Co do treści nie stać mnie chwilowo na komentarz...
Po chwili na mojej bluzce zagościła wielka plama.
Dzień dobry plamo. Pani to na długo? Gość w dom, bóg w dom.
Warknęłam i spojrzałam na rzucającego. No tak. Emmet. Zrobił minę niewiniątka, więc myślał, że mu odpuściłam skoro się uśmiechnęłam.
Składnia zabójcza... Ja też się uśmiechnąłem, tyle że z politowaniem
Podeszłam do niego. Chyba tylko Alice i Edward wiedzieli co zrobię, bo chichotali. I po minucie na twarzy mojego wujaszka zagościło błotko. Wszyscy śmiali się jak opętani.
To się nazywa wysublimowany dowcip
Po chwili wszedł Carlisle. Na chwilę zapadła cisza, lecz potem znów została zagłuszona. Esme "niechcący" ubrudziła go. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
Cisza została zagłuszona... Widać za cicho się wysławiała...
-Ja...HAHA... Ja otworze!- śmiałam się do rozpuku.
Otworzyłam drzwi a za nimi stał nie kto inny jak Jacob. Uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby i podał mi róże.
Oryginalne, nie ma co
-Pozwolisz, że odwiozę Cię do szkoły?
-Jacob... Co ja ci mówiłam o niezapowiedzianych wizytach. Obiecałam Alice, że dam się jej podwieźć..
-Nie przejmuj się. Jedź.- rozległ się głos.
Bo wampiry i wilkołaki to dwa bratanki...
Obok mnie stała wymieniona wcześniej osoba.
Yyyyy Jacob? Carlisse? Wymieniła ich sporo...
-Pójdę tylko zmienić bluzkę.
I wróciłam do pokoju. Po sekundzie miałam na sobie inną bluzkę.
-Wredny narwany chochlik!- krzyczałam, próbując wyładować złość.
Co jak co ale Emmet na chochlika nie wygląda
Po chwili poczułam jak robię się wesoła. No tak... Jasper.
-Dzięki.- mruknęłam.-Do zobaczenia, wujku Jazz.
Jazz, Rock'n'Roll i Folk. Niezła rodzinka
Skrzywił się. Nienawidził tego skrótu. Dlatego go używałam. Wiem. Jestem podła ale cóż... W naszej rodzinie, według "mężczyzn" góruje prawo dżungli. Przeżyje najsilniejszy.
To nie wymaga komentarza. Tylko po co ten cudzysłów?
Wyszłam z domu. Od razu zauważyłam kierowcę, który miał mnie zawieźć. Otwierał drzwi od strony pasażera.
A zgubił się gdzieś, że trza było go szukać? Czy ki cholera? Weszłam i zapięłam pasy, lecz po chwili odpięłam. Zapomniałam, że on jeździ strasznie wolno.
No bo pasy się zapina tylko powyrzej 210 km/h każdy to wie, prawda?
Najbardziej uwielbiam jeździć z Edwardem bądź Alice. Strasznie szybko jeżdżą. Jasper też nie jeździ normalnie ale nie jest on zbyt rozmowny. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Pożegnałam się zwykłym cześć i ruszyłam w kierunku sekretariatu. Jednak czekała mnie niespodzianka.
To tylko. Moje. Wrażenie. Czy te. Zdania. Są jakieś. Takie krótkie?
Moja mama czekała na mnie z planem lekcji. Uśmiechnęłam się i razem z nią weszłam do budynku.
-Szkoda, że nie będziemy mieli razem lekcji. Zawsze mnie od was rozdzielają. W każdej szkole, do której pójdziemy. To jest nie fair. Czemu tak jest?
Czy Bella nauczyła się w międzyczasie teleportacji czy sypia w szkole?
Moja mama zaśmiała się i powiedziała:
-Widać nas nie lubią. Za niedługo postaramy się wrócić do Forks. Tamto miejsce najbardziej nam przypadło do gustu, więc... Musisz tylko wytrzymać jeden rok...
Spojrzałam na nią przerażona. ROK. Tylko rok. Extra. Nie ma co.
To znowu tylko ja, czy tu wali po oczach sprzecznościami?
Pierwszą miałam historię, więc może nie będzie tak źle. Gdy tylko weszłam wszyscy uczniowie spojrzeli na mnie. Było na co patrzeć.
Skromność. I nie widzę związku przyczynowo skutkowego między hist a dobrym dniem
Mimo iż nie byłam w pełni wampirem to byłam blada. Miałam długie, kręcone włosy. Jestem najdziwniejszym wampirem, według Volturi. Chyba kod DNA, o ile takie coś mam, się zmieszał z zbyt wieloma osobami. Moje oczy pokazywały czy nie jestem głodna. A moje włosy pokazywały mój nastrój.
Nie ma jak super moce... I ałtoreczka postanowiła olać kanon. A i tak felatio girl z piosenki "Superhero" Stephena Lyncha jest lepsza.
Żeby mnie rozszyfrować, nie potrzebny jest Jasper. Zanim poszłam do szkoły musiałam się trochę podszkolić aby na korytarzu moje włosy nie zmieniły nagle koloru. Jestem bardzo złożoną postacią.
Bardzo! O głębi przeciętnej kałuży...
Chyba wampiry odziedziczają po każdym członku rodziny, biologicznym jak i przyszywanym coś z nimi związanego.
Współczuje jej nauczycielce biologi jak dojdą do Darwina
Uwielbiam muzykę i gram na fortepianie. To chyba po moim tacie. Przyciągam wiele kłopotów. Po mojej mamie. Uwielbiam majstrować przy samochodach - Rosalie. Lubię grać w szachy. To chyba Jazz lubi. Po Alice mam optymistyczne nastawienie do świata. Po Esme troskę a po Carlisle mam to coś. No wiecie... Potrafię się opanować, nawet gdy czuję krew.
A umcia to co? Zresztą to coś jest też niezłe...
Chyba dlatego, że jem też ludzkie rzeczy ale cóż...
Ludzkie rzeczy... Masz na myśli ubrania, telefony komórkowe, kredki itd.?
A po Emmecie odziedziczyłam chęć walki. On sam uważa, że to co najlepsze dostałam właśnie od niego, lecz to mi przysparza samych kłopotów. Musiałam się tłumaczyć, dlaczego złamałam rękę koledze, gdy po prostu jej dotknęłam. Ale możliwe, że to przez to, że mnie wkurzył.
