|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:15, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Hmmm, ja zawsze byłam zdania, że po kierunkach kulturoznawczych i językowych niewiele można robić. Chyba, że interesuje Cię tłumaczenie książek Ale mogę się mylić- za rok sprecyzuję odpowiedź, brat chce się wybrać na drugi kierunek na skandynawistykę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:36, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Właściwie też wam napiszę czy coś po językach można robić.
Wg niektórych spieprzam swoją przyszłość właśnie. Kończę matfiz, jestem całkiem dobra z matmy, niezgorsza z fizyki. Łapie ścisłe przedmioty.
I idę na lingwistykę.
Alicee, zmieni Ci się plan jeszcze pewnie kilka razy:) Więc teraz wrzuć na luz, liceum dopiero przed Tobą
A później idź na to co chcesz. Ja po prostu takiego kierunku nie miałam. Od zawsze chciałam iść na Akademię Wojskową. Ale w liceum... nieco odpuściłam. Tryb życia i studiowania jest tu bardzo określony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:56, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Też przez pewien czas marzyła mi się kariera oficerska, ale sobie odpuściłam- jednak za bardzo obawiam się śmierci
Moje aktualne marzenia to chirurg klatki piersiowej- ciężkie, długoletnie studia, ale jak już się przyczepię do stołu operacyjnego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:17, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tam poszłam do polhistu, bo generalnie zamierzam wybrać się potem na dziennikarstwo. Chociaż wiem, że żaden szanujący się dziennikarz dziennikarstwa nie studiował. W grę wchodzi jeszcze bibliotekoznawstwo, bo to podobno obecnie rozwijający się kierunek. A tak właściwie to nie wiem co chcę robić w przyszłości i to pytanie mnie dramatycznie wkurza.
Poza tym ostatnio mój plan zdawania rozszerzonej historii na maturze legł w gruzach, bo gość od historii poinformował nas, że tylko na kierunku historycznym jest wymagana wyłącznie historia, a na pozostałych do wyboru albo rozszerzona historia albo roszerzona geografia. I teraz mam problem, bo geografia jest dużo łatwiejsza niż historia i łatwiej jest ją zdać, w związku z tym ci zdający historię tracą na tym, bo przegrywają z tymi od geografii. To wszystko jest jakieś porąbane, bo nie wiem co mam zrobić. Niby matura za dwa lata, ale skoro jednak zdecyduję się na historię to tak naprawdę powinnam zrobić już coś w tym kierunku.
A tak w ogóle to życie jest cudowne, jestem zagrożona z matmy i chemii, mimo że uczę się dniami i nocami. Dodatkowo idiotka od informatyki też wystawiła mi jeden, a nie wiem skąd jej się to wzięło, bo z ocen wypada mi średnia ponad cztery. Mam ochotę kogoś zamordować.
*głęboki oddech*
alicee, slawistyka jest typowo humanistycznym kierunkiem, więc nie wiem czy ci się poprostu nie znudzi zajmowanie się w kółko kulturą czeską albo litewską.
W zeszłym roku, kiedy oddawali nam wyniki to jedna dziewczyna zemdlała, wszyscy zaczęli nagle dzownić do rodziców a ludzie na korytarzach dzielili się na płaczących, wściekłych i przeszczęśliwych. Wyniki dawali nam wydrukowane na takich wąskich paskach i praktycznie każdy po otrzymaniu takiego świstka wybiegał z klasy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:46, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zdaje się, że ja będę tą wściekłą Już wiem, że zawaliłam część humanistyczną, a płakać nie mam zamiaru- kiedyś sobie obiecałam, że nigdy nie poryczę się w szkole i mam zamiaru tego dotrzymać, jak źle by nie było. Poza tym- ja i tak zawsze jestem dobrej myśli
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Wto 20:46, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:59, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ha! Dokładnie! Miałam takie samo postanowienie przez wszystkie lata! Obiecałam sobie, że nigdy nie będę płakać w szkole. No i owszem, udawało się, do ostatniego tygodnia trzeciej klasy gimnazjum, kiedy to dowiedziałam się, że mogę sobie wcisnąć, nie powiem gdzie, moją całoroczną pracę na polskim, bo poza mną szóstki będzie miało jeszcze kolejne dziesięć osób, które nic nie robiły, a za to umiały wyszarpać. W sumie to nawet nie byłam zła. Było mi cholernie, cholernie przykro. I głównie na nauczycielkę, która do ostatniej chwili zarzekała się, że postawi tylko trzem osobom, bo one pracowały przez cały rok. A tu nagle "Proszę pani! Bo ja potrzebuję do liceum...". No świetnie, tylko szkoda, że na parę godzin przed radą końcową im się zebrało. Do końca było "nie, nie, nie mogę...", aż w końcu się złamała. Wyszłam z klasy i poszłam do łazienki i tam się popłakałam. To było tak jawnie niesprawiedliwe, że do tej pory szlag mnie trafia. Najgorsze, że do końca byłam tak cholernie uczciwa, że nie powiedziałam tej nauczycielce, że jest to nie w porządku. Poprostu w domu zawsze mnie uczono, że takich rzeczy się nie robi. A powinnam była to zrobić, no kurczę powinnam!
