|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 14:00, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ojej, Vill, opisałaś to, co mnie też martwi! Tych facetów, którzy prezentują zachowania "typowo męskie" (według naszej polskiej świadomości kulturowej), się niemalże brzydzę. Nie ogarniam - przecież przyjemniejsze jest obcowanie z kimś zadbanym i dobrze ubranym. I od kobiet się tego wymaga - żeby były zawsze piękne, pachnące i eleganckie. Dlaczego tego samego nie wymaga się w naszej kulturze od mężczyzn? To nie jest kwestia "zniewieścienia", tylko zwykłego poczucia estetyki.
Faceci, którzy podniecają się piłką nożną i samochodami... cóż, wydają mi się odrobinę prymitywni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:43, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Vill, Strzyguś, bardzo celnie to opisałyście- a i mnie to rusza. Zresztą, powiedziałyście już chyba wszystko na ten temat
Ja podpisałabym pod to też pewien zespół cech, w kulturze masowej zapisany tylko kobietom- emaptię, troskę, wrażliwość. Generalnie faceci o swoich uczuciach (nie mówię tu o miłości, przyjaźni, prościej- kurczę, choćby taki smutek albo gniew) mówić się boją (?), wstydzą (?)- bo to takie "gejowe" się nad sobą "użalać". Ale wiecie co? To, oprócz stereotypu faceta, jest głównie wina wychowania. Co się mówi małemu chłopcu, gdy płacze? "Nie zachowuj się jak baba". Bawić się lalkami nie może, bo to dla dziewczynek- lepiej niech łapie za samochody. I dziwić się, że potem rosną takie rzekome maszyny do gry w piłkę nożną...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Pią 14:44, 17 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:43, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To ja tak nawiążę do tego poczucia estetyki...
W mojej szkole jest chłopak, który jest... yhm, dość brudny. Raz przechodziłam obok niego korytarzem, to tak zaleciało od niego potem, że wracając już ominęłam go najbardziej, jak mogłam. Czyli szłam bardzo blisko drugiej ściany ryzykując dostanie w mordę drzwiami. W ogóle on ma opinię brudasa i śmierdziucha, ale się tym wcale nie przejmuje i uważa, że może mieć każdą. I w sumie miał dużo dziewczyn . A ostatnio przyszedł do szkoły w dziurawych skarpetach... A moja polonistka, która uczy także jego klasę, ostatnio nam mówiła, że w niektorych klasach jedzie skarpetkami i ogólnie niektórzy się nie myją .
I nie sądzę, żeby on tak po prostu się spocił nagle. Ta sytuacja, co go omijałam, miała miejsce w miarę wcześnie, więc chyba nie zdążył się nabiegać. A na wf też chyba zmienia koszulki... Ale patrząc na jego twarz odnoszę wrażenie, że dawno jej nie mył. I jeszcze często ma tylko jednego, ale ogromnego pryszcza, zawsze w tym samym miejscu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 19:51, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Boże, takie rzeczy to chyba to chyba powinny iść do tematu o fobiach...
U mnie w klasie też jest jeden chłopak, o którym wiemy, że trzeba wstrzymywać oddech, jak jest w pobliżu. Koledzy, którzy byli z nim w pokoju na wycieczce, poinformowali nas, że on przez tych kilka dni nawet rąk nie umył i byli bliscy złapania go (przez jakiś koc, bo inaczej by się chyba brzydzili), wrzucenia do wanny, polania szamponem/mydłem/płynem do mycia naczyń i zalania gorącą wodą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:53, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Luiza... to był naprawdę obrazowy opis...
Macie dziewczyny rację. Jest przekonanie, że jeśli chłopak o siebie dba, jest zniewieściały.
Ale.. zdarzyło mi się spotkać naprawdę zniewieściałego faceta. Do mnie- to już nie przemawiało. No ale różni są ludzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:55, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Faktycznie do fobii to pasuje idealnie .
Nie umył rąk przez kilka DNI? Ja jak coś zjem to mi się od razu łapy lepią i idę myć, a ten się tak dobrze czuł... To dość niesmaczne.
A jak moja siostra chodziła do gimnazjum to w jej klasie był chłopak, który trzy miesiące chodził w jednej bluzie . I raz podobno nauczycielka weszła do klasy i pyta 'co tu tak śmierdzi?' xD.
