|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:00, 30 Wrz 2009 Temat postu: Nora Roberts - Trylogia Kręgu |
|
|
Circle Trilogy 1 - Miłość i magia
Pierwsza część nowej trylogii Nory Roberts, autorki wielu bestsellerów nie tylko dla kobiet, to opowieść osnuta na tle staroirlandzkich mitów i legend, rozgrywająca się w czasach współczesnych.
Moce zła chcą zawładnąć światem i zniszczyć ludzkość. Na ich czele stoi bezlitosna Lilith, królowa wampirów. Dobra bogini Morrigan wybiera sześcioro śmiałków, którzy stoczą bitwę z demonami. Trzy kobiety i trzej mężczyźni z różnych światów i epok muszą przezwyciężyć własne słabości i stworzyć krąg mocy, by pokonać zło. Do ostatecznej rozprawy zostało już niewiele czasu.
Circle Trilogy 2 - Taniec Bogów
Odważna wojowniczka Blair Murphy jako ostatnia dołącza do grupy śmiałków wybranych przez boginię Morrigan, aby uratować świat przed siłami zła. Do tej pory działała zawsze w pojedynkę, niszcząc demony w świecie, który nie wierzy w ich istnienie. Teraz musi się nauczyć polegać na innych i walczyć w drużynie. Pomoże jej w tym Larkin, przystojny i czarujący rycerz z przeszłości. Żaden z wielu poznanych przez Blair atrakcyjnych facetów nie może się równać z tym dzielnym księciem z Geallii. Blair musi dokonać trudnego wyboru. Czy będzie walczyła ze swoim uczuciem, czy też zaryzykuje wszystko w imię miłości? Zbliża się chwila ostatecznego rozstrzygnięcia; niebawem grupa wybranych zmierzy się z armią Lilith.
Circle Trilogy 3 - Dolina Ciszy
W królestwie Gealli uczona Moira uniosła miecz swego ludu. Teraz, jako królowa, musi przygotować poddanych do największej bitwy, jaką kiedykolwiek stoczą - z wrogiem potężniejszym niż kiedykolwiek widzieli. Lilith, najgroźniejszy wampir na świecie, przybyła śladami Kręgu Sześciu do Gealli. Moira ma także prywatne porachunki do wyrównania. Wampiry zabiły jej matkę - i teraz jest gotowa do zemsty. Jednak jest jeden wampir, któremu powierzy duszę...
Lilith przemieniła Ciana całe wieki temu, ale teraz on należy do Kręgu. Bez wahania zabija swoich współbraci, zyskując szacunek czarnoksiężnika, czarodziejki i jednego o wielu kształtach. Jednak od Moiry pragnie nie tylko szacunku - mimo że to pragnienie czyni go słabym. Jak mężczyzna, który ma przed sobą wieczność, mógłby żyć z kobietą, której życie dobiegnie końca, jeśli nie z ręki Lilith, to za sprawą czasu?
Ktoś jeszcze czytał i to lubi? Ja, oczywiście, uwielbiam Ciana Mac Cionaoith'a.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Śro 0:17, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:10, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Chyba przeczytałem połowę pierwszego tomu. Wydawało mi się interesujące ale jakoś nie skończyłem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:31, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
czemu nie skończyłeś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredniak
Imperator Offtopu Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:46, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Mikka napisał: | czemu nie skończyłeś? |
Mam tą serie w pdf a to wymaga zabawy przy wrzucaniu na komórkę. Wydaje mi się, że nie miałem wtedy czasu, a później zapomniałem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:48, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
aha... mi się ta seria podobała bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:58, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Czytałam. Lubiłam Ciana. Ale potem się zakochał i stracił ten swój cynizm i specyficzne poczucie humoru. Ale seria podobała mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:07, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
ja kocham Ciana i choć wiem , że kuszu da mi z gworda to to jest mój ulubiony wampir....
seria fajna wciągająca no i dziewica uwodząca wampira to mi trochę SM pojechało ale ja kocham Roberts w każdej postaci....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie 20:05, 04 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wspomnienie o staroirlandzkich mitach przyprawiło mnie o zachwycone mruknięcie, ale z drugiej strony... Lilith? Walkiria Morrigan dobrą boginią organizującą dream team? Ech, świat się kończy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:06, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
przecież w powieściach o wampirach też mijają sie z prawdą to nie biografia czy rozprawa historyczna pominięcia prawdy sie zdażyć muszą....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:34, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
TK bardzo mi się podobało i o ile pamiętam była to moja pierwsza książka o wampirach w takiej wersji. Przez nią zainteresowałam się tą dziedziną, zaczęłam rozpytywać o podobne i bach, trafiłam na Wiedźmę i Zmierzch.