Wiara przenosi góry, wkurwienie łamię ręce. O guru prowadź nas spragnionych kosmicznej mądrości...
-Proszę zajmij tą wolną ławkę na końcu.- powiedział do mnie nauczyciel.
Usiadłam pewna siebie. Chłopak przed mną odwrócił się i uśmiechnął. Jednak nie zwracałam na niego uwagi. Po chwili przede mną leżała kartka. Rozwinęłam ją i po każdym słowie, czułam narastający we mnie gniew.
A ta jest materializacja klasy A niech się Potter schowa.
"Cześć Mała. Co powiesz na spotkanie ze mną sam na sam? Jesteś niezłą laską..."
To jest wątek romantyczny... Cóż nawet w Harlequinach są lepsze
Nie chciałam aby zmienił mi się kolor włosów, więc stanowczo powiedziałam szeptem do niego.
Ja znowu nie widzę związku między zmianą koloru włosów/nastroju, a werbalizacją myśli... No ale jeśli to prawda Velaflex splajtuje. By zmienić kolor włosów wystarczy pokrzyczeć sobie trochę...
-Możesz tylko pomarzyć...
Uśmiech jednak nie zszedł z jego twarzy. Został jednak spytany, więc musiał się odwrócić. Czekałam i czekałam aż wreszcie zabrzmi dzwonek. No i nastała ta chwila. Szybko udałam się do następnej klasy. Nim się obejrzałam a była ostatnia lekcja.
Tak to jest jak się traci kontakt z rzeczywistością...
Fizyka. Kto w ogóle wymyślił ten przedmiot?
-Panno Cullen...-zawołał nauczyciel.
-Czego?- warknęłam.
Nie wiem skąd u mnie ta niegrzeczność. Może to przez tego chłopaka?
-Proszę się do mnie zwracać grzeczniej, panno Cullen. Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.
-Jakie pytanie?
-Mówimy o obliczaniu masy, panienko.
Ja pierdole, nie dość, że teleportacja (bo skąd się nagle znalazła w sali od fizyki) to jeszcze wielopoziomowe podróże w czasie. (a. Znalezienie się nagle w połowie lekcji b. podróż do XIX wieku... Bo chyba wtedy przestali się zwracać do uczennic panienko).
-Ee... Czyjej masy?
-Mojej...
-Przykro mi.- powiedziałam.- Skala nie obejmuje takiego ciężaru. Jestem zdziwiona, że podłoga się nie zarwała. Jest zrobiona pewnie z tytanu.
A tu jest drugi żart!!! No nie no to jest opowiadanie humorystyczne WOW
-Dość tego! Wzywam twoich rodziców.
-A proszę bardzo... Stęskniłam się za nimi.
Kurczę...Jak ja się zachowuję. Chyba mam jakiś atak złości czy coś w tym stylu.
Martwica mózgu...
-Mogę się przewietrzyć...
-Tak.- odparł chłodno.- Dobrze Ci to zrobi.
Tu to nic nie pomoże...
Nawet nie zauważył, że zgarnęłam książki i wzięłam ze sobą torbę. Wyszłam ze szkoły. Oczywiście po chwili ktoś niemiło mnie zaskoczył. Dyrektor.
-Proszę do mojego gabinetu.
I ruszyłam za nim. Po paru minutach byłam w jego gabinecie. Wyszedł zadzwonić i wrócił. Czekałam chyba z dwie godziny.
Jak wyszedł i wrócił to strasznie długie te korytarze... Dwie godziny... Albo to kolejny przykład zakrzywień czasoprzestrzeni...
Nie mogłam się skupić aby nie zmienił się kolor moich włosów. Nagle do gabinetu wpadł mój dziadek. A nie. Gdy jesteśmy w szkole, to jest moim tatą. Milczałam. Nie mogłam przerwać mojego zamyślenia bo inaczej dokonała by się przemiana.
Jak ktoś jest zamyślony, to chyba NIE MOŻE BYĆ skupiony...
-Dzień dobry, panie Cullen.- powiedział dyrektor.- Zapewne przeszkodziłem panu w pracy, ale to jest wyjątkowa sytuacja. Pana córka chciała wyjść ze szkoły podczas lekcji.
-Nie prawda!- przerwałam.- Chciałam się przewietrzyć.
-A więc po co ci ta torba?
Nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią. Palnęłam po prostu pierwszą, która mi przyszła do głowy.
-Mam tam leki.
-A gdzie one teraz są...?
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc postanowiłam odegrać teatrzyk.
-Mam je w torbie.- mruknęłam i zajrzałam do niej.- Coś takiego! Ukradli je!
To muszą być na prawdę silne psychotropy
Dyrektor prychnął. Carlisle pokręcił niedowierzająco głową i powiedział dyrektorowi:
-Sam się nią zajmę. Przestanie się tak zachowywać. Do widzenia.
-Tak, tak. Do widzenia.
Taaak. I zero gadek umoralniających... Ach ten realizm.
Dziadek wziął mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić do swojego samochodu. Otworzył drzwiczki i po chwili jechaliśmy.
Teraz kluczyków nie trzeba. Samochód łapie wiatr w żagle to jest w drzwi i płynie po amerykańskiej szosie
Pierwszy raz widziałam go tak wkurzonego. Jednak nie patrzyłam więcej na niego. Spojrzałam w okno, niby zafascynowana widokiem. Gdy dojechaliśmy do domu, szybko wyszłam, aby mnie tam nie zamknął... Nim się obejrzałam a już byliśmy w środku.
Eeee. A tak po Polsku? Gdzie zamkną? Wyszła, ale do środka? Za trudne to na moją głowę...
Esme zdziwiona widokiem męża, spojrzała na mnie. Ja tylko wzruszyłam ramionami i chciałam iść, lecz powstrzymał mnie bardzo groźny głos mojego taty.
-CO TO MIAŁO ZNACZYĆ?
-Ale co tatku?- spytałam łagodnie.
-PYSKOWAŁAŚ NAUCZYCIELOWI, CHCIAŁAŚ UCIEC ZE SZKOŁY I KŁAMAŁAŚ DYREKTOROWI PROSTO W OCZY A NA DODATEK CARLISLE MUSIAŁ SIĘ ZWOLNIĆ Z PRACY! LEPIEJ ŻEBYŚ MIAŁA DOBRĄ WYMÓWKĘ...