Juny, a jak wyglądał ten naprawdę zniewieściały facet? Chyba nie był tylko zadbany? Bo to akurat dobrze, jak się przynajmniej myje chłopak...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Luiza dnia Pią 19:56, 17 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:55, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak Strzygo - zrozumiałam chciałam tylko zaznaczyć, gdzie się plasują moje poglądy i jakie stanowisko zabieram...
Dzisiaj miałam... wybitnie dziwne zdarzenie... bo po prostu nie wiem o co mu mogło chodzić...
I wydaje mi się, że to wynika z jakiejś dziwnej sieci nieporozumień między płciami.
Pisałam o moim sąsiedzie? (chyba wszędzie już o nim mówiłam, każdemu, kto tylko zechciał słuchać, nawet mojemu ojcu, który w połowie się wyłączył i zaczął podśpiewywać [link widoczny dla zalogowanych] )
W mojej klatce prawie wszyscy mają psy. Mamy przynajmniej po jednym psie na piętro
Dzięki naszym futerkowcą zapoznaliśmy się bliżej z sąsiadami.
Dzieci w klatce jest niewiele, takich w wieku szkolnym będzie... hymm... jedno - owy sąsiad, lat od niedawna osiemnaście , poza nim są jeszcze trzy studentki: sis, ja i sąsiadka, której nie widziałam od 5 lat (uczy się w Londynie, arabistyki, z rodzicami spędza święta - spotykają się wszyscy w Austriackich Alpach: Nika, jej mama, tata i pies Zahir - poza tym nie rusza tyłka do Polski ).
Kilka lat temu ktoś podrzucił kociątko w krzaczory gęsto rosnące pod naszą kamienicą. Maleństwo, jeszcze zbyt małe by sobie samodzielnie radzić. Było to-to płoche i głodne, ale bało się brać od nas jedzenie. Kicia była cichutka za dnia, ale w nocy czuła się pewniej... wyobraźcie sobie proszę pobudkę około 4 nad ranem: śpicie słodko, a za oknem rozbrzmiewa przeszywające serce miauknięcie... i za momencik kolejne... i kolejne...
Kotek nie chciał dać się złapać...
Któregoś dnia frustracja wzięła górę i wybiegłam w pidżamie przed dom, po czym zaczęłam buszować w kaczorach mamrocząc pod nosem różne groźby pod adresem kociątka. Widać kocie jęki nie dawały też spać mieszkańcom trzeciego piętra, bo zaraz pojawił się ten mój sąsiad, wtedy malutki, w wieku wczesnoginazjalnym. Bez słowa pomógł mi przetrząsać gąszcz.
Generalnie chyba wywarłam na nim wrażenie osoby niepoczytalnej, bo na jego pytanie "co z kotkiem zrobisz, jak go złapiemy?", odparłam z mściwą pasją "utopie sukinsyna!". Mina chłopca - niezapomniana.
Oczywiście udało nam się po kilku dniach złapać kicię (też zabawna historia - mój kolega uprawiający parkour przyszedł po mnie, chciał wybrać się ze mną i moim psem na spacer, przykucnął na balustradzie ganeczku prowadzącego do drzwi głównych. Zapytał "chcesz kota?", odparłam, że owszem, chcę dorwać tego drania małego, który mi spać nie daje. A mój kolega przyczaił się, zapatrzył w zarośla i nagle, jak jakiś piep*zony Tarzan zeskoczył w te krzaki, złapał zaszokowanego kota za futro na grzbiecie, wskoczył z powrotem na balustradę i podsunął mi kicię bliską ataku serca pod sam nos... xD Trwało to dosłownie ułamek sekundy) i znaleźliśmy jej dom. Teraz kotka nazywa się Zuzia, lubi Whiskas, ostrzy pazurki na skórzanych tapicerkach i mieszka w Niemczech.
Wracając do sąsiada...
Dla mnie i sis on zawsze był... „mały”, albo po prostu „chłopczyk od Cezara” (Cezar to jego pies, płochliwy, łagodny, otyły labrador – kiedy widzi mojego pieska, który jest ¼ jego wielkości, chowa się za żywopłot Cezar jamników też się boi ).