Cian podobał mi się od początku do niemal końca - taki cudnie cyniczny. Larkin bawił mnie niepomiernie, szczególnie gdy polował na kogoś kto mu jeść zrobi. No i momentami (szczególnie w Dolinie Ciszy) było mi żal Lilith. Hoyt wydawał mi się nieszczególnie ciekawy - taki jakiś standardowy. A jeśli chodzi o główne bohaterki... chyba lubiłam tylko Blair.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:15, 02 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam.
Cóż, byłam na głodzie literatury romantycznej. Fantastycznej też. Generalnie chciałam coś lekkiego, przy czym będę mogła bez wyrzutów sumienia odpłynąć (i nie irytując się na samą siebie, że nie jestem dostatecznie skupiona na treści – cały czas się rozpraszałam z powodu bólu wyrostka).
Pisałam, że Nory się „bałam”, bo mi się źle kojarzyła.
Lęki należy przezwyciężać, ni?
Chociaż pozycja mi się całkiem spodobała, to jednak nie znajdzie się w moim TOP 20. Sorry.
Fabuła na pierwszy rzut oka całkiem oklepana:
Strzygunia napisał: | Wspomnienie o staroirlandzkich mitach przyprawiło mnie o zachwycone mruknięcie, ale z drugiej strony... Lilith? Walkiria Morrigan dobrą boginią organizującą dream team? Ech, świat się kończy... |
No właśnie...
Ale niech już będzie: taka wizja literacka autorki.
Strzygo -> w książce jest wytłumaczone dlaczego wąpirzyca nazywa się „Lilith”. Nie jest to TA Lilith, ale że tak powiem „pseudonim artystyczny” owej wąpierzycy Całkiem zgrabnie dobrany zresztą.
Początkowo miałam wrażenie, że Nora pisała książkę tak, jakby zapisywała swoje przeżycia z sesji RPG . Zakręcona drużyna zebrana przez piękną i oczywiście dobra boginię (no bo jakżeby inaczej?... Gosh! No nie mogę! Ludzie! Przecież bogowie to podli intryganci, którzy zawsze, ale to zawsze i wszędzie wykorzystywali gliniane-potworki [czy. Ludzi] jako mięso armatnie, tudzież pionki na swojej szachownicy politycznej) idzie na wojnę przeciwko przedstawicielom mhrocznego zUa, zepsucia, nocy, niepohamowanych zwierzęcych instynktów, czyli... wampirów (uwaga: słowo zamienne dla „wampir” to nie „krwiopijca”, „pijawka”, „upiór”, a o dziwo najczęściej „demon”... poza tym pojawiają się słowa, których się nie czepiam: „monstrum”, „potwór” itp., piszę to ponieważ tylko ten „demon” mnie drażnił – do słownika Nory dorzuciłabym „inkub”, które to określenie momentami samo się nasuwało na myśl, a nigdy się nie pojawiało ...).
Niestety polska tłumaczka najwidoczniej nie siedzi w kanonie gier RPG, więc zdarzały się takie lekkie rypnięcia, jak przykładowo undead, który w „Trylogii...” był tłumaczony na „nieżywy”, co było poprawne, ale mnie łapki świerzbiły i marszczyłam nad tym brwi, bo już się przyzwyczaiłam do zwyczajowego polskojęzycznego przekładu jako „nieumarły”.
Nieżywy każe myśleć, że ktoś umarł i teraz nie żyje, czyli nazywając tak wampira obwieszcza się wszem i wobec to, co wszyscy wiedzą, a mianowicie, że jest trupem, natomiast nieumarły sugeruje, że ktoś nie umarł, a zakładając, że każdy wie, że wampir już od dawna jest trup, wychodzi nam, że jest trupem, „żywym trupem”, poruszającym się, który nie umarł w sensie „leżeć sztywno w piachu”.
Nad tłumaczeniem tego słowa trwały debaty i batalie xP przyjęto w końcu, że nieumarły to lepszy wariant tłumaczenia. Szkoda, że pani tłumaczka Trylogii Kręgu o tym nie wiedziała.
