|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Coya
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:40, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki Optymistko
Bo myślalam, że to ja jestem taka zacofana, że ciesze się, że nie musze nosić przy sobie telefonu.
Jak już człowiek zastanawia się, czy to on przypadkiem nie zwariował, to juz jest nieciekawie. Ale przyżyłam. I co najmniej do następnych wakacji mam spokój z gimnazjalistami (no, chyba, ze coś się zmieni i np. dostane pracę w gimnazjum)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia

Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:52, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Nie ma za co Coya
A praca w gimnazjum może być... inspirująca^^'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Coya
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:57, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Na pewno jest inspirująca... "1001 sposobów na zgodne z prawem znęcanie się nad uczniami" lub "Jak nie dać się zabić uczniom. Poradnik z pierwszej linii frontu".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag

Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:25, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
he he. A bo to raz się pakowało i wychodziło z domu grożąc, że nigdy się nie wróci?
Matka jeszcze pomagała mi się pakować. Straszyła, że przyjadą z Domu Dziecka, ale ze mnie spływało to jak woda po kaczce - jeszcze szybciej się pakowałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag

Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:23, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ja noszę komórkę przy sobie, bo moi rodzice są nadopiekuńczy i gdybym nie odbierała przez dłuższy czas telefonu, zasiałabym niezłą panikę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:04, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wiesz, Wijara, ja też kiedyś tak do tego podchodziłam, ale teraz panikuję, jak np. siostra czy mąż telefonu nie odbierają. Tyle tych mend teraz na ulicach, że masakra.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Villka
Arcymag.

Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:14, 07 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
To ja siem wyżalem tutaj, a nie w shoutboxie
No więc się zakochałam na jawie i w marzeniu.
Obydwa uczucia absolutnie platoniczne
W marzeniu (tj bohater z powieści z DH) to nie powiem jakim, bo muszę inne warianty proponowane przez książkę poznać (niedługo Mikko, ja w połowie pierwszego tomu jestem - tj zaczęłam zgodnie z listą, kolejnością, którą zamieściłaś na forum) hie hie hie
A na jawie...
Po kolei...
2 dni temu nadziałam się na chłopaka, którego baaaaardzo lubiłam. Kumpel do rany przyłóż, ktoś taki, kto wszędzie ma znajomych, bo go się po prostu nie da nie lubić. Z każdym pogada, każdego wysłucha, uwagę poświęci, pośmieje się. Po prostu facet na którego można liczyć w każdej dziedzinie.
Bardzo elastyczny gość, raczej nie potępia za nic ludzi... jest wyrozumiały i bardzo zabawny.
Lubili go ludzie ze wszystkich środowisk i jego imię/ksywa było zawsze wymawiane z szacunkiem... Trudno to opisać ^^'. Przyjmijmy do wiadomości po prostu, że każdy kto go znał, zaczynał go uwielbiać
No i ten chłopak... się we mnie zabujał dwa lata (prawie trzy już będą). A ja.. well, no nie odwzajemniłam uczucia i dałam mu kosza. Nie zrobiłam tego jak jakaś suka, czy coś - nie, no co Wy? Wszystko ładnie, "czysto", załatwiłam, uzgodniliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi... ale nie mogłam znieść tego jak na mnie patrzył...
Z miłością, oddaniem, uwielbieniem... nie zasługiwałam na to...
Miałam taaaaaakie wyrzuty sumienia i po prostu to było straszne, bo każde spotkanie ze mną, cóż... raniło go.
Uznałam, że lepiej dla niego będzie, jeżeli utnę kontakty - tzn. lepiej, żeby o mnie pomyślał jak o samolubnej panience, która nie ma dla niego czasu itp, niż się katował spotkaniami ze mną z których nigdy nic nie będzie...
No i przez prawie 2 lata go unikałam...
