Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Straszący - rozdział 1
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Tfu!rczość niezależna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 22:47, 09 Mar 2009    Temat postu: Straszący - rozdział 1

Bez gadania i zbędnych wstępów, dziewczyny. To jest rozdział pierwszy. I muszę wiedzieć, czy to się podoba i czy jest w ogóle jakikolwiek sens pisać to dalej. I czy przypadkiem nie jest jakoś strasznie wtórne, czego pewnie nie widzę, a jednocześnie boję się najbardziej.
A, i w kwestii technicznej, przepraszam za brak akapitów. Jakoś nie wiem, jak je zrobić na forum, a spacjami mi się nie chce.


„Straszący”



Małgorzata siedziała w otwartym oknie. Odetchnęła głęboko chłodnym, jesiennym powietrzem. Gołe ramiona miała już całkowicie pokryte gęsią skórką. Westchnęła radośnie, czując gwałtowniejszy powiew wiatru. Spojrzała w niebo, z zadowoleniem zauważyła, że jest całkowicie pokryte jasnoszarymi, gęstymi chmurami. Nie opuściła głowy, by rzucić okiem na dziedziniec. Po pierwsze, o tej porze nie było tam absolutnie nic ciekawego. Po drugie, jej pozycja na parapecie i tak była już nie dość, że wybitnie nieprzepisowa, to jeszcze niezbyt stabilna, bez dodatkowego wychylania się na zewnątrz. Po trzecie – było bardzo, ale to bardzo wcześnie. Teoretycznie, o tej godzinie i tak prawie nikt w zamku nie spał, ale mgła nie zamierzała dostosować się do przyzwyczajeń mieszkańców. A wpływać na nią magią nikomu się nie chciało. Tak więc uparcie wisiała nisko nad ziemią i ograniczała widoczność osobom chcącym się zorientować, jak wygląda dziedziniec Akademii o poranku.
Małgorzata przeczesała potargane, rude włosy palcami dłoni niezajętej aktualnie przytrzymywaniem się ramy okiennej i miała już zamiar wydać z siebie kolejne, melancholijne westchnienie, ale przeszkodził jej w tym głośny łomot dochodzący od strony drzwi. Prawdopodobnie, ktoś z jej znajomych w ten niezbyt subtelny sposób starał się ją obudzić. Nikt inny nie byłby na tyle odważny.
- Czego? – warknęła zdenerwowana. Jeśli ten ktoś za drzwiami nie zadał sobie trudu bycia uprzejmym, to ona tym bardziej nie zamierzała.
- To ja, otwieraj! I to już!
Oczywiście. Nikt inny by się nie odważył. To cud, że zapukała. Czy raczej załomotała, jeśli ktoś lubił czepiać się szczegółów.
Małgosia jęknęła, malowniczo przewróciła oczami, po czym machnęła nieznacznie dłonią. Drzwi otworzyły się nieco zbyt gwałtownie i rusałka, najwyraźniej oparta o nie do tej pory, dosłownie wpadła do środka. Zachwiała się, zamachała szczupłymi ramionami, ale ostatecznie złapała równowagę. Odetchnęła głęboko, jakby próbując uspokoić się przed stresującą rozmową. Choć żadnej rozmowy nie miała w planach. Musiała tylko przekazać informację i to możliwie jak najszybciej. W końcu najwyraźniej zebrała się na odwagę i spojrzała w oczy coraz bardziej zniecierpliwionej lokatorce pokoju.
- Małgosiu... Ja wiem, że jest rano i w ogóle... Ale... Musimy iść, koniecznie. Jest zbiórka – nie wyglądała na osobę dobrze zorientowaną w sytuacji. Raczej na kogoś wyrwanego nieco za wcześnie z łóżka i zmuszonego do wykonania zadania nie uchodzącego za bezpieczne. Czyli obudzenia przyjaciół sporo przed oficjalną pobudką.
- Z twojego lekko nerwowego zachowania wnoszę, że nie masz pojęcia o co chodzi? – mruknęła sarkastycznie Małgorzata.
Rusałka odetchnęła z ulgą. Jak do tej pory, mało osób zareagowało tak spokojnie. Częstowano ją raczej solidną wiązanką przekleństw, a czasem również rzuconą na oślep poduszką. I trudno się dziwić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę drugą część powiadomienia.
- Nie za bardzo. Ale... chyba mają trupa, Małgosiu.
- O cholera... - Strzyga błyskawicznie zeskoczyła z parapetu. – Już lecę. Poczekaj, tylko się ubiorę.