Jakiś czas temu, może w kwietniu, wracałam do domu z późno-wieczornego spotkania z przyjaciółmi. Patrzę, a pod moją kamienicą (przed krzaczorami) wystaje grupka chłopaków. Byłam sama, troszkę mi się straszno zrobiło... Widziałam tylko sylwetki, byli to młodzi chłopcy, jednak znacznie ode mnie wyżsi i silniejsi. Właśnie rozważałam, czy by nie zadzwonić po sis by wyszła wraz z psem na ganeczek, kiedy słyszę „cześć”. Patrzę, a najwyższy z nich to mój "malutki" sąsiad.
No to powiedziałam „cześć” i spokojnie weszłam do domu.
Później się przyjrzałam mu – kurcze, wyrósł. Nie zauważyłam okresu, kiedy był „wyrostkiem”, po prostu nagle z małego chłopczyka stał się całkiem przystojnym facetem.
Kolejny raz kiedy znowu zrobiłam z siebie wariatkę nastąpił w czerwcu.
Pamiętacie te okropne upały?
Wtedy wraz ze współlokatorkami potrafiłam się kąpać 5 razy dziennie, byleby się ochłodzić. Chodziłyśmy po domu w bieliźnie, a później bez bielizny – jedynie w przewiewnych tuniczkach. Nasze mieszkanie studenckie wynajmowane w bloku przypominało wtedy piekarnik... Marzyłam o powrocie do mojej starej, poczciwej kamienicy, której grube ściany utrzymywały w środku przyjemny chłodek.
Wszystkie marzyłyśmy również o deszczu – codziennie rano, przed zabraniem się do zakuwania na sesję z nadzieją przeglądałyśmy prognozy pogody. Ale nie, jak na złość panował skwar, upał i susza...
W końcu, kiedy po zaliczeniu sesji wysiadłam na dworcu w rodzinnym mieście, taszcząc walizkę, na niebie pojawiły się chmury burzowe. Wracałam do domu taka radosna... ach! Czekałam niecierpliwie, aż lunie!
Kiedy dochodziłam do domu zaczynało kropić...
W domu, na ganku, schowani w łuku drzwi wejściowych stali dwaj panowie... mój sąsiad i jego kolega. W milczeniu kontemplowali zmiany pogodowe pykając wolno papierosy. Kiedy podjechałam pod ganeczek sąsiad się zerwał by wnieść moją walizkę na górę. Zapytał tylko „czy już wracam na stałe!?”, a ja, tak szczęśliwa przez wzgląd na nadchodzącą burze i pozbycie się nieprzyjemnej lepkości powietrza wyrzuciłam z siebie bardzo bezsensownie i mocno przy tym gestykulując: „Tak! W końcu! Będzie padać! Cholera, jak ja nie znoszę upałów! W moim mieszkaniu studenckim chodziłyśmy przez nie niemal nago! Tragedia!”
Chłopaków zatkało... stali z tymi papierosami w japach i patrzyli na mnie jak na idiotkę. Się im nie dziwie.
Pomyślałam, że koleś tak czy owak ma mnie za wariatkę od paru ładnych lat, więc nie ma się czym przejmować
Weszłam do domu, zostawiłam walizkę i wreszcie mogłam zrobić to, na co miałam ochotę od tygodnia – biegać w deszczu.
Założyłam tenisówki i dawaj na dwór. Wchodzę na zewnątrz, a tam dżdżenie zmieniło się w prawdziwą ulewę ! Yeah! Przeprosiłam chłopców, którzy nadal chowali się w łuku drzwiowym tarasując przejście i pykali papieroski, przepuścili mnie, zbiegłam po schodkach i leceeeeeem...
Sąsiad woła do mnie „gdzie Ty idziesz!?”
No to mu odkrzykuję: „pobiegać!”
On na to „Ale zmokniesz! Pada!” (jakbym, kurde, nie zauważyła... w tamtej chwili byłam już przemoczona do suchej nitki, pewnie tusz do rzęs spływał mi stróżkami po twarzy xP).
No to mu odkrzykuję „właśnie o to chodzi, że pada!”.
A on do mnie cierpliwym, perswazyjnym głosem, jak do wariata „jest zimno i pada!”