Jeeeeee Pratchettowski Śmierć! A nie to tylko zacięty caps
-Możesz nie krzyczeć? Ja mówię do Ciebie normalnie.- powiedziałam i tym go już totalnej rozgniewałam. Z znikąd pojawiła się moja mama i kazała udać się do pokoju. Z chęcią posłuchałam jej ale i tak słyszałam całą ich rozmowę.
No to jest na 100% teleportacja. Umcia się rozwija... I naprawde trudno jest kogoś podsłuchać z wampirzym słuchem...
A tego cudu jest 12 rozdziałów....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:35, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
O Wredniak dołączył do Analizatorni Nie mogłam się powstrzymac, żeby nie wziąć się za dobitkę jako pierwsza ^^
Otworzyłam niechętnie oczy. Dzisiaj idę do szkoły. Nie ma to jak uczyć się z rodzicami. Jesteśmy rodziną wampirów, więc każdy wygląda tak samo, więc udajemy, że wszyscy jesteśmy adoptowanymi dziećmi Carlisle i Esme.
Skoro wyglądają tak samo to sobowtóry są? I chyba mniej więcej w tym samym wieku nie? Ale co tam logika wypowiedzi nie jest ważna.
Ja cię podziwiam, że cokolwiek z tego zrozumiałeś. Ja patrzę na ten fragment, patrzę... i na patrzeniu się kończy. Zrozumieć nie idzie.
Gdy zeszłam z łóżka. usłyszałam krzyki, więc szybko się przebrałam, złapałam torbę i zeszłam powoli po schodach.
Taaak jak się słyszy krzyki jest to normalna reakcja... Ja bym na przykład zadzwonił na policję, złapał bejsbola... Nie ma to jak patologia w rodzinie.
Ale zauważ - wzięła torbę. Pewnie miała na myśli torebkę, taką małą kopertówkę. Zamiast bejsbola. Zabójcza broń w rękach niektórych kobiet...
Czasami moja ludzka natura bierze górę i wywalam się na tych niebezpiecznych schodach.
Takie to ludzkie się wypierdolić?? A mnie się wydawało, że oni tam mają normalne schody...
To pewnie jakieś specjalne "sparkling stairs", tylko dla pijawek.
Usłyszałam kolejny krzyk. Weszłam do rzadko używanej jadalni i zdziwiłam się widokiem, który tam na mnie czekał. Cały pokój ubrudzony był błotem, równierz mieszkańcy.
Również ekstra ortografia. Co do treści nie stać mnie chwilowo na komentarz...
Ubrudzony błotem. Pokój. Melodramatycznie to zabrzmiało, nie ma co. Ja bym powiedziała raczej, że ubrudzone to są buty.
Po chwili na mojej bluzce zagościła wielka plama.
Dzień dobry plamo. Pani to na długo? Gość w dom, bóg w dom.
Tak z powietrza się wzięła? No, ale skoro w gości - moze rzepki? Walerianki?
Warknęłam i spojrzałam na rzucającego. No tak. Emmet. Zrobił minę niewiniątka, więc myślał, że mu odpuściłam skoro się uśmiechnęłam.
Składnia zabójcza... Ja też się uśmiechnąłem, tyle że z politowaniem
Pomijając składnię - ciekawe, jak on to zrobił, że zobaczyła, kto rzucał, dopiero po zaobserwowaniu obecności plamy na bluzce. Gdzie się podziała superszybkość?
Podeszłam do niego. Chyba tylko Alice i Edward wiedzieli co zrobię, bo chichotali. I po minucie na twarzy mojego wujaszka zagościło błotko. Wszyscy śmiali się jak opętani.
To się nazywa wysublimowany dowcip
Tak zwany "sparkling joke". Nazywany równieRZ gówniarskimi wygłupami. To tak na marginesie naszych inteligentnych rozważań nad nieinteligentnym tekstem.
-Ja...HAHA... Ja otworze!- śmiałam się do rozpuku.
Otworzyłam drzwi a za nimi stał nie kto inny jak Jacob. Uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby i podał mi róże.
Oryginalne, nie ma co
Oryginalnie by było, jakby je wcześniej spryskał dezodorantem o wilczym zapaszku.
-Pójdę tylko zmienić bluzkę.
I wróciłam do pokoju. Po sekundzie miałam na sobie inną bluzkę.
-Wredny narwany chochlik!- krzyczałam, próbując wyładować złość.
Co jak co ale Emmet na chochlika nie wygląda
Jakby mu dokleić takie zielone, przezroczyste skrzydełka, to kto wie...
Wyszłam z domu. Od razu zauważyłam kierowcę, który miał mnie zawieźć. Otwierał drzwi od strony pasażera.
A zgubił się gdzieś, że trza było go szukać? Czy ki cholera?
Bo wiesz, musiało być dramatyczniej - rozpaczliwe poszukiwania swojej drugiej połówki i takie tam...
Najbardziej uwielbiam jeździć z Edwardem bądź Alice. Strasznie szybko jeżdżą. Jasper też nie jeździ normalnie ale nie jest on zbyt rozmowny. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Pożegnałam się zwykłym cześć i ruszyłam w kierunku sekretariatu. Jednak czekała mnie niespodzianka.
To tylko. Moje. Wrażenie. Czy te. Zdania. Są jakieś. Takie krótkie?
Ja też. Tak. Uważam.
Moja mama czekała na mnie z planem lekcji. Uśmiechnęłam się i razem z nią weszłam do budynku.
-Szkoda, że nie będziemy mieli razem lekcji. Zawsze mnie od was rozdzielają. W każdej szkole, do której pójdziemy. To jest nie fair. Czemu tak jest?
Czy Bella nauczyła się w międzyczasie teleportacji czy sypia w szkole?
Może po prostu rozwiodła się z Edem a Renesmee została z tatusiem? Ej... to by nawet dobre było...
Pierwszą miałam historię, więc może nie będzie tak źle. Gdy tylko weszłam wszyscy uczniowie spojrzeli na mnie. Było na co patrzeć.
Skromność. I nie widzę związku przyczynowo skutkowego między hist a dobrym dniem
Pewnie lubi historię tak bardzo, że dzień od niej zaczęty nie może być dniem popsutym...
Powinna jakąś skromność po matce odziedziczyć, czy co...
Mimo iż nie byłam w pełni wampirem to byłam blada. Miałam długie, kręcone włosy. Jestem najdziwniejszym wampirem, według Volturi. Chyba kod DNA, o ile takie coś mam, się zmieszał z zbyt wieloma osobami. Moje oczy pokazywały czy nie jestem głodna. A moje włosy pokazywały mój nastrój.
