|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:18, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Iblis, nie łam się. Statystycznie biorąc najlepiej (pod względem dokładności i braku brawury) jeżdżą ci, którym zdać się udało dopiero za drugim razem... Więc idź na egzamin, zdaj go spokojnie i rzuć instruktorowi tekst, że Ty przynajmniej jesteś świadoma tego, że w pewnym momencie z powodu stresu popełniłaś mały błąd i bogatsza o to doświadczenie nawet w sytuacji stresowej będziesz mogła łatwiej nad sobą zapanować. Nie jak ci, którzy zdali za pierwszym razem i im się wydaje, że są mistrzami kierownicy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:07, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ja zdałam za pierwszym razem, w Szczecinie który faktycznie koszmarny do jeżdżenia jest i jestem zajebistym kierowcą więc mi proszę tu mnie nie szkalować
Iblis no niestety, stres na egzaminie na prawko to masakra i obawiam się, że go nie unikniesz choćbyś nie wiem jak dobrze jeździła. Co prawda przekonanie o tym że się umie jeździć pomaga (trza se wmawiać ), ale nie zmienia to faktu, że nerwy człowieka zżerają. Ja czekając na egzamin praktyczny w tej ichniej poczekalni myślałam że zawału dostanę. Olej instruktorów, ja w Ciebie wierzę i trzymam kciuki. Musi się udać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:15, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ja nie Ciebie szkaluję, lecz wyjeżdżam na tych, którzy gnębią słabszych. Należy znaleźć dobrą (i mocną) stronę w każdej sytuacji i uderzyć atakującego. Takie jest moje zdanie. Niech wiedzą, że nie wygrają...
I też moja mama zdała za pierwszym razem (jeszcze kamer nie było). Ale ona dzięki zakładowi z egzaminatorem. I jeszcze jak go przewiozła i obiecała, że drugi raz w razie czego też do niego trafi, to od razu zakreślił zdane i ją puścił.
I nie miała żadnej stłuczki z własnej winy a jeździła po wielu krajach, różnymi samochodami (na wycieczkach wypożyczają z tatą samochód, żeby zwiedzać). Tylko w Hiszpanii auto skasowała, bo jakiemuś idiocie chciało się ją przy zjeździe z ronda wyprzedzać (znaczy on im cały przód skasował), ale to inna bajka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:16, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Oj tam U mnie to jedynie mój mąż wierzył że ja kiedykolwiek prawko zdam. Reszta to tylko marudziła, że kasę jedynie stracę. Dlatego poszłam po cichu i zdałam za pierwszym razem A i tak co niektórzy uważają że pewnie nie wiem gdzie w samochodzie kierownica jest i prawko na bazarze kupiłam pewnie A kij im w oko jak mojego niewątpliwego geniuszu (i skromności) nie dostrzegają
Tak w ogóle to mam straszną ochotę się pożalić ale się boję że wyjdę na nieczułe bydle co to należało by odstrzelić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:01, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ja zrobiłam kurs, to mi kręgosłup szlag trafił i musiałam wziąć się za leczenie go. Jeszcze nie doszłam do siebie, a już kurs się przedawnił i kasę diabli wzięli...
Żal się, żal... A może powiedz kogo pobić... (mentalnie, bo fizycznie to ja jeszcze nawet dobrze nie chodzę)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:15, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
To ja się później pożalę, bo to dużo pisania a teraz wychodzę z domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:31, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Jasne Czekamy żeby pocieszyć (szczególnie kosztem bliźnich)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:38, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Iblis napisał: |
Szczecin to chyba najgorsze miasto do zdawania prawa jazdy.
|
Światła, rondo, przez rondo tramwaj, światła, rondo, tramwaj, rondo, tramwaj, ...brama portowa rozpierdzielona... , ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:46, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Któż to wrócił... Zostajesz, czy tak tylko zajrzałaś?
