|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
santeroxxy
Adept I roku
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:31, 25 Lut 2010 Temat postu: moje wypociny |
|
|
Witam!
Od czasu do czasu zapisuje sobie swoje mysli, i własnie z takiego zapisywania wyszło to 'coś' tam poniżej. Trochę wplotłam w to swojego życia. I jako iż nikomu nie pokazywałam do tej pory tych moich 'perełek' proszę o miłosierdzie. A tą własnie napisałam, jeszcze bez korekty jest, więc nie wszystko ma tam nogi i ręce, oczywiście nie licząc trupa i z góry przepraszam za błędy i zgubione wyrazy, tak już mam.
przygód kilka wróbla ćwirka, czyli jak zostałam czarownicą
Zima odeszła… I dzięki Bogu bo rachunki za prąd coraz większe się robiły, i coraz większa dziura w kieszeni. A zimno było niemiłosiernie na apartamentach! Zwłaszcza, że okablowanie chyba jeszcze sprzed wojny i w najmroźniejsze dni odmawiało dopływu energii do pieca, na nasze nieszczęście. No w końcu mieszkaliśmy w kamienicy, z 1800 któregoś. No ale przy rynku. Szpan. Floriańska! Rudera straszna no ale nie po to do Krakowa na studia przyjechałam by mieszkać w apartamentowcach. Za to życie towarzyskie kwitło, oj kwitło, proporcjonalnie do luk w pamięci. Zwłaszcza że nigdy nie lubiłam być gorsza od facetów! Z każdym dniem błogosławiłam niewiedze swoich rodziców, bo przy tych libacjach dawno bym w klasztorze wylądowała. Sąsiedztwo również mieliśmy ciekawe, kilka starszych pań z nie odłącznymi kotami, plus klub go-go i burdel. Mieszkaliśmy na tych apartamentach w czwórkę. W największym pokoiku z antresolą ja i moja przyjacióła, obok dwóch AGH-owców. Życie toczyło się niespiesznie na oszukiwaniu kochanych rodziców - tak mamo, ucze się nawet przez sen, po godzinach w bibliotece czas spędzam i w labie sypiam! Jako iż nie wszystkie moje morale zostały uśpione, przy tych kłamstwach odczuwałam zawsze okrutne poczucie winy, i żałowałam ze Bóg pobłogosławił ich taką córką. Nie udałam się mu, wyszedł ze mnie taki biblijny marnotrawny syn. Tyle że u mnie na poprawę nie było widoków. Tatko za to zawsze rozumiał moją potrzebę wyszumienia się z dala od troskliwych oczu rodzicielki. Wracałam właśnie zamyślona z akademika od przyjaciółki przez park jordański, zmrok mnie już zastał, a przede mną zamajaczyła potężna sylwetka w znoszonym płaszczu. Takie moje szczęście. Szybko obiegłam wzrokiem najbliższe okolice. Zero ludu. Super. I wymyślam sobie od kretynek i debilek, że zachciało mi się skrótów o tej porze. I tak stoję i gapie się na osobnika, i on stoi i gapi się na mnie. Że gapi się czuje, bo twarzy nie widzę gdyż stoi tyłem do latarni. Czekam spokojnie jak mnie zacznie mordować bo biegać szybko nigdy nie umiałam, więc po co się wysilać. OK. Mija kilka minut, a może , kilka sekund lub godzina? Ale nie czuje już strachu, tylko wściekłość, że niby jakim prawem ten koleś stoi i zagradza mi drogę i straszy po nocy. I robie krok w prawo w celu wyminięcia osobnika. Ten za mną.
- Do cholery coś że się tak uczepił?! – wzburzona dre się na niego.
- Przyszedłem po ciebie.
- Taak, bo już z Tobą pójdę.
- Musimy się spieszyć- mówi.
- Skretyniałeś!! Nigdzie z tobą nie idę. Nie uczyli cię w szkole co to ironia!!
Łapie mnie za rękę i ciągnie. A już ci pójdę! Błogosławię w myślach rodzicom za nadprogramowe rozrywki w stylu karate. I daje! Najpierw wykręcam mu rękę, potem kopię klejnoty rodzinne, a gdy już klęczy to jeszcze w bebesz ki. Ze mnie jest prawie Bruce Lee! Zamiast spieprzać podziwiam swoje ‘dzieło’. No więc tak, stercze tam dumna jak paw i patrzę na przeciwnika jak się zwija i pytam.