Nie ma jak super moce... I ałtoreczka postanowiła olać kanon. A i tak felatio girl z piosenki "Superhero" Stephena Lyncha jest lepsza.
Tak, ona na pewno nie ma DNA. Par chromosomów , tak wielbionych i zażynanych pzrez Meyer, też nie. Ona w ogóle nic nie ma, jest w środku wydrążona i pusta.No, to drugie to akurat prawda.
Chyba wampiry odziedziczają po każdym członku rodziny, biologicznym jak i przyszywanym coś z nimi związanego.
Współczuje jej nauczycielce biologi jak dojdą do Darwina
Odziedziczają, ach, odziedziczają... Kreatywna odmiana miesiąca.
A co do biologii - Meyer im sama daje przykład, jak to wszystko NIE wygląda, więc cóż się dziwić...
Chyba dlatego, że jem też ludzkie rzeczy ale cóż...
Ludzkie rzeczy... Masz na myśli ubrania, telefony komórkowe, kredki itd.?
Albo wszystko, co podpada pod wyrażenie "ludzka rzecz"? U, smacznego...
"Cześć Mała. Co powiesz na spotkanie ze mną sam na sam? Jesteś niezłą laską..."
To jest wątek romantyczny... Cóż nawet w Harlequinach są lepsze
Mała z dużej? Kogoś się tu darzy dużym szacunkiem...
Fizyka. Kto w ogóle wymyślił ten przedmiot?
-Panno Cullen...-zawołał nauczyciel.
-Czego?- warknęłam.
Nie wiem skąd u mnie ta niegrzeczność. Może to przez tego chłopaka?
-Proszę się do mnie zwracać grzeczniej, panno Cullen. Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.
-Jakie pytanie?
-Mówimy o obliczaniu masy, panienko.
Ja pierdole, nie dość, że teleportacja (bo skąd się nagle znalazła w sali od fizyki) to jeszcze wielopoziomowe podróże w czasie. (a. Znalezienie się nagle w połowie lekcji b. podróż do XIX wieku... Bo chyba wtedy przestali się zwracać do uczennic panienko).
Dziś przeciętny belfer powiedziałby: "Jak ty sie zwracasz do nauczyciela? Nie słyszałaś pytania? Dlaczego nie uważasz? Uwaga! Daj no mi zeszyt, napiszę ci tu notkę do rodziców, żeby wiedzieli, co z ciebie za bezczelna smarkula!"
-Ee... Czyjej masy?
-Mojej...
-Przykro mi.- powiedziałam.- Skala nie obejmuje takiego ciężaru. Jestem zdziwiona, że podłoga się nie zarwała. Jest zrobiona pewnie z tytanu.
A tu jest drugi żart!!! No nie no to jest opowiadanie humorystyczne WOW
A ja się pytam - kto tresował tego nauczyciela i kto to dziecko wychowywał? Po edzie powinna mieć wielki szacunek do belfrów, a po belce - strach przed nimi.
-Dość tego! Wzywam twoich rodziców.
-A proszę bardzo... Stęskniłam się za nimi.
Kurczę...Jak ja się zachowuję. Chyba mam jakiś atak złości czy coś w tym stylu.
Martwica mózgu...
U półtrupa? Nic dziwnego.
Esme zdziwiona widokiem męża, spojrzała na mnie. Ja tylko wzruszyłam ramionami i chciałam iść, lecz powstrzymał mnie bardzo groźny głos mojego taty.
-CO TO MIAŁO ZNACZYĆ?
-Ale co tatku?- spytałam łagodnie.
-PYSKOWAŁAŚ NAUCZYCIELOWI, CHCIAŁAŚ UCIEC ZE SZKOŁY I KŁAMAŁAŚ DYREKTOROWI PROSTO W OCZY A NA DODATEK CARLISLE MUSIAŁ SIĘ ZWOLNIĆ Z PRACY! LEPIEJ ŻEBYŚ MIAŁA DOBRĄ WYMÓWKĘ...
Jeeeeee Pratchettowski Śmierć! A nie to tylko zacięty caps
To Edward? Edward, która posiada jakieś zŁe emocje i je uzewnętrznia... Hardcore.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 17:47, 12 Paź 2009 Temat postu: Re: Dalsze losy Nessie Cullen |
|
|
Gdy zeszłam z łóżka. usłyszałam krzyki, więc szybko się przebrałam, złapałam torbę i zeszłam powoli po schodach.
Taaak jak się słyszy krzyki jest to normalna reakcja... Ja bym na przykład zadzwonił na policję, złapał bejsbola... Nie ma to jak patologia w rodzinie.
Ale tak na zdrowy rozum, to nie mieszkasz z rodziną wszechmocnych wampiurów... Jakby mnie obudziły krzyki, to pomyślałabym, że babcia przyszła.
Podeszłam do niego. Chyba tylko Alice i Edward wiedzieli co zrobię, bo chichotali. I po minucie na twarzy mojego wujaszka zagościło błotko. Wszyscy śmiali się jak opętani.
To się nazywa wysublimowany dowcip
Nie będę więcej narzekać na Merlina, nie będę więcej narzekać na Merlina, nie będę więcej narzekać na Merlina...
I tak się cieszę, że była bitwa na błoto, a nie na jedzenie, jak w większości opek.
Skrzywił się. Nienawidził tego skrótu. Dlatego go używałam. Wiem. Jestem podła ale cóż... W naszej rodzinie, według "mężczyzn" góruje prawo dżungli. Przeżyje najsilniejszy.
To nie wymaga komentarza. Tylko po co ten cudzysłów?
Domyśl się. Rozkminiłyśmy to z Północnicą podczas analizy zmierzchowego yuri.
Najbardziej uwielbiam jeździć z Edwardem bądź Alice. Strasznie szybko jeżdżą. Jasper też nie jeździ normalnie ale nie jest on zbyt rozmowny. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Pożegnałam się zwykłym cześć i ruszyłam w kierunku sekretariatu. Jednak czekała mnie niespodzianka.
To tylko. Moje. Wrażenie. Czy te. Zdania. Są jakieś. Takie krótkie?
Pomyśl, że tam jeszcze z pięć kropek można by na upartego wstawić.
Moja mama czekała na mnie z planem lekcji. Uśmiechnęłam się i razem z nią weszłam do budynku.
