|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:32, 12 Lis 2009 Temat postu: Dogewa erotica |
|
|
Dedykowany Achillei - zUemu królikowi.
Przerwany w decydującym momencie. Dokończę jak będę mieć z powrotem Worda.
Jeśli końcówki będą zŁe - to wina zŁego Worda, który próbuje mi tak pomóc.
Wróciliśmy, jak już wszyscy zainteresowani rozeszli się po domach. Z dala słychać było pochrapywanie smoków, co mnie bardzo dziwiło, gdyż nie mogłam zrozumieć jak Lewark może tak kompromitować się przy boku pięknej acz zniewieściałej Gierendy. Jestem zdania, że w tym wypadku chodzi o błyskotki, a nie płomienne uczucie. Oho. Trzeba sprawdzić swoją nową ślubną biżuterię. Smoki nie tolerują kradzieży, gdy same są poszkodowane. Za to nie mają nic przeciwko odwrotnej sytuacji.
Cicho, stąpając po zwiędłych liściach pokrytych rosą, dotarliśmy do domu. Dom. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić. Tak obco brzmi. Ze słowem „dom” od razu pojawiły się słowa: „obowiązki domowe i małżeńskie”. Na dodatek Len chyba znów posunął się perfidnie do korzystania z telepatii, bo wredny krwiopijca wprost ociekał ironią i radością. Sądząc z wyrazu twarzy, wampir planował coś niecnego. Jednak wolałabym się trochę jeszcze przespacerować.
W końcu podkradliśmy się do drzwi. I tu zaczęły się problemy. Drzwi zostały zabite dechami, a pośrodku wymalowano smołą: „Wagurcu, nie przeszkadzaj!”
Zatrzęsłam się aż od takiej samowolki. Z niedowierzaniem spojrzałam na Lena, mając nadzieję, że wybawi nas z kłopotów, a przy okazji zaoszczędzimy na drzwiach, które i tak były w opłakanym stanie.
Szczerze dziwiłam się, że nie zaprzestano tej durnej roboty po pierwszym stuku. Bo, kto nie wychodzi, gdy mu drzwi rozwalają młotkiem?! Ale jak mawiają w moim fachu: „głupota powinna być karalna”. I karalna stanie się pod wieczór, jak wypocznę i rozpoznam sprawców. Po estetyce wykonania.
Teraz miałam okazję przyjrzeć się bliżej wnętrzu domu. Podczas gdy Len męczył się nad drzwiami, ja podświadomie szukałam drogi ucieczki. Ale jednocześnie zachwycałam się swoim małym gospodarstwem. Co jak co, ale Len uzyskał jakiś rabat u poddanych, albo te meble to nasze prezenty ślubne. Choć prawdziwy dylemat będzie stanowiła trumna. Jakoś nie widzę jej jako wielofunkcyjnego łoża. Tylko jako wannę. Taką pozłacaną, bez siusiających aniołków, tylko z wygrawerowanymi liliami. Dylemat jak zamienić drewno w metal zostawiłam na później, bo zauważyłam coś, co zmroziło moje żyły jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.
Len się rozbierał.
Ja zrozumiałam.
Drugie podejście.
Biedne drzwi. Dopiero co je naprawiono. Teraz znalazłam zastosowanie dwuosobowej trumny. Len na pamiątkę po mnie, szalonej małżonce, zrobi sobie z nich drzwi. I będzie patrzył na nie zimowymi wieczorami i przypominał ostatnie wspomnienie o mnie – które było smugą rudego pasma wśród drzew.
Tfu! Nad czym ja się zastanawiam?! Tu trzeba wiać, póki szansa na zostanie arcymagiem jest!
Jednak nadal stałam jak wryta. Len uśmiechnął się tylko kpiąco i powiedział:
- Nie, nie uciekniesz. Ty za bardzo mnie kochasz, żeby uciec.
Ale nie znaczy, że zabić.
Lennistyczna strzyga miała rację – za bardzo go kochałam. Więc mam przed sobą prosty wybór: albo poddaje się biegowi zdarzeń albo… robię ogólną rozpierdówę, porywam kilka kładni i ubrań, zwiewam na Smółce i przez resztę życia Dogewę oglądam tylko na mapie.
Wybrałam to pierwsze. I jestem pewna, że Kella testuje swoje wyroby odurzające z waleriany na mnie.
Obudziłam się w nocy. W takiej naprawdę jesiennej nocy. Słychać było tylko pohukiwanie sowy. Wilki, naturalnie, nie wyły, bo po weselnym koncercie ochrypły – prawdopodobnie leśna społeczność świętuje tą ciszę huczniej aniżeli same wilki, które wykonują ten spektakl codziennie.
Delikatnie odwróciłam się i zobaczyłam śmiejące się szare oczy. I z coraz bardziej dobitnie zaczęłam przypominać sobie pikantne szczegóły sprzed kilku godzin. Prawdopodobnie, moje policzki mogłyby śmiało konkurować na rynku z dorodnymi burakami. Pospiesznie kierując wzrok na poduszkę, próbowałam niepostrzeżenie zanurkować pod kołdrę. Jednak szybko uświadomiłam sobie, że pod kołdrą mogłabym zobaczyć i gorsze rzeczy.
- Mmmm….? – mruknęłam niewyraźnie skontrastowana zaistniałą sytuacją.
On tylko się uśmiechnął i zaczął wodzić delikatnie ręką po moim policzku. Kąciki moich ust drgnęły mimo woli. Gdy już przymierzał się mnie pocałować z drogi dobiegła trollowi przyśpiewka, coraz bardziej zbliżająca się w naszą stronę. Z pośpiechem dajna zwiewającego od siły nieczystej, ubraliśmy się i wiedząc, że nie zdążymy użyć tajnego przejścia, rozsiedliśmy się przy stole, desperacko udając całkowite odłączenie się od świata i grę w karty. Trolle karty jak szybko zorientowaliśmy po obrazkach.
Nie mając ani krzty szacunku dla Władcy, trolle, wpadły bandą do naszego domu. Drzwi można już było ostatecznie spisać na straty. Naprzód wybił się Wal i uroczystym tonem oznajmił:
- No, foczka, skoro żeś się nieźle zabawiła z tym bgyryzem w nocy to zostaje tylko jedno!
I z tymi słowami wysypał przede mną na podłogę szmaty bliżej nieokreślonego gatunku. Można się było domyślać, że trolle wpadły sobie na popijawę na lokalny cmentarz i „pożyczyły” przy okazji od nieboszczyków kilka zbędnych ubraniań. Najwięcej wśród nich było ubrań dziecięcych i krew odpłynęła mi z twarzy wyobrażając sobie sposób w jaki wcześniejsi właściciele zostali pozbawieni tego dobra. Len przewidujący ustawił się za mną, a ja przez mgłę zobaczyłam stringi, królujące na tle tej malowniczej sterty.
- Ja wiedziałam, że tak będzie – niewzruszenie powtarzała Kella nad moją głową.
- Na pewno nic jej nie jest? Wyjdzie z tego? – z upierdliwością starał się sprecyzować mój małżonek.
- Na pewno. To tylko szok spowodowany nadgorliwością ze strony przyjaciół. Chociaż jestem zdania, że już czas pomyśleć o następcy.
- Po dwóch dniach od ślubu? – szczerze przeraziłam się. Dla mnie szokujące i nadal nierealne było wyjście za mąż, a co dopiero myślenie o dziecku.
- Nareszcie – westchnął Len. – Przez chwile myślałem, że będę cieszyć się urokami bycia wdowcem.
- Nie licz na to. Jeśli już udało ci się zaciągnąć mnie przed ołtarz, to teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Ja myślę… - skwitowała ironicznie białowłosa strzyga.
Dwa następne miesiące upłynęły dosyć spokojnie. Nie licząc kilku zbłąkanych wiedźminów i trwających tydzień poprawin, było to najspokojniejsze zakończenie roku w ostatniej dekadzie. Śnieg padał wielkimi białymi płatkami, skutecznie uniemożliwiając wyjście z Domu Narad. W rezultacie wierni poddani schodzili się grupkami, prosząc o pomoc i mimo chodem wspominając o następcy. Stało się to bardziej powszechne niż powiedzenie: „o bogowie”!
Po wielu bezowocnych próbach udało mi się zaklęciem odgarnąć śnieg z drugiej strony drzwi i wyjść na podwórze. Cieszyłam się z tego podwójnie, gdyż dziś była sobota. „Dzień hipochondryka” jak mawiał Len obserwując zbliżających się poddanych z Kajełem na czele.
Zobaczywszy taką sprawę, postanowiłam odwiedzić Kellę, aby wydębić od niej trochę krwawnika. Zielarka jak zwykle zacznie wykład: „Jesteś dorosłą, poważną kobietą” i podejmie partyzancką próbę spicia mnie walerianą, ale wolę zdecydowanie ją niż całą resztę ferajny, która teraz się świetnie bawi u Lena.
Kella siedziała jak zwykle w swojej chatce a`la papa smerf. Podniosła się znad książek i rozsypanych owoców jałowca i podejrzanie radośnie kazała mi usiąść w bujanym fotelu. A raczej fotelu ze skróconą jedną nogą, co nie zmieniało faktu, że Kella strzegła go jak oka w głowie i pozwalała siadać na nim tylko Władcy. Co zdarzało się mniej więcej tak często jak trzydzieści stopni ciepła w środku zimy.
Usiadłam i wyczekująco zapatrzyłam się w Kellę. Oczekiwałam:
-„Dzień dobry Wolha”!
-„Witam Nadworną Dogewska Wiedźmę”!
Albo chociaż:
-„Cześć mała, gdzie Władca”?
A usłyszałam:
- Pewnie zmarzłaś, kruszynko. Chcesz czekoladę? A może truskawki w czekoladzie?
Nagły szok, spowodowany nietypowym zwrotem, został zabity przez jedyną myśl jaka mi przyszła do głowy: „Skąd w zimie wzięła tryskawki?!”
Kella wstała i potulnie podała mi czekoladę. Gorącą czekoladę z dużymi brązowymi kawałkami owej substancji w stanie stałym. Zachłannie pochyliłam się nad kubkiem rozrywana między skosztowaniem tego cuda, a dokładnym obwąchaniem substancji w celu wykluczenia obecności słynnego dogewskiego specyfiku – waleriany z dodatkiem ekstraktu z rzepy. Jeszcze raz pociągnęłam nosem.
Nie myliłam się.
Rzepa i waleriana.
Mikstura.
Która ma tylko jedno zastosowanie.
Wrzasnęłam i szybkim ruchem odstawiłam kubek. Spodziewałam się pięknych mów, groźb, a nawet zakazu wyjeżdżania z kraju. Ale nie otępiających napojów, które stosuje się u zbyt opornych czynników rozrodczych w okolicznych wsiach. Zbulwersowana i roztrzęsiona popatrzyłam na Kellę, która uspokajająco podniosła ręce i wymamrotała:
- Dogewa potrzebuje następcy.
- Już?! Zgodziłam się na ślub, męża, mieszkanie w Dogewie i nawet dopuściłam do siebie wizję naszego dziecka, ale za trzydzieści lat! Ja jestem jeszcze taka młoda! I nawet nie jestem jeszcze magistrem I stopnia! O bogowie! Za co?!
- A za wszystko – odpowiedziała ponuro Kella. – Za trzydzieści lat? To o wiele zapóźno. Nam jest potrzebny silony i zdrowy następca, który będzie mógł przyjść na świat bez komplikacji u młodej zdrowej kobiety, a nie cherlak, który wprawdzie urodzi się u pięknej kobiety, ale już niekoniecznie młodej i zdrowej!
Zmierzyłyśmy się spojrzeniami. Kella patrzyła na mnie niewzruszona, a ja nie doczekując się jawnej reakcji, odepchnęłam osobę Nadwornej Dogewskiej Zielarki i wybiegłam na dwór pogrążając się w myślach. Następca, żeby ich! Zamiast cieszyć się z lepszej opinii i ożenku swojego kochanego Władcy, żądają już następcy. Daj palec a zabiorą ci całą rękę. I kiedy ja ma go tego, hę? U pełni sił, gdy zostanie mi tylko bakalaureat z magii żywiołów i stopień arcymag? Co to, to nie! Znajdę swojego nikczemnego krwiopijcę i wypytam czy maczał w tym palce. Znaczy w napoju.
Wyminęłam trójkę starszych, plasujących się w pierwszej dziesiątce najbardziej upierdliwych poddanych. Zmierzyłam ich lodowatym spojrzeniem, lekceważąco wyminęłam i nie odpowiedziałam na uprzejme: „Dzień dobry, jak tam zdrowie?” Z naciskiem na „zdrowie”. Takiego chamstwa i wpychania nosa w nie swoje sprawy nie widziałam odkąd porzuciłam Starmin i wyjechałam na owocną praktykę do Dogewy – gdzie przesądzono o moim losie.
Wpadając do domu zauważyłam, że już nikogo nie ma. Jakoś szybko ślubny ich spławił. To nawet dobrze – będzie bez świadków. Jakoś nie podniesie autorytetu Lena scena, w której dostaje po łbie od wściekłej żony.
Czasem dobrze być telepatą. Przydaję się to w sprawie, gdy zmierza do ciebie małżonka z słodkim wyrazem twarzy, ale i z morderczymi zamiarami w duszy.
Len cofną się przewidująco. Ja uśmiechnęłam się jeszcze bardziej słodko i podążałam za swym małżonkiem aż do sypialni – miejsca ostatecznego starcia. Gdy już dotarliśmy do niej, przewidująco zamknęłam drzwi i spojrzałam się wyczekująco na Lena. On zrobił dokładnie to samo. W końcu zdobył się na ciche:
- Tak, kochanie?
- Ja ci dam kochanie, ty wstrętna, przebrzydła, krwiożercza kreaturo!
- Że co?! - zawołał mój oburzony małżonek.
- Już ty wiesz co! To ja siedzę całymi miesiącami w Dogewie, trzęsę się nad twoimi poddanymi, a ty?! Ty siedzisz swoim wampirzym zadkiem na tronie i namawiasz Kellę do założenia burdelu! Ot co!
- Hę? - Len już najwyraźniej zgłupiał.
Byłam już u granicy wytrzymałości, więc machnęłam tylko ręką. Zamierzałam szybko opuścić to niegościnne dla kobiet biznesu miejsce. Niech to ghyr! A tak dobrze było!
Nagle jednak Len złapał mnie za łokieć. Aż dziw, że przez ten nieprzemyślany ruch nie stracił swoich dwóch, wampirzych jedynek.
Pewnie czytał mi w myślach... tak sądzę. Spojrzałam mu w oczy i byłam już pewna.
- Zostań - zamruczał cicho. - Kella już więcej nie będzie tego robić.
- A Owsiuga był kobietą? - zapytałam kpiąco.
Oboje dobrze wiedzieliśmy, że Kella nie przestanie. Jakby to w jej interesie leżało przedłużanie dynastii. Phi! Jeszcze podwoi wysiłki. Cóż... teraz nastanie czas, w którym będę musiała sprawdzać wszystko, począwszy od jedzenia, a na strojach kończąc. Nie podobała mi się taka perspektywa. Wcale.
Jednak Len tak na mnie patrzył... Poczułam, że miękną mi kolana. Niedobrze... Krwiopijca ma nade mną wyraźną przewagę. "No jak tak można?!" krzyknęłam w duchu, gdy przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Dobrze, że nie gryzie. Wtedy nie byłoby tak różowo.
Zwaliliśmy się na pościel, niestety, bo jej nieświeży zapach przypomniał mi, że moim domowym obowiązkiem jest pranie. Najwyraźniej Len sobie nic z tego nie robi. Wystarczy mu czysta koszula, jedzenie, spokój, żona i dziecko do szczęścia. Te dziecko to mnie prześladuje, ghyr. Jak po 45% nalewce Welki rzuciłam się na małżonka (no, Kella!), zdarłam z niego koszule, a potem pozbyłam się swojej. Mam cichą nadzieję, że nikt nie podgląda pod oknem, bo chociaż to siedziba Władcy, to uczynnych poddanych tu nie brakuje. jeśli Kajeł się napatoczy - no cóż - może Kella w ramach rekompensaty za moje krzywdy potraktuje Kajela leczniczą nalewką na wstrząsy?
Nie wiem czy to efekt maksymalnego stężenia środka narkotycznego w mojej krwi czy to feromony, które wydziela Len (albo to pościel, jeśli mój narząd węchy wariuje), bo wybaczyłam krwiopijcy (przynajmniej do jutra rano) i kontynuowałam dogewską orgię. Niestety, już na podłodze.
Moim skromnym zdaniem, leżenie na takim madejowym łożu, przyniesie gorsze efekty niż chińska akupunktura. Słyszałam, że kochanie się na naszpikowanym kolcami łóżku daje lepsze efekty niż robienie tego na świeżym powietrzu, ale w tym wypadku to nie pomoże…
Leżąc i swawoląc na naszych porozrzucanych ubraniach znowu nadziałam się na jakiś kamień. To już przesada. Żeby nie można było w spokoju…. To na pewno Lereena i jej laleczki voodoo. Ot co! Upiorzyca ghyrowa nie może się pogodzić, że nikt jej nie chcę. Chociaż Kella na pewno podaruje jej miejsce robocze w swojej nowej instytucji… Pewnie dostanie półetat…
Korzystając z zasady: „zawsze lepiej być na górze”, wyprostowałam się i mimochodem spojrzałam w okno. Co tu się działo…
Zauroczona Kella zastygła, opierając się o parapet, niebieskooki starszy zarumienił się i wyraźnie próbował odciągnąć zielarkę od okna. Ona jednak dalej uparcie trzymała się parapetu jak tonąca brzytwy. Na tym skończyło się moje „obserwowanie wielbicieli aktów władców część pierwsza”. Znowu znalazłam się na dole, gdyż Len opamiętał się czytając moje, hmm, lekko oburzone myśli. Wściekły i zawstydzony, jak mała dziewuszka zamknął drzwi na cztery spusty, zasłonił okna i ogłosił przeniesienie sypialni na strych oraz wprowadzenie stanu wojennego na terenie posesji Władcy.
Zagubiona, przerażona i zawstydzona powlokłam się za Lenem, który troskliwie owinął mnie w prześcieradło. Wyobrażam sobie co Kella jutro rozpowie…. „Władca nie uchybia się od małżeńskich obowiązków”… to jeszcze przeżyje… ale, to… „Władca jest nadzwyczaj efektowny, a jego żona go jawnie wykorzystuje, nic dziwnego, że źle wpisał w kontrakt ilość sprzedanej rzepy”…
Mamooo! Ja chcę do domu…
Kolejny przeskok w czasie. Wiosna, trzy miesiące później, miejsce bitwy – Dogewa.
Siedziałam na drzewie, okropnie zarośniętym przez bluszcz za naszym domem, i dumałam nad swoim marnym życiem przyszłego inkubatora dla białowłosych gnuśnych krwiopijców. Czułam potrzebę. Że fizyczną względem Lena to wiedziałam, ale tym razem chodziło o coś niewyjaśnionego. O przeczucie. Miałam wrażenie, że ten rok będzie dla mnie nie zapomniany. I nie wiadomo czy to dobrze czy źle.
Na pewno nie był to nieszczęśliwy wypadek Kelli, po którym zaprzestała rozmów o następcy aż do czasu powrotu do zdrowia. Czyli na jeden dzień, bo to do chyra, wampir! Ale każda chwila bez upierdliwych pytań jest cenna.
Obrywając listki tego pogańskiego ziela jakim był bluszcz zauważyłam zmierzającą do naszego domu Kellę. Była coraz bliżej, a ja miałam chwilkę na podjęcie decyzji czy zwiewać (póki jeszcze nie jestem w jej „radarze” czy zostać i powitać ją ze wszystkimi honorami domu (zamknąć drzwi na belkę i udawać głuchotę zaawansowaną oraz niedowład umysłowy). Po chwili jednak zdecydowałam – wiać, gdzie pieprz rośnie. Ewentualnie nad jezioro, gdzie kąpią się męskie osobniki rasy wampirzej, więc Kella z zasady nie powinna tam podejść (jednak zielarka to zielarka – ona może wszystko).
Rzuciłam się przez krzaki w nieznanym kierunku. Naprawdę, moje „podwórko” to istna dżungla, brakuje tylko Lena w przepasce na biodrach i bananów. Moje policzki zostało dosłownie posiekane w kratkę przez wagurcowe krzaki jałowców. „Koniecznie trzeba je wykarczować” – pomyślałam. Widać, strach najlepiej działa na racjonalne myślenie.
Później film mi się urwał. Podobnie jak noga, sądząc po bólu.
- Zawsze to samo! Wystarczy, że raz ją najdziesz, a już po chwili leży zemdlona! Jesteś sadystką! – podniesionym głosem od oburzenia perorował mój małżonek. – Ciii… budzi się…
- Co się znowu stało?! Wiedźmin, upiór czy Kella? – upierdliwie sprecyzowałam.
- Kella. – westchnął.
- Jak coś złego to ja. Naprawę sądzicie, że nie mam nic innego do roboty?
- Dręczenie Nadwornej Wiedźmy jest polityczną intrygą czy też działaniem na podniesienie przyrostu naturalnego w Dogewie? – nie wytrzymałam. – A tak w ogóle, to co się stało? Mogę się pożegnać z nogą czy już nie jest mi to dane, bo zniknęła?
- Twoja noga jest na swoim miejscu, choć pod inny kątem, mała. – odparła zielarka i wyszła trzaskając drzwiami (Władcy!).
- Dobra. – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Mów pierwsza. – w końcu stwierdził Len, po kilku sekundach niezręcznego milczenia.
- Co się stało? Nie czuje nogi, głowa mi pęka i na dodatek pamiętam tylko swoją bezskuteczną ucieczkę przed Kellą.
- I o to chodzi. – powiedział Len rozkładając się na łóżku koło mnie i słodko się przeciągająć jak mały kotek. – Uciekałaś. Zamiast wyjść naprzeciw niebezpieczeństwu.
- A co ty robisz? Z pod okna Sali Obrad jest już pięknie wymoszczony tunel w krzakach. Zawsze uciekasz, a ja muszę siedzieć i się tłumaczyć. I tłumaczyć. Aż w końcu zapewnić wszystkich o swoim instynkcie macierzyńskim, bo tylko wtedy raczą się w końcu odczepić i iść krowy doić! – wrzeszczałam.
- Spokojnie. – delikatnie złapał mnie za ręce i przyszpilił do łóżka, co było dziwne, bo spodziewałam się pięknej małżeńskiej kłótni o nic i o wszystko, której ukoronowaniem byłby tydzień demonstracyjnego milczenia, gdyż zły stan zdrowia mojej nogi nie pozwalał na inne zakończenie takiego widowiska.
- Posłuchaj, - ciągnął dalej. – mam ci coś ważnego do powiedzenia, chyba, że się już domyśliłaś patrząc na Kellę.
Spojrzałam mu w oczy – jasne, szczęśliwe i przygotowane na najgorsze.
- Co?! Naprawdę? Nie wierzę! Jak to możliwe? Jak to się stało?
- Bardzo prosto. Bierzesz…
- Wiem, wiem. Tylko nie mogę zrozumieć, że to się w końcu stało.
- Ja też. Myślałem, że minie sporo czasu…
- Przecież próbowaliśmy już wcześniej i nic. Nagle teraz los zrobiłby się taki łaskawy?
- Wiem, to wydaje się niemożliwe, ale to prawda. Bez żadnego słowa sprzeciwu pozwolili nam wyjechać do Starminu w delegacje. Mało tego, jeszcze sami nalegali.
- To śmierdzi daleka jakimś draństwem.
- Daj spokój…
- A co? Tak po prostu nas puszczą? Coś się za tym kryje i, niestety, domyślam się co.
- Dość. Korzystajmy z okazji.
- Jak coś złego to nie ja…
Wygrzebaliśmy się z krzaków, gdzie prowadziliśmy tajną wojenną naradę. Mam nadzieję, że nikt mnie nie wyczuł. Len przewidująco pokręcił głową. Co jak co, ale on ma lepszy „radar”.
Wyszliśmy na drogę, a raczej, dróżkę, która ledwie była widoczna wśród trawy. Gdyby nie Len, to bylibyśmy załatwieni przez efekt brudnopisu na cacy.
Dumnie przemaszerowaliśmy przez plac, bo niestety nie było innej drogi (trzeba nad nią pomyśleć), i, (znowu niestety) natknęliśmy się na radę w pełnym składzie (co oni, rodziny nie mają, żeby innych molestować?!).
Ścisnęłam mocniej rękę małżonka. Nawet jeśli rada godzi się na jakieś ustępstwa, a Len im wierzy, to nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy zacznie się wykład. O dynastii dogewskiej. Nie!!! O, zaraz im nawrzucam, gdzie to są ich dzieci! Przecież Kella nie ma ani jednego, nie mówiąc już o zwierzątku, więc czemu wymaga tego od innych?! A co ja, bezrobotna jestem, żeby się łapać byle jakiej roboty? W formułce ślubnej powinno być: „dopóki starsi was nie rozłączą i nie przyczynią się do waszej śmierci…”. Koszmar.
Len przewidująco schował się za mnie i udawał kompletnie zdezorientowanego. A to drań jeden.
Niebieskooki nieszczęśnik przed szereg, chrząknął i rozpoczął swoja krótką mowę…
- Chcieliśmy życzyć Władcy szczęśliwego i owocnego pobytu w Starminie i by…
Moim zdaniem to zakrawało na epopeję narodową. Póki wampir się rozkręcał, ja już podliczyłam w myślach koszt owoców, które przywiozę ze Starminu – w Dogewie zrobi się naprawdę owocowo…
Wpadliśmy do domu, chwyciliśmy wcześnie przygotowane torby i wylecieliśmy z chałupki wprost na biedne czarne koniki. Raczej ja wyleciałam. Len jak zwykle zmienił kurs lądując na zielonej trawce.
Po demonstracyjnej kłótni, kilkuminutowym milczeniu, walnięciu jednego krwiopijcy w łeb ruszyliśmy, docierając do zachodu słońca do Kamieńca (nie, nikt nie zmusi mnie do użycia słowa „zmierzch”). Zatrzymaliśmy się za jakąś wioseczką w pobliżu tego ghy.. ee.. interesującego miasteczka i zaczęliśmy niczym dwaj doświadczeni wojacy rozbijać obóz. Z wielką niechęcią rozpaliłam ognisko na drwach, które przytaszczył Len i zabrałam się za kolację ( o dziwo, w Dogewie Władców uczyli tylko rozpalać ognisko i rozbijać namiot – o jedzenie dla nich najprawdopodobniej musiały troszczyć się wiewiórki).
Patrząc na wbijane na patyki kiełbaski zrobiło mi się niedobrze. Mięcho… Tłuste, ociekające płynnym tłuszczem mielone mięcho z kosteczkami…
Coraz bardziej zbierało mi się na wymioty. To chyba od kołysania tej niedobrej wrednej kobyły, która niczym pijany dajn truchta zygzakiem po drodze.
Zrobiłam szybki płynny zwrot do tyłu i poznałam moich nowych zielonych przyjaciół, którzy przez następne dziesięć minut gościli mnie u siebie.
Gdy mój żołądek powrócił dom normalności po wielkiej czystce, wypełzłam z krzaków. Dosłownie. Len musiał holować mnie za nogę pod drzewo, a potem biec po wodę, gdyż mój żołądek prawdopodobnie miał ukryte skrytki w swoim wnętrzu. A to franca…
Ostatnie co pamiętam to szybująca do mnie trawa, głos Lena i zapadająca ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:43, 12 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
LoL boskie XD
Uśmiałam się, już jestem ciekawa jak się skończy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bella
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 571
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:20, 12 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Jesteś genialna
Kiedy możemy liczyć na dalszą część kuszu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bella dnia Czw 23:20, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:40, 14 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Fajne Z nutką humoru.
Jak miałabym się do czegoś przyczepić.....No może pierwszy fragment ze smokami i drzwiami. Na początku za bardzo nie wiedziałam o co chodzi. Ale to tylko moje odczucia i moja chora psychika, więc trzeba brać na nią poprawkę
Ogólnie bardzo mi się podobało i czekam na ciąg dalszy
Kuszu robisz postępy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob 21:59, 14 Lis 2009 Temat postu: Re: Dogewa erotica |
|
|
Jedną rzecz po prostu musiałam zacytować bo inaczej się nie dało:
kuszumai napisał: | Z dala słychać było pochrapywanie smoków, co mnie bardzo dziwiło, gdyż nie mogłam zrozumieć jak Lewark może tak kompromitować się przy boku pięknej acz zniewieściałej Gierendy. |
Rozumiem, ze to-to drugie jest smoczycą => jest rodzaju żeńskiego. W takim razie, jak może być zniewieściałe? Pleonazm wychodzi.
Ale poza tym, nie zamierzam robić szczegółowej analizy - Wredniak twierdzi, że całościowe recenzje są lepsze, więc raz przeprowadzę eksperyment i takową napiszę. Tym bardziej, że mam tym razem dość ogólne wrażenie całościowe, a nie szczegółowe przemyślenia co do każdego fragmentu.
Na początek - ja niekoniecznie wiem, czemu tekst miał służyć. Sama, kuszu, mówiłaś, że cię denerwuje, że na ruskiej stronie nie ma innych fanfików jak tylko te o nakłanianiu Wolhy do ciąży. No to po co pisać kolejny? Ale może dalsza część jakoś wszystko fabularnie rozjaśni.
Czy ktoś oprócz mnie po tytule "Dogewa erotica" spodziewał się czegoś... trochę innego?
Cóż, muszę przyznać, że tytuł wpływa na odbiór całości, przynajmniej w moim przypadku - kiedy Kella częstowała Wolhę czekoladą i truskawkami zaświtała mi myśl, że może tym razem Kella się nawąchała jakiegoś dziwnego wywaru i próbuje uwieść Wolhę *headdesk*
Odłóżmy zatem moje osobiste oczekiwania co do utworu - obiektywna opinia mode: on.
Muszę przyznać, że kuszu przeszła samą siebie. Podczas gdy ja z najwyższym obrzydzeniem siliłam się na pisanie w stylu powiedzmy-że-gromykopodobnym a i tak mi nie wychodziło i przerabiałam bohaterów, kuszumai przychodzi to bez trudu - kuszu po prostu myśli jak Wolha. Gdyby ktoś zrobił porządną redakcję tekstu, ten kawałek mógłby się całkiem nieźle wpisać w kanon, tj. jego oficjalną kontynuację. No, może kilka fragmentów jest trochę niezrozumiałych - ja sceny z trollami totalnie nie chwytam - ale mówiłam już, dobry redaktor i po sprawie.
Błędów stylistycznych trochę, interpunkcyjnych też, wpadały literówki, ale generalnie zaobserwowano poprawę.
Pogratulować.
A ja się utwierdzam w przekonaniu, że to nie moja bajka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Strzyga dnia Sob 22:05, 14 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arebell
Adept II roku
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:08, 14 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Świetne! Początek i scena z trollami faktycznie nieco niejasne (może dlatego, że moja znajomość wiedźmy kończy się na ,,Zawodzie'') ale i tak świetne, przy czekoladzie Kelli padłam XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:13, 14 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuje. A ja się tak bałam recenzji Strzygi...
No to jak mam to napisać? Wydawało mi się, że to dobra forma...
Tak, na ruskich stronach jest tego dużo. Na początku to była miła odmiana, bo bardzo chciałam się dowiedzieć co było "potem". Jednak czytając po raz kolejny: "Wolha! U nas będzie riebienok"!, robiło się głupio. Ale tak popatrzałam na komentarze i swoje twory, które były eee... rozrywkowe, postanowiłam napisać coś poważnego - choć na każdym kroku moja wena szukała ujścia w zdaniu: "i nagle pojawił się pokemoon z workiem truskawek"!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:03, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
kuszumai napisał: | (...)choć na każdym kroku moja wena szukała ujścia w zdaniu: "i nagle pojawił się pokemoon z workiem truskawek"! |
Nie, nie. Jest dobrze tak jak jest. Czyli znajdujemy się w świecie gromykowym, pokemoony nie istnieją.
Czekamy na dalszy ciąg losów Wolhy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:15, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Właśnie mam doprowadzić do erotiki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Konstabl Grafomanii Arcymag
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:32, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
oki. Przygotuje się psychicznie. Znając Ciebie pewnie nie będzie połamanych mebli, nabiału oraz lotek i sterówek.
Hmmm może być ciekawie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lily
Adept X roku
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 475
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:31, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
fajne czekam na kolejne części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halkatla
Arcymag
Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 1055
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:39, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Kurczę, świetnie wyszło
Kuszum, czy Ty myślisz po rosyjsku?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:46, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Znaczy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
alicee
adwoKat Strzygi Arcymag
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:32, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Popieram tezę. Bo momentami tak piszesz, jakbyś tłumaczyła z rosyjskiego. Ale tylko momentami
Tak jak już Strzyga i parę innych osób mówiło, miejscami przejrzystość tekstu kuleje. Ale u ciebie mnie to jakoś tak nie razi, przyzwyczaiłam się widocznie.
I faktycznie, tytuł trochę koliduje z zawartością, ale może to i lepiej - bo ta "Dogewa Erotica" mnie przeraziła i spodziewałam się jakichś dzikich orgii z udziałem wszystkich bohaterów serii, po zażyciu grzybków halucynogennych albo innej cholery by Kella. I abrdzo się ucieszyłam, że się tak nie stało
Uśmiałam się oczywiście, i w sumie bardzo mi się podobało. Kiedy reszta?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie 22:15, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
alicee napisał: |
I faktycznie, tytuł trochę koliduje z zawartością, ale może to i lepiej - bo ta "Dogewa Erotica" mnie przeraziła i spodziewałam się jakichś dzikich orgii z udziałem wszystkich bohaterów serii, po zażyciu grzybków halucynogennych albo innej cholery by Kella. I abrdzo się ucieszyłam, że się tak nie stało
|
Taaak?... Też się spodziewałam. Co nie znaczy, że nagłe rozczarowanie mnie ucieszyło. Nigdy jeszcze nie czytałam dzikiej orgii do Wiedźmy i w sumie trochę żałuję - do takiego HP na przykład było już tego tyle, że kolejne odsłony wcale nie ciekawią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|