|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:29, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zobaczysz, jeszcze koledzy będą bogaci - w końcu najważniejsze jest mieć pomysł, a im widać inwencji twórczej nie brakuje
A stroje gotyckie wcale oryginalne, zwłaszcza z wykorzystaniem już przygotowanych wcześniej prac Wygląda na to, że kupa pracy, a mam na to niecałe dwa tygodnie - pewnie, jak to ja, zabiorę się dwa dni wcześniej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:38, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ja z koleżanką swego czasu w liceum założyłyśmy piekarnię. Żeby było ciekawiej nazwałyśmy ją od naszych nazwisk (Rogala i Bułka) rogal&bułka sp z.o.o. było wesoło jak to prezentowałyśmy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:43, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Wijara napisał: | Wygląda na to, że kupa pracy, a mam na to niecałe dwa tygodnie- pewnie, jak to ja, zabiorę się dwa dni wcześniej |
Hm... Mnie się terminy pomyliły i w końcu pewnego dnia się dowiedziałam, że to na jutro ma być. No i... no i było. Do drugiej siedziałam, tak mniej więcej od 19.00. Ale zrobiłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:06, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ach, aleś dzielna Jak tak dalej pójdzie (dzisiaj piszę recenzję i wywiad oraz uczę się do sprawdzianu z geografii), to też się przed bożym ciałem za to nie wezmę. Nagle wszyscy nauczyciele zorientowali się, że mają braki w dzienniku
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Czw 18:07, 27 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:07, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny!
Macie świetne pomysły!
Moja firma dopiero była kijowo – Smerfetka z o.o. , ubranka dziecięce.
Doprawdy macie świetne pomysły
Opiszę ciąg dalszy – dla Juny głównie xP
Wczorajszy dzionek... chociaż w gruncie rzeczy nie wiem czy mnie w istocie wkurzył, czy raczej sfrustrował.
Od kiedy moja mama wyszła ze szpitala spędzam noce w domu – muszę się nią zajmować. Od czasu wypadku przypomina szalonego profesorka... oglądał ktoś „Fringe – na granicy światów”? Występuje tam Walter – wybitny naukowiec, który nieco stracił poczytalność po tym, jak wycięto mu fragment mózgu. I tak właśnie jest z moją mama. Odnośnie swojej pracy, przepisów prawnych, błyskotliwych pomysłów jest niezastąpiona, ale zdarza się jej wyjść z domu i nie wiedzieć, gdzie się znajduje (nie jest bezradna – na 100% wynalazłaby jakiś sposób na powrót do domu, tylko, że mnie tym potrafi wprawić w atak serca ), albo gotować telefon komórkowy w mikrofalówce. Taki szalony profesorek
Nie jest to koniecznie zabawne zazwyczaj, ale lepiej się śmiać niż płakać, nie?
Ze względu na mamę zdecydowałam się wracać na noc do domu. Po ostatniej operacji mama czuje się świetnie. Kiedy się okazało, że miejscowość w której mieszkamy ucierpiała w powodzi, mama zabrała kule, zapas leków, olała to, że jest na chorobowym i pojechała do pracy zajmować się ludźmi, którzy potrzebują pomocy. Firma mamy podlega pod Urząd Miasta, zajmuje się nieruchomościami i zagospodarowaniem terenu. Pracownicy musieli zabezpieczyć zalane domy i ochotniczo pomagali ratować dobytek powodzian, a ci, który zostali w biurze – w tym moja mama – zajmowali się znajdowaniem przyzwoitych lokum dla ludzi, którzy ucierpieli.
Nawet pan Grześ, do którego obowiązków należy jeno usuwanie zeschniętych gałęzi pracował w biurze od rana do nocy.
... i w tym wszystkim nikt nie miał czasu, by zajmować się finalizacją spraw, które były w toku np.: odbiorem umowy o wykonanie nowej elewacji paru zabytkowych budynków, z biura, które mieści się w innym mieście.
Mama zapytała, czy ja bym nie była chętna do pomocy...
Jak bym mogła nie być ?