Ale narzekacie na Szczecin. W Siedlcach jest tylko jedno skrzyżowanie o wystarczającym natężeniu ruchu... Jak dojeżdża się do świateł to las el-ek. i nie wiadomo w którą stronę wiać Kiedyś samych z naprzeciwka naliczyłam 18.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:59, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
kuszumai napisał: |
Światła, rondo, przez rondo tramwaj, światła, rondo, tramwaj, rondo, tramwaj, ...brama portowa rozpierdzielona... , ... |
Święta prawda. W dodatku różne czubki po tym Szczecinie jeżdżą, np ja
No dobra będę się wyżalać. I będzie długie bo muszę wstęp zrobić, wiec radzę sobie wziąć coś do żarcia i picia. I do wc skoczyć na zapas.
Ja od lat mieszkam sobie na swoim, z mężem, jakby kto jeszcze nie wiedział. Niedaleko mnie (jakieś 10 minut drogi spacerkiem) mieszka moja siostra ze swoim Połówkiem. Moi rodzice od dawna mieszkają w Szwecji i do Polski wpadają jakiś 2 razy w roku na parę dni. Niedaleko nas (tzn mnie i siostry) mieszka nasza babcia. W odległości jakichś 10 minut samochodem, na piechotę na przełaj pewnie z 40 minut się idzie.
Moja babcia mieszka w dość dużym domu i razem z nią mieszka mój dziadek (babcia z dziadkiem żyją jak przysłowiowy pies z kotem), mój wujek, jego dwóch dorosłych synów z czego jeden ze swoją dziewczyną i trójką dzieci, plus jedno w drodze (podstawową funkcją mojego kuzyna jest rozmnażanie się kompletnie nie dbając potem o wychowanie czy utrzymanie tych dzieci). Moi kuzyni z rodzinami mieszkają tam kompletnie za darmo, zero opłat i kosztów i w dodatku doją od babci kasę jak tylko mogą. Potrafią nawet jej pieniądze ukraść. Wiecznie babcia za nich jakieś długi płaci, bo np nadzwonią kilkaset złotych a telefon jest na nią. Oczywiście babcia mi się wiecznie skarży, ale telefonu nie zlikwiduje bo może jej się przyda.
Oprócz tego babcia ma jeszcze córkę mieszkającą kawałeczek dalej i tam też jest dwóch dorosłych chłopaków.
Jednym słowem ja i moja siostra jesteśmy jedynymi dziewczynami.
Moja babcia przez lata miała taki jakiś głupi pogląd, że dziewczyny są gorsze, nadają się głównie do roboty i ogólnie wg niej ja i moja siostra powinnyśmy np latać i za naszych kuzynów załatwiać jakieś sprawy, no bo oni biedni zmęczeni itp, nie ważne, że my pracujemy, mamy własne rodziny itd. Moja babcia niby narzeka że te chłopaki to lenie, ale jednocześnie zawsze ich usprawiedliwia i wiecznie słyszę że to faceci i oni tak mają. Był taki czas że babcia do mnie wydzwaniała, bo za mojego kuzyna trzeba jakiś mandat zapłacić i ja mam gdzieś tam jechać i to załatwić, bo jak on wróci z pracy to będzie chciał obiad zjeść i poleżeć a nie latać, więc niech ja to załatwię. I uwierzcie babcia była bardzo, bardzo zdziwiona że ja mogę nie chcieć. Przez ostatnie lata poszłam na łatwiznę i mówiłam, że mąż mi nie pozwala (swoją droga mojego Ukochanego by chyba coś trafiło jakby jego żona za jakiegoś chłopa pracować miała) i babcia się nieco uspokoiła. No ale zawsze jak do niej wpadłyśmy z siostrą to słuchałyśmy jakie to z moich kuzynów kochane chłopak, fajni tacy, ogólnie do rany przyłóż. Przyzwyczaiłyśmy się i zaczęłyśmy to ignorować, bo wiemy, że babcia nam źle nie życzy tylko po prostu dla niej jesteśmy na dalszym miejscu.