Początkowo, widać chłopak poszedł się żalić po znajomych, że ja mu serce złamałam. Więc jego znajomi (z różnych środowisk) wytykali mnie paluchami, jako "tą, co to rzuciła H."... byłam zUa, byłam niedobrą kobietą i byłam wiedźma. Dostawałam połajanki od obcych osób "jak ja mogłam rzucić tak cudnego faceta jak H.?" itp Ale miałam immunitet np: wchodzimy z kumpelą do jakiegoś klubu (15 w południe była... na herbatę i ploty poszłyśmy), a tu jakieś palanty się przychrzaniają i nagle przypatrują się mi i pada hasło "Te, weź je zostaw w spokoju, to dziewczyna od H., nie porywaj laski kumpla" (tzn. to był raczej szacunek taki, niż strach przed zemstą H. bo on to naprawdę łagodny, sympatyczny koleś... ech).
Generalnie między mną, a H. wszystko było ładnie ukończone, bez jakiś niesnasek - po prostu nigdy nie było z mojej strony czegoś więcej niż przyjaźń ("przyjaźń" to za duże słowo... koleżeństwo bardziej pasi) i właściwie uznaliśmy, że tak pozostanie, więc było mi tym bardziej przykro, że jego znajomi tak całą sprawę zniekształcili...
Nie chciałam kolesia skrzywdzić... serio...
W sumie ci jego znajomi do końca nie wiedzieli jak to było, a mi się nie spieszyło do tłumaczenia całej sprawy obcym -i wrogo nastawionym- osobą...
Po roku był spokój (zresztą wiadomo - studia były, więc mnie i przez pierwszy rok w rodzinnym mieście praktycznie nie było), poznawałam nowych ludzi, którzy opowiadali mi o chłopaku o ksywce na H. (najlepsze była tyrada odstawiona przez nową dziewczynę mojego kolegi, która dowiedziawszy się, że znam H. pełna oburzenia zaczęła trajkotać o głupocie dziewczyn, które dają mu kosza -well, były dwie takie w historii... coś koleś ma pecha-, bo przecie to najlepsza osoba pod słońcem... ale mi niezręcznie było, bo ta dziewczyna nie wdziała, jak te legendarne delikwentki się nazywają, ani tym bardziej o tym, że jestem jedna z nich. A mój kumpel w tle zwijał się ze śmiechu... gnojek jeden! ).
Starzy znajomi "skarżyli" mi, że sie losem H. martwią, bo podobno ostro daje (tutaj nie tylko o alkohol chodzi...) ostatnimi czasy...
Dwa dni temu robiąc zakupy wpadłam na kolesia w supermarkecie!
No i się nie udało wykręcić od spotkania.
...tym bardziej, że jego reakcja na mój widok to najpierw zaskoczenie (takie szczere, że aż jego szczęka opadła mu na okrągły brzuszek, a oczy zaokrągliły się do wielkości monety 5 złotowej.), a później żal (w oczach i w brwiach, i w podbródku i w kształcie kącików ust) i bladość...
Wyglądał jakby zobaczył ducha, kogoś, kto odszedł, kto... był mu bliski...
... *myślu, myślu*
No dobra, niefortunne porównanie dałam... W każdym razie tak wyglądał.
Po takim spojrzeniu, zbombardowały mnie wyrzuty sumienia...
No to się wczoraj spotkałam.
Od rana się denerwowałam... (tłumaczę: bardziej się obawiam tego, ze zrobię, bądź powiem coś, co sprawi mu przykrość... nie chciałam go znowu ranić...)
Wściekałam się na siebie samą, że się odwalam na zwykłe posiedzenie przy piwie, jak na jakąś randkę (paznokcie malowałam, nogi goliłam) - im bardziej się starałam, tym byłam bardziej na siebie zła... No kretynka?
Spotkaliśmy się w pubie, pogadaliśmy.
Okazało się, rzeczywiście, że H. się zmienił... dragi mu mózg wyżarły
Tzn. nadal był uroczy, wyrozumiały i "do rany przyłóż", ale to nie ten sam chłopak... jest takim typem hipisa. Takim Ryśkiem z „Dżemu” – ma w nosie swoją rodzinę, studia (a miał zadatki na świetnego psychologa...), muzykę...