***

Pędziły korytarzem. Małgosia w biegu zakładała kurtkę. Obydwie były wściekłe – nie dość, że budzą, nie dość, że nie mówią dlaczego, to jeszcze każą stawić się na wezwanie natychmiast, nie dając żadnej możliwości rozsądnego przygotowania się do wyjścia. Choć strzyga mimo wszystko wstała wcześniej i pierwszy z zarzutów zasadniczo jej osobiście nie dotyczył, to jednak solidaryzowała się z rusałką w sprawiedliwym gniewie. Jako osoba uzależniona od pudru matującego i lekko przesadnie dbająca o swój image, miała święte prawo denerwować się tak samo, jeśli nie bardziej.
Monika, pomimo całego przejęcia, wyglądała znacznie bardziej normalnie. W kwestii ubioru, w każdym razie. Choć nie starczyło jej czasu na dopracowanie szczegółów swojego wyglądu, to jednak ciemnozielone loki uczesała i upięła dokładnie tak, jak zwykle, a drobną sylwetkę spowijała granatowa, powłóczysta suknia z delikatnego materiału.
Małgorzata zaklęła w duchu. Mogła cholerna topielica powiedzieć od progu, że czerwony alarm, wtedy by się szykowała słuchając. A nie, dowiaduje się czegoś i ma lecieć na zbiórkę w tym samym momencie. Swoją drogą, z tym trupem to raczej nieciekawa sytuacja. Podobno ostatnio taki wyskok był jakieś dziesięć lat wcześniej. Chryja absolutna, los Akademii wisiał na włosku, profesorom odbiło. Winowajcę znaleźli, ale połowę rocznika oblali, bo trzeba było zaostrzyć kryteria, przynajmniej na jakiś czas. Później wszystko się uspokoiło, zdawalność wzrosła do normalnego poziomu, nikt z zewnątrz nie patrzył im na ręce. A teraz...
- Cholera, myślą, że to ktoś z naszych?
Przerażone i niepewne spojrzenie rusałki wyrażało więcej niż jakiekolwiek słowa. Z resztą, lepiej nie mówić za dużo, kiedy się biegnie.

***
Akademia Straszących nie należała do miejsc chętnie odwiedzanych przez normalnych ludzi. Prawdę mówiąc, nawet niezbyt normalni jej nie odwiedzali. Nigdy. I ciężko się dziwić.
Kiedyś, w tych wspaniałych czasach, kiedy to wiara chrześcijańska egzystowała wspólnie z pogańską, zmieszana i nierozłączna, wbrew pozorom, wcale nie wierzono w potwory. Po prostu wiedziano, że one istnieją. Strzygi, wąpierze, rusałki, wodniki, południce, zmory i wiły – to wszystko zwyczajnie było. I nikt nie śmiał w to wątpić. Bał się, że jeśli spróbuje, znajdą go za własnym domem z rozszarpanym gardłem i wypitą do reszty krwią. Albo jeszcze gorzej – uduszonego we własnym łóżku. Ku przestrodze dla innych niedowiarków.
Jednak, jak powszechnie wiadomo, każda rzecz istnieje tylko do momentu, gdy ktoś w nią wierzy. Gdy ludzie przestali opowiadać legendy, wynieśli na strychy lub do piwnic księgi z baśniami, a dzieciom kazali uczyć się fizyki i zapomnieć o przesądach, przyszłość słowiańskich straszydeł zaczęła się rysować dość marnie.
I wtedy powstała Akademia.
Demony otrzymały miano Straszących, a zamiast na rasy, zaczęto je dzielić na konkretne Profesje. Uczniowie utrzymywali, że słowo „profesja” jest zwyczajnie bardziej szpanerskie. Pewnie mieli rację, co nie przeszkadzało im go używać. Skromność i pokora były w zbiorze tych cech, których posiadania absolutnie nie można było im zarzucić.
Do Akademii, oprócz typowych potworów i demonów, czasami trafiały również osoby obdarzone mocą przewidywania przyszłości lub widzenia duchów. Wiadomo, medium nie ma lekkiego życia wśród normalnych ludzi. Zwłaszcza, jeśli urodzi się w normalnej rodzinie. Cóż, nie wszyscy pozytywnie reagują na zadane przez dziecko w czasie corocznych odwiedzin na grobach bliskich w czasie Zaduszek pytanie: „Dlaczego babcia unosi się nad tą kamienną płytą? Dlaczego się do mnie uśmiecha i mówi, że bardzo wyrosłam, odkąd mnie ostatnio widziała? I czemu jest taka przezroczysta?”. A tutaj niemal każde medium czuło się jak w domu. Owszem, zdarzały się rozhisteryzowane panienki, przerażone własnym darem i omdlewające na widok kłów wąpierza, bądź wiła przemieniającego się bez najmniejszego problemu w wir powietrzny, a następnie wracającego do swojej normalnej postaci, ale była ich zdecydowana mniejszość. Poza tym, Widzący mieli osobny wydział. Nie były im potrzebne żadne umiejętności bojowe, ich moc nie wymagała również szczególnej kontroli – należało raczej przekonywać ich, że nie jest niczym złym, a później stopniowo uczyć, jak zauważać więcej i więcej. Było ich o wiele za mało, by założyć dla nich osobną szkołę, więc musieli zadowolić się własną częścią trzeciego piętra w zachodniej części zamku. Nie wpadali za często na Straszących, choć ci co bardziej odważni, szybko odkryli, że z potworami również można się zaprzyjaźnić, a kameralne imprezy organizowane co rusz przez lubiące się bawić straszydła, choć skrajnie różne od ludzkich przyjęć, są całkiem ciekawą odskocznią od nauki.
Demony wychodziły z Akademii przystosowane do życia w normalnym społeczeństwie, przeszkolone w kwestii używania swoich umiejętności i kontrolowania mocy, a także ze świadomością, że mogą się przydać. Część ludzi wiedziała o ich istnieniu i niestandardowych kwalifikacjach. Dzięki temu na brak zajęć raczej nie mogli narzekać.
Ale pozostawało pewne ryzyko. Potwór zawsze pozostanie potworem. Nawet wykształcony, panujący nad sobą i ucywilizowany. I o tym nie wolno było zapomnieć. Ani ludziom wiedzącym o istnieniu świata straszydeł, ani władzom Akademii, ani tym bardziej samym Straszącym. Zwłaszcza w obliczu najnowszych wydarzeń.