- Po co ci to było, straszyć niewinne studentki wracające do domu po zajęciach, no po co?
- Ka-kazali … mi … cię… przyprowadzić…- jęczy biedak.
- Kto kazał? – grzecznie pytam.
- Gilda. -szepcze.
No super, to pewnie jakaś sekta dzieci księżyca lub światła czy czegoś tam. I tak sobie werbują Bogu ducha winnych przechodniów w nocy po parkach.
- A ta Gilda co ode mnie chce??
Zbytnio skoncentrowana na rozmyślaniach, nie zauważyłam że lump się rozgląda za drogą ucieczki. I poderwawszy się chybcika spieprza w stronę krzaków. Jak już wspomniałam biegać nie lubię, a do tego jeszcze mi nie odbiło, żeby gonić kogoś kto starł się mnie uprowadzić. Bardziej czujna, oglądając się często za sobą wróciłam na mieszkanie, i rzuciłam się na materac. Incydent ten jakby wyparował z mojej pamięci następnego dnia, no bo po co sobie psuć dzień własnego półmetka. Od rana przeprowadzałam procesy upiększające( niech mi ktoś tylko powie, że kobiety nie są odporne na ból, to wywoskuje mu wszystkie partie ciała i zobaczymy jak będzie potem śpiewać!! ). Przy dźwiękach polskich ukochanych staroci, lekko się zakrapiając na dobrą zabawę, już w towarzystwie znajomych ruszyliśmy do klubu gdzie zabawa miała się rozpocząć. Bawiliśmy się na całego (mój rocznik potrafi, nieraz już wyrzucano nas z tego typu przybytków) Tańcząc po stołach i innych meblach, ktoś nawet tańczył na barze póki ochrona go nie zdjęła i nie wbiła do główki że tak nie wolno. Nad ranem ledwo żywa wróciłam do domu. Nie pamiętam jak doszłam, może to nawet lepiej, bo kiecka była lekko zarzygana, więc pewnie nic miłego do wspominania. Jako, że była już sobota, w mieszkaniu byłam tylko ja, reszta uciekła do domowych pieleszy najeść się na zapas na najbliższy tydzień i pozwolić się przez chwile porozpieszczać. Otworzyłam drzwi mieszkania kluczem, i zamarłam. W łazienko-kuchni walały się wszystkie rzeczy, kosmetyki i nasze pudła. Przerażona szłam dalej jakby pchana niewidzialną siłą, U chłopaków jeszcze gorsza masakra. Otumaniona z początku szybko wytrzeźwiałam, i objęłam wzrokiem pokój. Mój wzrok padł na telewizor. Potem pod kołdrą znalazłam komputer, o ile to co zostało można było nazwać komputerem. Kurna co to za włamywacze co nie kradną, przecież za ten komputer mogli dostać jakieś 3000 zł. Idioci! U nas w pokoju było jeszcze gorzej. Kanapa, i materace zostały wywleczone na drugą stronę. Pierze z kołdry fruwały wokół mojej głowy. Wyglądało to jakby ktoś czegoś szukał, bardzo bardzo dokładnie.
- O kurwa, o kurwa, kurwa, kurwa! – moja reakcja okazała się typowo polska.
Szybko wyciągnęłam moją komórkę i zadzwoniłam na policje. Oczywiście dodzwoniłam się do szpitala. Pani była tak miła, iż po wyciągnięciu ze mnie informacji że wszyscy żyją i nikt nie umiera podała mi numer właściwy na policje. Po półgodzinie przyjechali. Pierwszy starszy wiekiem i stopniem, zlustrował mnie wzrokiem i zatrzymał się na zarzyganym fragmencie sukienki. Przywitawszy się, weszli na miejsce zbrodni, a ja twardo deptałam im po piętach, bojąc się samej zostać w korytarzu. Po rozglądnięciu zaczęli zadawać mi pytania. Nie, nie wiem kto to mógł zrobić; tak mam wrogów, jak każdy, no ale nie żeby aż tak; tak trochę wczoraj piłam ( jestem królową niedopowiedzeń) ,; tak było tu kilku znajomych ze mną i bawiliśmy się przed wyjściem do klubu; klucze mają tylko moi współlokatorzy, ale oni spędzają weekend w domu. Przy pytaniu co robiłam cały wieczór i czy mam świadków, zdziwiłam się, że pytają mnie o alibi i zapytałam funkcjonariuszy po co mi tak owe. Niechętnie mnie uświadomili że na mojej antresoli leży trup, bez głowy i rąk. Nie wytrzymałam tej informacji, i wybiegłam do łazienki, myślach powtarzając jak modlitwę: ‘o kurwa kurwa trup, o kurwa’. Jak się później okazało nie było żadnych śladów włamania. Straszy łaził na antresoli koło trupa wraz z koronerem, który powtarzał ciągle ‘ Hmm. Dziwne, bardzo dziwne. Hmm’, młodzy z resztą załogi przeszukiwali pokój w poszukiwaniu reszty trupa i dowodów. A ja siedziałam na stołeczku w kuchni w kółko maglowana przez policjantkę o przebieg wieczoru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
santeroxxy
Adept I roku
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:41, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
przepraszam za klona ale coś mi net szwankuje, yyy czy wie ktos jak go usunąć???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:13, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Jakiego klona?
Poza tym- hej, dziewczyno, to jest niezłe Znaczy pozwolisz, że skomentuje co tam znalazłam, skoro jestem pierwsza i w ogóle:)
Nie nazywaj swojego tematu "moje wypociny". Każdy wie, że tu Sapkowskiego nie ma, więc generalnie ludzie wklejają tu swoje pierwsze kroki w pisarstwie czy coś. A nawet jeśli się usprawiedliwisz i papiery przedstawisz na dysrozumowanie, jeśli coś będzie kiepskie to i tak to zjadą. Dla Twojego własnego dobra:)
Ale wiesz co- z mojej strony nie masz czego się obawiać. Kilka razy sprawiłaś, że zaczęłam się szczerzyć do ekranu, a to już coś
Piszesz bardzo swobodnie, z chaotycznym trybem myślenia, gdzieś tam się wkradło kilka interpunkcyjnych braków, dużo kolokwializmów (hihi).
Jeszcze- nie musisz w dialogach, ani w ogóle w treści pisać "Tobie" z dużej literki. To tam w dialogu jest:)
Nie wiem jak reszta- ja czekam na ciąg dalszy:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 20:59, 25 Lut 2010 Temat postu: Re: moje wypociny |
|
|
santeroxxy napisał: | Witam!
Od czasu do czasu zapisuje sobie swoje mysli, i własnie z takiego zapisywania wyszło to 'coś' tam poniżej. Trochę wplotłam w to swojego życia. I jako iż nikomu nie pokazywałam do tej pory tych moich 'perełek' proszę o miłosierdzie. A tą własnie napisałam, jeszcze bez korekty jest, więc nie wszystko ma tam nogi i ręce, oczywiście nie licząc trupa i z góry przepraszam za błędy i zgubione wyrazy, tak już mam.
|
*W tym momencie Strzyga przestaje czytać i oddala się dostojnym krokiem. Z oczywistych powodów.*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halkatla
Arcymag
Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 1055
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:15, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Każde forum ma swoją ałotoreczkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:22, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
No dobra. Ja jestem odważna. Chociaż patrzenie na błędy załamuje mnie i doprowadza do szału. Ale ostatnio ćwiczę opanowywanie emocji...
Interpunkcja, interpunkcja, interpunkcja! Gdzie te przecinki? Poszły na grzyby? Ehm...
Wszystko ogólnie fajnie napisane. Tak jakoś na luzie, że tak powiem . Pomysł mi się podoba, chociaż jakoś scena z zaatakowaniem faceta w parku zaleciała mi samoobroną Wolhy. I w ogóle trochę charakter głównej bohaterki przypomina mi ją...
Ogólnie to napisane gładko, treść ciekawa, tylko błagam: popraw te błędy, podostawiaj trochę przecinków i będzie pięknie. I dodaj następny rozdział .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
santeroxxy
Adept I roku
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:29, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
o kolna mi chodziło, że dwa razy temat jest, a nie wiem jak to usunąć
a co do tego co napisałaś Juny strasznie mi ulżyło, chyba w życiu tak się nie bałam krytyki. Mykam zakuwać na poprawkę
Ot, jeszcze fragmencik
Po zakończeniu oględzin, wyniesiono trupa przy szerokiej widowni składającej się z wyżej wymienionych babć z kotami, młodej Ukrainki w czymś co przy dobrej woli można by nazwać sukienką, i jak mniemam jej alfonsa. Obecność szczodrze obdarzonej przez naturę Ukrainki z wylewającymi się z pseudosukienki wdziękami wzbudziła jawne zainteresowanie policjantów. Tym gorzej dla trupa. Zagapiwszy się młody policjant się pośliznął i trup odprowadzany przez nas oczami wolno spadał po krętych schodach. Z dołu usłyszeliśmy okropny wrzask, jakby ktoś paznokciami po tablicy rysował, który szybko umilkł. Szybciutko się otrząsnąwszy zbiegliśmy grupą po schodach i naszym oczom ukazał się nie codzienny widok. Trup jakimś sposobem wyplatał się z całej tej folii, i wylądował na staruszce która mieszkała obok. I takim sposobem z jednego trupa zrobiło się dwa. Przyznam szczerze fakt ten mnie bynajmniej nie zasmucił, gdyż owa babcia uwielbiała dręczyć mnie i moich współlokatorów operą o dziwnych porach dnia i nocy, a nagłośnienie miała niezłe jak na swoją marną emeryturkę, i niestety była przygłucha więc zawsze szło na maksa. Nie sposób wyrazić mojej nienawiści słowami do don Giovani’ego i Carmen i innych im podobnych.
Zaczerwieniony jak burak starszy stopniem policjant wrzeszczał na wszystkich wokół i klnął tak wymyślnie, iż tym zyskał mój dozgonny podziw. Gdy już uporali się z trupami, zapieczętowano moje mieszkanie, nawet nie pozwoliwszy zabrać mi ciuchów na zmianę. Dowiedziałam się że są to dowody zbrodni. No więc do cholery jasnej, ja się pytam, jakim dowodem mogą być moje czyste majtki!? Na dowidzenia usłyszałam, że mam nie opuszczać kraju, i najlepiej miasta też, podać miejsce mojego pobytu. Dostałam jeszcze wizytówkę młodszego i tyle ich widziałam. Stałam sobie tak przez chwilę na ulicy zapewne wyglądając jak jedno wielkie nieszczęście, zastanawiając się co ze sobą zrobić, gdy podeszła do mnie miła amerykańska rodzica i wcisnęli mi do ręki 10 dolców, bym mogła sobie kupić cos do jedzenia. Przez chwile tylko stałam osłupiała, a potem spieszyłam z tymi 10 dolcami w stronę przystanku tramwajowego. Była już 15 więc w tramwajach był ogromny ścisk. Na mój widok nagle zrobiło się luźniej. Ale po wydarzeniach dzisiejszego ranka, nawet mnie to nie obeszło. Wysiadłam koło Bydgoskiej, i popędziłam do akademika. Po kilku minutach sporu z odźwierną która nie chciała mnie puścić, rozpłakałam się na pokaz. Wyłam tak, czekając aż jej serce okaże miłosierdzie biednej cierpiącej studentce bez dachu nad głową. Pewnie bym tak wyła do końca świata ( ta cholera serca w ogóle nie miała!) gdyby spośród tłumu gapiów nie ukazała mi się głowa Jolki. Moja bardzo rzeczowa przyjaciółka, zmierzyła mnie od stóp do głów i powiedziała:
-Tośka zamknij się! – widać nie doceniła mojej gry aktorskiej.- Pani Mańcu, to moja koleżanka, wszystko w porządku. Biorę ja na własną odpowiedzialność.
Zaprowadziła mnie do pokoju i usadowiła na krześle, za nią zwabione moim strasznym wyglądem pojawiło się kilka koleżanek, każda nie mogąc się doczekać mojej historii. No więc, troszkę ja ubarwiłam dla ogólnej uciechy i żeby miały co opowiadać wnukom. Jolka pozbywszy się ich szybko oświadczyła mi że śmierdzę więc jak chce zostać na noc, to mam się wykapać. Nie miałam nic przeciwko. Potem przekąsiwszy żurek który ktoś gotował na kuchni ( się zdziwi jak wróci po pusty garnek) zapadłam w niespokojny sen. Śniły mi się o dziwo nie trupy, lecz smoki, centaury, wampiry, i inne stworzenia których trudno było mi nawet nazwać. Przyzywały mnie do siebie. A ja szłam, nie odczuwając strachu, tylko dziwny spokój, tak jakbym po raz pierwszy znalazła się w domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:44, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Faktycznie interpunkcja poszła się powiesić.
Przyznam, że mnie zainteresowało, a fragment drugi podobał mi się zdecydowanie bardziej niż pierwszy. W ogóle moim zdaniem drugi jest o niebo lepszy. Pisz dalej, zobaczymy co z tego wyniknie.
Tylko przyłączam się do prośby Luizy - interpunkcja!
*Strzyyyga wraaacaaaj! Przecież Adminka musi skomentować twory powstające na jej foruuum!*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dasha
Mistrzyni Okrucieństwa Arcymag
Dołączył: 23 Maj 2009
Posty: 1782
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:56, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Hmm...może to długi, ciężki dzień, a może nie...w każdym razie...nie dobrnęłam do końca...wydaje mi się że to kwestia stylu...uprzedzałaś że część bazuje na Twoim życiorysie, no i niech Ci będzie, że to pierwsze próby, no ok, od czegoś się zaczyna. Niestety nie trafia do mnie to. Nawet gdybyś miała najlepszy pomysł to bym nie dała rady, czyta się to dla mnie jak zapis jakiejś rozmowy,jakbyś opisywała "ostatnią imprezę" znajomej w barze...czyli mocno nieczytelnie...może po prostu Twój styl nie trafia do mnie, więc się nie zrażaj
Zastanawiałam się czy pisać tego posta, bo raz że na oczy ledwo widzę a dwa nie wiem czy wart jest Twojej uwagi...potem doszłam jednak do wniosku że chyba lepiej żebyś wiedziała że jak dla mnie taki sposób narracji jest męczący, zbyt wiele kolokwializmów...
Ale od czegoś się zaczyna..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
santeroxxy
Adept I roku
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:46, 26 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
starałam się z tą interpunkcją i resztą, doceniam rady, mam nadziej, że to wyszło lepiej.
Obudziwszy się nad rankiem, dnia następnego, bynajmniej nie wytrącona z równowagi podejrzeniem o morderstwo, zaczęłam się zastanawiać kto mógłby mi zrobić taką świnię. Lista pretendentów była dość długa, więc wyskoczyłam z łóżka, i zapisywałam. Jedna strona. Druga strona. Hmm. Na szczęście na trzeciej się skończyło, bo już zaczynałam wpadać w paranoje, że ich jest aż tylu. Może nawet założyli klub antytośkowy. Na przyszłość muszę zapamiętać, by mniej się wychylać, to może dłużej pożyje. Myśl mądra to była, ale jak to się dzieje ze wszelkimi mądrymi myślami które nawiedzają moją główkę, szybko wyparowała. Więc uzbroiwszy się w notesik, Jolkowy pieprz w spray’u i bułkę z serem ruszyłam na poszukiwania mordercy, zostawiając niczego nie świadomą Jolkę w błogim śnie. Na czele listy figurował mój eks. No, ten to miał wszelkie powody mnie nienawidzić, i vice versa. Byliśmy raptem rok ze sobą i wszystko szło jak po maśle do momentu gdy napomknęłam coś o mieszkaniu razem. Wtedy zostałam poinformowana, że już z kimś mieszka, no a trójka to już tłok. To jeszcze mogłam mu wybaczyć. Ale jak się dowiedziałam, że mieszka z facetem, który był na tyle wyrozumiały, iż nie miał nic przeciwko dziewczynie swojego chłopaka, o zgrozo, nie wytrzymałam. Moje swawolne ego dorwało najbliżej stojący przedmiot i walnęło Tomusia kilka razy na oślep. Tym przedmiotem był dzbanek z duraleksu. Dzbanek wyszedł zwycięsko z tego pojedynku, nawet się nie zadrasnął. Gorzej wyglądał Tomuś. Mój eks krwawił z nosa, ust i miał podbite lewe oko. Przy tym przeklinał moją osobę bardzo barwnie, chodź nie wyraźnie z braku kilku przednich zębów. No cóż, nigdy nie drażnij babki z napięciem przedmiesiączkowym, bo nie wyjdzie ci to na zdrowie. Na widok ran jakie odniósł (jak to mówią blokersi z mego ogródka, przemeblowałam mu lekko facjatkę), Piotrek, jego partner, tak wyrozumiały dla mojej obecności w ich związku, nie wytrzymał i nawet się nie oglądnąwszy zwiał ze wszystkimi kompaktami Bryana Adamsa. To sprawiło, że Tomuś popadł w depresję i uzależnił się od narkotyków. Jakiś czas temu wylądował w domku bez klamek twardo wierząc, iż jest Jezusem. Dzięki prozacowi i innym medykamentom, doszedł do siebie, ale mi niestety zakazano wizyt, bo nie wpływałam najlepiej na samopoczucie wyżej wymienionego pacjenta. Zadzwoniłam do drzwi, i otworzył mi mój luby. Na mój widok zbladł i szybko je zatrzasnął.
- Tomek, do cholery, otwieraj, to tylko ja!
Cisza. Zaczęłam podejrzewać że uciekł przez okno. Ha! Miałam rację. Spryciarz, znał moją awersje do biegania. Spojrzałam na zegarek i stwierdziwszy, ze już za późno by iść na zajęcia mogę całkiem dobrze poczekać na niego w środku. Z wielkim trudem, bo żaden ze mnie akrobata, wspięłam się na parapet, dopingowana przez szczekanie burka. Najpierw przeszukałam mu lodówkę, sprawdzając czy nie ma tam czasem jakiś nadprogramowych kończyn ludzkich, albo z kurczaka, bo trochę zgłodniałam od tego śledztwa . Nie miał. Więc zrobiłam sobie kanapkę. Zaspokoiwszy głód postanowiłam się rozejrzeć. Obrzuciwszy pokój spojrzeniem, doszłam do wniosku że nie ma sensu szukać bo i tak niczego nie znajdę, gdyż Tomuś cechował się niezrozumiałą przeze mnie miłością do porządku. Włączyłam komputer, sprawdziłam pocztę, pogadałam ze znajomymi, zapewniłam Jolkę że żyje, i poserfowałam trochę z nudów po necie. Przypomniało mi się moje spotkanie w parku z tym opryszkiem, i to że wspominał o jakiejś Gildzie. Więc wpisałam w Google. Ok. Znalazłam coś o jakimś filmie, jakiejś babce co zmarła przed moim urodzeniem, przez co się nie kwalifikowała, czyli w sumie nic co mogło by mi pomóc. Wyłączyłam komputer i zmęczona czekaniem zdrzemnęłam się na chwilkę. W tym czasie do mieszkania wrócił Tomek.
- Zrobić ci herbaty, a może głodny jesteś? – zapytałam podnosząc się z kanapy, by zapalić światło w pokoju. Moja obecność jak widać była dla niego zaskoczeniem, ale przecież znał mnie dość dobrze by przewidzieć, że zastanie mnie po powrocie. Tak więc mój luby prezentował się strasznie blado i po chwili padł zemdlony. Gdy już go ocuciłam garnkiem zimnej wody, wyglądał jak ryba wyjęta z jeziora i tak samo śmiesznie poruszał ustami. Zapewniwszy go o pokojowych zamiarach, pomogłam usadowić się na fotelu. Wyjaśniłam mu po co przyszłam, zbladł jeszcze bardziej, nawet nie wiedziałam, że można aż tak, i zaczął błądzić zaszczutym wzrokiem, szukając drogi ucieczki. Gdy mu powiedziałam, że jestem podejrzana o morderstwo zaczął płakać i błagać mnie o litość. OK. Ja wiem, że bywam przytłaczająca, czasem nawet przerażająca. Ale żeby bało się mnie dziewięćdziesiąt kilo mięsni o wzroście metra osiemdziesiąt i to z magistrem to już przesada. On chyba nie jest poważny! Przyglądałam się mu jawnie, stwierdzając ze wygląda jeszcze lepiej niż kiedyś, szkoda, że lubi też chłopców i otwarte związki. Zrozumiawszy, że nie pozbędzie się mnie tak łatwo, zaczął w końcu mówić, i przysięgał na Biblie, że to nie on zniszczył mój domek i zabił Bogu winnego człeka. Powiedział również, że mi już wybaczył (przepraszam!? kto komu ma wybaczać, czy na pewno myślimy o tym samym!? Jednakże dla świętego spokoju nie zaczynałam roztrząsać tego problemu), tylko jednak wolałby się ograniczyć do kontaktów telefonicznych, a jeszcze lepiej meilowych, no i w ogóle ma w planach wyjechać z miasta, albo za granice, tak, tak, najlepiej za ocean, bo tam wspaniałe warunki pogodowe, a on coś podupadł na zdrowiu w tym szarym i wietrznym Krakowie. Przyznałam racje, kazałam mu dbać o siebie, życzyłam miłej podróży i tyle mnie widział. Wychodząc z bloku słyszałam jeszcze przez otwarte okno jak rozmawia przez telefon.
-…tak, najlepiej jak najdalej, może być Timbuktu*, kiedy odlot?
* Legendarne Timbuktu, owiane splendorem i sławą miasto w sercu Sahary, które przez długie lata było niedościgłym marzeniem dziesiątków podróżników
Zmęczona przesłuchaniem postanowiłam oddać listę policji, dopisałam tylko chybcikiem moje przewinienia względem danej osoby i ruszyłam w kierunku komisariatu. Nie przywitano mnie tam z entuzjazmem jakiego oczekiwałam. Jak zauważyłam starszy policjant miał do mnie pretensje, że nie zabiłam mojego trupa przez co musi ganiać za mordercą psychopatą, zamiast siedzieć za biurkiem, spokojnie czekając dnia emerytury i jeszcze męczyć się z jakąś smarkulą. Niestety, nie udało mi się również odzyskać kluczy, więc czekała mnie druga noc z Jolką w łóżku, a jest to wątpliwa przyjemność, gdyż podczas snu nie lubi się dzielić kołdrą , i zawsze rano budzę się zmarznięta.
Nie nauczona doświadczeniem znów wracałam przez park, lecz planty wydały mi się miejscem o niebo bezpieczniejszym, bo nawet w nocy kręciła się tu rzesza ludzi. Szłam sobie planując jak tu odzyskać moje mieszkanie, gdy znienacka coś złapało moją rękę i pociągnęło w krzaki. Wyrwałam się i zaczęłam wrzeszczeć, ale nikomu się nie spieszyło by ratować moją skromną osobę. Tak to już jest, jak krzyczysz gwałt, to zwiewają gdzie nogi poniosą, jak pożar to istnieje szansa na pomoc, ale sam wrzask nie wzbudza w nich żadnych reakcji. Ot, przejdą obok. Mimo wszystko darłam się dalej, czekając cierpliwie jak ktoś nie wytrzyma i podejdzie z prośbą bym się wreszcie zamknęła. A może czeka jak rzekomy porywacz mnie uciszy. Ha! To sobie czekaj dziadku latka, nie ze mną te numery! I drę się dalej. No i się doczekałam w końcu reakcji. Czyjeś wielkie łapsko zatkało mi usta. No dobra, nie tego się spodziewałam. Spryciarz, wziął mnie z zaskoczenia! No to go ugryzłam! Odskoczył.
- Do cholery, przestań, ja ci tu tyłek ratuje, ale najpierw mnie kopiesz, a teraz gryziesz, odbiło ci??
- To ty! Ty skunksie jeden, śledziłeś mnie?! – szybkim ruchem wyciągnęłam z torebki pieprz w spray’u. – Ani kroku dalej!
O dziwo mój gest go strasznie rozśmieszył.
- Grozisz mi tym czymś?? Haha! Chyba żartujesz! O Bogowie dawno się tak nie uśmiałem! Haha! Co tam chowasz, mini- dżina? Haha!
No jasne, to musi być mój wariat od trupa! Lekko spłoszona jego reakcją nacisnęłam. Przestał się śmiać, i zaczął kaszleć. Lepsze już to niż te wysokie dźwięki, które wydawał. A ja zdobywszy przewagę rozejrzałam się w poszukiwaniu drogi ucieczki.
Chyba umarłam. Obmacałam się w poszukiwaniu ran kłutych, otworów po kule i tym podobnych. Dobra, ta opcja odpada, bo czuje swój puls. Ok. Żyje. Ale jak wytłumaczyć to wszystko co wokół. Był dzień, a właściwie środek dnia, a jeszcze pięć minut temu była noc. I wokół ludzi nie było, i w ogóle miasto zniknęło, drzewa też jakieś inne były. Po raz pierwszy w życiu zaniemówiłam. Ciężko oddychając klapnęłam na mech, o ile to był mech, bo w tym momencie już niczego nie byłam pewna. Szybko stanęłam na nogi gdy do głowy wpadła mi oczywista myśl. Palnęłam się w czoło, i wymyślałam od głupich. No bo przecież to oczywiste że musiał mnie czymś naszpikować. Pobiegłam i potrzasnęłam, wcale nie lekko, prychająco-kichającą kreaturę.
- Co mi dałeś, mów bo użyje jeszcze raz mini-dżina na tobie!! No mów!
A on podniósł na mnie swoje załzawione oczy i popatrzył na mnie tak jakbym to ja oszalała, a nie on. Nie wzruszył mnie tym wcale, byłam przyzwyczajona do tego typu spojrzeń.
- Nic- powiedział.
- Taa, jasne, już ci wierzę, a ja jestem Królowa Bona.
Na mój tekst wyciągnął swoją prawicę i złapał moja rękę i potrząsnął.
- Bosan, przedstawiciel Gildy Światła Wschodu.
Ha! Miałam rację, pieprzony sekciarz! No tak, spokojnie Tośka pomyśl, czym mógł cię naszpikować. Pomyśl! Było na pewno na zajęciach. Znając moje szczęście pewnie na tych akurat, co nie byłam! I tak naprawdę siedzę w krzakach, w centrum Krakowa, a nie w jakiejś puszy, na jakimś zadupiu, a wokół ludzie się kręcą. Uff! Wyciągnęłam ręce przed siebie by nie trafić na drzewa i ławki których nie widziałam, i machałam nimi przed sobą.
Kreatura rozdziabiła tylko usta i z zainteresowaniem graniczącym z podziwem obserwowała moje starania. Po chwili zdążyło mu się znudzić patrzenie, jak obijam się o dęby które według praw fizyki nie powinny stać w tym miejscu w parku! No tak, to musiał być jakiś narkotyk, który sprawiał iż doznania były zarówno fizyczne jak i psychiczne. Super! No dobra, skoro już mnie naszpikował, to po co ma się marnować. Więc zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że pływam w powietrzu. Uczucie było nieziemskie. Płynęłam, czy też frunęłam sobie żabką nad ziemią jakieś dwa metry. Niespiesznie w stronę skałki, przy niej salto i wracałam z powrotem. Po chwili wylądowałam przy moim porywaczu, który tak jakoś dziwnie na mnie patrzył.
- Super! Sprzedajecie to, czy tylko w gronie ‘rodziny’. Wiesz bo jakby poszło na rynek, to zarobilibyście krocie. A może ma to jakieś trwałe efekty uboczne??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:30, 26 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Najpierw techniczne usterki. Bez interpunkcji ten tekst bardzo się zlewa, trochę ortografów, któryś raz zauważyłam, że piszesz nie i imiesłowy osobno, kiedy jestem pewna tak na 70 procent, że pisze się je łącznie, jak z przymiotnikami.
Czasem, zwłaszcza w ostatnim fragmencie, wpadasz w absurd, znaczy- z tego co załapałam, jest studentka, co do jej ekscesów- pewnie wiesz o czym piszesz, domyślam się, że to ta część fabuły oparta na Twoich doświadczeniach:), ale kwestie pobicia tego chłopaka, dość groteskowy efekt. Może tak zamierzałaś?
A najbardziej to brakuje mi tu większych odstępów między wersami, no ale to już wina forum:)
To co mi się podobało- czyli jakaś doza humoru- pozostało na równym poziomie
Czekam na rozwiązanie akcji- co za gildia, co za trup?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:05, 26 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Hmm... Mam prośbę - rób akapity. Bo chciałam napisać, że w ostatnim/przedostatnim akapicie było sporo błędów, więcej niż w reszcie tekstu, ale zauważyłam, że akapitów nie ma. Chodzi mi jednak o końcówkę, tam jakoś więcej potknięć...
,,Najpierw przeszukałam mu lodówkę, sprawdzając czy nie ma tam czasem jakiś nadprogramowych kończyn ludzkich'' - (nie umiem wstawiać cytatów...) jeśli chodzi o ten fragment, to jakoś szczególnie rzuciło mi się w oczy to 'jakiś'. Powinno być 'jakichś'.
Ten ostatnio wstawiony fragment wydaje mi się jednak fajniejszy od pierwszego, bo nadal jest zabawnie, ale trochę poważniej, nie ma aż tak dużo tej mowy potocznej i więcej można zrozumieć. Pisz dalej, z interpunkcją też jest już lepiej, ale czasem zapominasz o polskich znakach.
Ogólnie mi się podoba, ciekawe opowiadanie, wciągnęło mnie . I mi się podoba styl pisania, chociaż mogłabyś wprowadzić więcej opisów i trochę ograniczyć używanie mowy potocznej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|