No to się wkurzyłam, bo powstrzymywał mnie przez bieganiem w ulewie, więc wrzasnęłam wesoło „i o to chodzi! Jest zajebiście! ”
On zaczął się śmiać, jego kolega niewzruszenie mi się przyglądał, a ja zatańczyłam na chodniku, wskoczyłam w kałużę i pobiegłam xP
Za chwileczkę zadzwoniła do mnie współlokatorka, upewnić się, czy dotarłam już do domu, ja z nią rozmawiałam biegnąc, ona dowiedziawszy się co wyprawiam opieprzyła mnie („możesz dostać zapalenia płuc!”), później komórka mi zamokła, starałam się ją ponownie włączyć, ale nie chciałam przerywać biegu, więc wpadłam w żywopłot xP (co mnie wtedy absolutnie bawiło i śmieszyło – miałam świetny humor). Kiedy naprawiłam komórkę, udało mi się dobiec do parku, wtedy zadzwoniła moją przyjaciółka, do której w międzyczasie zadzwoniła współlokatorka skarżąc, że chce się przeziębić biegając w deszczu. Przyjaciółka całe szczęście pojęła, że przemawia przeze mnie pozytywna energia i z przejęciem omawiała ze mną jak to jest niespodziewanie wylądować w żywopłocie Ona niestety miała jeszcze sesję, a w okolicach Bytomia w tamtym czasie też wszyscy się modlili o deszcz, który złośliwie nie nadchodził. Innymi słowy zazdrośnie dopytywała jakie to uczucie, kiedy ciało oblewa zimna woda i ochładza mroźny wiatr.
Kiedy wróciłam do domu – sąsiad i jego kole już zdążyli się zmyć...
No i współlokatorka miała rację – przeziębiłam się
Na wakacjach widywałam sąsiada przelotnie.
Przykładowo, kiedy wracałam z tego osobliwego spotkania z H. mój sąsiad wystawał na rogu ulicy rozmawiając przez telefon. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się na powitanie, jakoś tak dziwnie, unosząc część górnej wargi i mrużąc oczy. Troszeczkę teatralny gest, ale kurcze, wyszło mu to niesamowicie zmysłowo! Aż mnie zatkało
I, kurde, trudno było zaprzeczyć, że stał się całkiem interesującym – z wyglądu – osobnikiem!
Kiedy o nim opowiedziałam moim współlokatorką i przyjaciółce (i wszystkim innym, nawet ojcu ) wszyscy powtarzali mi, żem jest istotnie pedofilką i się jaram dziećmi (no, ale ten jego intrygujący uśmiech, kurde, przyspieszał tętno... po prostu oni wszyscy tego nie widzieli i dlatego nie pojmują ).
Miesiąc temu, kiedy wyprowadzałam mamę i psa na wieczorny spacer spotkaliśmy mamę mojego sąsiada z Cezarem. Narzekała, że musi na jeden wieczór z domu wybyć, bo synek urządza osiemnastkę (oczywiście ja i moja mama zaskoczone, bo nam się wydawało, że on ledwie do liceum zdał ) – i ha! Nikt już mi nie może zarzucać pedofilii
Pani sąsiadka narzekała również na to, ze musi psa wyprowadzać, bo jej syn zaczytał się w jakąś książkę tak mocno, że nie można go oderwać. No i mojej mamie tylko tego trzeba było – zaraz zaczęły się pytania „a co on czyta, bo moje córcie...” bla bla bla.
Okazało się, że młody gustuje w kryminałach i nie polubił Harry’ego Pottera w wieku podstawówkowym
Dzisiaj, około 14:30 wyprowadzałam mojego psa.
Zwykle go o tej godzinie wyprowadzam.
Z daleka zauważyłam, że na balustradzie ganeczku ktoś siedzi, ale często ludzie wysiadywali na ganeczku, więc się specjalnie nie przejęłam. Wchodzę wraz z moim pupilem na schody (jaki dzisiaj był grzeczny! Jejku, jej, jakiego ja mam słodziutkiego pieska :3 ), a koleś się zrywa, wygrzebuje klucze do drzwi wejściowych, zarzuca na plecy plecak, szybko otwiera drzwi i przytrzymuje je, przepuszczając mnie przodem.
Wow.
Patrzę, a to właściciel osobliwego uśmiechu.
Ładnie z jego strony, owszem, wcześniej, przez lata też przepuszczał mnie w drzwiach, ale nie robił tego z taką usłużną galanterią. Przywitałam się z nim, podziękowałam, przeszłam przodem i przytrzymałam kolejne drzwi (mieszkam w XIX wiecznej kamienicy – przedsionek od klatki schodowej odgradzają wahadłowe, dwuskrzydłowe drzwi z kolorowymi szybkami), by przepuścić młodego i mojego pieska. Mam w nawyku te wahadłowe drzwi puszczać swobodnie, żeby sobie powachlowały w te i we w te, aż w końcu się zatrzymają same z siebie. Chciałam tak zrobić i tym razem, ale mój sąsiad sięgnął ręką nad moją głową, przejął ode mnie drzwi i je delikatnie za sobą zamknął (tzn. sprowadził do właściwej pozycji).