***

Na dziedziniec wpadły w ostatniej chwili i zatrzymały się raptownie. Strzyga rozejrzała się dookoła ze zdziwieniem.
- Nie wydaje ci się, że podejrzanie nas tu mało? – zapytała przyjaciółkę.
Rusałka zgięta w pół oddychała ciężko.
- Mam... chyba... za... słabą... kon... dycję... od... wakacji – wydyszała podnosząc głowę. – O... rze... czywiście.
- Kogo tak właściwie kazali ci obudzić, co? I widziałaś kogoś jeszcze na korytarzu? – spytała podejrzliwie Małgorzata.
Monika wyprostowała się i już normalnym głosem odparła:
- Tak w zasadzie, to widziałam tylko Kasię. Wiesz, ona mieszka zaraz koło mnie i chyba nie spała, więc jak mnie budzili, to musiała coś usłyszeć i wyszła na korytarz. Jej kazali obudzić drugą stronę korytarza.
- Zaraz, zaraz, czekaj! Tylko nasz korytarz?! Sam czwarty rocznik?
Boginka wzruszyła ramionami.
- Chyba. Byłam zbyt zaspana, żeby coś kojarzyć.
Małgosia westchnęła ciężko. Tak właśnie wyglądały rozmowy z obudzoną za wcześnie Moniką.
- Dobra, chodź. Może coś nam wyjaśnią.
Ruszyły w stronę grupy zebranej na środku dziedzińca. Byli to wyłącznie Straszący z ich klasy. Żadnych uczniów z młodszych lat, nikogo z piątego roku. Żadnych Widzących. Przepchnęły się do przodu, żeby coś słyszeć, potrąciły jakąś marę, która syknęła z wyraźnym oburzeniem, a strzyga przez przypadek otarła się o jednego z płanetników mocząc rękaw kurtki. W końcu jednak dotarły do pierwszego rzędu, po czym stanęły grzecznie koło Mikołaja i Lilki. Wąpierz na ich widok wyraźnie się rozchmurzył, błysnął w uśmiechu kłami. Zmora spojrzała na przyjaciółki niewidzącym, lekko zamglonym wzrokiem. Pewnie ćwiczyła, pomyślała strzyga. Jej dusza z pewnością już jest z powrotem, ale chwilę potrwa, zanim da się to zauważyć.
- Ale właściwie dlaczego tylko nasza klasa tu jest, panie profesorze? – zadał ktoś pytanie.
Dopiero teraz wpadły na to, by spojrzeć na nauczyciela. „O rany...” jęknęła bezgłośnie rusałka. Jeśli zbiórkę prowadzi dyrektor, to jest naprawdę koszmarnie, ale to koszmarnie źle.
- Za chwilę wszystko wyjaśnię. Miło mi, że pomimo pewnych... poślizgów, wszyscy się zjawili – rozpoczął profesor rzucając karcące spojrzenie ostatnim uczniom wbiegającym właśnie na dziedziniec. Określenie „poślizgi” było bardzo trafne – jakaś południca właśnie poślizgnęła się na kałuży wody zostawionej przez płanetniki i nie przewróciła się chyba tylko dzięki koleżance, która w porę złapała ją za rękaw białej szaty.
- Pewnie nie wszyscy macie taką świadomość, ale ta sprawa jest poważna. Bardzo poważna.
Nawet nie drgnęli. Jeśli ich dyrektor, niepoprawny optymista zawsze podtrzymujący młodzież na duchu, mówi, że sprawa jest poważna, to znaczy, że wszyscy mają równo przerąbane. I uczniowie, i cały zarząd.
- Na terenie szkoły znaleziono zwłoki, moi drodzy. A już pobieżne oględziny wystarczają, by stwierdzić, że zrobił to jakiś Straszący – powiedział profesor.
Tym razem przez grupę przeszedł cichy pomruk. Ciężko było w coś takiego uwierzyć, ale jednocześnie wszyscy wiedzieli, że skoro informacja pochodzi od dyrekcji, to z całkowitą i niepodważalną pewnością jest prawdziwa. A taka świadomość naprawdę dawała do myślenia.
Powiało chłodem. Dosłownie. Wiatr przybrał na sile. Kilka osób wzdrygnęło się lekko, Małgorzata szczelniej otuliła się kurtką, splotła ręce na piersiach; chłodne powietrze otrzeźwiło Lilkę, zmora wyraźnie oprzytomniała.
- Chociaż jedna zaleta tej pogody – mruknęła Monika wciskając głowę w ramiona.
- Pani Moczarko, chce pani coś powiedzieć? – spytał dyrektor tonem wyrażającym uprzejme zainteresowanie.
- Nie, przepraszam! – wymamrotała błyskawicznie rusałka, rumieniąc się na granatowo.
Dla człowieka wyglądałoby to co najmniej dziwnie, ale na potworach nie robiło wrażenia – zimnokrwiści mieli po prostu inną fizjologię. Właśnie dlatego wodne straszydła nie mogły funkcjonować w społeczeństwie, jak reszta – za bardzo rzucały się w oczy.
„Ten dzień zdecydowanie nie zapowiada się zbyt dobrze” – westchnęła w duchu Małgorzata. Całkiem chętnie przekazałaby tę informację przyjaciołom, gdyby nie to, że grono pedagogiczne miało do perfekcji opanowaną sztukę wyczuwania telepatii. Jak również przechwytywania przekazów. Na zajęciach nauczyciele raczej nie zwracali uwagi na niewerbalne pogaduszki, ale w obecnej sytuacji wszelkie rozmowy byłyby co najmniej niestosowne. Powinni przynajmniej udawać przejętych. Zresztą, nie musieli nawet specjalnie udawać.