Tym bardziej, że to oznaczało, że muszę się udać do biura projektowego zawodowego architekta – ja w tym same korzyści widziałam (podpatrzenie jak wyglądają wnętrza i jak się pracuje w biurach innych niż to mojej kuzynki... pouczające i do zawodu przydatne )
Wczoraj o 5:30 się obudziłam, pędem na pociąg do Wrocławia, na uczelnie, na wykład (na wykładzie wszyscy byli padnięci – łącznie z doktorkiem...), do wynajmowanego mieszkania i relax
Ubrałam się oficjalnie, ale bez przesady (w sensie: do bardzo kobiecej sukienki z dekoltem włożyłam sportowe buty – nie ma mowy, żebym biegała w potykaczkach po dworcach, tramwajach i cholera wie gdzie jeszcze ) Makijaż machnęłam pełny (nawet bazy pod podkład użyłam xP – drugi raz w życiu!) w stylu Audrey Hepburn, włosy wyprostowałam, ułożyłam. Ha!
Kuzynka (architekt) mi powtarza, że architekci to snoby – często oceniają po wyglądzie, a ja miałam reprezentować władze mojego miasta pośród snobów... Więc kurczę trzeba było się postarać. (czy to znaczy, że jestem snobem? )
I wtedy do mieszkania wpadły moje współlokatorki.
Pochwaliły, poprawiły co trzeba (kosmetolożki – one zawsze coś zauważą) i stwierdziły, że mnie odprowadzą na pociąg.
Odprowadzały mnie przez targowisko xD xD xD
Pierwszy pociąg mi uciekł, kiedy utknęłyśmy w prowizorycznej przymierzalni...
Za bardzo forsy nie miałam – nie chciałam nic kupować, ale na stoisku z bielizną z daaaalekiej Rosji jedne szczególne damskie bokserki ujęły mnie za serce. Były białe, z żółtą lamówką i słodziutkimi kreskówkowymi postaciami z tyłu, takimi o wielkich, okrągłych głowach, w kapelusikach, kucyczkach i kaszkietach. Były takie słodkie! :3 Dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Jedna z koleżanek skomentowała je jako „chore marzenie pedofila...”, po czym* posłała mi wymowne spojrzenie. Druga widząc me niezdecydowanie rzekła „kup je, bo inaczej ja je tobie zafunduję” (tak, to była groźba xP ). No to kupiłam! Yey!
Zdążyłam na trzeci pociąg...
Wróciłam do swojej miejscowości, poleciałam do mamy do pracy po upoważnienie (że działam z ręki władz miasta i firma mamy mnie upoważnia do odebrania takich-a-takich dokumentów bla bla bla) i z powrotem na pociąg. Na dworcu minęłam się z moim best frindem – oddał mi swoje drugie śniadanie
Tak się składało, że miasto do którego jechałam znajdowało się nieopodal granicy polsko-czeskiej, wciąż w moim województwie. Jest stosunkowo duże, ale jest do niego niewiele połączeń PKS i PKP. Jedzie się prawie dwie godziny.
Studiuje w nim kilkoro moich znajomych. Między innymi kolega, który po zajęciach dorabia w jakimś biurze projektowym (miałam nadzieję, że w tym do którego miałam się udać ) i koleżanka – jedna z tych z którymi się widziałam podczas urodzin współlokatorki. Ostrzegłam ją SMSem, że mam zamiar ją dzisiaj nawiedzić i dodałam, że muszę jej pokazać co sobie kupiłam, bo jest to taaaaak słodkie, że muszę się pochwalić (wiem, durna jestem xP zwalam to na hormony xP).
Dojechałam, pokręciłam się po mieście (mają średniowieczną Katedrę, a w niej secesyjne witraże I mają prawdziwy, kilku poziomowy skarbiec! A podłogi w skarbcu są ze szkła! Łiii!) wreszcie ustaliłam adres tego biura. Zadzwoniłam do ichniego szefa w celu zapowiedzenia się – koleś był strasznie opryskliwy. Jakieś wymówki mi robił. Wrzeszczał bez powodu. Generalnie nie sprawiał wrażenie osoby miłej i chętnej do współpracy (to by pasowało do opisu szefa mojego kolegi – miałam przeczucie, że jednak go dzisiaj spotkam hie hie hie). Zadzwoniłam do mamy zapytać co zrobiłam nie tak...