Aha i jeszcze bonusowo moja babcia uważa że z nami dwiema jest coś nie tak (w sensie fizycznym) bo nie mamy dzieci. A wiadomo, że jak kobieta ma chłopa to musi zajść w ciąże Coś takiego jak niechęć do posiadania potomstwa i skuteczna antykoncepcja babci się w głowie nie mieści. Dla niej dziewczyna mojego kuzyna jest nawet lepsza od nas, bo u niej "co rok prorok".
Od lat moja babcia choruje na cukrzyce, od początku lekarze trąbili, że odpowiednie odżywianie jest dla niej bardzo ważne. Oczywiście moja babcia całkowicie to olała. W efekcie jej stan się pogarszał. Lekarze zabronili babci używania cukru, moja babcia wmawia, że cukru nie używa, ale za cholerę się nie przyzna że je miód w dużych ilościach. Słodycze tak samo. Miała nie smażyć, więc babcia "piecze". To pieczenie wygląda tak, że np mięcho wrzuca na głęboki olej. Ogólnie mówiąc to moja babcia jest znakomitym przykładem tego jak człowiek z cukrzyca jeść nie powinien. Usiłowałam ją naprostować dietetycznie, ale tylko jeszcze bardziej podpadłam, a fajni wnuczkowie to babci colę przynosili (oczywiście z cukrem) i jakieś inne zakazane przysmaki. Jakby tego było mało moja babcia ma ma takie podejście, że jak boli to broń Borze Szumiący to ruszać. Bolały ją nogi (lekarz kazał jej się rozruszać), to babcia żeby mniej chodzić do wc zaczęła mniej pić . W efekcie w końcu wysiadły jej nerki, jakieś kamienie się porobiły i inne takie. Babcia wylądowała w szpitalu. Problem wielki, bo ta cukrzyca też bardzo zaawansowana i jej nawet operować nie mogą. I jeszcze babcia ma jakieś kosmicznie wysokie ciśnieni. W dodatku wszystko ją boli (bo się w ogóle kompletnie i totalnie przestała ruszać mimo że lekarze nakazali). Ze szpitala babcia się wypisała na własne życzenie (bo musiała na komunię prawnuczki iść i się brutalnie mówiąc napierdalać słodkiego, co jej oczywiście jeszcze bardziej zaszkodziło), a potem znowu w nim wylądowała bo jej stan się nie poprawił.
I teraz zaczyna się coś o co mam największy wkurw. Bez przerwy dzień w dzień wysłuchujemy z siostrą pretensji całej rodziny, że mamy babcie iść odwiedzić (nie to ze nie chodzimy), bo babcia się nudzi, jest samotna itd itp. Mimo że do szpitala wszyscy mamy podobną odległość, to nikt nie ma czasu, mimo że te ukochane wnuki babci w domu na dupie siedzą. Poza tym oni nie lubią szpitali i babcia nie ma do nich najmniejszych pretensji że nie przychodzą. K***a to ja w tym szpitalu dwa razy leżałam i mi kawałki ciała wycinali, to ja mam święte prawo nie lubić, a ja latam bo mi babci szkoda. Moi kuzyni potrafią podwieźć moją ciotkę i do szpitala nawet nie wejść (w samochodzie siedzą) a babcia ich tłumaczy, że czasu pewnie nie mieli. Wytłumaczenia dla mnie i siostry nie ma najmniejszego, nawet jak co drugi dzień chodzimy to jest za mało. I nawet może nie tyle babcia się czepia co wszyscy inni z moim rodzicami włącznie. Oni uważają że powinnyśmy chodzić babcię odwiedzać za siebie i jeszcze za nich. A ja od kilku dni nie mogę się z niczym wyrobić bo mi pół dnia te wizyty (i użeranie się z czepiającymi) zajmuje.