No okaaaaay... uznałam, że to było dziwne, bo wszak on też przez lata wylatywał przez nie pozwalając im wachlować w te i z powrotem, ale być może nabawił się ostatnio nerwicy natręctw, kto go tam wie.
Nie skomentowałam.
Po prostu się odwróciłam do drzwi mojego mieszkania i zaczęłam przeszukiwać torebkę (gdzieś w jej odmętach zwykły się chować moje klucze). Sąsiad mnie minął, skacząc na co drugi schodek wbiegł na półpiętro i się zatrzymał (słyszałam)... Patrzył na mnie z góry przytulając twarz do poręczy. Em...
Zaczęłam czuć się dziwnie...
Znacie to nieprzyjemne uczucie, kiedy wiecie, że ktoś Was obserwuje?
W końcu zapytał „wróciłaś ze studiów?”, a ja, zestresowana tym, że nie mogę znaleźć kluczy oraz faktem, że on się na mnie gapi tak natrętnie odparłam „tak!”... zastanowiłam się i dodałam „nie”. xD
Świadoma tego, że znowu robię z siebie idiotę spojrzałam na niego (no i właśnie wtedy odkryłam, że przyglądał mi się z półpiętra, przytulając policzek do dłoni, którą się trzymał poręczy). Jego mina wyrażała lekkie skołowanie i zaciekawienie. Wyjaśniłam mu, że studenci mają o jeden miesiąc wakacji więcej. Rozpłynął się w wyrazie zazdrości i poczuciu niesprawiedliwości (a wyglądał przy tym bardzo pociągająco ), dodał, że on też tak chce itp.
Kiedy wyłowiłam z tej przeklętej torebki klucze i myślałam, że to koniec rozmowy na dzisiaj on zapytał „gdzie studiujesz?”, odpowiedziałam, wtedy on zaciekawił się „a co studiujesz?”, odparłam: „architekturę”.
Chłopakowi mina zrzedła (nie pojmuję dlaczego), łagodny uśmiech zastąpiły zacięte rysy i nastroszone brwi. Wyprostował się i niemal obrażonym tonem powiedział z wyrzutem „nie mogłaś sobie wybrać czegoś prostszego?”. Już w trakcie mówienia wbiegał na górę, kiedy mówił ostatnie słowo już go nie widziałam.
Skołowana –bo autentycznie czuję się skołowana - odkrzyknęłam na swoja obronę „ale ja to lubię!”, a z góry, gdzieś między drugi, a trzecim piętrem usłyszałam pełne irytacji i zaskoczenia pytanie: „Co?”, powtórzone echem przez klatkę schodową.
Odkrzyknęłam: „Lubię rysować i tworzyć!”... Czułam się jak małe dziecko tłumaczące się z jakiegoś niegrzecznego figla. Jakbym coś przeskrobała.
On mi już nie odpowiedział... słyszałam tylko brzdęk kluczy...
Więc ja brzęknęłam swoimi i weszłam z moim pieskiem do mieszkania.
O co mu chodziło, nie mam pojęcia... i czemu na mnie czekał?
Dziwne...
W każdym razie miło się na niego patrzy... powiedzcie, że to fetysz, ale miałabym ochotę go narysować... (i to w dodatku bez koszulki sasasa... ma bardzo ładną sylwetkę, taką... ciekawą )
W międzyczasie, kiedy zapisywałam powyższą wiadomość mama poprosiła mnie, żebym skoczyła do sklepu po przyprawy – czegoś jej w kuchni zabrakło…
Ubrałam się, buty wsunęłam, szalem się opatuliłam, okulary przeciwsłoneczne na nos wcisnęłam, wychodzę na klatkę, a tam tłum... Tato tego chłopaka coś tłumaczy grupce chłopców wyglądających na kolegów jego syna, a pośrodku spocznika leży wieeeeeelki worek, pełny czegoś (nie wiem, co to mogło być... meble? Było rozmiarów kilku sporych szaf...). Wszyscy się na mnie gapią... Znacie to uczucie, kiedy pojawiacie się w jakimś miejscu nie w porę, wszystkie oczy skupiają się na Was z jakimś takim oskarżycielskim błyskiem, a wszelkie rozmowy zamierają?