Kazała mi się nie przejmować. Okay, nie przejmuję się. Idę do niego po dokumenty, ni?
Weszłam. Asystentka mnie wpuściła do hallu. Nic specjalnego – moja kuzynka ma ładniejsze biuro xP, chociaż nie składa się z aż tylu pokoi. Drzwi najbliższego pokoju były uchylone: ktoś rozmawiał, wybuchał śmiechem, rzucano jakieś uwagi. Sprawiało to wrażenie bardzo przyjemnej atmosfery. Ten element zaliczam na plus
Z gabinetu na końcu długiego korytarza wyszedł mężczyzna, tak na oko lat miał czterdzieści. Przedstawił się jako szefu, uścisnął mi dłoń i zapytał w czym może pomóc.
To ja na to, że „Nazywam się tak-a-tak, działam z ręki urzędu takiego-a-takiego, proszę, to moje upoważnienie. Przyjechałam po dokumenty o których już rozmawialiśmy.” + uśmiech
(Jaki ze mnie ważniak xD nie? hehehe)
Faceta zatkało. Zaczął mnie przepraszać za tą rozmowę telefoniczną, tłumaczyć, że wyładował na mnie emocje, które wiązały się ze sprawą prywatną, że nie chciał, że przeprasza, że już idzie przynieść mi dokumenty i że przeprasza .
Nie powiem, ciekawe uczucie, kiedy ktoś się tak bardzo kaja... A z drugiej strony szkoda mi faceta, bo serio się przeraził konsekwencji tego, że na mnie nawrzeszczał.
Zaczął się plątać, nie wiedział do którego gabinetu mnie zaprosić, szedł w jedną stronę, zmieniał zdanie, obracał się na pięcie i szedł w drugą stronę. W końcu poprosił mnie o poczekanie w pokoju z którego dobywały się odgłosy rozmowy, a asystentka zaproponowała mi herbatę
To było to, na co czekałam xP – chciałam obczaić jak zaprojektowano wnętrze. Wśliznęłam się cichutko, powiedziałam dzień dobry, dwie panie mi odpowiedziały, asystentka zaproponowała fotel. Klapnęłam sobie grzecznie i starałam się nie przeszkadzać w rozmowie. Pomieszczenie było raczej nieciekawe tzn. jako pokój było fajne, ale liczyłam, że zobaczę jakieś bajery xP
Ściany eleganckie, kremowe, futrzasty dywan w delikatne, jasnopomarańczowe** wzory: fale.
Cztery biurka-wyspy, na każdym płaski ekran o dużej rozdzielczości, za biurkami cztery odstrzelone panie, dwie około czterdziestki, dwie młodsze, ale trudno powiedzieć w jakim były wieku. Na jednym z biurek, tyłem do mnie, a przodem do pani, która przy tym biurku pracowała siedział mężczyzna. Przez ramię miał przewieszoną czerwoną tubę na projekty.
To niestety nie był mój kolega. Troszeczkę się rozczarowałam... mój kolega to długo-kasztanowo-włosy i bardzo szorstko-brodaty osobnik wyposażony w błyszczące glany i kilka łańcuchów przy pasku. Natomiast koleś, który siedział na biurku miał włosy średniej długości (takie 10 cm ), artystycznie udrapowany szal i dopasowaną bladoróżową koszulkę (nawet gdyby mój kolega ściął włosy, w życiu nie założyłby nic różowego).
Opowiadał coś zabawnego, a panie inżynier nie przerywając klikania myszką (i tylko na chwilę oderwawszy oczy od monitora) z nim dyskutowały. Sympatyczna atmosfera.
Do pokoju wmaszerowała asystentka z tą całą herbatą (jedyna fikuśna, desingerska rzecz w całym biurze: kształt filiżanek i tacy... moje biuro będzie w całości fikuśne! Nie chcę nudy!), postawiła ją przede mną i głośno powiedziała „Proszę. Czy woli pani cukier czy słodzik?”. Odparłam „Dziękuję, nie słodzę”. I chyba dopiero wtedy moja obecność w biurze została tak naprawdę zauważona. Ściągnęłam na siebie uwagę wszystkich...