I normalnie coś mi się robi, bo z jednej strony mam wyrzuty sumienia, bo z moja babcią na prawdę jest źle i może to już ostatni dni razem, szkoda mi jej jak cholera bo wiem, że na prawdę cierpi, a z drugiej strony nie mam na nic czasu i przez tyle lat byłam gorsza a teraz te super wnuki mają ją w dupie (a i tak są nadal lepsi niż ja czy moja siostra). Czasem to bym chętnie olała to wszystko, jak sobie moja babcia "pościeliła" to tak niech ma, ale jak ona nas prosi żebyśmy wpadły (a wiem że te lenie śmierdzące to nie przyjdą) to nie umiem odmówić. Miałam jechać na Woodstock, nie pojechałam, za kilka dnie jadę na urlop i mam wyrzuty sumienia, bo planowałam to od dawna, ale z drugiej strony na 100% nie mogę być pewna, że babcia dożyje mojego powrotu. I na prawdę jest mi smutno z tego powodu, ale też jestem po prostu wściekła, na resztę rodziny i na samą babcię też bo wiem dobrze, że się sama do takiego stanu doprowadziła.
Uff, nieskładnie wyszło, ale mnie poniosło nieco znowu. Czasami bycie kobietą jest zupełnie do bani, byłabym chłopem to by mi wszyscy dali spokój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:45, 03 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Neit, współczuję. Cała ta sytuacja nieciekawa jest. Tak naprawdę na kuzynów nie wpłyniesz, bo jak? Ale trzeba myśleć o sobie, bo nigdy nic nie wiadomo. Taka mała rada (z własnego doświadczenia). Zanim wyjedziesz idź do babci się pożegnać. Tak po prostu powiedzieć "do widzenia". Wtedy, nawet gdy w czasie Twojego wypadku, nie daj Boże, babcia umrze, Tobie będzie łatwiej się pozbierać, bo będziesz miała tą świadomość, że się pożegnałaś.
Olej kuzynów. Nie reaguj na nich. Nawet jak coś to telefony odbieraj co-któryś. W końcu zrozumieją, że Ty też masz własne obowiązki, a oni do nich nie należą. I najważniejsze, nie daj sobie wejść na głowę. Pomóc - owszem, ale w granicy rozsądku. Inaczej w Tobie znajdą kolejną "służącą".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iblis
Adept III roku
Dołączył: 22 Kwi 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:23, 13 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
O rany, ale mnie miło pocieszyłyście , aż mi się cieplej na sercu zrobiło
Choć mój problem jest taki, że umiem jak ktoś na mnie nie patrzy. A jak już instruktor coś powie to po prostu jak totalna kretynka się zachowuję, 0 myślenia, 0 koordynacji ruchowej. Mimo, że po oblaniu egzaminu doskonale wiem gdzie był błąd, jak powinnam postąpić, jak dokładnie krok po kroku powinien wyglądać pewien manewr.
I tak wszyscy we mnie wierzą a ja się pomału załamuję, bo 40 godzin wyjeżdżone, mnóstwo kasy na to poszło a ja się nie umiem opanować i naprawdę nie czuję się dobrze w samochodzie . I po prostu to, że tak wszyscy we mnie wierzą mnie dobija, bo idę na te dodatkowe godziny a postępy są tak żałośnie małe... i od roku ponad mi to je**ne prawko nad głową wisi, każde kieszonkowe, każde zaoszczędzone pieniądze w to wkładam i jak dla mnie to żadnego szczęśliwego zakończenia nie będzie miało.
No Neit, jak najbardziej rozumiem, bo miałam całkiem podobną sytuację.
Choć jest ogólnie przyjęte, że rodzina się wspiera itd. etc. Rodzina przede wszystkim to na palcach jednej ręki policzę osoby z rodziny które dla mnie dużo znaczą. (mimo, że moja rodzina to jakieś 200 osób, serio O.o).Szlag mnie trafia jak słyszę, że komuś z rodziny trzeba pomóc bo tak wypada. Albo, że nie wypada go pogonić i powiedzieć takiemu delikwentowi co się o nim myśli bo to rodzina.