W sumie wiele osób zawsze mi zarzucało, że cudze oceny to nie moja sprawa. Kurczę, właśnie, że moja. Skoro ja pracuję cały rok, a ktoś się obija i mamy dostać taką samą ocenę, to chyba coś jest nie tak.
I też jestem zawsze dobrej myśli. Czasami lubię się nad sobą poużalać i tracę swoją wiarę w to, że wszystko będzie dobrze, ale generalnie prawie zawsze zachowuję ten optymizm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:30, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Khem, khem...
Prawda jest taka, że się robi, co się chce... a nie zawsze to, co się robić zamierzało.
Już raz Strzydze opowiadałam moją historie (Epopeja z tego wyszła )...
Wydaje mi się, że to stanowczo za wcześnie abyś [alicee] jednoznacznie podejmowała decyzję...
alicee... wiesz, architektura jest w porządku.
O ile chcesz to robić.
Filologia też jest w porządku o ile chcesz to robić.
I o jednym i o drugim kierunku mogę powiedzieć masę złych rzeczy.
I tyle samo dobrych...
Przykładowo w Europie Środkowej i Wschodniej osoba kształcą się na architekta jest przede wszystkim inżynierem. I dobrze. Chociaż w przyszłości umiejętności inżynierskie mogą się przydać, pomimo, że ich się od nas (architektów) nie wymaga, lepiej być specjalistą w szerokim pojęciu. Z drugiej strony to "inżynierskie" pojecie nas bardzo ogranicza...
Przypuśćmy, że ktoś kazał nam w dzieciństwie narysować koło: braliśmy kredkę i bazgroliliśmy owal ( w najlepszym wypadku ). To było w porządku prawda? To dla nas było najlepsze koło, jakie się narysować dało. I było w nim coś indywidualnego i pięknego.
Później dorośliśmy i kiedy żąda się od nas narysowania koła sięgamy po cyrkiel - bo jakżeby inaczej? Zaznaczamy środek kręgu, odmierzamy odpowiedni promień i precyzyjnie kreślimy. To jest okrąg, prawda?
Chodzi o to, że kiedy znamy regułę postępujemy zgodnie z nią. Kiedy jej nie znamy - w swojej nieświadomości postępujemy bardziej naturalnie.
W Europie Zachodniej i Stanach architektura jest czymś bardziej finezyjnym. Naturalnym. Skupiają się pomyśle, na stworzeniu ciekawych rozwiązań i kształtów. Na tworzeniu sztuki.
Na zachodzie architekt to artysta, a w naszych rejonach - inżynier.
Jasno i wyraźnie: architekt jest odpowiedzialny za bryłę. Kolor ścian, fakturę, ilość okien, ilość kominów, dobrane materiały, krzywizny balkonów, wysokość schodów, wystające gzymsy.
Nie jest odpowiedzialny za to jak ta bryła opiera się wszelkim prawą fizyki - od tego są konstruktorzy budowlani (którzy zresztą klną na architektów obficie , ale ich zaangażowanie do pracy przypomina mi właśnie ludzi z kierunków typu fizyka/astronomia/mechanika: im trudniejsza konstrukcja do obliczenia, tym oni bardziej cieszą pyszczek xP i bardziej się ekscytują odnalezieniem najkorzystniejszego wariantu Słowo daje - pocieszni są.)
Z racji, że kształcimy się na inżynierów polscy projektanci są raczej nierozpoznawalni na świecie (poza kilkoma wyjątkami) - żeby było o nas głośno, trzeba przełamać regułę. My jej nie przełamiemy, bo zbyt często nam się zwraca uwagę, abyśmy się jej trzymali. Na zachodzie zachęca się do zrywania z "nuda" - widzieliście projekt niemieckich studentów, przedstawiający blokowisko w kształcie poszatkowanego udźca (nawet budynek w kształcie kostki był)?
W Polsce tego nie ma (i dlatego chce jechać z Erasmus za granicę).
Pytanie co ty, alicee, chcesz po studiach robić?
Na studiach też łatwo wpaść w manierę - doprawdy, nie przepadam za osobami z mojej grupy. Wszyscy są strasznie zapatrzeni w siebie, mają gigantyczne ego i zero dystansu do siebie. Każdy myśli o sobie jak o artyście (czytaj:"Wyczyść mi buty, praw pochlebstwa i podziwiaj, bo do pięt mi nie dorastasz"). Snoby. Często niekonstruktywnie krytykuje pracę innych... Czyli norma.
Ludzie są głupie - stawiajmy na JEDNOSTKI.
W nich nadzieja.
Jeżeli chce się coś osiągnąć i wie w którym kierunku chce się rozwijać - się to robi. Jest internet, sa grupy zrzeszające ludzi kreatywnych.
Ludzie, którzy liczą jedynie na dobre zarobki "odbębniają" posłusznie naukę, zaliczają i później projektują jakieś domki jednorodzinne... identyczne w kształcie...
Jeżeli chce się czegoś więcej, czegoś ambitniejszego, trzeba szukać poza tym, co oferują wykłady i ćwiczenia. Internet, konkursy, spotkania, wycieczki itp...
Jeżeli czymś miałabym Cię do architektury zniechęcać będą to ludzie - ich nastawienie dołuję. Brak kreatywności, "człowiek człowiekowi wilkiem", "psy ogrodnika"... strasznie się czuje ten wyścig szczurów. I nieco dziwaczną hierarchię ego i pozorów.
No i ilość przedmiotów ścisłych jest zatrważająca xP - ja wolę te kreatywne jak rysunek artystyczny czy projektowanie architektoniczne. Bo trzeba tutaj działać wyobraźnią - a to tak naprawdę liczy się w tym zawodzie
Zachęcać mogę tym, że architektura jest zajebista i się w niej zakochałam
Jak się dobierze w grupkę pasjonatów można się rozwodzić na nowatorskimi konstrukcjami z HongKongu, czy debatować na temat równie stary i pozostający bez odpowiedzi jak "co było pierwsze: kura czy jajko", a mianowicie o tym, czy piramida w Luwrze jest ładna czy nie xP
alicee...
Z mego doświadczenia historia: zawsze chciałam być lekarzem.
Dużo chorowałam, lwią część życia spędziłam na oddziałach. Widziałam jak lekarze stosowali na mnie terapie na chybił-trafił. Postanowiłam, że będę leczyć dzieci - by żadne z nich nie było tak bezbronne jak ja wtedy...
Całe życie dążyłam do celu... Na Gwiazdkę życzyłam sobie stetoskop i klocki Belleville - przychodnia lekarska (wiem... pogięte dziecko było ze mnie ).
Później klasy biol-chem-fiz, olimpiady biologiczne najróżniejsze, zakuwanie po nocach anatomii. Korki z fizyki...
Dostałam się na wymarzony kierunek...
Byłam na studiach medycznych... Miałam wrażenie, że mało kogo spośród studentów obchodzi wizja leczenia ludzi. Woleli prestiż jaki ze sobą niósł zawód lekarza.
Po rozmowie z moim nauczycielem z plastyki - o którym już ciepło pisałam - stwierdziłam, że nie chcę być Judymem. Nie chcę świata zbawiać samotnie. Rzuciłam to w cholerę i postawiłam na bycie szczęśliwą - na sztukę.
Nie chciałam iść na architekturę i urbanistykę (którą obecnie studiuję) - chciałam być architektem krajobrazu, ale się nie dostałam. Byłam trzecia pod kreską, Siedemdziesiąta trzecia na liście.
Na ASP się też nie udało...
Rozpaczałam.
Kolega mnie niemal siłą zaciągnął na egzamin wstępny na polibudę. Argumentem, którym mnie przekonał było "pójdziesz tam, narysujesz co ci każą i skopiesz mentalnie tyłki panom bufoniastym architektom" - i to zrobiłam. Bez przygotowania, bez niczego - poszłam, rysowałam i warczałam na każdego, kto się do mnie zbliżył. I się dostałam...
Moje przyjaciółki z biol-chem-fizu też pozmieniały marzenia, ale są z tym szczęśliwsze. wszyscy w mojej klasie mieliśmy jeden cel - Akademia Medyczna.
Obecnie z tego grona trzydziestu osób tylko dwie studiują medycynę.
Jedna koleżanka, po tym, jak się okazało, że nie dostała się na wydział lekarski próbowała dostać się na farmację. Nie przyjęli jej. Później na biotechnologię, biochemię, biologię - udało się. Dostała się wszędzie.
Ale coś ją postrzeliło i poszła na filologię angielską - ot tak. Złożyła tam papiery w ramach planu B - gdyby się absolutnie nigdzie nie dostała postudiowała by angielski i za rok spróbowała znowu. Okazało się, że to jest to. Pokochała angielski.
Obecnie nic poza filologią nie widzi.
Będzie pracować w ambasadzie.
Inna koleżanka, która się na medycynę dostała - zrezygnowała. Poszła na chemię doświadczalną... Po roku zrezygnowała. Obecnie studiuje kosmetologie i jest tym zachwycona, twierdzi, że to najlepszy zawód świata - mieszkamy razem.
Chodzi mi o to, że czasami dążymy do czegoś, ale okazuje się, że to, co miało być spełnieniem marzeń okazuje się nas unieszczęśliwiać.
Do podjęcia takiej decyzji trzeba dojrzeć.
Szkól się wszechstronnie xP - ale zawsze w dziedzinie, która Cię interesuje.
Inaczej nie ma to sensu.
Nie wiem czy pomogłam... może chcesz zadać jakieś bardziej konkretne pytania odnośnie architektury?
O filologii słowiańskiej nie wiem nic szczególnego... poza tym, że zdania osób studiujących są mocno skrajne. Albo ludzie są zachwyceni, albo twierdzą, że nic gorszego przydarzyć się im nie mogło. Nigdy nie usłyszałam "jest spoko".
Zawsze albo bluzgi, albo ochy i achy.
Komparatystykę odradzam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:33, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Optymistko- zupełnie jak ja
U mnie z oceną sytuacja odwrotna- wszyscy otwierają paszcze ze zdumienia, gdy słyszą, że z matematyki dostanę tylko piątkę- tak jak szereg innych osób, które tuż przed końcem zabiorą się za poprawy swoich trój i wyżebrzą, podczas gdy ja robię wszystkie dodatkowe zadania, testy mam na 5+, i ogółem, co tu mówić, się wybijam. Kilka nagród, wyróżnień, a jednak- bez finalisty z matmy nie mam co marzyć o szóstce, a tego niestety nie posiadam
Villko- to przykre, że na medycynę trafiają tacy ludzie, zwłaszcza, że to jest wierutne kłamstwo, że każdy lekarz zbija kokosy. Wszyscy dookoła wierzą, że po prawie i medycynie życie stoi przed nimi otworem i tylko czeka, żeby zaczęli z niego czepać pełnymi garściami... A tu bach.
Mnie niecny plan studiowania medycyny naszedł po spędzeniu trochę czasu z ojcem wspominanego wcześniej przyjaciela. Jezu, co to za człowiek! Gdy zaczyna mówić o swoich pacjentach, to nic tylko mu się oczka świecą. Taki... lekarz z pasją, z powołania. Uwielbia swoją pracę, bierze nocne dyżury, opowiada swoim dzieciom o najnowszych przypadkach, o operacjach... Cholernie mnie człowiek inspiruje A że ja zawsze miałam silne parcje na ratowanie świata, to chyba nie jest najgorszy pomysł, chociaż wiem, że będzie bardzo ciężko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Wto 21:48, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:18, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Z tymi ocenami wydać wszędzie tak jest. Ale przyjrzyjcie się wfowi. U mnie była skala ocen następująca: 5 i 6. Nawet w liceum. Faktycznie, było przykro- cały okrągły rok ćwiczyłam, czy byłam dysponowana, czy nie. Gdy dziewczyny nie ćwiczyły- dołączałam do chłopaków. Serio: ) I mam 5- sprawedliwie niby. Ale cała reszta też ma 5. A nawet dziewczyny, które były gdzieś tam raz na jakiś zawodach od razu mają 6.
Inaczej sobie wyobrażałam ocenianie:|
Wiecie co jest pięknego w szkole, tak btw?
... że ją skończyłam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:37, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Jak nie mamy w-fu to też się dołączam do chłopaków. Oni przynajmniej odbijają piłkę. No i też będę miała szóstkę, bo byłam na zawodach, w tym roku kilka razy. Frekwencję mam stuprocentową. W ogóle mam ze wszystkiego stuprocentową frekwencję od początku szóstej klasy
A na tej zasadzie co ty, Juny, to zawsze też się wściekałam. I zawsze dobijało mnie kiedy na koniec roku dostawałam 5+, a reszta miała 5. Niby to przecież wyżej, ale co mi po plusie, którego nawet nie ma na świadectwie? Efekt był taki, że ja z moim 5+ i ktoś, kto miał naciągane 5= miał taką samą ocenę =.=
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:08, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Po prostu niektórzy nie mogą tego chyba załapać, że istnieje cała gama ocen- 1,2,3,4,5,6. Jak dla mnie można by zróźnicować wyniki uczniów. W gimnazjum, mówię na podstawie doświadczeń moich i moich kolegów z klasy, średnią każdy miał powyżej 5. Grubo powyżej 5. Taki mój kolega miał 6.0. Co jest niemożliwe, sprawiedliwie na to patrząc. A w liceum, nadal był dobry, ale średnią miał w okolicach 4.5.
U mnie w liceum- to właśnie był problem. Dostawało się 4 i myślało: "omg, porażka, nie mam 5!". Bardzo, bardzo mnie to w niej wkurzało. Pracuję właśnie nad zmianą nastawienia. Nie jest łatwo;|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:35, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Optymistka^^ napisał: | alicee, slawistyka jest typowo humanistycznym kierunkiem, więc nie wiem czy ci się po prostu nie znudzi zajmowanie się w kółko kulturą czeską albo litewską. |
*alicee jest oburzona* Jaką litewską? Toż litewski to język bałtycki jest! (Zgroza.)
No wiem, że humanistycznym, wiem. Ale właśnie fajnie! Kultura mnie nie odrzuca ani trochę. Poza tym, psiajucha, zawsze uwielbiałam języki wszelakie...
Gorzej z tym, co właściwie mogłabym po slawistyce robić. Naturalnie, praca tłumaczki jest fajna, ale taka, powiedziałabym... taka, że może zmonotonnieć Nie mogłabym zajmować się tylko tym. Zbyt frustrujące by to było. Chyba... Moja babcia (bo to właściwie babcia podsunęła mi ten pomysł ) mówiła o robocie w turystyce na przykład, i to by było miłe chyba. Ha, mogłabym też oprowadzać wycieczki po Wawelu, jak moja nauczycielka niemieckiego Co prawda kurs takowy całkiem czasochłonny i ciężki jest, ale jak ona dała radę...
OK, ciągłe powtarzanie tego samego pewnie jednak byłoby nudne.
Jedno wiem. Nie chcę być nauczycielką. Mogę sobie dorabiać, ucząc podobnych do mnie zapaleńców językowych, ale indywidualnie. W żadnej szkole pracować nie będę, bo bardziej niewdzięczny zawód mają chyba tylko policjanci
Villka, jak ja kocham twoje długaśne, napakowane treścią po brzegi posty
Co do architektury - mnie właśnie trochę "inżynieryjność" cała odrzuca. Pomysł na architekturę zrodził się jako "coś twórczego, z rysunkiem, ale nie ASP". Wszystko, co w architekturze ścisłe, trochę mnie mierzi Wieje nudą
Villka napisał: | Nie wiem czy pomogłam... może chcesz zadać jakieś bardziej konkretne pytania odnośnie architektury? |
Na razie chyba nie Ale zgłoszę się, jak coś wykombinuję.
...A pewnie i tak będę pisać książki fantasy Jak się uda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:56, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Trzymamy kciuki, alicee, gorąco trzymamy!
Z pisania książek, jeżeli nie jest się J.K. Rowling, trudno się niestety utrzymać. Ale wierzymy w naszą Alę, a co
A ja chyba będę zmuszona odświeżyć mój zapał twórczy... Przyjaciółka ostatnio koszmarnie mnie męczy, czy nic nie piszę aby na boku, i po raz enty czyta moje wypociny sprzed kilku lat, i męczy, i dręczy, i pyta...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:18, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
alicee, z tym litewskim to tak wyjechałam bez zastanowienia, chodziło mi głównie o przykład, a że wyszło, co wyszło, to cóż...
Kultura jest ciekawa, owszem, tylko właśnie o to chodzi, że w sumie niewiele po tym można niestety robić. A praca w muzeum jakoś niezbyt mnie pociąga.
W ogóle dzisiaj miałam wykład w szkole z profesor z UW na temat "psychologii kłamstwa". Wykład był naprawdę genialny, i to genialny do tego stopnia, że nawet sprawdziłam, czego uczą się studenci psychologii. Z tym, że ja wszystkich psychologów nie cierpię. I to do tego stopnia, że wręcz mam na nich alergię. Każdy szkolny psycholog, kiedy przychodził do nas na obowiązkowe pogadanki mówił do nas jak do pięciolatków i kiwał głową ze zrozumieniem i przytakiwał nam z kretyńskim uśmiechem na twarzy. Przy czym i tak mówił swoje. W podstawówce mieliśmy w klasie takiego gościa, który miał niestwierdzone ADHD, a do tego kopał, bił i wyzywał wszystkich jak leci, bez wyjątku. Średnio dwa razy dziennie został wysyłany za karę na pogadankę do dyrektorki, która dla odmiany odsyłała go do psychologa. "Pani psycholog" nic zrobić się nie chciało, więc prosiła "biednego chłopczyka" żeby obiecał, że już więcej nie będzie się brzydko zachowywał, głaskała go po główce, dawała batonika, lizaka, albo jakieś cukierki i odsyłała z powrotem na lekcję. Jak nietrudno się domyślić, chłopak wydedukował sobie, że jeszcze gorsze zachowanie = częstsze wizyty u psychologa = więcej słodyczy. I zrobiło się jeszcze gorzej. W końcu psycholog stwierdziła, że zachowanie tego chłopaka musi być spowodowane całkowitym brakiem akceptacji z naszej strony. Przyszła na lekcję i zaczęła wrzeszczeć, że on jest przez nas zaszczuty, że znęcamy się nad nim psychicznie i tak dalej. Kiedy ośmieliłam się powiedzieć, że nie widzę żadnego powodu do kolegowania się i lubienia kogoś, kto wyzywa moją ( i nie tylko moją) mamę od dziwek i kurew. Pani psycholog zaczerwieniła się ze złości, że ośmieliłam się coś powiedzieć, zamiast pokornie słuchać jej słów, wydarła się, że kłamię, oszukuję i że wpisze mi uwagę i zadzwoni do rodziców. Ponadto dowiedziałam się, że mam problem z negatywnymi emocjami i niedowartościowaniem i że w związku z tym powinnam się leczyć.
Cudownie. Dziękuję. Wiem, że nie powinnam oceniać wszystkich psychologów na podstawie kontaktu z jedną idiotką, ale ludzie! W kolejnych szkołach też nie było żadnego normalnego psychologa. W gimnazjum kobieta przychodziła, robiła nam po raz setny wykład, że "palenie szkodzi", po czym wychodziła z klasy i wyciągała papierosy. No chyba coś jest nie halo.
A wracając do samej psychologii. Ludzkie charaktery i zachowania naprawdę mnie ciekawią, ale chyba nie w taki sposób, w jaki uczy się tego na studiach Nie chciałabym zostać kimś takim.
Uff, rozpisałam się
A książki fantasy to chyba będzie pisać większość forumowiczek, nie?
Przecież już dawno zostało ustalone, że założymy własne wydawnictwo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:44, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Optymistko, to przykre, że trafiałaś na takich psychologów, choć mnie to nie dziwi- nie oszukujmy się, żadnego skutecznego terapeuty nie usatysfakcjonuje praca w szkole. Jestem wolontariuszką w ośrodku dla osób z lekkimi przypadkami chorób psychicznych i poznałam kilku psychologów, którzy nie kiwają głową i nie powtarzają "tak, tak, rozumiem...", ani nie karmią pacjentów Po prostu do szkół trafiają psychologowie, którym nie udało się- zazwyczaj z powodu braku talentów bądź kwalifikacji- wybić się dostatecznie, aby objąć posadę w jakimś bardziej renomowanym miejscu. Choć muszę przyznać, że psychologowie przychodzący na pogadanki pt. "Papierosy są złe", "Narkotyki są złe", "Alkohol jest zły" bądź "Zintegruj się, klaso" także nie grzeszą podejściem
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Śro 19:44, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|