Mężczyzna też się odwrócił, po czym zeskoczył z biurka jak oparzony! M.!
Patrzył na mnie tak, jakby zobaczył ducha!
Żeby go szlag trafił!
Ponuro pomyślałam, że moje życie zaczyna przypominać komedię pomyłek...
Później zastanawiałam się co on u licha tu robi, później – od kiedy drań mnie zaczął śledzić, a na koniec się mentalnie zbeształam za nierozpoznanie jego głosu i sylwetki. I tatuażu – ma jeden na ręce, powinnam zauważyć...
Po chwili konsternacji zapytał mnie ostro „co ty tu robisz!?”. Kobieta, na której biurku siedział (jedna z tych młodszych jakżeby inaczej...) wyglądała na podenerwowaną. Patrzyła na mnie tak, jak się patrzy na bzyczącego komara. Strasznie mnie rozbawiła sama świadomość tego, co ona sobie mogła pomyśleć i że upatrywała we mnie rywalkę. Przeniosłam wzrok na M. - Nadal był blady, przerażony i wściekły.
I kurczę, nie wytrzymałam: parsknęłam śmiechem.
W tym czasie ta kobieta pyta M. lodowatym tonem „Czy ta pani jest twoją znajomą?” xD xD xD
Moja wesołość tym bardziej wzrosła.
Opanowałam się i czekałam na odpowiedź M. (liczyłam, ze będzie równie zabawna) Posłał mi bardzo wstrętny uśmieszek i wyjaśnił, że „z niektórymi osobami trudno mu się rozstać” , jego znajoma skamieniała (żal mi jej...), a do pokoju wszedł szefu xP – zaczął mnie przepraszać za to, że kazał mi tak długo czekać, że już przygotował papiery i zaprosił mnie do swojego gabinetu, w którym „dokonamy formalności”. Cackał się ze mną strasznie!
Mina M. – niezapomniana! xP Jak z reklamy Master Card.
Epicko.
Z panem szefem-architektem pogadałam, przeglądnęłam dokumenty, podpisałam co trzeba, uścisnęliśmy sobie dłonie, jeszcze raz mnie przeprosił, ja mu jeszcze raz powiedziałam, że nie ma o czym mówić , odprowadził mnie do drzwi, powiedziałam „do widzenia” i odczułam ulgę... xP
Oczywiście nie na długo, bo po drugiej stronie ulicy czekało na mnie coś, co nadużywa solarium Z niedowierzaniem kręcił głową i raz po raz zaciągał się fajką (śmierdzące Malboro!). Chyba zaczynał dostrzegać zabawną stronę całej tej sytuacji, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy
Albo śmiał się z siebie, z tego swojego przerażenia... a może z tego, że mnie nie docenił (jako przeciwnika? ).
Wróciła mu pewność siebie i postanowił, że ze mnie wyciągnie ile wiem na jego temat – okazało się, że był przekonany, że to ja go śledziłam...
Pokłóciliśmy się trochę, ale generalnie było to bardziej przyjazne niż nieprzyjazne. Zanosząc się śmiechem spacerowaliśmy po mieście. Kiedy się okazało, że to wszystko było chorym zbiegiem okoliczności, westchnął i znów wybuchnął śmiechem.
Stwierdził, że w takim wypadku musi być ze mną szczery – bo nie udaje mu się być ze mną nieszczerym.
I w ten sposób poznałam tajemnicę kluczy... Pamiętacie, kiedy pisałam, że przeddzień wspólnej prezentacji był w Czechach po tani alkohol? I że spożył go w mieszkaniu zaprzyjaźnionych, nowopoznanych studentów? Stało się to właśnie w tym miasteczku xP
I tego wieczoru poznał tą panią inżynier, której biurko okupywał.