Liczą się kumple i imprezki.
Zmusiłam go do „ciężkiej” rozmowy na temat jego celów w życiu, która szła w stronę konkluzji takiej: staczasz się facet!
Wkurzył się troszkę (powiedziałam mu, że jego koledzy mi donosili o tym, ze przesadza z używkami) mówił, ze przystopował, ze już tak nie bierze, jak kiedyś (ciekawe jak dawno było to kiedyś ech), ale za chwileczkę z błogością rzekł: „Jakie to miłe, ze tak się o mnie martwisz... i że zależy ci na moim losie”...
... A jak mogłoby mi nie zależeć!? To uroczy chłopak, oddany kumpel... Naprawdę złoty facet, ale cóż ja poradzę, że nie iskrzy?
Pojechaliśmy do sklepu (moja sis sobie jakąś herbatkę specjalną zażyczyła) i wróciły z cała mocą wspomnienia z okresu, kiedy ja go traktowałam, jak kumpla, a on się w tym czasie we mnie bujał (...a ja nie zauważyłam).
Przejść przez duże zbiorowisko ludzi z H.?
Nie ma mowy! Absolutnie nie ma mowy!
Na jeden metr kwadratowy placu parkingowego przypada 4 ludzi z czego minimum 2 zna H., zechce się z nim przywitać, dowiedzieć sie co u niego słychać i zapytać o poradę.
Nie ma jakiejś reguły: witają się dzieci i dorośli, kobiety i mężczyźni, babcie i dziadki... ech..
A ja zawsze stoję na boczku i staram się nie rzucać za bardzo w oczy.
Zwykle przyjaźnie nastawieni ludzie uśmiechają się i witają również ze mną...
Zawsze czuję się, jakbym szła z VIPem jakimś.
Kupienie tej całej herbatki o godzinie 22 wcale nie poszło nam tak szybko, jak można myśleć – ale było strasznie sympatycznie i wesoło.
Potem, zaproponował mi wypad do kina garażowego. No pewno, że się zgodziłam!
Nigdy nie byłam w kinie garażowym!
Okazało się na miejscu, że ten „garaż” w nazwie to lipa, bo wsio się odbywało w miejscu, które bardzo lubię – w starej herbaciarni (różne imprezy kulturalne są tam organizują: wieczory tanga argentyńskiego, wystawy malarskie, wieczorki recytatorskie, warsztaty garncarskie, pokazy iluzjonistyczne itp. ).
Po herbaciarnią parkowało multum aut, a organizator bardzo przeprosił: projekcja nie będzie się odbywać na dworze, bo pogoda zawodziła, ale zaprosił wszystkich do środka...
No i sobie wyobraźcie: jeżeli z H. Po parkingu pod marketem trudno było przejść bez dłuuuugich rozmów, to co dopiero w takim miejscu jak to...
Z każdej strony słyszało się krzyki „H., choć do nas! H. Co u ciebie?” itp...
No i się zgubiłam w tłumie. Olałam sprawę, znalazłam kilkoro ludzi z którymi się znam (ale przyszli ze swoimi paczkami, więc nie chciałam dołączać „na chama”) i poszłam sobie zamówić piwo...
W środku nie było miejsca – ludzie siadali gdzie się tylko da. Ale kiedy pojawił się H. – miejsce dla dwóch osób się niemal natychmiast zwolniło...
Organizatorzy najpierw prowadzili rozmowę z reżyserem filmu, który miał być wyświetlany. Koleś mówił, co stara się przekazać, jakie miał pomysły, co go pchnęło do napisania scenariusza (ciekawe rzeczy mówił). Ja sobie słuchałam, a mój towarzysz był oblegany przez dyskretnie witających się znajomych (czyli non stop mi ktoś zasłaniał tyłkiem ekran ).
I nagle przylazł jakiś koleś. Taki żulowaty trochę, z noga złamaną i o kulach. I mówi: „H.! Widziałem Twój samochód na podjeździe! Pomyślałem, że tu będziesz i momentalnie się zatrzymałem. Mam cos dla ciebie, zgarniam cię!”
Na to H. pyta „A co masz?”
A żul się uśmiecha znacząco i mówi „Wiesz, że dla ciebie zawsze to, co najlepsze! Choć do mnie i zajaramy! No już, zwijaj manatki!”.
H. na to „A macie może w aucie jedno dodatkowe miejsce?”
A żul pyta zdziwiony „A po co?”. Znaczące spojrzenie na mnie. Już rozumnie. Kiwa głową.
H. pyta się mnie: „To jedziemy?”
A ja gram wariata : „A po co i gdzie?”
Krótka walka na spojrzenia i w końcu H. oznajmia „To ja pojadę na tylko jednego bucha, a ty tu na mnie czekaj i nie odchodź”
I słuchajcie – zabrał dupę i pojechał!
Serio... to już jest ewidentne uzależnienie!
Ale okay, mogę poczekać, prawda...? Jakby nie było prawie 2 lata z nim się nie spotykałam, a kiedyś był kumplem...
Po trzydziestu minutach nudnego jak flaki z olejem filmu, oglądanego w zatłoczonej sali miałam dość! I się zaczęłam poważnie irytować.
Z nudów pomagałam kelnerce i zaczęłam wysyłać smsy o treści – „Nudno mi... ”), jeden kolega odpisał zapytaniem co robię, powiedziałam mniej-więcej w jakiej jestem sytuacji, a on na to „Weź idź spać. Olej palanta... i nie wysyłaj mi SMSów, kurna, bo spać próbuje Różowa Maszkaro! ”
No i cholera, miał rację!
Czekałam trzy kwadranse jakoś, wstałam i pruuu, poszłam sobie (cały czas miałam wyrzuty sumienia, że zabierając manatki zachowam się jak świnia ostatnia i obrażalska pannica, ale kurcze noż...! ). Przeciskałam się przez tłum, żegnałam ze znajomymi twarzami i w końcu wydostałam się. Yeah!
Maszerowałam sobie przez ogródek piwny rozglądając się na boki (bo, a nóż H. już powrócił, ale go znowu ktoś zatrzymał w pół drogi w celu wymienienia poglądów na temat jakiegoś koncertu). I mnie wryło.
Przyrzekam!
Skamieniałam w połowie kroku...
Przy stolikach na zewnątrz nie było H., ale przy jednym siedział mój kolega, ten, którego dziadek twierdzi, że są potomkami książąt Ukraińskich...
Siedział jak zwykle bardzo oryginalnie. Jak dziecko chore na autyzm.
Imaginujcie: noc, brukowana uliczka, stoliki z drewna i krzesła z powywijanych fikuśnie prętów. Przy jednym stoliku siedzi piątka młodych ludzi: 2 chłopaków i 3 dziewczyny.
Wszyscy próbują zaangażować w rozmowę jednego z chłopaków, mojego kolegę, wołają go po imieniu, próbują uzyskać odpowiedź na jakieś wcześniej zadane pytanie. A on siedzi przy stole bokiem, opiera przekrzywioną głowę na dłoniach wspartych na oparciu krzesła i marzycielsko, całkowicie odcięty od rzeczywistości przypatruje się ciemnemu niebu, na którym przez chmury gdzieniegdzie udaje się błysnąć gwiazdą.
Łuna światła z lokalu delikatnie rozjaśniała jego jasną skórę i podkreśla kontrast bieli białka oka w stosunku do czarnych tęczówek, gęstych czarnych rzęs i smolistych brwi i włosów.
Normalnie, aż się zatrzymałam w miejscu i zagapiłam na niego z takim samym zachwytem, z jakim on wpatrywał się w te gwiazdy.
Po prostu patrząc na niego już w głowie miałam, jak to przerobić na obraz.
Te światło-cienie i ta melancholia w jego spojrzeniu.
I ta alienacja... Jednocześnie jest częścią grupy i jednocześnie się od niej odcina...
Kompozycje miałam w głowie (ten stolik, kufle piwa, jego znajomi, jego interesująca uroda...)
Barwy półmroku... szafirowe odbłyski na dłoniach i skóra przybierająca delikatny i ciepły odcień oranżu...
Aż się rozmarzyłam...
Z ekscytacji, aż poczułam, że się rumienię. I puls mi przyspieszył.
To było piękne.
I wtedy Tomuś na chwileczkę wrócił do rzeczywistości... przeniósł wzrok na mnie i zagapił się zdumiony.
Zdałam sobie sprawę, że stoję pośród stolików z uniesioną stopą i wpatruję się w niego z otwartą japą, jakby poraził mnie grom z jasnego nieba xP
Ratując własną godność pomachałam mu na powitanie, czując przy tym, że robię się purpurowa aż po same koniuszki uszu. (więc zaczęłam się oddalać tak szybko, jakby czorty mnie goniły)
On odmachał, zatoczył głową, rzekł do swoich znajomych „odrzchańcie się ode mnie heretycy, żyda nie poznajecie?” i znowu zatoczył obłąkańczo czerepem, poczym utkwił skupiony wzrok w niebie.
I kurcze...
Bardzo fajne uczucie, kiedy tak puls gwałtownie skacze.
Normalnie jak przy zakochaniu (w sztuce).
Tylko, że myślałam, że już mi przeszło tzn. kolesia znam od podstawówki. Razem nie jeden ołówek łamaliśmy . Później poszliśmy do innych gimnazjum, kontakt się urwał i spotkaliśmy się w liceum: ja w medycznej byłam, a on w humanie. To była taka znajomość na „cześć”. Około klasy drugiej zaczęłam na jego widok reagować pięknym, krasnym rumieńcem i niewyjaśnialną ochotą do uczestnictwa w zawodach sprinterskich, w kategorii „Struś pędziwiatr”.
Nie wiem, to zawsze było takie dziwne, szalone uczucie... później odkryłam, że on mi się chyba podoba i to dlatego się tak dzieje (ale kminiłam spory kawał czasu czemu tak na chłopaka reaguję, serio bo powiedzenie, że kolo jest aspołeczny, to raczej takie niedopowiedzenie ), ale ja z nim się nigdy nie przyjaźniłam jakoś serdecznie...
Takie miłe wspomnienie dotyczące jego osoby, to jego zapach na długiej przerwie... moja klasa zawsze na długiej przerwie zakuwała: non stop jakieś podstawy anatomii itp., nie było czasu na jedzenie drugiego śniadania, chociaż kiszki marsza grały.
I wtedy korytarzem przechodził on. A za nim pozostawał zapach gorącej czekolady... Zawsze pił gorącą czekoladę na długiej przerwie, przechadzając się w ślimaczym tempie po szkole z rozmarzoną miną na buzi, targając sterczące czarne włosy.
Siedziałam na korytarzu nad zeszytem z anatomii, a moje ślinianki szalały (nie miałam czasu na zejście do bufetu po picie...)... miałam wtedy taaaaaką ochotę na coś słodkiego, a mogłam jedynie zaspokoić się wdychając zapach
No i w maturalnej okazało się, że „książę” (lol ) jest gitarzystą w zespole rockowym H.
Kiedy szłam z H. na jakieś spotkanie przyczepił się do nas czarnooki dziwaczek i od tej pory jakoś normalnie na niego reagowałam
Dowiedziałam się podczas tych spotkań, że oprócz tego, ze chłopak potrafi nagle zacząć śnić na jawie (tak niespodziewanie, bez ostrzeżenia, jakby ten drugi świat byłby bardziej pasjonujący od rzeczywistości... i tak chyba jest szczerze mówiąc ), to jest bardzo inteligentnym, wyszczekanym, cynicznym rozmówcą.
A tu nagle po 3 latach znajomości się znowu czerwienię na jego widok
To było dziwne...
Aż mi głupio.
Ale bym go namalowała... przyrzekam, to, co opisałam, byłoby świetną kompozycją i tematem na obraz... To było takie piękne... i te jego czarne oczka lśniące... ech
A H.?
Napisałam mu smsa, że pies za mną tęsknił i musiałam do niego wracać.
On nie zrozumiał aluzji i odpisał: „To uspokój psa, a ja za jakiś czas po ciebie podjadę”.
*wali głową w stół*
No nie mogę...
Czy ja nie mam racji, że jestem na niego... nie tyle zła, co zdegustowana jego postępowaniem. No nie mam racji?
Później spotkałam mego best frienda, w ramach pocieszenia zafundował piwo (kolejne), którym się do reszty upiłam, a kumpel mnie jak zwykle rozbrajał, do domu odprowadził i nawet aspirynkę na ewentualny kac-effect do torebki wcisnął
Jakie to miłe uczucie, kiedy ktoś o człowieka dba xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:56, 07 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ten H. to chyba typ człowieka: "Boję się otworzyć lodówkę, bo tam... H!". A na serio, to też mam kumpla, który bierze dragi i staram się to mu wyperswadować, bo miły chłopak i symptyczny, ale dragi ważniejsze od wszystkiego.
Nie miej wyrzutów sumienia. Nie twoja wina, że iskrzy - jego wina, że robił sobie nadzieję. Nie miałaś w tym żadnego udziału, poza powiedzeniem,że nie jesteś zainteresowana. Moim zdaniem powinnaś po prostu wzruszyć ramionami.
Na dragi i uzależnienie nic nie poradzisz, jeśli ktoś nie będzie chciał z tego wyjść.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia

Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:05, 07 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Vill, ty masz zawsze takie cudnie długie i złożone historie
Od tego wręcz nie można się oderwać
Villka napisał: | Napisałam mu smsa, że pies za mną tęsknił i musiałam do niego wracać.
On nie zrozumiał aluzji i odpisał: „To uspokój psa, a ja za jakiś czas po ciebie podjadę”.
*wali głową w stół*
No nie mogę...
Czy ja nie mam racji, że jestem na niego... nie tyle zła, co zdegustowana jego postępowaniem. No nie mam racji?
|
Ten fragment jest przecudowny!
Vill, no to już! Maszeruj do kolegi i prosto z mostu powiedz, że chcesz go namalować. Jak będzie zbierał szczękę z podłogi to akurat mędziesz miała czas, żeby machnąć malunek
H. ktoś powinien wreszcie uświadomić, że stał się kretynem. Nawet jeśli nadal inteligentnym.
Ale też mam takiego kolegę, który ma cierpi na "wszyscy-mnie-znają". Dosłownie, zna go chyba każdy w Warszawie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:07, 07 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Optymistko? "Który ma cierpi"? xD
A na poważnie - takiemu nie wytłumaczysz, że robi źle. Uprze się, że to nie twój biznes, jesteś zazdrosna, jesteś nie fair, nie lubisz go i mnóstwo innych tego typu bzdur. Dopóki sam do tego nie dojrzeje, to będzie tłumaczył siebie i ciebie do usranej śmierci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag

Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:50, 08 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
O żesz...jaki pasztet z tego H Gdzie są teraz ci wszyscy jego przyjaciele (którzy tak na ciebie psioczyli), żeby mu pomóc wyjść z nałogu? Ale ty chyba Vill nie masz żadnych wyrzutów sumienia, co? Ty się nie przyczyniłaś do jego sytuacji. Tak tylko mówię, gdybyś przypadkiem myślała, że przez to, że nie czułaś do niego tego co on czuł, chłopak zaczął brać.
Tylko, żeby po tym spotkaniu H. sobie nie wkręcił, że jeszcze ma jakieś szanse...Ale chyba mu przeszło.Skoro wolał zostawić cię i pojechać z kolegą..... Kutwa, jak ktoś się z kimś umawia na spotkanie to tak się nie robi. No dobra, przesadzam może , bo z samego rana mam zły humor..