Tak myślę, że gdyby za to się wzięła Caeles albo Mikka, nie byłoby takich błędów xP (nie, nie podlizuje się, po prostu widzę tu jakby kolejny powód przemawiający za tym, by młode pokolenie, bardziej wdrążone w fantastykę się za tłumaczenie wzięło)
Drobne błędy, ale... ech...
Wracając:
Morrigan zbiera drużynę, przepowiada im, że mają walczyć o byt świata bla bla bla... I byłoby strasznie nudno, gdyby Nora nie zrobiła tych przeskoków w czasie i przestrzeni . To mi się podobało. Bardzo!
Generalnie początek: starzec opowiadający dziatwie o zamierzchłych czasach – wydał mi się strasznie wtórny, ale sama opowieść, o stojącym na klifie czarnoksiężniku (bardzo lubię to słowo , bardziej niż „czarodzieja” , a Wy, które określenie wolicie?), który pogrążony w rozpaczy wzburza fale i wywołuje wichurę, wyzywając na pojedynek morderczynie swojego brata.
Zarąbiste! Bez ceregieli czytelnik wchodzi w samo serce akcji. I to nie byle jakiej: to nie jest niedouczony wieśniaczek, który musi pokonać zbira i wtedy odkrywa, że ma super-duper-w-kosmos moce dzięki którym „ocali świat” (to wieczne „ocalanie świata” trochę mi się przejadło... Ciągle się nam wmawia, że musimy go bronić na skalę globalną, kiedy lepiej byłoby się skupić na lokalnej ), tutaj mamy potężnego czarnoksiężnika i królową upiorów we własnej osobie! W dodatku na pojawienie się kolejnego z głównych bohaterów nie trzeba długo czekać .
A później zaczynają się retrospekcje – jednak czytelnik jest tak wciągnięty, że mu nie przeszkadza, że akcja zwolniła. I cofnęła się z lekka.
Z jednej strony byłam zachwycona skokami w czasie i przestrzeni , z drugiej drażniło mnie kiedy akcja się rozwijała w typowy – przewidywalny- dla RPG sposób (kroczek po kroczku, kompletowanie drużyny, rozwijanie „skillów”, wykonywanie kolejnych questów itp. itd.), a z trzeciej strony (jestem trójwymiarowy kozak xP ) pukałam się w łeb czytając niektóre absurdalne (jak dla mnie) pomysły bohaterów. Absurdalne w nie-pozytywny sposób.
Ja bym na takie durne pomysły nie wpadła – tak, są ciekawe z punktu widzenia czytelnika, ale niekiedy były durne i całkiem nielogiczne z punktu widzenia bohaterów... (Noż kurde! Co to za wojna ma być!? Wybrali się żeby dopiec wrogowi, tyle przygotowań, tyle skradania, spowiła ich atmosfera niebezpieczeństwa. I co zrobili...? Wymalowali chrzanionej królowej wampirów graffiti na wejściu do domu!!! W dodatku z jej karykaturą! ~puka się w czoło~ Jakiś obóz harcerski normalnie... Partyzantka! Oni mieli stanowić realne zagrożenie dla tych wampirów, takie „obniżanie morale wroga” mogli robić w międzyczasie, przygotowując coś wielkiego, tym czasem oni planowi zakradnięcia się pod drzwi poświęcili cała swoją energię i zapał...)
Miałam ochotę czasami potrząsnąć tą uroczą drużyną „hey! Pomyślcie, pomyślcie! Zastanówcie się! Potraktujcie to jak całkę na matematyce! Znajdźcie jakaś silnie! Wyciągnijcie pierwiastki! Dodajcie dwa do dwóch! Pomyślcie!” – Jedyną osobą o całkiem ludzkich i zbliżonych do moich przemyśleniach czasami był Cian, ale jego komentarze pozostała gromadka potrafiła sobie sprytnie przenicować pod swoje pomysły.
Wyglądało mi to tak: pani Nora Roberts chciała napisać dobry romans z batalistyczno-fantastycznym tłem.
Udało się chyba
Spojrzenia – cytuję – „jak letnie niebo” kładły się wszędzie, lekko patetyczne wyznania również, a wspólne, burzliwe przeżycia służyły po to, aby zbliżyć do siebie bohaterów.