Ściemnił jej, że pracuje w zawodzie i jest w trakcie rozwodu. Generalnie grał bardzo przekonująco. Powiedział, że jest asystentem na naszej uczelni, a w akademiku mieszka tymczasowo, ponieważ chwilowo go nie stać na wynajem mieszkania. Okłamał ją w wielu innych kwestiach, które według niego były zabawne, według mnie okrutne.
Miał/ma z nią romans, no...
Doszło do tego, że ta pani chciała do niego przyjechać. On wiedział, że gdyby przyjechała coś by się wydało – starał się tę wizytę jakoś w czasie oddalić. Podczas imprezy urodzinowej mojej koleżanki był markotny – z dwóch powodów: nie udało mu się z tą dziewczyną, która siedziała przy naszym stoliku i dlatego, że ta inżynier domagała się spotkania. W pewnym momencie dostał od tej pani smsa z wiadomością, że zrobiła mu niespodziankę i jest w drodze do jego akademika. Przerażony pognał do domu (jak mu przypomniałam o tym, co zrobił mojej przyjaciółce nie mógł uwierzyć xP – mówił, że był tak zniecierpliwiony i zestresowany, że bezmyślnie robił wszystko, byle trafić do akademika przed tą panią). Po drodze obmyślił zawiły plan ze swoim współlokatorem – w skrócie: miał się nie móc dostać do pokoju (to było o wiele bardziej zawiłe, dochodziło gubienie kluczy z recepcji, przekupienie strażnika nocnego itp.).
Plan był tak zawiły i nielogiczny, że zrozumiały właściwie tylko dla niego i jego kumpla.
Doprawdy.
Całe szczęście, on też to dostrzegł z perspektywy czasu – opowiadał to tak, że cały czas wychodziło na to, jest totalnym kretynem.
Pani inżynier myślała, że M. mieszka w pokoju sam – jego kumpel musiał znaleźć sobie nocleg. I musieli się pozbyć jego kluczy – stwierdził, że najlepiej powierzyć je komuś godnemu zaufania (żeby ich nie okradł). Uznał, że ja byłam idealną kandydatką – mógł mi zaufać i wiedział, że „wciśniętych ukradkiem kluczy” nie odbiorę jako zaproszenia do jego łóżka i się nie zjawię wieczorem w jego pokoju... cytuje: „Spodziewałem się raczej, że następnego dnia kopniesz mnie w jaja, zepchniesz ze schodów, przejedziesz rowerem i upozorujesz to wszystko na samobójstwo”...
Ze swoją nową „dziewczyną” sobie jakoś poradził, do późna kręcił się z nią po mieście – nie wchodził w szczegóły, co oznacza, że albo coś było, albo do niczego nie doszło...
Chociaż ja mam nadzieję (złudną zapewne ), że to oznacza, że koleś zaczyna się uczyć, że nie można opowiadać na prawo i lewo o sprawach intymnych. Ani śmiać się z kochanek... Ech...
Ona nad ranem pojechała do pracy, a on przyszedł na uczelnie. Koniec.
Opowiedział to wszystko tak humorystycznie, że nie mogłam się przestać śmiać, nawet z tych najbardziej podłych fragmentów – palnęłam go kilka razy po głowie, a on udawał skruszonego. Nie miałam siły się złościć
Przeprosił mnie, nawet lody na udobruchanie postawił.
Zaproponował, że pozwoli na dokonanie na nim mordu, od kastracji począwszy.
Kuszące, prawda?
I nagle przydybała nas na ulicy moja koleżanka – ta sama, do której planowałam później wpaść. Ona widziała M. na tamtej imprezie, prawda? Z jej punktu widzenia: był to mój znajomy, który załatwił nam miejsce przy stoliku, poczym spektakularnie opuścił lokal. Wiedziała, że ja mam wielu kolegów, którzy są zazwyczaj porządnymi facetami. Wzięła go za jednego z nich. I dlatego zaprosiła go i mnie do siebie do domu...
Miałam nadzieję, że zanim do niej wpadnę zdążę się już z M. pożegnać.