Łiiiiii, Książe. On tak zawsze pojawia się w nieoczekiwanych momentach? Tej chwili już nie namalujesz, a szkoda Ja bym z chęcią zobaczyła księcia. Musisz mieć zawsze w pogotowiu "mini zestaw malarzyka", a nóż-widelec znowu na Księcia wpadniesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:33, 08 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Powiedziałam to już w innym temacie, ale powiem i tu. Wkurwia mnie, bo już nie wkurza, tendencja do gmatwania wątków miłosnych w serialach, filmach, książkach, fanfikach i wszelkiego rodzaju miejscach, gdzie upchnąć się to da. Gdzie się podziały te naprawdę ciekawe fabuły, gdzie mieliśmy jego i ją, bez żadnych osób trzecich, czwartych i piątych (a jeśli już, to na bardzo krótko i bez wielkich tragedii)?! Owszem, trochę zazdrości jest przydatne, ale nie można opierać całej fabuły na bohaterce/bohaterze, który nie umie się zdecydować. Jeszcze najlepiej jak konkurenci do jej/jego ręki są rodzeństwem! No, to już w ogóle mamy angstu po szyję! To naprawdę jest obrzydliwe. I ja mam tego serdecznie dosyć. I zawsze jak biorę się za czytanie jakiejś książki, oglądania serialu/filmu/anime, czytaniu mangi/fanfika, to wolę się dopytać osób, które czytały, czy nie ma tam rzeczy, które mi nie pasują.
Ja uwielbiam proste fabuły miłosne. Takie, jakie najczęściej zdarzają się w życiu - on spotyka ją, ona jego, po czasie się zakochują, a problemy jakieś tam zawsze są. Koniec. Wiem, że to może być nieco nudne, ale gdyby teraz ktoś coś takiego napisał, to chyba bym kłaniała mu się do stóp. I za to kocham Jordana, bo nie licząc Berelain, które nienawidzę nienawiścią czystą, nie ma tam żadnych pogmatwanych wątków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia

Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:09, 09 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
mroczna, to jest po prostu niemodne.
I tyle. Cześć pieśni, koniec pracy rodacy.
Równie dobrze wiele osób może pisać normalne książki, z tym, że nikt ich najzwyczajniej nie wydaje, bo się nie sprzedadzą. W końcu nie wiemy jak to jest w wydawnictwach, ale przecież ktoś o tym decyduje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
yukiyuki
Adept VII roku
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 7:57, 10 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ja z kolei w książkach/mangach nie trawię uśmiercania moich ulubionych bohaterów - szczególnie jeśli czytałam przez kilka tomów o ich przygodach, wspólnych osiągnięciach itp. Ale czasem jest tak, że jeśli bohater jest poboczny to łatwo można się go pozbyć...
Serie z pogmatwanymi wątkami miłosnymi... nie lubię jeśli wątek miłosny przesłania wszystko - jedyna akcja dotyczy wzdychania, marzenia itp. ewentualnie gimnastyki w łóżku. Ale jeśli mamy przemyślane zamotanie i w założeniu szczęśliwy koniec, to może być... Nie trawię kiedy mamy historię miłosną, która ostatecznie kończy się totalną klapą... Jest wiele takich anime (nie trawię ich) gdzie mamy nieszczęśliwie zakochanego chłopaczka, masę gagów, kupę śmiechu i zero sensownego zakończenia. Taką serię można ciągnąć przez 10 sezonów... A najgorzej jak na koniec mamy wręcz przeciwny od zamierzonego skutek - np. ona wyjeżdża. Sens serii - żaden...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Villka
Arcymag.

Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:54, 10 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
mroczna napisał: | Ten H. to chyba typ człowieka: "Boję się otworzyć lodówkę, bo tam... H!". |
Optymistka napisał: | też mam takiego kolegę, który ma cierpi na "wszyscy-mnie-znają". Dosłownie, zna go chyba każdy w Warszawie |
Nie... on nie jest taki tragiczny.
Nie był...
Chodzi o to, ze facet ma [miał?] niesamowite podejście do ludzi. Po krótkiej rozmowie momentalnie ludzie stawali się jego przyjaciółmi, znajomymi itp. Chodziłam z nim do klasy i to było fascynujące jak nagle lekcja - przez niego - zamieniała się w ciekawą dyskusję z nauczycielem... serio, wszyscy go lubili. To był koleś, któremu można się było wygadać na każdy temat.
Jedyny problem był taki, że kiedy on potrzebował się komuś wygadać - chętnych było znacznie mniej. To niesprawiedliwe
Optymistka napisał: | Vill, ty masz zawsze takie cudnie długie i złożone historie
Od tego wręcz nie można się oderwać  |
Łiii! To może kiedyś uda mi się napisać w końcu powieść!
Gdybym tylko miała mniej słomianego zapału...
Optymistka napisał: | Ten fragment jest przecudowny! |
Well, raczej nie bywam złośliwa tak otwarcie wobec osób, które lubię, ale przyznam, że mnie ta jego odpowiedź również rozbawiła xP
Optymistka napisał: | Vill, no to już! Maszeruj do kolegi i prosto z mostu powiedz, że chcesz go namalować. Jak będzie zbierał szczękę z podłogi to akurat będziesz miała czas, żeby machnąć malunek  |
Eeee Ale ja się wstydzę xP
Poza tym wątpię, żeby koleś zbierał szczękę z podłogi nie ten typ - albo powie mi coś tak niespodziewanie ciętego i dwuznacznie-jednoznacznego, że to ja będę musiała zbierać szczękę z podłogi (przykładowy monolog, który mógłby paść z ust kolegi to "Czyżbym, ja, przedstawiciel mrocznych, niedomytych sił walki z debilizmem pośród narkomanów i żuli znanych światu, jako studenci, olśnił cię swoją niezaprzeczalną urodą śmierdzącego skurwiela? Czeemu się czerwienisz jak piwonia?"... i wszystko mówiłby z cynicznym uśmieszkiem).
Istnieje też wariant taki, że odpowiedział by mi będąc w tym swoim transie czyli absolutnie na na temat i do tego tak odlegle, że będę w stanie tylko uśmiechać się jak idiotka (fascynuje mnie, kiedy ten koleś "odpływa" - on to robi, bez żadnych narkotyków czy tym podobnych - po prostu: odpływa Zazdroszczę mu troszeczkę)...
Bry... aż się boję (...być z nim sam na sam )
I nie wiem, czy kiedykolwiek go jeszcze namaluję xP wszystko się może zdarzyć.
A z tymi "nieoczekiwanymi miejscami" jego pojawień to tego... cóż, jak wylazł z krzaków pół nagi uzbrojony w grabie (czy widły...), wtedy, twierdząc, że idzie polować na niedźwiedzia, to w rzeczy samej: było nieoczekiwane.
Ale miejsce spotkań i rozwodu kulturalnego? Nah, spoko, on wszak sam muzykę tworzy, jest humanistą, a kiedyś nawet karykatury za pieniądze trzaskał. Akurat tam miał prawo być
MIriam napisał: | Ale ty chyba Vill nie masz żadnych wyrzutów sumienia, co? Ty się nie przyczyniłaś do jego sytuacji. Tak tylko mówię, gdybyś przypadkiem myślała, że przez to, że nie czułaś do niego tego co on czuł, chłopak zaczął brać. |
No właśnie w ten sposób w pierwszej kolejności kminiłam , ale sobie dałam na wstrzymanie i się wyleczyłam z wyrzutów sumienia.
Bez względu na to z kim by był - i tak by brał.
Zwalanie winy na wejście z nałóg na kogoś innego to tchórzostwo i obawa przed przyznaniem się do własnych słabości... Po części.
Miriam napisał: | Kutwa, jak ktoś się z kimś umawia na spotkanie to tak się nie robi. No dobra, przesadzam może , bo z samego rana mam zły humor.. |
Nie przesadzasz, tylko masz rację - tak się nie robi!
Moja siostra tak samo skomentowała jak Ty
A co do wątków miłosnych to popieram Śnieżynkę: nie chce by wątek miłosny zasłaniał fabułę - niechże wszystko ma głowę, ręce i nogi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|