Dlaczego jakiś kuzyn którego widziałam dwa razy w życiu ma znaczyć dla mnie więcej od kumpla z którym przegadałam mnóstwo godzin i dlaczego ma mnie smucić śmierć cioci której imienia nie byłam w stanie zapamiętać.
Większość odwołuje się do więzów rodzinnych, gdy ma jakiś problem.
Myślę, że twojej babci wygodniej jest trzymać się swojego światopoglądu niż spisać na straty część swojej rodziny. Taki postępek już wymaga odwagi, a przecież o wiele prościej jest ponarzekać na Ciebie i siostrę bo jesteście tylko dwie
I to naprawdę godne podziwu, że nie dałaś sobą pomiatać i, że potrafisz być asertywna i nie dać sobie wejść na głowę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olsza
Adept VI roku
Dołączył: 24 Lip 2012
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:55, 25 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Właściwie już mi na to nerw przeszedł, ale mam chwilę, więc napiszę, czym podzielić się chciałam.
Szlachetna instytucja autostopu wymiera. Rozumiem, czasy niepewne i niebezpieczne, ale żeby aż tak... I nawet nie to, że ludzie mało chętnie biorą. Po prostu znów wychodzi kopniak od życia pod tytułem "Nie oceniaj po pozorach!". Można by założyć, że powinno być zupełnie odwrotnie, ale jak wam się wydaje, dzięki komu przejechaliśmy wraz z tatą całą Polskę po skosie, dzięki wykształciuchom czy ludowi pracującemu? Otóż szlag jasny bierze, gdy z przyczyn losowych stajesz przy drodze z kartką zapisaną cuchnącym flamastrem, a państwo "entelegęcja" mija cię z taką pogardą na twarzach... Kpina w oczach, niewybredne gesty, a wszystko to w droższych autach i na wielkomiejskich tablicach. Wiozło nas chyba 6 kierowców, w tym tylko jeden "cywilny', ponieważ panowie kierowcy ciężarówek wszelkich, od najlżejszych po tzw. TIRy mieli o wiele więcej serca i współczucia. Czasem słownictwo mieli takie sobie, jeden był tak elokwentny, wścibski i bezpośredni, że aż się uszy w trąbkę zwijały i skóra cierpła. Ale podwozili nas bez oporów i nawet usiłowali nam załatwić dalszy podwóz przez CB - radio, bo było im głupio wyrzucać nas gdzieś na trasie, ale nie w naszym miejscu docelowym. Dlatego ogłaszam wszem i wobec, że dobrobyt prowadzi do zgnuśnienia i stracenia z oczu drugiego człowieka, jak w tym kawale o Żydach. Panom kierowcom należy się order z przytupem, państwo miastowi niech sobie dalej warzą ten jad w sercach. Nie mówię, że wszyscy, tak samo też nie twierdzę, żeby każdy zawodowy kierowca musiał być prymitywem. Zwracam tylko uwagę na to, że pozory mylą, w prostym ludzie znajdziesz często więcej współczucia, niż w ludziach chełpiących się swoim cywilizowaniem. Również przez to (jak pisałam na początku) autostop powoli ginie w męczarniach...
Nie wspomnę o panach larpowcach w nocnym pociągu z Wrocławia do Warszawy... Nie wiem, na jakiej stacji wsiedli, ale wysiedli w Częstochowie (może na Orkon, to teraz?). Godzina - tak na oko bardzo w nocy - zaczęli śpiewać na całą parę swoich zdartych, przepitych gardeł pieśni głośne a niecenzuralne, w pseudo - okołometalowym stylu. Panowie mieli szczęście, nie zauważyłam (nieprzytomna z niewyspania), że są larpowcami, dopiero później tata mi o tym powiedział (poznał po pacynach). Gdybym wiedziała, słowo daję, że poszłabym tam do nich z przemową, to nic, że oni wyrośnięci, naćwiekowani, a ja 161cm wzrostu, zamroczona sennością. W sumie potem bawiłam się przynajmniej myślą, co bym im powiedziała... Stanęło na czymś na kształt: "Larpowcy? Na Ammana, Thora, i wszystkich innych świętych, tak się nie godzi! Śpiewy o tej porze to chyba tylko ku czci szatana! Nie śmiem wam grozić Świętą Inkwizycją, bo skąd ich o tej porze wytrzasnę, ale uprzejmie proszę zamknąć ryje! Dobranoc!" i trzaśnięciu drzwiami. Chybaby się chłopcy zdziwili... ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neit
Arcymag
Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 1007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:32, 25 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Jako osoba zmotoryzowana jakoś nie bardzo się dziwię, że ludzie nie chcą zabierać autostopowiczów. Mi się zdarza rzadko (ostatnimi czasy coraz rzadziej) zabierać i to nie bez powodu. Pierwszy, jest czysto egoistyczny: samochód to dość droga zabawka, człowiek płaci za wygodę. Kiedy jadę w dłuższą trasę to chcę sobie wygodnie porozkładać klamoty na tylnym siedzeniu (lodówka turystyczne, ciuchy, laptop itp) a kiedy kogoś zabieram muszę to wszystko poskładać, wepchnąć do bagażnika itp. W dodatku nie ma co ukrywać trzeba uważać, bo nie wiadomo czy podwożony nie zechce sobie po cichu czegoś przywłaszczyć z naszego dobytku.
Ja wiem, że jestem egoistyczna i rozpieszczona, ja tego wcale nie ukrywam ani się nie wypieram
Autostopem czasem jeżdżą dziwaczne typy i wcale mi nie chodzi o zarośniętych, wielkich facetach z siekierami. Pijaczków na ogół człowiek rozpoznaje na pierwszy rzut oka, ale czasem nic nie zapowiada kłopotów. Jak już pisałam, rzadko zabieram autostopowiczów, ale kilka przygód miałam (ciekawe czy ja mam takie "szczęście" czy kierowcy częściej się udzielający proporcjonalnie na więcej "dziwadeł" trafiają).
Takie moja 3 najbardziej pamiętne przypadki:
1) podwoziłam dziewczynę, taką na oko dwadzieścia parę lat, przez cała drogę usiłowała mnie nawracać (przypominam, że ja jestem bardzo niereligijna), nasłuchałam się pretensji, że nie mam obrazka ze świętym Krzysztofem, że słucham satanistycznej muzyki itd. Ogólnie stanęło na tym, że się będę smażyć w piekle i nawet dziękuję za podwiezienie nie usłyszałam
2) też młoda babeczka, bardzo elegancka, samochód jej się zepsuł (na stacji benzynowej na zadupiu) i poprosiła o podwiezienie. Ogólnie sympatyczna osoba, ale dopiero jak ruszyliśmy poczułam że laska normalnie śmierdzi moczem. I to straszliwie. Nie mam pojęcia czy to jakaś choroba czy co, ale normalnie nie mogłam potem samochodu dowietrzyć.
3)tym razem para, chłopak i dziewczyna, też na oko ok. Okazało się że dziewczyna się naćpała, popiła to alkoholem i jak tylko ruszyliśmy obrzygała mi pół samochodu.
Czy trzeba więcej żeby się zniechęcić?
Ale mogę powiedzieć, że osoby znajome które podwoziłam były jeszcze gorsze, ale o tym to lepiej nie pisać bo mnie dopiero wtedy ostry wkurw bierze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:51, 26 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Powiem lepiej mój tata (były nauczyciel) zabrał na stopa dwie nieletnie. Trasa ok 30 km. W czasie drogi dowiedział się, że to uczennice z byłej szkoły (w której pracował). Zwiały z lekcji. Więc on za telefon, do dyrektora. Koleś czekał na nie na parkingu jak je tata podwiózł. Ponoć do końca roku nie zwiały z żadnej lekcji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|