|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:10, 25 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Darujecie jeśli będzie nie składnie, ale wychlałam właśnie pół litra bacardi więc nie ma co oczekiwać po mnie wielkiej koordynacji. U mnie o dziwo (pisze konkretnie o mojej własnej osobie pojedynczo, nie o mnie i mężu) święta mijają bezboleśnie. Może dlatego, że od jakiegoś czasu zarówno ja jak i moja rodzina mamy nieco olewatorskie podejście. Kiedyś było to spotkanie mnóstwa ludzi, takie na siłę kultywowanie tradycji, cała ta świąteczna pompa. Teraz właściwie ogranicza się to do zjedzenia kolacji z moimi rodzicami. Nawet do teściów nie jadę, bo drogi nie przejezdne a po za tym mi się nie chce Wiecie, jak spędziłam Wigilię? Pewnie nie powinnam pisać na tym forum, ale... Poważnie, spędziłam ten wielce święty dzień kochając się z moim mężem z przerwą na wizytę u rodziców którzy mieszkają 10 minut spacerkiem ode mnie. I wiecie co? Po raz pierwszy święta były super. Nie musiałam siedzieć przy stole ze stadem osób za którymi nie przepadam albo o których tak na prawdę gówno wiem, bo widzę ich max raz do roku, nie musiałam kupować prezentów tym wszystkim osobom które mam tak na prawdę głęboko gdzieś. Nie zrozumcie mnie źle, ja lubię dawać prezenty, ale nie lubię kupować ich na odwal się. A mam niestety w rodzinie takie osoby które na prawdę niczym się nie interesują, albo które znam tak słabo, że na prawdę nie wiem co im sprawi radość. Na wigilii byli moi rodzice, ja z mężem, siostra ze swoim chłopakiem, było spokojnie i przyjemnie. Ale wkurza mnie podejście rodziny mojego męża. Po pierwsze mają pretensje że nie przyjechaliśmy: pomijam problem z dojazdem,ale nikt nas nie zaprosiła (moi rodzice truli nam żebyśmy wpadli w święta chyba z 2 miesiące wcześniej), wiem, ze to bliska rodzina, ale jednak ja tak nie umiem się pchać z ryjem nieproszona. Po za tym dzisiaj zadzwoniła do nas szwagierka z pretensją, bo do niej zadzwonili moi teściowie żeby jej powiedzieć, żeby mój mąż do nich zadzwonił. Powala mnie to po prostu. Mój mąż się wkurzył, bo nie dość że byliśmy u moich rodziców, to oni dzwonią do nas bez przerwy, żeby się spytać czy nie wpadniemy coś zjeść, albo nawet żeby powiedzieć że się stęsknili. Poważnie moja mama dzwoni do mojego męża żeby go zaprosić na smażoną rybę,bo ja ryb nie lubię i nie robię a on lubi i ona chce żeby miał okazję zjeść, a jego rodzice nawet nie mogą zadzwonić żeby spytać co słuchać bo im szkoda kasy na telefon. I wiecie mam wrażenie, że jemu się strasznie przykro zrobiło. Nie znoszę kiedy mój mąż jest smutny. Lubię moich teściów, ale czasem to się zachowują jak ostanie buraki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Coya
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:21, 25 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Neit *tuli mocno*
Wiesz, teściów raczej nie zmienisz, ale chyba warto by postarać się o poprawienie humoru mężowi. Może jakaś powtórka z Wigilii?
Zwłaszcza, że tak naprawdę Boże Narodzenie jest dzisiaj, a nie wczoraj
A w sposobie spędzania wolnego czasu nie widzę nic dziwnego czy nieodpowiedniego. Ja bym sie martwiła, jakby było inaczej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:57, 25 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Neit, słoneczko Ty moje!
Tak to już bywa, że z rodziną najlepiej to się na zdjęciu wychodzi, ale zdaje się, że nie ma co z teściami dyskutować Możesz jeno z mężem pogadać i postarać się jakoś mu humor poprawić, a do teściów może wpadniecie z prezentami w przyszłym tygodniu? Ja generalne radziłabym Ci się za bardzo w tą sprawę nie angażować- jeżeli mąż stwierdzi, że dobrze by było z rodzicami coś ustalić a propo tego, w jaki sposób Was traktują czy się z Wami umawiają, to to zrobi, ale Ty postaraj się raczej z takim pomysłem nie narzucać i sama specjalnie w tym udziału nie brać, bo jeszcze na Ciebie ktoś zechce zrzucić. Przede wszystkim- zadbaj o humor Połówka
Villko! Ależ świetni faceci Ci z kuzynów wyrośli Rozumiem, że to szok, ale w takim wieku to się, zdaje się, wszystko szybciutko zmienia No i na dłuższą metę na pewno nie pożałujesz, że trochę poszli w rozwoju do przodu.
A że święta są takie stresujące... Hmm, pomyśl o tym inaczej- ja nigdy nie miałam świąt takich "z prawdziwego zdarzenia". Zawsze malutkie grono (rodzice, ja i brat), jedna wizyta bożonarodzeniowa- podwieczorek u dziadków. Moja rodzina jest ateistyczna, więc życzenia składamy łamiąc się chlebem, nie chodzimy na pasterkę, nie wkłądamy sianka pod obrus. Czuję się trochę... obdarta z tej magii świąt, której nigdy jako dziecko nie czułam- jasne, były prezenty, wizja mikołaja, jakieśtam kolędy w tle czasem leciały, ale nigdy nie było wielkich przygotowań, 12 dań (nigdy się mamie tylu aż robić nie chce), ogromnego grona rodziny, strojenia się (bo po co, skoro tylko najbliźsi...), prezentów pod choinką- nidy nie byo tak prawdziwie. Tak byś wolała?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Sob 20:58, 25 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Meami
Adept VIII roku
Dołączył: 21 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:24, 25 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Villko, może i szok, że dorośli, ale jestem pod wrażeniem, że masz w rodzinie kulturalnych i miłych facetów Ja mam same kuzynki, a mojego jedynego kuzyna od chyba 9 lat nie widziałam.
Neit, trzymaj się. Cieszę się, że miałaś udaną Wigilię, a teściów nie zmienisz i nie jestem pewna czy warto próbować.
Wijara, nie istnieje coś takiego jak magia świąt. Więcej gości to więcej sprzątania, większy stres, więcej gotowania, kłótni i mniej miłej atmosfery, uwierz na słowo. Ja mam min. ośmioosobową Wigilię i chyba bym padła jakby była dużo większa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:05, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Wróciłam.
Szybko poszło, bo wszyscy byli zmęczeni.
Nie wiem czy uda mi się przekazać wszystko, co chcę we właściwy sposób, ale postaram się...
Coya napisał: | Ale wiesz co?? Kuzynów to masz fajnych... Jakby jeszcze byli tak z 10 lat starsi... |
Starszych? Takich też mam
Tak serio – ja wiem, że chłopcy są fajni, tylko, że oni zawsze byli moimi kamratami do wygłupów. To z nimi robiłam katapulty z klocków lego i gumek recepturek, z nimi bawiłam się w podchody i z nimi uczyłam się grac w pokera, albo w kuku na rozkazy (nie zapomnę miny rodziców, kiedy Maciek po przegranej wbiegł do pokoju dziennego wrzeszcząc „Mamo, ja wariat, Wisła się pali!!!” ). Z nimi pierwszy raz podłączałam ziemniaka do prądu, farbowałam włosy bibułą i wypróbowywałam teorię naczyń połączonych... Oni zawsze byli w porządku, tylko, że nie kojarzyło mi się z nimi pojęcie odpowiedzialność czy opiekuńczość. Raczej pasowały do nich określenia beztroska i psota.
Mam kuzynostwa bardzo dużo – mój ojciec ma liczne rodzeństwo. Najstarsza kuzynka ma lat bodaj 36... Od strony ojca w moim pokoleniu jest 9 duszyczek (3 chłopaków, 6 dziewczyn), od strony mamy – 5 osobników (4 chłopaków, 1 białogłowa). No i jeszcze ja i moja sis...
Do tego każdy z kuzynostwa ma swoich kuzynów z innej strony, których również zaprasza do siebie na świąteczne kolacje, śniadania lub obiady, więc robimy się taką wielką, „adoptowaną” rodziną.
Po prostu tego wszego momentami jest ZA dużo... a przynajmniej za dużo do ogarnięcia w święta...
Wijara napisał: | Villko! Ależ świetni faceci Ci z kuzynów wyrośli :DRozumiem, że to szok, ale w takim wieku to się, zdaje się, wszystko szybciutko zmienia ;)No i na dłuższą metę na pewno nie pożałujesz, że trochę poszli w rozwoju do przodu. |
Eee... w takim wieku? *poszła przeszukać o co chadza* Ach tak, chodzi Tobie o to, że Min ma 17 lat. Cóż, on to rzeczywiście jest jakiś taki nie dopieszczony hormonalnie i chyba przechodzi fazę przepoczwarzania mentalnego, ale dwaj pozostali to osobniki 24 i 21 letni , przedtem widziałam, że dorastają również psychicznie, ale teraz nagle stali się tacy... tacy, że można ich nazwać mężczyznami i nie będzie to eufemizm. Miło się na to patrzy, ale troszkę mnie przeraża, że zabraknie w nich tego, co jest dla mnie znajome. Wiesz o co chodzi? Że nagle się okaże, że ja ich już nie znam, że nie w nich moich zwariowanych chłopaków...
Well... na koniec okazało się, że jednak nadal są moimi zwariowanymi chłopakami: po napisaniu poprzedniego posta przyjechali po mnie i wywieźli w pole w celu pokazania mi tajemniczej niespodzianki. Okazało się, że złożyli model zdalnie sterowanego helikoptera do którego przymocowali małą kamerkę – na masce samochodu położyli laptopa, do którego bezpośrednio przekazywano obraz z helikoptera.
Maciek sterował lotem zabawki tak, że dostaliśmy niemal dramatyczne ujęcia samych siebie z lotu ptaka .
Może nakręcą film szpiegowsko-dokumentalny z życia naszej polibudy (okna ich mieszkania wychodzą na podwórko naszej uczelni )?
Wijara napisał: | A że święta są takie stresujące... Hmm, pomyśl o tym inaczej- ja nigdy nie miałam świąt takich "z prawdziwego zdarzenia". Zawsze malutkie grono (rodzice, ja i brat), jedna wizyta bożonarodzeniowa- podwieczorek u dziadków. Moja rodzina jest ateistyczna, więc życzenia składamy łamiąc się chlebem, nie chodzimy na pasterkę, nie wkładamy sianka pod obrus. Czuję się trochę... obdarta z tej magii świąt, której nigdy jako dziecko nie czułam- jasne, były prezenty, wizja Mikołaja, jakieś tam kolędy w tle czasem leciały, ale nigdy nie było wielkich przygotowań, 12 dań (nigdy się mamie tylu aż robić nie chce), ogromnego grona rodziny, strojenia się (bo po co, skoro tylko najbliżsi...), prezentów pod choinką- nigdy nie było tak prawdziwie. Tak byś wolała? |
Czy bym wolała? Hymm... wiesz, nie, ale głównie z tego powodu, że takie spokojne obchody świąt, bez parcia na szkło, na pewno zraniłoby moich krewnych.
Poza tym nie denerwuje mnie rodzinna atmosfera – lubię ją, bo z tym mi się kojarzą święta. Chociaż w tej chwili mam ochotę sobie z głosy włosy powyrywać, to za dwa miesiące będę ten czas miło wspominać.
Po prostu zwykle mamy czas na godzinny odpoczynek. Na wyciszenie się.
W tym roku tego nie ma...
W tym roku jest gorszy młyn niż kiedykolwiek, bo właśnie jedna ciota organizuje 50 urodziny, rodzina wspomnianych kuzynów przeprowadziła się do nowego domu, więc dzisiaj mieliśmy taką pierwszą, oficjalną parapetówę: jeszcze więcej krewnych moich krewnych oraz innych „po kądzieli” w jednym miejscu. W dodatku jeden z kuzynów (syn tej cioci, której nie lubię), ten obieżyświat, którego zdjęcia pokazywałam nie raz w shoutboxie przyjechał z Anglii, gdzie obecnie pracuje (pierwszy raz go widziałam od czasu jego podróży przez Azję) – straszny szał był. Tym bardziej, że ten wariat prosto z lotniska pojechał łowić ryby xD – złowił dorsza, ugotował go i przyniósł na wigilię. W dodatku wariat wpadł na kolejny pomysł: kupi sobie jacht i w wakacje wypłynie w rejs dookoła świata. XP (A ja, nie mając pojęcia o jego planach kupiłam mu w prezencie książkę „Dookoła świata na motorze” ... cóż troszkę nietrafiony prezent ).
No i mój ojciec organizował jednocześnie dwie wigilie – naszą domową i dla swojej siostry: ciocia, wujek i kuzynostwo utknęli na autostradzie, gdzieś miedzy Berlinem, a Opolem. Ciocia przez telefon ojca instruowała co i skąd musi odebrać itp. – więc ojciec był strasznie zestresowany... Im bardziej nerwowy, tym w domu częściej na wszystkich warczał, poganiał i strofował. I to wkurzało: bo to my, rodzina, powinniśmy czerpać ze świąt przyjemność, a nie dąży do jakiegoś bliżej nieokreślonego ideału... Bo serio – czy dom to jakaś restauracja jest żeby na mnie wrzeszczeć, że serwetka jest nierówno złożona? Phi!
W dodatku dla mojego ojca najważniejsze jest by po kolacji wigilijnej pojechać do babci i spotkać się ze swoim rodzeństwem. Zawsze tak było. Z tego powodu rodzinną kolację rozpoczynamy odpowiednio wcześnie – jakoś w okolicach 15:30. Tym czasem od roku, kiedy w naszej domowej kolacji uczestniczy siostra mamy, cóż, różnie to bywa – chociażby wczoraj: Marek poszedł łowić ryby, później je oprawiał i przyrządzał. Przez jego zapędy kulinarne zasiedliśmy do wigilii około 18 – było wesoło i w ogóle, ale do babci dojechaliśmy o 21:30. Z rodzeństwem ojca dzieliliśmy się opłatkami na śniegu, w ogródku – oni już jechali do domu.
Po prostu – wszystko w tym roku jest na wariackich papierach.
Jeszcze coś romantycznego Wam opowiem:
Dzisiaj u babci pogadałam sobie z kuzynostwem i przycisnęliśmy Bastka, syna cioci od tych wystawnych 50 urodzin, dlaczego akurat w święta ma się odbyć to przyjęcie. Bastuś (ja wiem, że to brzmi jakby był dzieckiem, ale to 30 letni facet ) w końcu przyznał: otóż ciocia czekała na odpowiednią okazję, ale chciała zorganizować tą imprezę od dłuższego czasu, bo... nie miała nigdy wesela, które mogłaby świętować z całą rodziną. I to je przyjęcie na półwiecze ma być takim właśnie spóźnionym weselem.
No i momentalnie wszystkim nam się oczy zaszkliły, nagle nastawienie do całej dziwacznej imprezki zmieniło się na pozytywne.
Moja ciocia i wujek mają bardzo ciekawą historię (którą właściwie poznaliśmy z pamiętników naszego dziadka). No więc... ciocia była [i jest] córką szanowanych lekarzy [autorów pewnej książki znanej studentom medycyny ], taką rozpuszczoną jedynaczką, która musiała mieć wsio co najlepsze. Chodziła do najlepszej szkoły, była [i jest] piękna, spotykała się ze śmietanką towarzyską i generalnie „pochodziła z elity inteligenckich”. Wujek zaś... well, to najprzystojniejszy, ze wszystkich braci ojca . Tylko, że chodził do zawodówki, pochodził ze wsi, jego rodzice nie byli lekarzami, ani profesorami, tylko kucharką i urzędnikiem. No i jego najgorsze grzechy: był typem niegrzecznego chłopca, nosił długie włosy, był kobieciarzem i [uwaga, uwaga] był gitarzystą i wokalista kapeli weselnej.
Grał na jakimś weselu, na które zaproszona była ciocia... no i się dziewczyna w nim zakochała na zabój.
Wujek uczucie odwzajemnił, czekał na nią po lekcjach, czasem podkradał mojemu ojcu motor (nie wybaczę ojcu, że nie zachował tego motoru dla mnie – miał klasyczną, włoską vespę!).
Jej rodzice byli temu przeciwni – nie pozwolili się spotykać z takim nikim. Przyjeżdżali po ciocię po szkole i zamykali ją w domu. Wujek wymyślił więc inny sposób by się z nią widywać: chodził na wagary na lekcji przed długa przerwą, zakradał się do jej ogólniaka i spotykał się z nią w szatni. :3
W weekendy koleżanki kryły ciocie, która jechała razem z wujkiem na wesela i robiła mu za doping.
Niestety jakoś tuż przed maturą wydało się, że córka doktorstwa spotyka się z tym hultajem. Pani doktor wymyśliła inną strategię: zaaranżowała małżeństwo własnej córki z jej przyjacielem. Rozumiecie to? Własna matka zaaranżowała 18letniej córce małżeństwo „z rozsądku” z 40 letnim mężczyzną... Jedynym co przemawiało na korzyść tego pana to pozycja społeczna – był lekarzem z dobrym nazwiskiem.
Ciotka i wujek po maturze uciekli z domu, wynajęli mieszkanie w innym mieście, wujek poszedł do pracy, ciocia podjęła studia. Było im wtedy trudno: czasy kiedy wszystko było na kartki. Sytuacja polityczna była niepewna, nie mogli liczyć na wsparcie ze strony rodziców, postanowili, że wyemigrują. Wtedy pojawił się kolejny problem: okazało się, że w naszym kraju w tamtym okresie nie wolno było opuszczać kraju młodym małżeństwom (z obawy, że na amen wybędą z kraju ). Wujek wpadł na iście diabelny pomysł: zadzwonił do mieszkających w Niemczech krewnych babci i z nimi ułożył plan zUa.
Jakoś na wiosnę autobus wycieczkowy do Berlina wyjechał z Polski z grupą młodych studentów: w tym z moją ciocią i wujkiem w charakterze zaproszonego przez nią przyjaciela. Wycieczka była jednodniowa, mogli mięć przy sobie tylko podręczny bagaż... W Berlinie, w trackie drobnego zamieszania grupa się rozproszyła. Autobus wrócił do Polski, bez dwójki pasażerów. Tydzień później wzięli ślub, krewna wujka pomogła mu nagrać pracę i mieszkanie, a siedem miesięcy później urodził się Bastuś.
Do kraju mogli wrócić w odwiedziny dopiero, kiedy Bastek miał 4 lata... Rodzice cioci się do niej nie odzywali cały ten czas, do czasu, gdy pierwszy raz na własne oczy zobaczyli wnuka.
Zaakceptowali, że wujek – ciężką, uczciwą – pracą zapracował na godny poziom życia swojej rodziny. Nie było między nimi jakiś ciepłych relacji, ale był [i jest] szacunek...
Historia piękna – dziadek ją ładnie opisywał w swoich pamiętnikach – jednak często zapominamy skąd ta królewska, arystokratyczna maniera w zachowaniu ciotki... przyznam, że każdemu nowemu członkowi towarzystwa polecam omijanie tej pani szerokim łukiem, bo to najbardziej wścibska i wyrachowana ze wszystkich członków rodziny.
I dalej nie wiem, co na siebie włożyć... nawet nie wiem, czy mam jakieś fajne sukienki...
Można iść w spodniach?
Meami napisał: | Wijara, nie istnieje coś takiego jak magia świąt. Więcej gości to więcej sprzątania, większy stres, więcej gotowania, kłótni i mniej miłej atmosfery, uwierz na słowo. Ja mam min. ośmioosobową Wigilię i chyba bym padła jakby była dużo większa. |
Hymm... Jest magia w świętach. Jest!
Właśnie w tym stresie, gwarze i natłoku krewnych, którym mach ochotę przegryźć tętnice ^^’.
Well, przyznam, że nie lubię jeść kolacji wigilijnej w dużym gronie – bardzo tego nie lubię (tym bardziej, ze w tym roku na stole było 19 dań... tegonie da się zjeść... autentycznie). W mojej rodzinie zawsze to funkcjonowało tak: kolacja w gronie ściśle najbliższym: rodzice, sis i ja. Później prezenty, herbata, wyjazd do babci – tam spotykamy się z reszta rodziny i częstujemy się ciastem i cukierkami. Przy czym u babci jest od grona pokoi, saloników i telewizorów – nikt nie musi wpadać na ludzi za którymi nie przepada (czepialskie ciotki): wszędzie nas jest pełno, a dom żyje. To mi pasuje. Bo nie ma tego całego gotowania, starania się, układania serwetek z kątomierzem itp. Jest luźno...
Na zakończenie ojciec z braćmi śpiewa głębokim basem, w góralskim stylu „Bracia patrzcie jeno”.
Tato zawsze gra na gitarze, ma śpiewnik z kolędami... generalnie lubimy to...
A strojenie się?
Well... pewnie też by tego nie było, gdybyśmy się spotykali tylko z rodzicami – po prostu byłoby bardziej elegancko. Tym czasem co roku kuzynki i ciotki urządzają rewię mody. Serio...
Trzeba się troszkę wystroić, żeby nie wyglądać jak szara myszka...
P.S. Znowu mi Min musiał buty ściągać, a jedna z kuzynek oskarżyła mnie o wykupienie ostatniej pary owych nieściągalnych butów...
Niet - Ty dobrze pracujesz nad produkcja endorfin we własnym organizmie!
Przykro mi, że tak się poczuł Twój mąż... więcej ciepła okazuje mu rodzina wżeniona, niż ta rodzona... Ech...
Ale na pewno już pracujesz nad poprawieniem mu samopoczucia, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
TheTosterMaster
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z księżyca ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:26, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
A właśnie, że magia świąt istnieje! Sama otoczka (choinka, prezenty, kolędy, Pasterka, itd.) jest ważna, ale to nie ona tworzy tą niepowtarzalną atmosferę. Jak dla mnie wystarczy, że spotka się niewielka grupa osób, które chcą spędzić wieczór razem, przy jednym stole, złożyć sobie życzenia.
W tym roku jak zawsze miałam w domu "święta z prawdziwego zdarzenia" - z 12 tradycyjnymi potrawami, łamaniem opłatkiem i całą resztą, ale zabrakło nastroju świąt. Nie umiałam szczerze życzyć czegokolwiek swojemu ojcu; nie lubię kłamać, więc nie powiedziałam prawie nic. Wypadło okropnie sztucznie. W zeszłym roku też tak było. Porażka, prawda? Strasznie tęsknię za czasami, kiedy miałam 5 lat i z niecierpliwością wyczekiwałam I gwiazdki, wyłam kolędy na całe gardło, kręcąc się babci pod nogami i miałam wszystko gdzieś.
Wybaczcie takie gorzkie żale; tak mi się jakoś zebrało...
Villka, twoi kuzyni są świetni:)
Neit, bardzo się cieszę, że miałaś TAKĄ fajną wigilię
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Meami
Adept VIII roku
Dołączył: 21 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:06, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Z wiekiem zostajemy obdarci z tej magii. Poza tym, prócz tego, że są prezenty to spotkanie rodzinne nie różni się od całej reszty. Jak w moim przypadku rodzinny grill, od maja do września (włącznie jak jest ładna pogoda) to co dwa tygodnie mamy zjazd. Na szczęście jutro jest mój ulubiony dzień świąt, który spędzę z dwójką moich przyjaciół z dzieciństwa. 26 grudnia spędzamy zawsze razem od małego, co prawda nasi rodzice się nie spotykają, ale to i tak nie przeszkadza w 'najeździe' na wolną chatę. Będą prezenty i mega długie dziwne oraz szczere życzenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aduu
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Przybiernów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:39, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
A ja jakoś za świętami nie przepadam. Wkurzają mnie rodzinne zjazdy. Dlatego w tym roku cieszyłam się, że Wigilię spędziliśmy w zamkniętym gronie. I nie było tej całej świątecznej pompy. Choinka, owszem, stała, nawet ładnie ubrana, prezent był jeden dla wszystkich i trochę jedzenia. Nic szczególnego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:39, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
U mnie Wigilia jest z babcią, dziadkiem, ciotką, wujkiem i ich roczną córką. No i moi rodzice z siostrą. Co roku spotykamy się u kogoś innego, chociaż ciotka i wujek mieszkają w jednym domu z babcią i dziadkiem, ale jednak mają swoją część, korytarz ich rozdziela. I oczywiście podczas Wigilii były kłótnie... Bo babcia się czepiała, że ciotka dziecku coś tam daje, że nie pilnuje i się mała przewraca... Za bardzo panikują, ja się całe życie wywalam i nikt się nie martwił nigdy, a tu dziecko się przewróci i nawet nie uderzy głową o szafki, to już krzyk, że nie umieją się nim zająć. Każdemu się zdarza, przecież nie da sie wszystkich upadków uniknąć.
Było mnóstwo gotowania i biegania w kuchni, a i tak dużo jedzenia zostało. I tak nie było źle, chociaż te kłótnie zepsuły świąteczny klimat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aduu
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Przybiernów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:37, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Ja już zapomniałam nawet czym jest świąteczny klimat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Meami
Adept VIII roku
Dołączył: 21 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:43, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Świąteczny klimat tworzy magia świąt, która u pewnych ludzi przestaje działać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelka
Bakałarz II stopnia
Dołączył: 28 Lis 2010
Posty: 718
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam, gdzie kwitnie cytryna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:18, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Ja uwielbiam święta
prezenty, wolne, atmosfera... eh...
Tylko... Wszystko ma minusy
zimno, sprzątanie, gotowanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:37, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
... no i te dodatkowe kilogramy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelka
Bakałarz II stopnia
Dołączył: 28 Lis 2010
Posty: 718
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam, gdzie kwitnie cytryna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:44, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Obżarstwo na całego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Meami
Adept VIII roku
Dołączył: 21 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:10, 26 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Tiaa, zaczynam przypuszczać, że popełniłam błąd kupując sukienkę przed świętami. Boje się, że po sylwestrze w nią nie wejdę o.o <lol2>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|