Jeszcze na ogromny plus dla autorki za związanie różnych Irlandzkich (i innych) symboli z fabułą Dowiedziałam się różnych ciekawych rzecz, jak poszłam za tropem dziwnie brzmiących słów.
Co do samych bohaterów: czarnoksiężnik, czarownica, wampir, zmiennokształtny, łowczyni, uczona (aka łuczniczka/królowa).
Khem... Fellowship of the Ri... khem, Welfare!!!
Doszłam do wniosku, że każdego z nich bardziej lubiłam, kiedy akurat nie prowadził narracji. Przykładowo Hoyt bardzo, bardzo mi pasował kiedy nie siedziałam w jego głowie i nie musiałam wysłuchiwać tych wzniosłych wywodów o „pokoju na świecie” jego praworządnego-dobrego charakteru. Był fanatycznie dobry jak na czarnoksiężnika... Irytujący!
Ale „zewnątrz” okazywał się co prawda małomówny i chłodny, ale przez to bardziej sympatyczny. Budził respekt, ale w bardzo pozytywny, ciepły sposób. Poza tym bardzo lubię mężczyzn dla których rodzina i pamiątki rodzinne tyle znaczą
A już mam szał macicy jak taki chce osobiście ogród pielęgnować
Mikka napisał: | Cian podobał mi się od początku do niemal końca - taki cudnie cyniczny. Larkin bawił mnie niepomiernie, szczególnie gdy polował na kogoś kto mu jeść zrobi. No i momentami (szczególnie w Dolinie Ciszy) było mi żal Lilith. Hoyt wydawał mi się nieszczególnie ciekawy - taki jakiś standardowy. A jeśli chodzi o główne bohaterki... chyba lubiłam tylko Blair. |
„Niemal końca” czyli do którego momentu Mikko? Nie podobała Ci się końcówka? To mnie dziwi zważywszy na to, że lubisz tego typu warianty zakończeń
Ja też go uwielbiałam Jako jedyny myślał xD. I miał świetne komentarze. I generalnie był jakiś taki... najbardziej interesujący. Poza tym lubię samodestruktywnych romantyków Po lekturze zaczęłam się zastanawiać, czy każdy wampir pretendujący do symbolu serii musi być muzycznie uzdolniony (Lestat – skrzypce, Cian - skrzypco-podobne-coś, Edward –fortepian...)? To jakaś reguła? Jakby nie było – muzykalność dodaje mu w pewien sposób powabu...
Co do Larkina: plus za imię , kolejny za zdolności manipulację w zakresie roboczo-kuchennym, a taki największy plus za zmiennokształtność.
Ile zabawnych korzyści z posiadania takiego Larkina można czerpać! Pomyślcie tylko: co dziennie możesz mieć inny gatunek pieska ! Albo własną, prywatną żyrafę! Yuuuupiiii!!! Albo – zczajcie! – tak na T-Rexie z uczelni do domu wrócić xP, rodzice by padli!
..khem, to znaczy jest też wiele innych praktycznych zastosowań Larkina!
Był sympatyczny, cytując jego ojca „Jak zawsze blisko jedzenia w otoczeniu pięknych kobiet” xP, on był taką esencją faceta: jedzenie, kobiety, picie, TV, interesująca twarz, ciało Adonisowe ( ). Taka personifikacja „My mężczyźni jesteśmy prości”.
Panie były specyficzne... największą sympatię poczułam do Blair (o ile nie musiałam siedzieć w jej głowie z innej perspektywy dawka adrenaliny, którą ładowała w każdy czyn i słowo powodowała u mnie szeroki uśmiech xP kiedy była narratorką poziom adrenaliny cały czas był na jednym, wysokim poziomie – to mogło momentami męczyć xP, pozytywnie), najbardziej irytowała mnie Glenna – nie wiem czemu W gruncie rzeczy podzielałam jej wszystkie poglądy, upodobania, gust do facetów (hie hie hie xP lubię drugie dna), ale momentami mnie straaaaasznie irytowała!
Dlaczego?
Też czułyście, że jest irytująca?
Moira była dla mnie łatwa do wczucia się... Przynajmniej początkowo: obstawiona książkami, malutka, ciekawska, cichutka, najsłabsza z grupy i miała łuk xP Polubiłam ją bardzo. Do pewnego momentu znaczy...
Kinga mi było szkoda...