Potrząsnęła głową, odganiając od siebie natrętne myśli.
-… ale mimo że jesteście niewyspani, oczekuję od was pewnego, choćby minimalnego, zaangażowania. Chyba sami rozumiecie powagę sytuacji. Też nie jestem tu dla własnej, masochistycznej przyjemności, zazwyczaj raczej nie wstaję przed szóstą rano.
Patrzył na nią. Świetnie, po prostu coraz lepiej. Odwróciła wzrok i skuliła się, dokładnie tak, jak Monika. Czyżby naprawdę myślała aż tak głośno? No nieważne. Trzeba przestać.
- Dobrze. Skupmy się, moi drodzy, spróbujmy dojść z tym wszystkim do ładu. Powiem krótko i treściwie – mamy kłopoty. Wszyscy.
- Panie profesorze, a mógłby pan wreszcie przestać krążyć wokół tematu i powiedzieć, co my konkretnie mamy z tym wspólnego?
- Tego człowieka zabił potwór. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości…
- Ale dlaczego my?! – przez grupę przetoczył się chóralny jęk zniecierpliwienia.
- Przecież to banalne – szepnęła strzyga do Mikołaja. Zwyczajnie nie wytrzymała. Ile można tak stać bezczynnie i nawet słowem się nie odezwać? – Siódmy rocznik istnieje tylko formalnie, bo przecież już pracują. Szósty na praktykach, ci z piątego chyba mają jakąś wycieczkę. Z wyszkolonych zostajemy tylko my…
-… a poza tym powinniście już zacząć praktyki – dokończył dyrektor. – Powinienem panią ukarać, jednakże cieszę się, że moi uczniowie wykazują zdolność logicznego rozumowania nawet o tak wczesnej godzinie. Mimo wszystko, proszę o uwagę.
Wymamrotała przeprosiny. Zły, bardzo zły początek dnia. Ciekawe czy później będzie tylko gorzej.
- Do rzeczy, moi drodzy.
Profesor Rońska swoim zwyczajem bezszelestnie wychynęła zza pleców dyrektora. Jak zwykle, o jej obecności nie świadczyło wcześniej absolutnie nic, ale również nikogo ona nie zdziwiła. Szczupła brunetka o włosach upiętych w ciasny kok i czarnych oczach, ubrana w dopasowaną grafitową garsonkę, mogłaby uchodzić z całkowitym spokojem za typową pracownicę banku lub wielkiej korporacji. Wyróżniały ją jedynie paznokcie - długie szpony, o dziwo, nie krwistoczerwone, ale pomalowane pod kolor stroju. W tych właśnie szponach trzymała swoją nieodłączną teczkę – aktualnie otwartą. „Zwykłe dokumenty czy, profilaktycznie, papiery na skreślenie?”
- Dokumenty, moi drodzy, na razie tylko dokumenty – odpowiedziała na niezadane pytanie profesor. Wykładała kontrolę umysłu i była wybitną wręcz telepatką, dzięki czemu uczniowie na jej lekcjach ćwiczyli wszystkie możliwe rodzaje komunikacji poza niewerbalną. Rońska przechwytywała cudze myśli, a co dopiero wyraźne rozmowy mentalne nawet łatwiej, niż gdyby były przeprowadzane na głos. Często zdarzało jej się komentować czyjeś refleksje lub wtrącać się do cudzych rozmyślań. I czyniła to całkowicie mimochodem. Miała również zrobioną specjalizację z nekromancji – ale to tak na marginesie.
A poza tym była dość pragmatyczną, rozsądną i zorganizowaną osobą, więc uczniowie ucieszyli się, że teraz to ona przejęła funkcję prowadzenia apelu.
- Pan dyrektor już wyjaśnił wam z grubsza, o co chodzi, część informacyjną mamy więc szczęśliwie za sobą. Teraz przejdźmy do konkretów – wyciągnęła z teczki kilka kartek. – Potrzebujemy jednego ochotnika. Kogoś, kto może uczestniczyć w sekcji zwłok.
To już nie był szmer, ale zwyczajny hałas. Którego nikt nie próbował uciszyć, bo i tak nie dałby rady. Po chwili rozmowy się uspokoiły. Nikt nie próbował domagać się wyjaśnień, wszystko było oczywiste. To była jedna z pierwszych rzeczy, których uczyli się Straszący – nie zadawać zbędnych pytań.
- Ja się zgłaszam.
Rozstąpili się lekko, przepuszczając Kasię. Dziewczyna przepchnęła się przez pierwszy rząd, otrzepała obcisłe dżinsy, po czym wyprostowała się, prawie jak żołnierz stający na baczność. Żadnych pytań. To ludzie celują w znajdowaniu problemów tam, gdzie ich nie ma. Po co domagać się uściślenia w sprawach oczywistych?
- Masz zaliczenie z nekromancji?
- Tak.
- Na zajęciach podstawowych?
- Nie, na rozszerzonych.
- Stopień?
- Bardzo dobry.
- Mawka?
- Mawka.
- Jaki miałaś wynik w testach psychologicznych?
Kasia zawahała się przez chwilę, zagryzła wargę, ale jednak po chwili dumnie podniosła głowę i spojrzała w oczy profesorce.
- „Człowieka”.
Rońska zatrzasnęła teczkę.
- Dobrze. Nawet jeszcze lepiej. Nie możemy ryzykować. Idziemy.
***