-Szkoda, że nie będziemy mieli razem lekcji. Zawsze mnie od was rozdzielają. W każdej szkole, do której pójdziemy. To jest nie fair. Czemu tak jest?
Czy Bella nauczyła się w międzyczasie teleportacji czy sypia w szkole?
Khem, teraz to już raczej nie sypia... Ale to szczegół techniczny.
Moja mama zaśmiała się i powiedziała:
-Widać nas nie lubią. Za niedługo postaramy się wrócić do Forks. Tamto miejsce najbardziej nam przypadło do gustu, więc... Musisz tylko wytrzymać jeden rok...
Spojrzałam na nią przerażona. ROK. Tylko rok. Extra. Nie ma co.
To znowu tylko ja, czy tu wali po oczach sprzecznościami?
Tak z ciekawości (dopiero teraz załapałam, że nie są w Forks) - co z nimi robi Jacob? Starzejący się jak ludzie Jacob?
Pierwszą miałam historię, więc może nie będzie tak źle. Gdy tylko weszłam wszyscy uczniowie spojrzeli na mnie. Było na co patrzeć.
Skromność. I nie widzę związku przyczynowo skutkowego między hist a dobrym dniem
Ja widzę, bo u mnie historia jest przefajna i dość odprężająca. Ale nie wierzę, żeby mój historyk pracował na drugi etat w opku.
Żeby mnie rozszyfrować, nie potrzebny jest Jasper. Zanim poszłam do szkoły musiałam się trochę podszkolić aby na korytarzu moje włosy nie zmieniły nagle koloru. Jestem bardzo złożoną postacią.
Bardzo! O głębi przeciętnej kałuży...
Złożoną jak drewniany klocek...
Chyba wampiry odziedziczają po każdym członku rodziny, biologicznym jak i przyszywanym coś z nimi związanego.
Współczuje jej nauczycielce biologi jak dojdą do Darwina
"Pszę pani, telepatia to gen recesywny, prawda? Dlaczego pani twierdzi, że nie można dziedziczyć cech po kimś z kim się nie jest spokrewnionym?!""
Uwielbiam muzykę i gram na fortepianie. To chyba po moim tacie. Przyciągam wiele kłopotów. Po mojej mamie. Uwielbiam majstrować przy samochodach - Rosalie. Lubię grać w szachy. To chyba Jazz lubi. Po Alice mam optymistyczne nastawienie do świata. Po Esme troskę a po Carlisle mam to coś. No wiecie... Potrafię się opanować, nawet gdy czuję krew.
A umcia to co? Zresztą to coś jest też niezłe...
Napisała przecież, kłopoty przyciąga (na magnes).
Btw, mam zagwozdkę. Carlisle wymawia się [karlajl]. W takim razie, wymowa narzucałaby odmianę (po kim?)[(po)karlajlu]. I teraz najlepsza jazda - jak ten kwiatek zapisać? Carlisle'u?
"Cześć Mała. Co powiesz na spotkanie ze mną sam na sam? Jesteś niezłą laską..."
To jest wątek romantyczny... Cóż nawet w Harlequinach są lepsze
Nieee, to jest wątek "Odmawiam. Ale proszę nalegać!" - bohaterka odtrąca szczeniackiego adoratora, ale cała się puszy imaginując sobie, że latają za nią hordy wielbicieli.
Fizyka. Kto w ogóle wymyślił ten przedmiot? Bardzo mądrzy i światli ludzie, robaczku.
-Panno Cullen...-zawołał nauczyciel.
-Czego?- warknęłam.
Nie wiem skąd u mnie ta niegrzeczność. Może to przez tego chłopaka?
-Proszę się do mnie zwracać grzeczniej, panno Cullen. Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.
-Jakie pytanie?
-Mówimy o obliczaniu masy, panienko.
Ja pierdole, nie dość, że teleportacja (bo skąd się nagle znalazła w sali od fizyki) to jeszcze wielopoziomowe podróże w czasie. (a. Znalezienie się nagle w połowie lekcji b. podróż do XIX wieku... Bo chyba wtedy przestali się zwracać do uczennic panienko).
E, polemizowałabym. Pamiętajmy, że to są realia amerykańskie. Skoro u nas w ogólniakach dość często mówią na Pan/Pani, to może u nich mówiliby Miss Cullen? Wtedy to się na nasze tłumaczy "panienko" właśnie.
-Ee... Czyjej masy?
-Mojej...
-Przykro mi.- powiedziałam.- Skala nie obejmuje takiego ciężaru. Jestem zdziwiona, że podłoga się nie zarwała. Jest zrobiona pewnie z tytanu.
A tu jest drugi żart!!! No nie no to jest opowiadanie humorystyczne WOW
No zlać się można ze śmiechu, normalnie. (A skale wartości fizycznych dość często są nieskończone, jeśli chodzi o zadania teoretyczne.)
Gratuluję koledze tak udanej analizy, choć bardziej mi się jednak ta merlinowa podobała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:06, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Strzyga napisał: |
Napisała przecież, kłopoty przyciąga (na magnes).
Btw, mam zagwozdkę. Carlisle wymawia się [karlajl]. W takim razie, wymowa narzucałaby odmianę (po kim?)[(po)karlajlu]. I teraz najlepsza jazda - jak ten kwiatek zapisać? Carlisle'u? |
Nie fonetyka..... Nie na widzę dziada. [kʌr'laɪl] co na jedno wychodzi. I wydaje mi się, że wszystko dobrze napisałaś
Strzyga napisał: |
E, polemizowałabym. Pamiętajmy, że to są realia amerykańskie. Skoro u nas w ogólniakach dość często mówią na Pan/Pani, to może u nich mówiliby Miss Cullen? Wtedy to się na nasze tłumaczy "panienko" właśnie. |
Panno Cullen. Nie panienko. Tak jak u nasz nie ma dziewoi a jest dziewczyna...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 18:14, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
NO dobra, zgadzam się. Ale i tak uważam, że to najmniejszy błąd z tu obecnych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ookami
Adept I roku
Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:18, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wredniak napisał: | Martwica mózgu... |
co opisuje mój stan dokładnie po powyższej lektÓrze... *wzrok pusty, ślina cieknie po brodzie*
Wredniak napisał: | To muszą być na prawdę silne psychotropy |
co by mi się mocno przydało w tej chwili , może Schizo-Nessie się podzieli
Mój ulubiony fragment :
Mimo iż nie byłam w pełni wampirem to byłam blada. Miałam długie, kręcone włosy. Jestem najdziwniejszym wampirem, według Volturi. Chyba kod DNA, o ile takie coś mam, się zmieszał z zbyt wieloma osobami. Moje oczy pokazywały czy nie jestem głodna. A moje włosy pokazywały mój nastrój.