Staram się jakoś to odkręcić – tłumaczyłam, że M. z pewnością musi już iść, a ten drań widząc moje wysiłki znów zagrał szarmanckiego amanta i zapewniał – na złość – że wcale mu się nigdzie nie śpieszy. Zaczęliśmy się kłócić, co moją kumpele tylko upewniło w tym, że powinna go zaprosić. Kij mu w oko!
U koleżanki w mieszkaniu był jej chłopak i jego koledzy, M. traktował ich z wyższością (bom jam artystom jezd). Podczas pogawędki koleżance się przypomniało o moim smsie i zaczęła domagać się ujrzenia tego mego tajemniczego, przesłodkiego zakupu.
Aż jęknęłam...
Tłumaczyłam, że pokażę to jej na osobności, co tylko wzmogło zainteresowanie panów obecnych w pokoju. Prosili, chichotali, żartowali lubieżnie – jak kurczę, dwunastolatki podczas burzy hormonów. W końcu powiedziałam, że to bielizna i nie chce by ktoś oglądał moje majtasy... Myślicie, że ta wiadomość ich zniechęciła? Taaa....
Twardo trwałam przy swoim.
Jakiś czas później koleżanka chciała obejrzeć książkę o której rozmawiałyśmy – miałam ją w torebce („Wroniec” Dukaja ), wyciągnęłam i zapomniałam zamknąć torby (zbyt zaaferowana komentowaniem ulubionych ilustracji)... M. wyłowił moje bokserki z torebki...
Boże jaki śmiech to wywołało...
Znowu poszły komentarze o pedofilii, urazach z dzieciństwa, fetyszach, zboczeniach i kobietach, które nie wiedzą, że mężczyzn niekoniecznie*** podnieca bielizna z kreskówkowymi, chińskimi dziećmi...
Zgadnijcie, kto komentował najgłośniej?
... i się pobiłam z M. ...
Jak ja go nienawidzę!
Tzn ja go próbowałam trzasnąć, a on mnie przytrzymywał za nadgarstki i kolana...
A współlokatorka mojej koleżanki w momencie, kiedy skończyliśmy się siłować (podrapałam mu ręce! I tatuaż! Ha!) zapytała od jak dawna jesteśmy parą...
W tej kwestii byliśmy zgodni – obydwoje zaśmialiśmy się ironicznie, cynicznie i szyderczo.
Jak ja go nienawidzę!
Pojechałam do domu. Na chwilę wylądowałam na forum. Pojechałam do Opola po zastrzyki, wróciłam do domu, przygotowałam imprezę na dzień matki: kupiłam duży zestaw frykasów z sosami i wypożyczyłam film z ulubioną aktorką mamy – Meryl Streep...
A moja mama zapomniała, że się ze mną umówiła na filmowy wieczór i do 22 siedziała u koleżanek...
I to mnie wkurzyło!
Kurde no, moja wredna siostra nawet się nie pofatygowała by przyjechać! A ja przygotowałam wszystko... nawet posprzątałam w dużym pokoju i zerwałam bez!
W końcu mama wróciła do domu, zjadła frykasy i w połowie filmu obydwie zasnęłyśmy...
Dzisiaj w ramach przeprosin zrobiła sobie i mi dzień matki: poszłyśmy do empiku, kupiłyśmy sobie książki , później wylądowałyśmy w drogerii (dostałam krem! ... do stóp... ), a na wieczór mamy sałatkę i film :3
Czyli nie jest tak źle...
Motał z tego taki:
1 – Nie wszystkie biura projektowe wyglądają tak, jak w magazynach branżowych.
2 – Nie pokazuj swojej bielizny ludziom niewrażliwym na sztukę.
3 – Faceci to podłe szuje.