Monika wychynęła z łazienki i starannie zamknęła za sobą drzwi. Była blada – normalny, zdrowy kolor jej cery, przypominający barwę młodej trawy, został teraz zastąpiony przez jasny odcień seledynu.
- Co z nią? – Małgorzata ruchem głowy wskazała drzwi toalety.
- Nie za dobrze – mruknęła rusałka. – Rzyga gorzej, niż Mikołaj po przeczytaniu „Zmierzchu”.
Wąpierz prychnął ze wstrętem. Ledwie zauważalny żart boginki i reakcja upiora, jakoś rozładowały sytuację.
Wszyscy siedzieli w pokoju strzygi. Czy raczej – w większości krążyli po nim nerwowo. Najspokojniejsza była Lilka, leżąca na łóżku i miętosząca w palcach końcówki włosów. Jej starannie ułożone loki wyglądały z minuty na minutę coraz mniej perfekcyjnie, ale zatopionej we własnych myślach zmory zdawało się to nie obchodzić. Być może sczytywała odruchowo myśli obecnych w pokoju i już to odbierało jej wszelką chęć do życia. Bo humorów nie mieli zbyt dobrych.
- Wiedziałaś? – spytał Małgorzatę wąpierz. W jego oczach nie było niezdrowej ciekawości czy chęci zakpienia z kogoś, tylko zwyczajne zainteresowanie. Ludzkie.
- Mhm… - mruknęła strzyga. – Tak, pewnie. Przecież wyniki testów nie były jakoś strasznie utajnione. A my się wtedy bardzo mocno przyjaźniłyśmy. Później… Jakoś o tym nie myślałam. Boże, to było tyle lat temu…
- Tylko trzy – uściślił z naciskiem Mikołaj. – A ty? Swój pamiętasz?
- Oczywiście „Gratulacje! – jesteś potworem”. – Strzyga powiedziała to, jak zwykle, z niekłamaną dumą, ale w jej głosie dało się dosłyszeć lekko gorzkie nuty, zapewne spowodowane bieżącą sytuacją.
- Oczywiście – potwierdził wąpierz z uśmiechem. Rozmawiali o sprawach z pozoru związanych ze sprawą, ale bardziej zależało im na tym, by mówić cokolwiek i dobrze zdawali sobie z tego sprawę. Woleli nie myśleć, dlaczego mawka będąca najlepszą nekromantką w ich klasie i mogąca się pochwalić naprawdę mocnym żołądkiem, po obejrzeniu trupa od kwadransa wymiotuje w łazience.
- Hej… - dobiegł ich cichy, zachrypnięty głos.
Kasia przytrzymywała się framugi drzwi i rzeczywiście wyglądała, jakby zaraz miała upaść. Dygotała lekko, była jeszcze bledsza niż zwykle, sińce pod oczami stały się wyraźniejsze. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Wiecie.. Chyba już mi trochę lepiej… - Nadal chrypiała, ale była już bardziej podobna do siebie. Wiecznie uśmiechnięta optymistka z napadami melancholii, od czasu do czasu mówiąca, że: „boli ją dusza”. Jak na Straszącą i tak wykazywała zaskakującą wręcz pogodę ducha.
- Nieprawda…
To była Lilka. Wszyscy zwrócili się w jej stronę. Nadal leżała na łóżku Małgosi. Oczy miała zamknięte, kolana podciągnęła pod brodę i oplotła nogi rękoma, jak samotna, porzucona nastolatka z amerykańskich seriali. Jej strój był adekwatny – szara bluza z kapturem i obcisłe, ciemne spodnie. Włosy, lekko potargane, otaczały ładną, drobną buzię niczym kłęby czarnego dymu. Miała zamknięte oczy - najwyraźniej skupiała się na myślach przyjaciół. Często stosowała tę metodę, żeby lepiej zorientować się w sytuacji, ale ponieważ nie była jeszcze bardzo zaawansowaną telepatką, wymagało to maksymalnej koncentracji, a nawet wejścia w stan graniczący z medytacją. Było to dla zmory całkowicie naturalne, ale dla otoczenia Lilka wyglądała, jak dziecko cierpiące na chorobę sierocą bądź inną depresję. Jednak radziła sobie coraz lepiej i zdobywane w ten sposób informacje zawsze były stuprocentową prawdą.
- Nieprawda – stwierdziła tym samym bezbarwnym tonem. Otworzyła oczy, ale wciąż nie wyszła z transu, więc teraz patrzyła tępo w ścianę po przeciwnej stronie pokoju. – Kłamiesz, ciągle jest ci niedobrze i ciągle się boisz. Nie, nawet nie próbuj! – wrzasnęła. Usiadła gwałtownie, potrząsając głową. Z miejsca jej spojrzenie stało się całkiem przytomne, za to wyrażało teraz głębokie obrzydzenie połączone z przerażeniem. – Ja cię doskonale rozumiem, ale mogłabyś się powstrzymać, to wcale nie było przyjemne!
- O co chodzi? – spytała Monika. Nie zamierzała włamywać się do umysłów koleżanek, starała się nie korzystać z tej umiejętności. Wolała zapytać.
- Powiedz im – fuknęła zmora z wyraźną urazą. – Ja sobie pomedytuję i odepchnę twoje wspomnienia, jeśli się nie obrazisz.
Kasia odkaszlnęła, próbując przywrócić swoje gardło do normalności. W końcu westchnęła ciężko.
- Lilce chodzi o tego trupa… Jak zaczęła mówić… to mi się przypomniało. Tylko urywki, ale to i tak jest straszne – wzdrygnęła się. - Słuchajcie, oni zrobili przy mnie wstępne oględziny. Gdybyście to widzieli… Dlatego nie wzięli nikogo z bojówki.
- Możesz rozwinąć? – Małgorzata wykazała się brakiem zrozumienia.
- Naprawdę nie chwytasz? – westchnęła mawka. – Was by tam szlag trafił.
- Czyli… - zaczął wąpierz.
- Cicho, Kola! – syknęła strzyga, po czym zwróciła się z powrotem do Kasi. – A konkretniej?
- Zwyczajnie, odbiłoby wam. Zwłaszcza Koli. Nie wiem, jak ty byś pociągnęła, różnie znosiłaś zajęcia z nekromancji. Ale tamten trup był świeży… bardzo świeży.
Teraz już niemal wszyscy się wzdrygnęli. Rusałka wróciła do kontemplowania widoku za oknem. Małgorzacie zrobiło się zimno.
- O kurwa…– jęknęła. - Zżarlibyśmy dowód rzeczowy…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:27, 11 Mar 2009    Temat postu:

o żesz ty... świetne, po prostu bomba! już strasznie dawno nic tak mnie nie wciągnęło. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały. A już ten tekst o wampirze rzygającym po przeczytaniu zmierzchu mnie po prostu zniszczyłVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlenita
Spiritus Movens
Bakałarz II stopnia



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:59, 11 Mar 2009    Temat postu:

Zgadzam się...
Zagadka kryminalna wciągająca a tekst o dowodzie rzeczowym... Świetny.
Piszesz dokładnie w moim stylu Strzyguś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlenita
Spiritus Movens
Bakałarz II stopnia



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:37, 10 Mar 2009
PRZENIESIONY
Śro 20:42, 11 Mar 2009    Temat postu:

Komentarz do pierwszego rozdziału: świetna rzecz.
Na początku czuło się pewne nawiązania do róznych motywów ksiązkowych, ale potem... A dowcip ze Zmierzchem....

Czekam na kolejny rozdział....

Madlenito, czy przypadkiem nie pomyliłaś tematów? Bo ten to raczej Panny Rumianej o rysunkach jest. Więc może Twój post przeniosę? - Strzyga
I w końcu przeniosłam go ja Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 19:34, 10 Mar 2009
PRZENIESIONY
Śro 20:44, 11 Mar 2009    Temat postu:

Administratorsko się wyżyłam w poprzednim poście, ten najwyżej przeniosę już hurtowo.

Madlenita napisał:
Komentarz do pierwszego rozdziału: świetna rzecz.