Nie ma jak super moce... I ałtoreczka postanowiła olać kanon. A i tak felatio girl z piosenki "Superhero" Stephena Lyncha jest lepsza.
Tak, ona na pewno nie ma DNA. Par chromosomów , tak wielbionych i zażynanych pzrez Meyer, też nie. Ona w ogóle nic nie ma, jest w środku wydrążona i pusta.No, to drugie to akurat prawda.
Że się jej kod z osobami ( i to zbyt wieloma) zmieszał. Wsstrętny, wstrętny kod. Szlaja się i miesza z ciemnym towarzystwem. Ja też bym takiego nie chciała!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ookami dnia Pon 18:24, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:45, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nadstawiłam uszy i słuchałam rozmowy moich rodziców. A raczej kłótni...
-Mam już tego dość! Mam dość jej fochów i zachowań!- krzyczał Edward.
Niepotrzebne powtórzenie i chyba zachowania... Czyli norma w opkach
-Myślę, że to przez to miejsce. Odkąd tu zamieszkaliśmy zachowywała się tak dziwnie.
Prychnęłam, zapominając, że mnie usłyszą. Usłyszałam warknięcie dobiegające zza okna.
Wniosek, że Edzio zaprzyjaźnił się z Jacobem i przeją część zachowań? A przypadkiem nie było w poprzednim rozdziale, że Edzio słyszy jej myśli? Więc prychanie na pewno ją zdradzi... taaa Nie dość, że kanon gwałcą to jeszcze spójności we własnym opowiadanku utrzymać się nie da.
Wychyliłam się i ujrzałam jak ktoś wbiega do lasu. Na początku stałam normalnie się przyglądając, lecz moja ciekawość wzięła górę.
Przyglądając się czemuś czego już nie widać? Surrealizm
Zeskoczyłam z okna i powolnym krokiem udałam się w stronę lasu.
Tak, bo jak coś wbiega to należy za tym podążyć spokojnym krokiem licząc, że się wypierniczy na pysk?
Gdy byłam już blisko dostałam jakąś paćką. Od razu warknęłam i rzuciłam się na tego kogoś. Oczywiście był to Emmet.
Biedny Emmet. Się chłopak uwstecznił do poziomu niemowlaczka...
Chyba się wystraszył bo zaczął uciekać.
?? Czego? Przecież Emmet był chyba najsilniejszy? A może bał się zarazić jakąś wstydliwą chorobą?
Wbiegł do domu a ja za nim. I w końcu z impetem wpadliśmy na Carlisle i Rosalie rozmawiających o czymś.
W końcu... Tak teraz jest moda na kilometrowe korytarze...
Rosalie wzięła Emmeta za ucho i pociągnęła za sobą.
No mówię. Jak dziecko...
Ja niestety zostałam sam na sam z dziadkiem.
-Mhm... Cześć dziadku?
-Musimy poważnie porozmawiać...
-Czemu nie. Nie co dzień rozmawia się z własnym dziadkiem.
A dlaczego nie? Mieszka na Alasce? No bo jak się mieszka razem, to rozmowa z dziadkiem jest prawie niemożliwa...
Wskazał ręką na swój gabinet. Od razu zrozumiałam, więc udałam się w jego kierunku. Usiadłam na krześle na przeciwko biurka i czekałam aż zacznie mówić.
-Renesmee...Czy możesz wytłumaczyć swoje zachowanie?
Pokiwałam głową jednak nie odpowiedziałam.
-No to powiesz?
-Aa...Tak. Hm...To trochę zbyt proste.
-Proste rzeczy też rozumiem.
Ja też. To z trudnymi jest problem...
-Bo wiesz... To chyba jedyny sposób abyście wreszcie zwrócili na mnie uwagę. Chyba tylko raz na miesiąc gdy jest wywiadówka, jestem tematem rozmów. Nie chodzi mi o bycie pępkiem świata ale o odrobinę zainteresowania.
WTF? Telepata nie zauważyłby, że córka czuje się zaniedbana?
Najwięcej czasu poświęcają mi Emmet, Alice i Jasper. Choć czasami też i Esme. Nigdy nie pytacie jak było w szkole. A na dodatek każdy element mojego "życia" zaplanowaliście beze mnie!
Bo rozmowy o szkole są fascynujące... A ta pewnie w Afryce by chciała mieszkać...
Chyba zbyt się rozgadałam. Nie odważyłabym się nigdy spojrzeć teraz mu w oczy. Jednak zrobiłam to. Na stojącym niedaleko lusterku zauważyłam, że moje włosy zrobiły się czarne. Nie ma to jak pokazać uczucia.
-Rozumiem to.- odpowiedział Carlisle.- I masz rację. Postaramy się naprawić nasze błędy ale mam jeszcze dwie prośby.
Ach tak nagle go oświeciło? Grom z jasnego nieba... I ałtoreczka chyba odgapia z Praw i powinności...
-Wal śmiało.- uśmiechnęłam się zapominając o tym co mówiłam wcześniej.
No cóż, jedna myśl naraz to zawsze jakiś sukces...
-Po pierwsze. Zmień swoje zachowanie w szkole. A po drugie... O co Ci chodzi z tym "życiem"?
A tak, przepraszam, nie-życiem
-To ty nic nie wiesz?
Pokręcił przecząco głową.
-Jak dobrze wiesz, Jacob miał we mnie wpojenie. Pewnego razu natknęłam się na zapiski mojej mamy. Raczej nikt dla żartów nie pisze 11 Grudzień - Ślub Nessie i Jake'a. Po za tym były tam też różne szczegóły. Co będę robić. I w ogóle.
Nie ma co potworek z Loch Ness ma przesrane... Ale pomysłu na fabułę nie było? A teraz trzeba być Pisarkom i się chwalić na naszej klasie...
-Nic o tym nie wiedziałem. Porozmawiam o tym z twoimi rodzicami. A na razie to mam pytanie... Zagrasz z nami w baseball?
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Będę sędzią, prawda?- zapytałam niepewnie.
-Nie. Będziesz grała. Esme jest sędzią. Będzie nas akurat osiem.
-Nie jestem pewna. Nie umiem grać a nie chce dać kolejnego powodu do śmiechu Emmetowi.
-Ale możesz mu dać powód do łez także. Ale oczywiście w wampirzym wykonaniu.
Zachichotaliśmy.
Żartów ciąg dalszy. A z tego co zauważyłem to się strasznie przejmuje zdaniem Emmeta...
Pierwszy raz czułam się przy nim swobodnie. Udaliśmy się razem na polane. Wszyscy tam czekali. Emmet zaczął rżeć jak koń, gdy dowiedział się, że będę z nimi grać. Oznajmij wszem i wobec, że powinniśmy oddalić się ze dwa kilometry aby nic im się nie stało.
Jakim im?? "rżeć jak koń" jakie ambitne porównania...
Przestał mnie złościć, gdy moje włosy zmieniły odcień na bardzo czerwony.
Znaczy zmiana koloru, spowodowała zmianę emocji? Nie ma to jak pisać jednoznaczne zdania. A odcień to się zmienia chyba w obrębie jednego koloru...
Wzięłam kij podany mi przed Edwarda, Pierwszy raz użyję swoich mocy.
OOOO Moce... Drżyjcie niewierni, przed Mocom!!!
Planowałam wykorzystać je aby ukatrupić wujka E ale powstrzymałam się.
Milusia rodzinka... A ja myślałem, że umcia była nie normalna...
Alice rzuciła piłkę i dziw, że ją odbiłam. Szybko pobiegłam zaliczyć bazy i jeszcze bardziej zdziwiona zauważyłam, tak jak pozostali, że pobiłam rekord Edzia.
-Jak tak szybko to zrobiłaś?- spytali.
-Ee... Geny?
Taaa, bo bohater opowiadania musi być najlepszy, najładniejszy i w ogóle super-hiper-cooooool
Edward uśmiechnął się i krzyknął:
-Moja krew! Ups... Złe stwierdzenie. Sorki.
Zachichotałam. Oczywiście nie wiedział, że mam krew.
Dzień dobry tato, wbrew powszechnej opinii w żyłach nie płynie olej napędowy.
Oni nie czuli jej bo jest między nami pewna więź. Jednak gdyby jakiś wampir znienacka się pojawił na pewno by mnie poczuł.
To jest pouczające opowiadanko. Tutaj autorka podkreśla ważność dbania o higienę
Moja krew bardziej przyciąga, bo istnieją tylko dwa pół wampiry. Ale całe szczęście żadno widujemy nowe wampiry.
Ja też "żadno" widzę tak budujący przykład czytania ze zrozumieniem...
-Gramy dalej?
Wszyscy pokiwali ochoczo głowami. Tym razem miałam złapać piłkę. Odbijał Emmet i gdy wybił na środek lasu piłkę pokazałam mu środkowy palec i pobiegłam.
A czym jeszcze mogli ochoczo pokiwać... Mam skojarzenie ale tylko dla 18+. BTW Środkowy palec jest szeroko znanym gestem, wyrażającym uznanie.
Niech ochłoną zanim na mnie nakrzyczą.
Wydawało mi się, że po ochłonięciu, ludzie nie krzyczą...
Po paru minutach znalazłam piłkę i szybko ją odrzuciłam i chciałam wracać lecz usłyszałam jakiś odgłos. Odwróciłam głowę i coś mignęło mi przed oczami.
To była narracja... Biedactwo się zgubiło, tak jak i ja.
Ruszyłam w tamtym kierunku nie zważając na to, że mnie wołają. Znalazłam się nad jakimś małym jeziorkiem i wtedy ujrzałam go. Jacob siedział nad brzegiem i uśmiechał się do mnie szelmowsko. Moje włosy zmieniły kolor na jasny czerwień i szybko podeszłam do niego.
A czerwień nie była, kilka wersów wyżej, oznaką złości?
-Co ty tu robisz?- spytałam szorstko.
-Chciałem cię zobaczyć na osobności. Wiesz co do ciebie czuję i chciałbym abyś wreszcie zrozumiała, że nikomu Cię nie oddam.
-JA NIE JESTEM RZECZĄ! I nie ty decydujesz z kim będę! Może znajdę chłopaka w tej szkole? A może w innej ale to nie będziesz ty!
Warknął cicho i nie zauważyłam nawet kiedy do mnie podszedł. Nie bałam się go, wręcz przeciwnie. Złapał mnie za ramiona i przybliżył. O rany! Chciał mnie pocałować. Szybko wyrwałam mu się i uciekłam.
Wpojenie to nie jest mania seksualno-prześladowcza, niestety nikt nie uświadomił aŁtoreczki
Gdy wybiegłam z lasu na polankę to nikogo nie było prócz Edwarda.
-Ile można na Ciebie czekać?
-Przepraszam. Zgubiłam się.- kłamałam wymówkami, które zdarzyć się nie mogły.
Kłamać telepacie... O jeaaa
-Słuchaj... Przeprowadzamy się do Forks. Mieszkaliśmy tam najdłużej ale chyba mieszkańcy nas rozpoznają, lecz nie obchodzą nas już.
??? Ich niet understand
Mam nadzieję, że zrobisz dobre wrażenie.
Pokiwałam głową, ziewając. Nie wiedziałam nawet kiedy odpłynęłam do krainy snu.
Hmm... A ona nie była w środku lasu? Czy ona nie stała? Objęcia Morfeusza to nie jest to samo co omdlenie...
Najbardziej przeraża mnie fakt, że kobita dostała takiego komentarza:
05
ZmierzchOmanka
11:14:40
Hej! Supcio opowiadanie czekam na ciąg dalszy;)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wredniak dnia Pon 18:47, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ookami
Adept I roku
Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:15, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
przyznam, że wysiadłam...tak gdzieś na tym jak kiedyś Jacob miał w niej wpojenie a ona pewnego razu się natkneła na zapiski swojej mamy i tam były 'różne szczegóły' to już nawet przestało być śmieszne a zrobiło się smutne... . Ech ja wiedziałam, że Bella to świruska, ale to... . Wpadłam w doła.
I pomyśleć, ze ta dziewczyna mogłaby sie zająć czymś produktywnym...obieraniem ziemniaków czy coś. A marnuje swój cenny czas na...właściwie cieżko powiedzieć co to jest.
Idę pomedytować przy kieliszku wina nad smutnym losem naszego świata.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ookami dnia Pon 19:18, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:18, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ookami napisał: | przyznam, że wysiadłam...tak gdzieś na tym jak kiedyś Jacob miał w niej wpojenie a ona pewnego razu się natkneła na zapiski swojej mamy i tam były 'różne szczegóły' to już nawet przestało być śmieszne a zrobiło się smutne... . Ech ja wiedziałam, że Bella to świruska, ale to... . Dostałam doła.
I pomyśleć, ze ta dziewczyna mogłaby sie zająć czymś produktywnym...obieraniem ziemniaków czy coś. A marnuje swój cenny czas na...właściwie cieżko powiedzieć co to jest.
Idę pomedytować przy kieliszku wina nad smutnym losem naszego świata. |
Wino... Mam smaka...
A to dopiero 2 rozdziały wkleiłem... (12 jest...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ookami
Adept I roku
Dołączył: 08 Wrz 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:20, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wredniak napisał: | A to dopiero 2 rozdziały wkleiłem... (12 jest...) |
!!!!!!!!!! !!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halkatla
Arcymag
Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 1055
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:34, 13 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
[mój komentarz]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Halkatla dnia Wto 11:34, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:48, 13 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
-To ty nic nie wiesz?
Pokręcił przecząco głową.
-Jak dobrze wiesz, Jacob miał we mnie wpojenie. Pewnego razu natknęłam się na zapiski mojej mamy. Raczej nikt dla żartów nie pisze 11 Grudzień - Ślub Nessie i Jake'a. Po za tym były tam też różne szczegóły. Co będę robić. I w ogóle.
Nie ma co potworek z Loch Ness ma przesrane... Ale pomysłu na fabułę nie było? A teraz trzeba być Pisarkom i się chwalić na naszej klasie...
Ło Boru. W sensie, że 11 grudnia tego roku? Szybka ta bella, szybka... Że ile ta jej córcia ma lat? Zapewne jest rówieśniczką aŁtoreczki (tak to już w opkach bywa...), więc jak dla mnie tak z 13. Jeśli chodzi o poziom intelektualny. Ale znając aŁtoreczki i mając na uwadze doświadczenia Strzygi, jest zapewne sporo starsza. Tak czy siak, nie posądzam jej o ukończenie 18 - tki, więc coś tu się kupy nie trzyma
-Nic o tym nie wiedziałem. Porozmawiam o tym z twoimi rodzicami. A na razie to mam pytanie... Zagrasz z nami w baseball?
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Będę sędzią, prawda?- zapytałam niepewnie.
-Nie. Będziesz grała. Esme jest sędzią. Będzie nas akurat osiem.
-Nie jestem pewna. Nie umiem grać a nie chce dać kolejnego powodu do śmiechu Emmetowi.
-Ale możesz mu dać powód do łez także. Ale oczywiście w wampirzym wykonaniu.
Zachichotaliśmy.
Żartów ciąg dalszy. A z tego co zauważyłem to się strasznie przejmuje zdaniem Emmeta...
Kazirodztwo na kazirodztwu kazirodztwem pogania!
Przestał mnie złościć, gdy moje włosy zmieniły odcień na bardzo czerwony.
Znaczy zmiana koloru, spowodowała zmianę emocji? Nie ma to jak pisać jednoznaczne zdania. A odcień to się zmienia chyba w obrębie jednego koloru...
Pewnie przedtem były nie-bardzo czewone. Jak w takim razie wytłumaczyć tą ich czerń gdzieś tam wcześniej?
Planowałam wykorzystać je aby ukatrupić wujka E ale powstrzymałam się.
Milusia rodzinka... A ja myślałem, że umcia była nie normalna...
No to jaka ma być jej córka? DNA, pomimo, że przeczy się tu jego istnieniu albo stwierdza, że ono tak sobie przelatuje pomiędzy wampirami, robi swoje...
Niech ochłoną zanim na mnie nakrzyczą.
Wydawało mi się, że po ochłonięciu, ludzie nie krzyczą...
Wampiry najwyraźniej owszem.
Ruszyłam w tamtym kierunku nie zważając na to, że mnie wołają. Znalazłam się nad jakimś małym jeziorkiem i wtedy ujrzałam go. Jacob siedział nad brzegiem i uśmiechał się do mnie szelmowsko. Moje włosy zmieniły kolor na jasny czerwień i szybko podeszłam do niego.
A czerwień nie była, kilka wersów wyżej, oznaką złości?
Bo czerwony to taki piękny kolor, że może wszystkie emocje wyrażać najwyraźniej.
Gdy wybiegłam z lasu na polankę to nikogo nie było prócz Edwarda.
-Ile można na Ciebie czekać?
-Przepraszam. Zgubiłam się.- kłamałam wymówkami, które zdarzyć się nie mogły.
Kłamać telepacie... O jeaaa
Wymówki, które zdarzyc się nie mogły. Kłamać wymówkami. Ech, elokwencja...
Aż mi się nawet nie chce więcej tego komentować. Nie dość, że głupie to opko, to jakieś takie... niemrawe. Kompletnie nic się tam nie dzieje. Analizy ratują sytuację
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez alicee dnia Wto 16:48, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:55, 25 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
O Bogowie. Resztki mózgu mi wypaliło
Fuck, po co ja czytam takie rzeczy? No po co, ja się pytam?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:11, 25 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Hmmm. Po co? ja też często się nad tym zastanawiam. Z jednej strony takie twory mnie podbudowują ( przy tych autoreczkach moje IQ wyraźnie się wyróżnia...pozytywnie), czasami można się pośmiać (z głupoty i pomysłowości ludzkiej), no i kiedy ma się zły dzień można się wyżyć.
Ale za to z drugiej strony jak się takiego czegoś na czyta to może zachwiać moim zdrowiem psychicznym. No i ma się wrażenie, że świat schodzi na psy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:30, 25 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy takie pokwikiwanie (jakie się ze mnie wydobywało przy czytaniu tego "utworu literackiego") nie jest szkodliwe dla zdrowia, ale przynajmniej mi się zatoki przeczyściły bo się "usmarkałam" straszliwie Jak się tak zastanowić, to może takie odmóżdżenie i dobre, w końcu niektórzy usiłują uzyskać coś takiego za pomocą alkoholu albo narkotyków chociażby, a tu proszę za darmo całkiem i legalne (o zgrozo!) w dodatku
Tylko ja się boję, że po takich "lekturach" to się zrobię całkiem niewybredna jeśli chodzi o literaturę i jeszcze nie daj Boże wszystko co wydane zostaje zacznie mi się podobać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|