Czuło się, ze to postać stworzona po to, by być męczennikiem – autorka nie poświęcała mu zbyt dużo czasu antenowego. A szkoda, bo go polubiłam. Szczególnie po rozmowie z Moirą na temat tego, za co kobiety się zakochują w mężczyznach xP To było urocze. Zarówno to, co mówił on jak i to, co powiedziała Moira.
Jeszcze sobie pokrytykuje autorkę: dialogi między bohaterami. Oł maj got! Niektóre były... ech... Tragiczne. Szczególne te romantyczne . Może to jakieś moje wybujane marzenie, ale wydaje mi się, że słowa jakie się mówi kochanej osobie zależą od temperamentu osoby, która je wypowiada. A nawet całościowo: od temperamentu pary. Od tego jakie uczucia wibrują miedzy nimi.
Niektóre wyznania w ustach Larkina brzmiałyby równie dobrze jak w ustach Hoyta.
Moim zdaniem to zaciera osobowość poszczególnych postaci.
Najbardziej wnerwiała mnie pani „uczona”, swoimi pseudo-mądrymi tekstami, którymi uwiodła –spoiler- pewnego pana . Te teksty po prostu były szczere! Nie tyle mądre, co szczere! A tym czasem wmawiają jej mądrość... nie, nie tak, że była głupia. W końcu żeby dostrzec szczerość trzeba mieć wszystkie klepki na miejscu.
Chodzi o to, że w tym przypadku słowa, których użyła autorka mi przeszkadzały... nie wiem, wyobrażałam sobie ten konkretny związek inaczej, wyjątkowo, a wydał mi się... taki obdarty z niuansów ... Troszeczkę się zawiodłam, szczególnie w środkowych partiach rozwoju tego romansu – początek i koniec był w miarę okay. Po prostu wydaje mi się, że sceny między nimi mogły być piękniejsze gdyby rozmawiali gestami, nie słowami – słowa często kłamią, czyny nie...
Wydaje mi się, że pani Roberts chciała nam pokazać tą Moirową mądrość, ale psychologicznie słabo jej to wyszło – to wyglądało jakby pokazała grupie reklamę Pizza Hut, wszyscy stali się głodni, ale wtedy Moira ich olśniewa, że zgłodnieli, ponieważ reklama miała wpłynąć na psychikę odbiorcy. Wszystko okay, tylko, że Moira jakoś nie dostrzega, że za tą reklamą się kryła chęć przyciągnięcia klientów do pizzerii i zarobienia dużych pieniędzy przez Pizza Hut. Rozumiecie o co chodzi?
Sama Robert rzadko sięga po drugie dno... czasami wyławiała je i za pomocą ust bohaterów wygłaszała. Jednak przeważająca część została zgłębiona do tej pierwszej, zewnętrznej bariery. Płytko.
Dotyka poważnych psychologicznych problemów, które analizuje pobieżnie, niedokładnie (może sama nigdy nie przeżyła pewnych rzeczy i wyobraźnia ją zawodzi... ) a przemyślenia bohaterów moim zdaniem dają czytelnikowi za mało: uczuć, wariantów, pojęcia o namiętnościach bohaterów (tutaj nie wliczam pożądania, bo o nim pisze bogato ).
Może za dużo od tej powieści wymagam... ?
Jednak to nie jest literatura dla dzieci, więc powinna nakarmić dociekliwego czytelnika!
Kurde no, czymś musiała sobie zaskarbić taką rzeszę czytelników... odnoszę wrażenie, że dokonała tego za pomocą „spojrzeń jak letni niebo” i „kochaj mnie, tu i teraz...”
Czy coś w tym jest?
I jeszcze wytłumaczę dlaczego powyżej porównałam w żarcie do Władcy Pierścieni. Świat Tolkiena to czerń i biel, dobro i zło – nie ma w nim miejsca na odcienie szarości. Tak samo tutaj. A szkoda... Zdziwiłam się, że dopiero w trzecim tomie ktoś wpadł na pomysł, ze wampiry (oprócz Lilith i jej najbliższej paczki orgietkowiczów) z którymi walczą nie są szybszym wariantem ich odpowiedników z „Buffy”, że one mogą myśleć. I tak Ciana i jego przejście na jasną stronę mocy zaakceptowano bez mrugnięcia okiem, ale nikt nie pomyślał nawet o tym, że takich jak on – skłonnych do nawrócenia – może być więcej! (sic!)
Sposób myślenia bohaterów:
Wampiry = zło
Zło < Dobro
Dobro = pokój, miłość, jasność.
I co zrobiono? Bez żadnej cholernej tolerancji, humanitarnej szansy na poprawę, dostrzeżenia dobrych cech w każdej istocie - dokonano rzezi.
Słów kilka a’propos tego co sobą reprezentowały wampiry:
Niosły ze sobą mord, torturę, gwałt, ból, dewiację, strach, niepokojące pożądanie i... bywały lesbijkami...
Czyżby autorka była zagorzałą katoliczką, która homoseksualistów skazuje na potępienie?
Możecie to uznać za czepialstwo, ale chociaż podobało mi się, że lesbijki się pojawiły (nowy, ciekawy element fabuły), to przez nakreślenie ich jako „baaaardzo złeeee!” ich związek został naznaczony. Homoseksualizm został dorzucony do worka ze złem, które trzeba tępić i pokonać przez DOBRO...
Cóż, jestem zbyt tolerancyjna jak widać...
Trzy spostrzeżenia dla osób, które przeczytały całość (Spoiler!)
1 - Jeżeli bogowie mogli zrobić dla Ciana to, co zrobili, dlaczego nie przemienili wszystkich wampirów w ludzi: nie byłoby wojny, nikt nie straciłby życia, obeszłoby się bez ludzkich dramatów. Ot na przykład tych nie-wampirów można by osądzić, umieścić w więzieniu, czy zastosować jakiś dobrze opracowany program resocjalizacji.
A tak pod przykrywką walki w imię dobra mamy rozlew krwi (Dlaczego? Bo bogini się zachciało podlać krwią Dolinę Ciszy...) – nasuwa się pytanie: kto bardziej łaknął krwi, wampiry czy bogowie?
W każdym razie krótkowzroczni ludzie znów stali się marionetkami w rękach bogów, co raczył przytomnie zauważyć jedynie Cian – i chwała mu za to...
Szkoda, że nikt z jego słów nie wyciągnął wniosków...
2 – Moja ciekawość każe Was zapytać: Czytając prologi i epilogi poszczególnych tomów przeczuwaliście, że który z bohaterów jest starcem snującym historię? W pierwszym tomie wydawało mi się, że to jest Hoyt, ale od drugiego tomu byłam pewna, że jest to Cian. Po epilogu „Doliny Ciszy” pozwoliłam sobie na małe triumfalne: yessss!
3 – Pomimo, że podejrzewałam jak zakończy się opowieść (patrz punkt drugi... i pierwszy w sumie też ), było mi bardzo, bardzo smutno, kiedy Cian odszedł po bitwie... O to chodzi w romansach: mają wyciskać łzy?
Podsumowując
Książka mi się podobała, chociaż nie jednokrotnie bodła mój zdrowy (?) rozsądek xP
Szkoda, że fabuła związana z intrygą była drugim planem, bo gdyby nad nią popracować – i jeszcze trochę poskakać w czasie i przestrzeni – wyszłoby z tego cos ciekawego
[Tylko, że to oznacza, że ktoś inny musiałby ją napisać tak, by mi się podobało – takie moje „muchy w nosie”]
Są jakieś kontynuacje xP ?
Uf... skończyłam (wyrostek robaczkowy, żeby go cholera wzięła....)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Nie 20:21, 02 Maj 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:37, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
oj Villuś tyś to tak zmiażdżyła , że nawet ja która motyw Ciana I Moiry uwielbiam poczułam sie dziwnie ,
niechętnie ale musze ci przyznać rajcę co do punktu 2 wstyd ale , że to Cian jest dziadkiem kapłam sie na koniec
punkt 3 strasznie podobało mi sie jak on rozpaczał , upijał się bo ją opuścił bo postąpił słusznie ( czy aby na pewno?)
a dlaczego Morrigan odmieniła tylko jego a nie wszystkich? on sie przeciwstawił swojej naturze choć nic z tego nie miał ( przynajmniej na początku historii) a jeśli by sie czepiać tego motywu to Bóg czy ten jeden czy bogowie mitologiczni robili co chcieli a nie to co chcieli od nich ludzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:30, 06 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Tak strasznie "zmiażdżyłam"?
Nie chciałam źle - mówię, generalnie pozytywne odczucia mam.