To właśnie było to uczucie.
Więc grając pewną siebie ładnie się uśmiechnęłam do sąsiada (tego dorosłego, taty tego młodszego, co się na mnie obraził) i mówię „dzień dobry”. Facet odwzajemnił uśmiech, przywitał się i już chciał wrócić do tłumaczenia tego-co-tam-wcześniej-tłumaczył, ale chłopcy jeden po drugim zaczęli mówić „dzień dobry”, każdy coraz niższym głosem, coraz bardziej rozciągając sylaby, lustrując bezczelnie moją sylwetkę od góry do dołu i od dołu do góry.
Em... no nie powiem, że to nie było przyjemne, ale przede wszystkim było to zabawne.
Szybko czmychnęłam przez drzwi wahadłowe, żeby nie parsknąć im śmiechem w twarz xP
Well, nie wiem czy mój obrażony sąsiad był pośród nich, nie przyjrzałam się...
Kiedy wróciłam na spoczniku nie było ani pakunku, ani samczyków i dzięki temu spokojnie weszłam do domu
O co mu mogło chodzić? O,o...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:40, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wiesz co Vill... Ciekawe, nie powiem, ciekawe
Cóż no... Koleżanka jest z facetem o 3 lata od siebie młodszym (w tym roku chłopak zdaje maturę) i są stosunkowo szcześliwi Tzn. ona się broniła, rok do niego nie pisała, nie spotykała się z nim, a on jej codziennie wieczorem tak czy siak wysyłał smsa w tonie: "Dobranoc, księżniczko". Broniła się strasznie, ale kurczę, facet jest w niej zakochany na amen, wierny, czego więcej chcieć?
Ogólnie to wygląda trochę tak, jakby chłopak w tej wariatce się odrobinkę zadurzył... Ale nie za stary jest na takie akcje?
A co do niemycia jeszcze (wybaczcie, że do tego wracam)... Na moim obozie konnym (wiadomo, robota przy koniach- nie dość że się męczysz i pocisz, to jeszcze brudzisz, kurzysz, a upały były wtedy straszne- myłam się tak ze 3 razy dziennie, i moje współlokatorki tak samo) była jedna dziewczynka- lat chyba z 12- która się... nie myła. Po prostu nie myła. Przez tydzień nie weszła pod prysznic. To znaczy, weszła. Zmusiła ją wychowawczyni, tyle że... dziewczyna moczyła tylko nogę żeby ręcznik był mokry i woda płynęła. W efekcie pierwszy raz umyła się po tygodniu- bo tego dnia miała odwiedzić ją na obozie mama...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Pią 20:41, 17 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 20:58, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wiesz, Vi, nie znam człowieka i ciężko coś powiedzieć... Ale jakbym sama miała taką sytuację, to uznałabym, że chłopak sam po prostu zdaje sobie sprawę z własnych ograniczonych możliwości intelektualnych - gdybyś studiowała polonistykę, psychologię, czy inny bardziej humanistyczny kierunek, pewnie byłoby spoko. A architektura to jednak trochę matmy, sporo konstrukcyjnych, IMO - pieruńsko trudnych i straszliwie technicznych, rysunków i zasadniczo trzeba mieć jakieś tam zdolności do przedmiotów ścisłych, bo jednak dostajesz po tym tytuł inżyniera. Innymi słowy, odnoszę wrażenie, że chłopak się poczuł przy tobie trochę głupi - a faceci tego nie lubią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:56, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Może łudził się, że pójdzie na ten kierunek co ty i będziesz go douczać? I w ten sposób mógłby spędzać z tobą więcej czasu... Albo miał takie podstępne plany, albo to moja chora wyobraźnia daje o sobie znać.
Jak nie jest dużo młodszy od ciebie i jest emocjonalnie dojrzały, to czemu nie miałabyś z nim być?
Ja tu od razu o byciu gadam... Dobra, nie wypowiadam się już. Jak ktoś na kogoś tak ciągle patrzy albo ze sobą piszą to od razu myślę, że będą parą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:06, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie no kwestia mycia i nie mycia nie powinna być nawet rozpatrywana - myć się trzeba!
Po prostu trzeba
W kwestii higieny można dyskutować czy należy się depilować pod pachami i strefie brazylijskiej, czy nie
I czy taka depilacja jest pożądana u kobiet, czy u mężczyzn.
Szczerze mówiąc straszne kontrowersje budzi właśnie problem owłosionych/nie owłosionych pach u panów.
Niektóre panie mówią, że nie potrafią poważne traktować mężczyzny ogolonego pod pachami, a inne - że nie mogą znieść u partnera obecności okropnego gąszczu łapiącego i utrzymującego zapach potu nawet po myciu.
Przy czym niektóre z tej pierwszej grupy przyznają, że obleśnie wygląda mężczyzna, któremu futro spod pach wystaje z przodu i z tyłu nawet gdy przyciska ręce do boków...
Kolega mojej siostry zapytany jak on postępuje z włosami pod pachami powiedział, że dokładnie tak samo, jak z tymi w nosie - regularnie je przycina, żeby nie było wiochy... o włosach łonowych nie chciał rozmawiać. Właściwe dość szybko zwiał
Co do sąsiada...
Ja nie sądzę, że mowa o jakiejś tzw "miłości"... ^^" Hej, spokojnie, bez galopu! Zgonie!
Serio, to raczej wyglądało dla mnie takk, jakby czegoś ode mnie chciał...
A to, ze stał na tym półpiętrze robiąc ładną minkę było raczej wahaniem się czy zadać mi pytanie, czy pytania nie zadawać
Tylko właśnie dlaczego kierunek moich studiów go tak zdenerwował...
Być może okazałam się być za mądra... być może... ale on chyba do technikum chodzi... well.. dziwne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:28, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Vill, czytałam posta jak powieść
Faktycznie, na mój gust, nie w smak jest sąsiadowi, że studiujesz taki kierunek. Jeszcze obracam się w takim towarzystwie- tzn. licealistów i ludzi z technikum i widzę jak to funkcjonuje:) Dużo jedzie się na stereotypowym myśleniu- to chłopak powinien być mądrzejszy. Można dyskutować i o tym:) Ale niektórzy tak myślą i basta.
Inna sprawa, czy jego interesuje jakikolwiek związek... Może po prostu... podobasz mu się, jeśli wiesz o co mi chodzi... Na pewno nie przypominasz żadnej z koleżanek z klasy:)
Jakoś.. ja jestem sceptycznie nastawiona do związków on w liceum, ona na studiach. Przecież tyle się zmienia w tym okresie czasu, głównie sposób myślenia- przynajmniej tak mówią... To jednak dotyczy ogółu, a co do Twojej konkretnej sytuacji... daj nam znać, co się na froncie będzie działo
I aha- tak, widziałam zniewieściałego faceta (moim zdaniem przynajmniej) i nie chodziło o to, że był zadbany, ale ogólnie- wydawało mi się, że miał jakiś makijaż i taki... zmanieryzowany sposób bycia. Jestem tradycjonalistką stety czy niestety i do mnie to kompletnie nie przemawiało. To tyle. Nie chciałabym okazać się nietolerancyjna, bo nie o to chodzi... mam coś takiego, że działają na mnie stereotypowi faceci... oj, no... co zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kristos89
Adept VII roku
Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 2:15, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Juny napisał: |
Jakoś.. ja jestem sceptycznie nastawiona do związków on w liceum, ona na studiach. |
A odwrotnie, jesteś już nastawiona pozytywnie? ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:10, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
kris, odwrotnie to chyba nie szkodzi- statystycznie chyba najwięcej jest par o takiej różnicy wiekowej- facet rok-dwatrzy lata starszy od dziewczyny
A co do panów owłosionych... Cóż, nie mam jasnego zdania na ten temat, ale na pewno włosy sterczące na wszystkie strony nawet przy przyłożonym ramieniu nie są szczytem estetyki. Może faktycznie najlepiej się wypośrodkować i tak jak kolega Twojej siostry, Vill, tylko je przycinać?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wijara dnia Sob 7:12, 18 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madaren
Adept I roku
Dołączył: 12 Wrz 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Sob 10:37, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I taki układ wiekowy jest mi się wydaje najlepszy. Nie oszukujmy się - faceci dojrzewają później niż dziewczyny. Oczywiście są wyjątki od reguły. Sama znam parę, której układ ona starsza - on młodszy doskonale się sprawdza. Ja jednak poważnie bym się zastanowiła czy instynkt macierzyński ćwiczyć na swoim chłopaku. A wy co o tym myślicie''
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|