4 – Mamusie potrafią naprawiać błędy :3
* Piszemy oddzielnie
** Piszemy razem
*** Piszemy razem
Dziękować... za poprawienie mnie (chciałam pisać z pytaniem komu powinnam dziękować, bo koloru nie poznałam, ale przy edycji się wsio wyjaśniło ). Przepraszam za kłopot.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Sob 15:58, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:24, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Villko- jak zwykle, aż nie wiem co powiedzieć, taki z Ciebie gawędziarz Nie martw się, my doceniamy siłę artystycznego rażenia Twojej bielizny- serio serio
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:25, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo V
Z wypiekami na twarzy - jak zwykle - czyta się Twoje posty:) Historia o pani z biura jest tak dziwna, że chyba musi być prawdziwa, bo nikt nie wymyśliłby takiego czegoś
Ojej, napisałabym więcej, ale ledwo widzę ekran. Mam tak zapuchnięte oczy, łzy mi ciekną. Zastanawiam się jaki to alkohol wczoraj w końcu na imprezie był...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Coya
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:02, 28 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Villka, myślałaś o spisaniu twoich przygód z M.? Toż to wspaniała lektura
Inna sprawa, która mi się nasuwa, to tylko to - "Kto się czubi, to się lubi"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:03, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Czy myślałam o spisaniu tego cholerstwa i wydaniu jako komedię romantyczną?
*myślu myślu*
Nah...
Nikt by nie przeczytał tego typu powieści, bo kończyłaby się niestandardowo - ona na 100% nie będzie miała szczęśliwego zakończenia xP
Wzruszającego też nie... No tylko pomyśl: główna bohaterka przejeżdża bohatera traktorem, zalewa jego ciało betonem... albo czymś innym... stawia w tym miejscu fundamenty i buduje szpital dziecięcy...
*myślu myślu*
Hymm... ale na sensacyjną opowieść się nadaje... Prawda?
Dzięki Wijaro za jednoczenie się ze mną w jedynej słusznej sprawie słodkich majteczek xP
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Sob 16:05, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:33, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
czizys krajst nic nie rozumiem ale czuje sie jak ofiara rzeczonego traktora
skąd ty takie szczęście bierzesz....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:57, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
anulka870 napisał: | czizys krajst nic nie rozumiem ale czuje sie jak ofiara rzeczonego traktora |
Jak nie rozumiesz, poczytaj moje posty kilka stron wstecz
Chodzi o mego pokopanego kolegę z roku, który mnie wkurza kosmicznie.
~~a niektóre z dziewczyn sugerują, że kroi się tu uczucie... co jest czystą nadinterpretacją... kolesia nie znoszę...~~
anulka870 napisał: | skąd ty takie szczęście bierzesz.... |
Szczęście? A co masz na myśli?
Jeżdżenie traktorem ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anulka870
Arcymag
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Wadowic Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:25, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
sarkazm...
choć do twego traktora to pojechało niepotrzebnym sadyzmem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:28, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Well...
Powinnam przepraszać?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:37, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Villka napisał: | Szczęście? A co masz na myśli?
Jeżdżenie traktorem ? |
Skąd wiedziałaś?! Widzisz, ja tutaj śnię po nocach o szalonej podróży traktorem dookoła świata, z rozwianym włosem w świetle zachodzącego słońca/księżyca, a Ty się śmiejesz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Coya
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:05, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Czy myślałam o spisaniu tego cholerstwa i wydaniu jako komedię romantyczną?
*myślu myślu*
Nah...
Nikt by nie przeczytał tego typu powieści, bo kończyłaby się niestandardowo - ona na 100% nie będzie miała szczęśliwego zakończenia xP
Wzruszającego też nie... No tylko pomyśl: główna bohaterka przejeżdża bohatera traktorem, zalewa jego ciało betonem... albo czymś innym... stawia w tym miejscu fundamenty i buduje szpital dziecięcy...
*myślu myślu*
Hymm... ale na sensacyjną opowieść się nadaje... Prawda? |
A kto powiedział, że ma się dobrze kończyć? A w ogóle - co to jest "szczęśliwe zakończenie"?
Wiem, że jak jest się w centrum wydarzeń, to to zupełnie inaczej wygląda, ale z boku... naprawdę, przemyśl to dobrze. Zwłaszcza, że tak naprawdę to wersja z traktorem raczej nie wchodzi w grę (bo zabiłabyś... [w miejsce kropek wstawić dowolne określenie], a musiałabyś odpowiadać jak za porządnego człowieka - raczej się nie opłaca ), a tak będziesz mogła choć na papierze zrealizować swoje fantazje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|