Chciałam zrecenzować zarówno pozytywne strony jak i negatywne.
~~Spoiler~~
Moirę doprawdy bardzo, bardzo lubiłam: za to, ze nie była "miłością publiczności", za to, że trzymała się na uboczu, za to, że lubiła słuchać. Wydawała się przez to taka naturalna i ludzka...
Moja sympatia do niej zelżała w pewnym momencie w tomie 3...
Lubiłam ją kiedy przyznała się, że darzy uczuciem Ciana, kiedy wzięła na swoje barki odpowiedzialność za życie swojego ludu, również wtedy, kiedy walczyła na ringu z wampirami (tylko, jak wspominałam: dla mnie to była rzeźnia - wolę humanitarne "czyste" rozwiązania, ale sam cel tej walki był spoko), lubiłam ją i rozumiałam kiedy pobiegła za Cianem utrzeć mu nosa za to, co zrobił z jej przeciwnikiem - na jej miejscu pewnie też bym to zrobiła.
Lubiłam ją kiedy Cian ją pocałował. Wciąż ją lubiłam podczas nocnej rozmowy w sali muzycznej... nadal darzyłam ją sympatią kiedy wylądowała w jego sypialni... i wtedy zaczęli rozmawiać...
I ta rozmowa mnie drażniła okropnie.
I w tym momencie zaczęłam się chwiać...
Później się gryzłam, bo jednocześnie czułam do niej sympatię i niechęć... Jej zachowanie i słowa w różnych sytuacjach powodowały, że - jako czytelnik - marszczyłam czoło i rozważałam, czy mi się to właściwie podoba... W końcówce Moira była w porządku. - Znowu była naturalna...
~~koniec spoilera~~
anluka napisał: | a dlaczego Morrigan odmieniła tylko jego a nie wszystkich? on sie przeciwstawił swojej naturze choć nic z tego nie miał ( przynajmniej na początku historii) a jeśli by sie czepiać tego motywu to Bóg czy ten jeden czy bogowie mitologiczni robili co chcieli a nie to co chcieli od nich ludzie |
I z racji na ten "tumiwisizm" bóstw dziwiłam się, że Cian, Moira i Larkin się w to całe ratowanie świata zaangażowali.
Hoyt jest postacią o charakterze "praworządnie-dobrym" - on widzi świat czarnobiałym, więc on w tej krucjacie się plasował na miejscu pierwszym.
Cian był znudzony - w sumie jak się teraz zastanowiłam, to mu wsio było jedno. (uroczy był )
Glenna - miała w tym taki interes, że chciała się czegoś nauczyć od Hoyta i złapać go na małżeństwo, bo ją fascynował od samiuśkiego początku (upraszczając rzecz jasna)
Blair - była łowcą wampirów - im więcej ich ubiła tym lepiej dla niej.
Ale Moira i Larkin... ona, jako "uczona" (bardziej pasuje mi słowo "mędrzec") powinna przewertować książki i znaleźć wyjście nr 2 z sytuacji, wymanewrować swoją krainę z przyszłych, krwawych zdarzeń i zostać - że się tak wyrażę - mózgiem operacji. Wiesz, takim Okiem Saurona.
Jeżeli chciałaby pomóc brygadzie ratunkowej - proszę bardzo, ale bardziej zaskakująco... i może nieco bardziej samolubnie: z daleka od swego świata... Powinna chronić swój lud.
I być lepszym strategiem jako "mędrzec".
Nie powiem - była urocza. Ale nie pasowała mi na "mędrca", jeżeli nie widziała, że chce dokonać rzezi tysięcy takich istot, jak jej facet... Mędrzec widzi szarości, ona widziała jaskrawe jasności i głębokie czernie...
No... może to powyższe było niesprawiedliwe z mojej strony... w końcu jako pierwsza (i jedyna) dostrzegła, że wampiry mają sumienie.
Dlaczego jej sumienie rozgrzeszało ją z mordu tak łatwo?
A Larkin? xP Rzuć mu kosteczkę - napewno pobiegnie ją złapać.
Zabawny pluszak z niego jest xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:52, 06 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
mnie jeszcze bardziej podobało sie jak podczas akcji rozporkowej chciała żeby ją zmienił to było takie niegrzeczne!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:24, 06 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Well... kobieta potrafi jak wiadomo xP
On i tak okazał dużo... spokoju xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|