Dziękuję. Nieskromnie powiem, że zdaję sobie z tego sprawę.

Madlenita napisał:
Na początku czuło się pewne nawiązania do róznych motywów ksiązkowych

Na przykład jakich? I czy w pozytywnym, czy w negatywnym znaczeniu?

Madlenita napisał:
ale potem...

No co potem...? Jakby można było tak bardziej konkretnie...

Madlenita napisał:
A dowcip ze Zmierzchem....

Co dowcip ze Zmierzchem? Normalnie brzmi, czy taki... wysilony?

Madlenita napisał:
Czekam na kolejny rozdział....

Fajnie. Też czekam. Niestety, sam się jakoś nie chce pisać Smile


Czy ja nie prosiłam o konstruktywne, czepialskie i w miarę szczegółowe opinie? Nie? To teraz proszę. Naprawdę. Bo ja się nie umiem domyślać, niestety.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlenita
Spiritus Movens
Bakałarz II stopnia



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:40, 11 Mar 2009
PRZENIESIONY
Śro 20:46, 11 Mar 2009    Temat postu:

Faktycznie, nie ten temat, w akim razie opinie pisać prost pod rozdziałem?
W każdym razie Strzyguś, mogłabyś przenieś moje posty w odpowiedniejsze miejsce?

Teraz się rozpiszę.
Co do nawiązań:
Ajk przeczytałam to drugi raz, to właściwie już nie pamiętam o co mi chodziło, jedno lekkie skojarzenie to morderstwo w szkole: w Hogwarcie, ale to dlatego, że szukałam. Więc możesz uznać, że 1 punkt napisałam na wyrost...

Co do dalej, to już własciwie całkowicie orginalana twórczość, na oko sądząc profesjonalnie napisana Wink


Dowcip ze Zmierzchem wyszedł Ci własnie tak jakby mimochodem, jak to przeczytałam to parsknęłam śmiechem...
Czepianie się? Sporo imion na M, ale własciwie to nie wada....

Bardzo podoba mi się końcówka, to o dowodze rzeczowym, jesli w podobnym stylu zakończyłabyś całą książkę, to biorąc pod uwagę, że widać w tym rozdziale też i poczucie humoru, to pewnie książkę kupiłabym z marszu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Panna Rumiana
z KoKoSem w łapie
Arcymag
z KoKoSem w łapie <br> Arcymag



Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 2212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:03, 11 Mar 2009    Temat postu:

Konstruktywny komentarz w moim wydaniu? Hm? To chyba niemożliwe...
Strzyguś, ty wiesz, że mi się podoba wszystko, co napiszesz Razz a do wyszukiwania błędów, to ja się nie nadaję. Ewentualnie, jak mi się jakiś rzuci w oczy to wytknę.
Aluzji literackich nie wyłapałam (wiem, wiem... jestem straszna...), może jak przeczytam enty raz? Fabuła ciekawa, wciągająca. Historia... nie wiem dlaczego, ale przypomniały mi się "Potwory i spółka" Razz
Pisz, pisz... i teraz nie tylko ja będę cię zmuszała i przynaglała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 23:53, 11 Mar 2009    Temat postu:

Dziękuję, dziewczyny Smile Naprawdę się postarałyście napisać konstruktywne komentarze i się udało. Nawet Pannie Rumianej... o tyle, o ile XD
Nie będę może cytować fragmentów waszych wypowiedzi, tylko tak po prostu odpowiem. Po kolei.

Mikka89mak: Miałam ochotę zacytować (bardzo zresztą adekwatnie) polonistkę mojej koleżanki, która mawiała "Wciągają to utopce, a książka może być interesująca." Smile Hmm, być może z racji nagromadzenia utopców i nie tylko, moja książka powinna być właśnie "wciągająca"? *myśli* Ale bardzo się cieszę, bo nie sądziłam, że reakcje będą aż tak pozytywne. Szczególnie na dowcip o Zmierzchu...

Madlenita: Dziękuję o pochwałę stylu i posądzenie mnie o profesjonalizm Mr. Green
Do Hogwartu jako takiego odwołania zapewne jakieś będą, ale raczej trochę później... Ogólnie, ja zdaję sobie sprawę, że szkół magii jest w literaturze fantastycznej od cholery i troszkę, ale jeszcze nigdy nie trafiłam na szkołę dla straszydeł, a zwłaszcza tych naszych, słowiańskich. Zresztą, o strzygach, południcach, rusałkach i innych takich, ogólnie mało kto pisze. Dlatego uznałam, że to mój pomysł jakoś ratuje przed totalną wtórnością.
Fajnie, że Ci się wątek kryminalny spodobał. Uwielbiam kryminały fantasy i stwierdziłam, że do tego gatunku mi chyba najbliżej, również, jeśli chodzi o pisanie. A co do tego wątku to aż nie wiem... Na pewno będzie tym głównym, ale się martwię, że objętościowo wyjdzie bardziej opowiadanie niż powieść z racji, że temat jest raczej dość ubogi.
Tu nie ma dużo imion na M. Jest ich BARDZO dużo. Trzy, i to tylko wśród głównych bohaterów. Aż się boję, co będzie dalej. Najlepsze jest to, że w ogóle nie zwróciłam na to uwagi... Rolling Eyes A jak już zwróciłam, to było o wiele za późno. Bo okazało się, że jestem do bohaterów przywiązana i za cholerę nie dam im imion zmienić. Można spróbować wynaleźć jakieś zgrabne wytłumaczenie dl tych imion na M, ale... chyba jednak nie wyszłoby zbyt zgrabne. W zasadzie wytłumaczenie mam całkiem niezłe... (i wyjątkowo nie jest to "BO TAK").
Miło mi, że książkę kupiłabyś z marszu. Jeśli kiedyś zostanie wydana, wyślę Ci darmowy egzemplarz (w końcu autor zawsze jakieś dostaje dla rodziny i znajomych Smile ).Szczerze mówiąc, "Straszący" są pierwszym z moich pomysłów, o którym myślę całkiem poważnie, że jak skończę pisać, to wyślę go do wydawnictwa. I wyjątkowo, pokładam w tym pomyśle jakiekolwiek nadzieje.

Panna Rumiana: Padłam przy tekście o "Potworach i spółce" XD Nie, ich "straszenie" nie ma zbyt wiele wspólnego z tym filmem. Chociaż trochę się na pewno znajdzie. W końcu, co to za straszydło, co nie straszy?! Ale jednak ich nadrzędną funkcją nie będzie siedzenie w szafach małych dzieci.
Nic nie mam do tego, że będziecie mnie poganiać. Akurat "Straszących" fajnie i przyjemnie mi się pisze.
A fabuły to na razie jest tam tyle, co kot napłakał. Ogólnie, boję się, że fabuła stanie się najsłabszą stroną książki... Rolling Eyes Oby nie. Choć na pewno nie będzie najmocniejszą, to jednak mam nadzieję, że wyjdzie z tego historia na więcej niż dwadzieścia stron.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlenita
Spiritus Movens
Bakałarz II stopnia



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:29, 12 Mar 2009    Temat postu:

Możesz spokojnie wysyłać swoje teksty do wydawnictw, ewentualnie na strony czasopism internetowych, Milena Wójtowicz tak zaczynała a dziś juz ma kilka wydanych ksiązek. Pierwsza z nich z też zapowiadała się jako opowiadanie a jest w tej chwili bardzo dobrze oceniana...
A jak już będziesz miała skiążkę wydaną zajmę się agitacją na jej rzecz, potrafię namawiać znajomych i nie tylko do spróbowania danej ksiązki. . .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 17:52, 12 Mar 2009    Temat postu:

Madlenita napisał:

A jak już będziesz miała skiążkę wydaną zajmę się agitacją na jej rzecz, potrafię namawiać znajomych i nie tylko do spróbowania danej ksiązki. . .

Bardzo mi miło Smile

A Milenę Wójtowicz bardzo lubię, szczególnie "Załatwiaczkę" uwielbiam, genialna książka. Ostatnio coraz częściej po nią sięgam. Świetnie wyważone proporcje pomiędzy humorem, delikatnym kryminałem i trochę mroczniejszym klimatem.
I właśnie się zastanawiam - może ze "Straszących" też wyjdzie raczej zbiór opowiadań?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlenita
Spiritus Movens
Bakałarz II stopnia



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:02, 12 Mar 2009    Temat postu:

To bardzo dobry pomysł.
Na forum, gdzie ona pisze widziałam wiadomość, że w tym roku gdzieś jesienią pojawi się jej nowy zbiór opowiadań: Bestie. A teraz pracuje nad 2 częścią Załatwiaczki, będzie też 3 ostatnia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 19:50, 12 Mar 2009    Temat postu:

Tak?! Będzie więcej "Załatwiaczki"?! Razz To wspaniale! W takim razie już się nie mogę doczekać...
A z moimi "Straszącymi" najgorsze jest to, że łatwiej było wymyślić bohaterów i świat, niż teraz fabułę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlenita
Spiritus Movens
Bakałarz II stopnia



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:58, 12 Mar 2009    Temat postu:

Pilipiuk pisał, ze wymyśla kolejne ksiązki siedząc kołkiem przed komputerem 8 godzin dziennie, bo pisanie to tylko 5% pomysłu a reszta to próby i błędy...
Więc pewnie będziesz wymyślać kolejne opowiadania, może my coś podrzucimy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 19:38, 14 Mar 2009    Temat postu:

Mogę próbować... To zależy, co wymyślicie Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilenne
Bakałarz IV stopnia



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...pochdze z miejsca w którym stykają sie wiatry...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:33, 15 Mar 2009    Temat postu:

Jestem pod wrażeniem. Bardzo mi sie podoba. Masz ciekawy styl. Żart ze Zmierzchem najpierw mnie zamurował a po chwili doprowadzi do ataku śmiechu. Naprawdę świetnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Tfu!rczość niezależna
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin