|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:52, 14 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Okay, czekam na te głębsze dyskusje, przemyślenia itp
I wiadomość:
Od 30 sierpnia 2010 na stacji Hyper, o godzinie 21:00 będzie emitowany Fullmetal Alchemist: Brotherhood
Yeah!
Villka się cieszy, chociaż jeszcze nie ma pojęcia czy na tym jej nowym telewizorze (ojciec jakiś dekoder do domu przyciągnął) jest ta stacja
Jakby nie było jest szansa na (późniejsze) ściągnięcie FMA:B z hardsubami! Jejkujej!
... szkoda tylko, że nie będzie to tłumaczenie Qashqai, tylko takie bardziej dosłowne (jej jest bardziej luzackie... )... ech...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aliyah
Adept II roku
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:47, 14 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A ja mam pytanie: czy Ed urośnie choć trochę do końca serii? Czy do końca będą na niego wołać maluszek?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:21, 15 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ale to Spoiler!
Szczerze mówiąc mi odpowiada, że jest kurduplem - przy wszystkich zaletach i geniuszu jaki posiada, drażliwy temat wzrostu wypada całkiem dobrze Równoważy zalety i wady (no bo gdyby nie sprawa wzrostu nie wychodził by tak często z niego furiat )
W serii pierwszej Ed podrasta odrobinkę: jest wyższy, ale wciąż nie imponuje jakoś specjalnie.
Rzuć okiem na tego [link widoczny dla zalogowanych]. Generalnie tutaj Ed jest co prawda krępy, ale w sumie to postać o drobnej budowie...
W serii drugiej niski wzrost Edwarda jest wytłumaczony tym, że... musi rosnąć za dwóch. Em... on i Al są w pewien sposób połączeni (a nie mówiłam, że to zupełnie inna historia?) i dopóki ciało Ala... po prostu przyjmijmy, że Ed jest takim rodzajem pępowiny dla brata - za niego śpi, je, rośnie (to durna teoria Eda i w sumie nie wiadomo, czy jest prawdziwa... Al dopuszcza taką możliwość, a Winry twierdzi, że każde wytłumaczenie na leczenie kompleksu i niechęć do spożywania mleka -głównego budulca kości- jest dobrą wymówką ).
Z biegiem serii... zresztą zobacz, między pierwszym shotem, a drugim w ich świecie minął rok z hakiem [link widoczny dla zalogowanych]. Z chłopczyka się chłop zrobił Jeszcze później Edward jest na prawdę wysoki... zresztą rzuć okiem na mój podpis. Dokąd mu Winry sięga? hei hie hie
Tutaj Ed jest raczej smukły, ale bardzo przypakowany...
Edwarda z serii pierwszej od tego z serii drugiej odróżniają kontury: w jedynce włosy ma obrysowane czarną linią, a w dwójce złotą.
W pierwszej Ed zawsze ma warkocz, a w drugiej, z biegiem akcji kucyk wypiera warkocz z kadru (a szkoda, szkoda...)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Nie 15:46, 15 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aliyah
Adept II roku
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:38, 15 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A to trochę szkoda Taki mały był bardzo przyjemny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:51, 15 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Taki mały miał wady - bohater bez wad/głupich przyzwyczajeń/ułomności/słabości jest trudny do identyfikowania się, w rezultacie widz/czytelnik go nie polubi... Dlatego mnie troszkę boli, że urosło mu się w serii 2, ale w sumie i tak go tam nie lubię. Wolę jego ojca
Film kinowy jest shitowy....
Przykład dlaczego jest shitowy:
Tak, Ed ze spluwą... i to całkiem serio!
Ed i spluwa nie powinny się łączyć... well, przynajmniej nie w kontekście "Ed używa spluwy"... nie, cały ten film to masakra i tyle
A oto przykład profesjonalnej animacji brotherhoodowej: [link widoczny dla zalogowanych].
Ten ogień jest jak żywy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:57, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
W końcu, Villko, twoja to zasługa, sięgnęłam dwa dni temu po FMA i jestem na 37 odcinku!
Już uwielbiam Eda, Greed był fajny (jako czarny charakter)- w sumie nie do końca wiedziałam, dlaczego robi, co robi... ale był bardziej ludzki od np. Lust, która zniszczyła mnie odcinkiem z zakaźną wioską! No i prześwietny pan Armstrong- ilekroć go widzę, uśmiecham się Uwielbiam gdy się przedstawia w tej japońszczyźnie!
I nie chcę czytać tego tematu, żeby nie natrafić na spoilery- wrócę tu jak skończę, na te obiecane dyskusje:)
Piszę, żebyś V. wiedziała, że Twój edofilizm padł na podatny grunt!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juny dnia Wto 19:58, 17 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
yukiyuki
Adept VII roku
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:51, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Hihi Edofilizm się udziela. Oglądałam FMA jakieś dwa lata temu - chyba 56 odcinków, czyli wszystko co wtedy było. Śmiałam się i ryczałam - czasami na przmian, a czasami równocześnie. I od dwóch lat próbuję męża namówić aby obejrzał to ze mną ponownie i się nie da - nie ruszył a i tak nie chce, bo nie lubi.. Utknął na początku - na odcinku z dziewczynką-chimerą... Moim zdaniem to jeden z najtrudniejszych i najsmutniejszych odcinków, a on jak się zaparł nad tym, tak nie ruszył. Wrrr. Argumenty odbijają się jak od ściany. Ubić idzie...
Dlatego chyba sama sobie wrócę i przypomnę serię... Ja nie byłam Edofilką - mnie wzruszała/poruszała cała galeria postaci pobocznych. Nawet czarne charaktery miały w sobie coś takiego, że czasem jak umierały to ryczałam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:50, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Obejrzałam pierwszą wersję FMA, zaczęłam Brotherhood, ale mi się całkiem miesza, co było tu, a co tu.... Nic dziwnego jeśli skończyłam o 3 nad ranem, bo tylko w nocy mogę oglądać coś na laptopku:)
Zakończenie mnie dobiło- kto obejrzał to wie! Tak bardzo chciałam, żeby wszystko się udało, a ostatnie sceny wyssały ze mnie cały zapas optymizmu na ten tydzień. To tak piekielnie smutne! Ed i Al powinni być razem, nie ważne jak i gdzie. Mnie naprawdę nie przeszkadzała zbroja Alphonsa, a przecież cokolwiek oni robią- tym bardziej skomplikowane i smutniejsze ich losy. Gdyby nie chcieli ożywić matki in the first place, nie musieliby później odzyskiwać czego stracili. A na końcu... przecież, jak na moje oko, znowu stracili! Wiem, że pojawiało się to pytanie między odcinkami: czy można nie dostać nic w zamian za to, co się poświęciło (oglądam angielskie wersje, więc moje tłumaczenie jest całkowicie swobodne). Nie jestem pewna czy cokolwiek zyskali ze swojej wymiany!
Mam jedną uwagę, co do FMA- pewnie obu wersji. Zauważyłyście pewną tendencyjność w sposobie przedstawienia dzieci? Takie dobre, niewinne, naiwne... Nie jestem pewna, czemu mnie to irytuje- ale zawsze gdy mamy do czynienia z jakimś tragicznym wydarzeniem, pojawia się w tle jakieś dziecko, potęgując i mnożąc wagę zbrodni!
Przeczytałam ktoryś post tutaj, dotyczący ekranizowania FMA przez Disney. Chyba żadna z nas nie miałaby przeciwko, żeby taka hanna montana zagrała Alphonsa... w zbroi, prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:00, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tam przepadam za Brotherhood - jakoś bardziej do mnie przemawia.
A czy Ed z Alem mają wszędzie łazić razem? W gruncie rzeczy to anime to tylko o Edku jest...
I... *Vill ómrze* Moja mama zobaczyła jak oglądam anime i na monitorku wtedy był Al - ta uproszczona wersja. Mama wytrzeszczyła oczy i do mnie z pretensją: "co ty za kondony oglądasz?!".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:49, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Juny napisał: | W końcu, Villko, twoja to zasługa, sięgnęłam dwa dni temu po FMA i jestem na 37 odcinku! (...) Piszę, żebyś V. wiedziała, że Twój edofilizm padł na podatny grunt!
|
Super!
Cieszem siem!
Czuj się namaszczona moją Dumą
Juny napisał: | Już uwielbiam Eda, Greed był fajny (jako czarny charakter)- w sumie nie do końca wiedziałam, dlaczego robi, co robi... ale był bardziej ludzki od np. Lust, która zniszczyła mnie odcinkiem z zakaźną wioską! |
Greed? A co "dlaczego robi"?
On był grzechem i tak się tłumaczy jego zachowanie. I w sumie wszystkie Homunkulusy się zachowują jak grzechy, które reprezentują.
Greed był chciwy i sprytny - pożądał wszystkiego: pieniędzy, kobiet, władzy, wiedzy (w sumie Greed z serii I tylko raz to mówi, a ten z drugiej serii powtarza to do znudzenia przy każdej okazji ) - dlatego robił, co robił.
Zbuntował się przeciwko swojemu stwórcy, bo nie chciał być czyimś pionkiem - on chciał mieć własne pionki
A może pytasz o to dlaczego przylazł do Dante na pewna śmierć?
Bo był, cholera, fajnym facetem i miał zapewne wspomnienia z poprzedniego życia (był za życia kochankiem Dante - wskrzeszenie jego zawaliła, możliwe, że był nieudaną próbą stworzenia starzejącego się Homukulusa - udało się dopiero przy Kingu Bradley'u, taki jej eksperymencik). Znał Envy'ego (czyli pewnie już za życia go znał... to musiał być chory związek "ona, on i jej syn-zombie" ), ale chyba żadnego innego homka nie kojarzył...
Być może myślał, ze przez wzgląd na przeszłość Dante go oszczędzi? A może myślał, że wyeliminowanie jej (rywalki w osiągnięciu celu długowieczności) zwiększy jego szanse na uzyskanie nieśmiertelności? Wiadomo - był chciwusy
W sumie i tak załatwił go Ed - a Greed zdradził Edowi słabość Homków... Bo jego chciwa natura mówiła "jeżeli ja nie mogę dotrzeć do celu, to nikt inny też" - żaden homek nie mógł być tak wszechpotężny jak on hie hie hie
Akurat Lust w tym epsie o którym wspomniałaś mnie... zatrwożyła, ale pokazała, jaka jest siła grzechu, który reprezentuje - i jakie konsekwencje niesie ze sobą niezdrowa fascynacja i obsesyjne pożądanie
Generalnie Lust lubiłam - w pierwszej serii akurat ten grzech przedstawiono znacznie, znacznie lepiej niż w Brotherhoodzie xP
W serii I jest to siła, moc wielka, wieloznaczna, mająca cechy dobre i złe zarazem, a w serii II - jest tylko potworem o powabnych kształtach...
No i jeżeli chodzi o charakter Lust - też w serii I jest lepiej dopracowana niż w Brotherhoodzie
Lubiłam ją...
Na mojej liście jest trzecim ulubionym Homunkulusem (1- Envy, 2 - Greed, 3 - Lust).
A Wy jak je polubiłyście i za co (homki)?
Śnieżynko -> eee, 2 lata temu było 51 epsów + trzy dziesięciominutowe OAV i jeden film kinowy
Ale nie ważne - literówka
A męża nie zmuszaj jak nie chce - może klimat FMA 2003 jak dla niego zbyt depresyjny? Może Brotherhood, który jest bardziej nastawiony na akcję, mu się spodoba?
Śnieżynka napisał: | Utknął na początku - na odcinku z dziewczynką-chimerą... Moim zdaniem to jeden z najtrudniejszych i najsmutniejszych odcinków, a on jak się zaparł nad tym, tak nie ruszył. |
Niom... z tego odcinka moja ulubiona kwestia pochodzi ("Nie jesteśmy diabłami, ani nawet bogami - jesteśmy tylko ludźmi!")
Ha!
Znalazłam gifa z tą sceną
To moja ulubiona scena... chyba pierwszy raz coś mną tak dobitnie wstrząsnelo, że nie mogłam tego sprzed oczu wygonić:
Juny napisał: | Zakończenie mnie dobiło- kto obejrzał to wie! Tak bardzo chciałam, żeby wszystko się udało, a ostatnie sceny wyssały ze mnie cały zapas optymizmu na ten tydzień. To tak piekielnie smutne! Ed i Al powinni być razem, nie ważne jak i gdzie. |
Zakończenie było absolutnie słodko-gorzkie. I cholera, piękne...
Wzruszyłam się na nim, tak byłam smutna... ale było w nim coś pięknego...
Skopuję swoją wypowiedź z forum FMA:
Villostwo napisał: | To nie jest złe zakończenie.
Jest bardzo niekonwencjonalne, ale z tego co sobie obiecują bracia wznosząc ręce ku niebu można czerpać pokrzepiającą nadzieję, że kiedyś może im się udać. Dzięki ich braterstwu, miłości, determinacji i wierze.
Przecież i tak już udowodnili, że Prawa Alchemii wcale nie są sztywne, że można je naginać i obalać: otrzymali o wiele więcej, niż się spodziewali (dla kontrastu: ich historia zaczyna się tym, że otrzymali o wiele, wiele mniej, niż się spodziewali).
Dobre uczynki są nagradzane. Lecz nie można mieć wszystkiego...
Końcówka FMA pozostawia niedosyt i apetyt na więcej smile - tym lepiej. Później się sięga po serię drugą, podąża się alternatywnym biegiem wydarzeń, aż wreszcie widzi się tamtejsze zakończenie i cieplej na sercu się robi. W sieci znalazłam demotywator z takim ładnym podsumowaniem "Happy Ending: Because FMA deserve it".
Niechybnie. Zasługiwał.
Tylko, czy byłby równie mocno doceniony, gdyby się nie poznało czym smakuje seria pierwsza? smile |
Juny napisał: | Mnie naprawdę nie przeszkadzała zbroja Alphonsa, a przecież cokolwiek oni robią- tym bardziej skomplikowane i smutniejsze ich losy. Gdyby nie chcieli ożywić matki in the first place, nie musieliby później odzyskiwać czego stracili. A na końcu... przecież, jak na moje oko, znowu stracili! Wiem, że pojawiało się to pytanie między odcinkami: czy można nie dostać nic w zamian za to, co się poświęciło (oglądam angielskie wersje, więc moje tłumaczenie jest całkowicie swobodne). Nie jestem pewna czy cokolwiek zyskali ze swojej wymiany! |
Nie zyskali?
Well, może po kolei - nie wskrzeszaliby mamy, gdyby nie czuli się tak beznadziejnie samotni i zagubieni, ergo: gdzie był ich popaprany tatuś!?
Nie było.
Dalej: gdyby tatuś pojawił ociupinkę później, tuż po próbie wskrzeszenia matki, powiedziałby im wsio o Kamieniu Filozoficznym i wytłuściłby wszystkie argumenty przeciw poszukiwaniom tego zwodniczego artefaktu. I, cholera, kto wie? Może by pomógłby im znaleźć inne lekarstwo na odzyskanie ciała Ala z Bramy?
Po trzecie: kiedy się pojawił już - drań niemyty! - okazało się, ze jego dzieciaki są w beznadziejnej sytuacji. Pal licho z wojskiem i Scarem - Dante się na nich uwzięła, a to gorsze niż wojsko i Scar pomnożeni przez dwa i wzięci do kwadratu ! I pierwszy raz zachował się jak ojciec - poszedł ich ratować, tylko, że był dupowaty i pozwolił się wyeliminować z gry!
Znowu przykleję fragmencik o tatusiu:
Villostwo napisał: | Spójrzmy na to od początku i trzymajmy się wspominanej przeze mnie zasady obowiązującej w FMA: grzech-pokuta.
W wersji animowanej Papa Elric był w młodości szalonym naukowcem pozbawionym skrupułów, który jako pierwsza osoba w dziejach stworzył Kamień Filozoficzny (odbierając życie ludziom, ale to pryszcz, phi, kto by się tym przejmował... wszak to w imię nauki!). Wraz ze swoją kochanką, równie bezwzględną jak on - Dante - poświęcali istnienia ludzi, aby przedłużyć własne. Papa z tego wyrósł (po paru setkach lat), nabrał pokory i wyruszył w świat, a Dante pozwoliła się zeżreć chorym ambicją. Kilka epizodów przed finałem Hohenheim odnajduje dawną kochankę i prosi ją, by dała spokój jego synom. Nieopatrznie dorzuca kilka słów o tym, że to, co czuł niegdyś do niej, nie umywało się do uczucia, które dzielił wraz z matką braci Elric. No i klops - baba się wkurzyła i wysłała faceta pod Wrota/Bramę.
Pytanie: kiedy opuścił Dante? Czy po tym, jak starał się ożywić ich dziecko?
Czy widząc Enviego i cierpiąc po śmierci ukochanego syna jego sumienie powiedziało dosyć!? Może wtedy postanowi przerwać ten bezsensowny krąg mordów z egoistycznych pobudek?
Wtedy zrozumiał, że zgrzeszył i odszedł na tułaczkę, która miała być pokutą. Znalazł szczęście przy boku Trishy i ukojenie - ona, Resembool i dzieci musiały być dla niego jak balsam na te kilkusetne rany. Czy czułość, jaką mu okazano podczas tułaczki nie obudziła w nim wyrzutów sumienia i poczucia winy?
Pomyślcie: jeżeli Van Hohenheim, który w Xerxes właściwie stał się jedną z ofiar Homunkulusa czuł się winny, czuł się potworem, to jak czuł się Świetlisty Hohenheim, który świadomie i z rozmysłem brudził sobie ręce krwią? sad
Czy - w jego mniemaniu - ktoś, kto dopuścił się tyle razy grzechu mordu zasługuje na szczęście?
Jak wielka musi być jego pokuta?
A nawet jeżeli założymy, że Papa Elric się pogodził z przeszłością, przełknął gorycz i smutek, ale zaczął żywcem gnić... Czy to nie jest kolejnym dowodem na to, że jest potworem? Kim on miałby być dla swoich synów?
Ta, wiem, że ojcem tongue - ale pamiętajmy, że on jest staroświeckim egoistą.
Aby nie ranić bliskich - odszedł.
Może planował już nigdy nie wracać? Może tęsknota przywiodła go z powrotem do Resembool?
Poznał swoich już nastoletnich synów i... nawiał. Po to by ich ratować. Czy dlatego, że są oni jego dziećmi czy raczej chodzi o to, że są dziećmi, które urodziła Trisha? To nie istotne. Pierwszy raz zachował się jak ojciec, chociaż chłopcy o tym nie wiedzieli.
Później, po tym jak Ed się poświęca dla Ala dochodzi do jako-takiego rozejmu na froncie ojciec-pierworodny.
Czy było tak, jak sugerowałam w poprzednim poście: łatwiej było Edwardowi przebaczyć ojcu po tym, jak poznał prawdziwą tożsamość Envyego?
Panowie wyglądają na rodzinę: poprzednio tego czegoś miedzy nimi nie było, a w Monachium jest wzajemna troska. I szacunek.
Hohenheim nie traktuje Eda jak dziecka, ale jak dorosłego mężczyznę i (może to moja nadinterpretacja) zdaję być bardzo dumny z synów.
W ramach pokuty (tym razem już nie jest to egoistyczna pokuta, za grzechy zamierzchłej przeszłości, tylko pokuta za ponad 10 lat, przez które tchórzliwie uciekał przed rodzicielską odpowiedzialnością) poszukuje naukowego (okultystycznego?) sposobu na wysłanie syna tam, gdzie jest jego miejsce na ziemi. Do Resembool.
W obydwóch wersjach Papa Elric pragnie swojej śmierci - chce dołączyć do żony.
W konkluzji - bardzo lubię Papę, w wersji mangowej bardziej, bo jest postacią po prostu dobrą. W ten najbardziej pozytywny (i nie za bardzo naiwny) sposób, jednak Hohenheim budzi moją sympatię również w anime: chociaż jest go mało, jest dobrze zbudowany. Dobrze i z rozmysłem.
Przecież prawie przez całą drugą połówkę sezonu najpierw widz, a później Edward podejrzewają, że to właśnie on jest jest odpowiedzialny za siatkę intryg serii. |
Co chłopcy na koniec zyskali?
Życie - obydwaj żyją... chociaż baaaardzo daleko od siebie
No i na pewien sposób odzyskali ojca
Juny napisał: | Mam jedną uwagę, co do FMA- pewnie obu wersji. Zauważyłyście pewną tendencyjność w sposobie przedstawienia dzieci? Takie dobre, niewinne, naiwne... Nie jestem pewna, czemu mnie to irytuje- ale zawsze gdy mamy do czynienia z jakimś tragicznym wydarzeniem, pojawia się w tle jakieś dziecko, potęgując i mnożąc wagę zbrodni! |
Bo ja wiem...?
Tzn nie przeszkadzało mi to w FMA, bo tak miało byc - Ed nie miał byc jakoś mega kozacki - miał być dzieckiem, któremu mówiono, że świat jest dobry, a zło jest odseparowane, zapakowane w szary papier i poukładane na półkach. A tu się okazuje, że tak nei jest... że zło jest wszędzie, a on je odkrywa i nie godzi się z tym okrutnym prawem obojętności, jakim rządzi się świat...
Np: zauważaliście, że on nigdy nie nazwał Sloth, no wiecie, "mamą"... a kiedy Al ma ochotę użyć tego określenia Ed go ucisza?
Tutaj rzuca mu się jego grzechem w twarz!
W Brotherhoodzie tato mu uświadamia, że Ed ucieka przed grzechem z przeszłości... to chyba jest w odcinku "Ojciec nad grobem"
Chodzi o to, że on wstępując do wojska wydaje się byc dorosły i dojżały, a te dramatyczne losy, ktore ukazuje serial pokazują nam, że mimo wszystko jest ciągle dzieckiem, które dojrzewa przed naszymi oczami... staje się poważne, smutne i pokorne.
Taki był cel
Juny napisał: | Przeczytałam któryś post tutaj, dotyczący ekranizowania FMA przez Disney. Chyba żadna z nas nie miałaby przeciwko, żeby taka hanna montana zagrała Alphonsa... w zbroi, prawda? | Tjaaa
Juny napisał: | Obejrzałam pierwszą wersję FMA, zaczęłam Brotherhood, ale mi się całkiem miesza, co było tu, a co tu.... Nic dziwnego jeśli skończyłam o 3 nad ranem, bo tylko w nocy mogę oglądać coś na laptopku:) |
Na początku się bedą troszeczkę motać, ale później pojawią się różnice i szybko zaczniesz rozróżniać.
Zresztą głosy sa pozmieniane - Ed i Al mówią starymi, ale np; Mustang, Envy - maja diametralnie inne głosy
Aktor użyczający głosu Lingowi (przeklęte chińczyki! ) jest boski! Co ten koleś potrafi z głosem zrobić!
Posłuchajcie go tylko!
Rzadko zachwyca mnie kunszt aktorski aktorów od dubbingu, ale ten facet autentycznie gra głosem!
kuszi napisał: | Ja tam przepadam za Brotherhood - jakoś bardziej do mnie przemawia. |
Hehehe bardziej w stylu kanonu shounen jest, ni?
kuszi napisał: | A czy Ed z Alem mają wszędzie łazić razem? W gruncie rzeczy to anime to tylko o Edku jest... |
Pierwsze? Jak najbardziej - Edzioedzioedzio!
Ale dwójka jest o braciach z naciskiem na liczbę mnogą - w drugiej serii nie jest głupawym, naiwnym chłopakiem (jak w serii I), jest bardziej czymś w rodzaju... *myślu myślu* strażnika* Eda
kuszi napisał: | I... *Vill ómrze* Moja mama zobaczyła jak oglądam anime i na monitorku wtedy był Al - ta uproszczona wersja. Mama wytrzeszczyła oczy i do mnie z pretensją: "co ty za kondony oglądasz?!". |
Ómarłam xD hehehehehe
Patrzajta na animacje tego fragmentu!
Oglądając to na dużym ekranie miałam gwiazdki w oczach :3
Jaka cudna animacja! Jakie kolory!
Jaki szał Płomiennego!
*W sumie tego nie wymyśliłam, tylko zapożyczyłam określenie od kogoś innego... ale pasuje. Jakaś niemoc słowotwórcza mnie dopadła
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Śro 16:21, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:28, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Villka napisał: | Greed? A co "dlaczego robi"? |
Głównie mi o epizod u Dante chodziło I to co piszesz ma sens- że nie chciał by nikomu innemu się udało, jeśli niemu się nie udało... No i całkiem jasne było- że on chciał umrzeć. Podobnie jak Lust, z tego co wywnioskowałam. To był ładny moment- rozmowa Lust z Wrathem. I tęsknota Gluttonego!
Gluttony jest przerażający- nie znosiłam momentu, gdy pojawiał się na ekranie, on nawet pełnoprawnych homunculusem nie był! A jednak na końcu- nie interesował go jego wieczny głód, tylko Lust...
Mimo, że homunculusy nie miały duszy, było w nich coś dziwnego- np. przywiązanie. Nie do końca rozumiem jeszcze co popycha ich do działania- wiem, reprezentują grzechy, ale mają swoje pragnienia, to niektórych słuchają, to niktórych nienawidzą... Gdyby mieli duszę- co wyglądałoby inaczej?
Villka napisał: | Na mojej liście jest trzecim ulubionym Homunkulusem (1- Envy, 2 - Greed, 3 - Lust). |
Moja toplista:
1. Greed- było w nim coś buntowniczego- nie chciał być marionetką Dante, dbał na swój sposób o swoją chałastrę chimer, no i miał fajne okularki:P
2. Lust- najbardziej pewnie "ludzka" i taka skomplikowana- okrutna, a wygląda jakby całe to okrucieństwo żadnej frajdy jej nie sprawiało. Mhroook:)
3. Bradley- nie pojmuję tego gościa. On miał rodzine! On normalnie rozmawiał z ludzmi i nie próbował nikogo zabić przy okazji! Nie poderzewałam go o bycie homunkulusem!
Envy mnie przerażał! Nie będzie go na mojej liście! Na początku- właściwie dłuuuugo, nie byłam pewna, czy to facet czy kobieta- a głos mogł być i taki i taki. To problem z japońskimi anime... Po głosie nie poznasz...
No chyba że o Armstronga chodzi:) Uwielbiam! I epizod z Havocem w FMA o szukaniu dziewczyny- uśmiałam się do łez.
Villka napisał: | I pierwszy raz zachował się jak ojciec - poszedł ich ratować, tylko, że był dupowaty i pozwolił się wyeliminować z gry! |
No właśnie! Czy nie byłoby prościej, gdyby po prostu wszyscy wszystkim powiedzieli co wiedzą, ojciec -Edowi i Alowi, Ed i Ad- ojcu (nie lubię go...). Ukróciłby im pasa i nie myślałby by młode głowy o kamieniu:P! Trafne słowa- ojciec był dupowaty, oj był...
Wieeem- z moim racjonalnym myśleniem zakończyłabym anime bo pierwszym odcinku- sprowadziła ojca do wioski, uzdrowiła matkę i wszyscy żyli by długo i szczęśliwie:)
Z tymi dziećmi- nie o to mi chodziło. Nie o to, że Ed kozakiem nie był Właściwie nic z fabuły- po prostu pewnien schematyzm. Chimery-ok, ale zamieszali w to Ninę- zbrodnia nie do pojęcia, bo to dziecko! Wojna w Ishbalu, zbliżenie na drżące oczy niewinnego, przerażonego dziecka...
Wszystkie dzieci mówią takie rzeczy jak: tatusiu, czy boli cię? Albo; czemu oni zakopują tatusia do tej ziemi?
I wszyscy widzowie wtedy wybuchają zgodnym płaczem...
Doszłam już do tego odcinka w FMA: Brotherhood w którym Hudgens umiera. To był jeden z moich ulubionych bohaterów! Miałam nadzieję, że choć tu go oszczędzą! . Pozostaje mi Roy Mustang:) Podoba mi się wątek jego i Rizzy (dobrze piszę? ta blondynka:)- spośród wątków damsko-męskich w FMA.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juny dnia Śro 20:29, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
yukiyuki
Adept VII roku
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:42, 19 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Villka - to nie była literówka z tą liczbą odcinków tylko skleroza Ale męża staram się zmuszać do niektórych rzeczy, bo zawsze mama rację - przynajmniej do seriali. Jak już go zmęczę, zmięknie i obejrzy, to NIGDY nie narzekał. Psia kość - ja na samotne oglądanie mam tylko czas od rana jakaś godzinkę przed wyjściem do pracy i jakbym mogła oglądać z nim, to byłoby łatwiej. A tak - 50 epsów to będzie kuuupa czasu....
A abym mogła pogadać o Humulkach, to muszę sobie przypomnieć... Ja chyba najbardziej lubiłam tego humunculusa, który powstał przy próbie przywrócenia do życia dziecka... To była moim zdaniem, strasznie smutna postać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:11, 19 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Tak szybko tylko (bo pisać muszę artykuł – umówiłam się z administratorem, że z jednego artykułu zrobimy artykułów 8... no i teraz muszę dopracować i poukładać informacje do ośmiu artykułów ).
I w sumie... ja chyba musiałabym Wam później do tych swoich artykułów dać linkowanie, bo tam pisze właśnie o Homunlukusach – tzn. jak każdy grzech jest przedstawiony przez każdą z serii i skąd czerpał korzenie
Homunkulusy od ludzi różniło to, że:
a ) Są długowieczne.
To również symbolizował tatuaż Urobosa na ich ciałach (w Brotherhoodzie tylko Pride nie ma tatuażu! – taka ciekawostka). Urobos to symbol powracania i kończenia, „Jedno jest wszystkim, a wszystko jest jednym” (frazes bardzo lubiany przez twórców FMA ).
Oryginalne znaczenie Urobosa (wąż pożerający swój własny ogon pojawił się już na kartach ksiąg Kleopatry, która jak wiadomo poszukiwała specyfiku pozwalającego zachować jej wieczną młodość ... ciekawe inspiracje Arakawa miała, w każdym razie ten cytat jest z Kleopatry: ) pojawia się w FMA w 19 tomie mangi, deklamuje je tata Eda i Ala „Wszystko, co istnieje zostało stworzone z jednego i w jedno się kiedyś obróci, a zatem jedno jest wszystkim, a wszystko jest jednym. Wszystko powstaje z jednego, a w jednym znajduje się wszystko. Wszystko nie może istnieć bez jednego.”
Masło maślane prawda? Oczywiste i zrozumiałe, tłumaczyć nie trzeba xP
Ale Sapkowski całe szczęście tłumaczy Urobosa bardziej przejrzyście (i to też jest zżynanie z mojego jeszcze niepublikowanego artykułu... tragedia...) :
Cytat: | „- Oto - powiedział elf - pradawny wąż Urobos. Urobos symbolizuje nieskończoność i sam jest nieskończonością. Jest wiecznym odchodzeniem i wiecznym powracaniem. Jest czymś, co nie ma ani początku, ani końca.
- Czas jest jak pradawny Urobos. Czas to upływające chwile, ziarenka piasku przesypujące się w klepsydrze. Czas to momenty i zdarzenia, którymi tak chętnie próbujemy go mierzyć. Ale pradawny Urobos przypomina nam, że w każdym momencie, w każdej chwili, w każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitaniem, każdy powrót rozstaniem. Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem.
- I ty też - powiedział, w ogóle na nią nie patrząc - jesteś zarazem początkiem i końcem.” |
Tak sobie teoretyzuję (moja teoria znaczy), że tatuaż oznacza, że Homukulusy nie narodziły się – zawsze istniały, a alchemicy/Ojciec im jedynie nadali nową formę. Ich istnienie jest wieczne, biegnące lata nie wywierają na nich wpływu, a każdy ich koniec jest początkiem czegoś nowego. Zawsze trwały i trwać będą – niczym potwory lub nadludzie (zależy od interpretacji).
Pytanie, czy sam symbol Urobosa nie powinien być przestrogą dla poszukiwaczy Kamienia Filozoficznego? Czy za tym znakiem nie kryje się zbyt duże brzemię, by mógłby je udźwignąć człowiek?
Czyż ten symbol nie świadczy on o tym, że ktoś się próbował bawić w Boga?
b ) Nie mają duszy
To jest nadrzędny problem w pierwszej serii...
Troszkę takie dziwne, bo w takim razie czym jest dusza?
W mandze mamy takie wytłumaczenie (i ludzie, którzy oglądali Slou Eater przeżyją deja vu) – ciało i dusza to dwie, całkowicie odmiennie, ale równoważące się części jednej całości, a łączy je trzeci element: rozum (chociaż bardziej mi tutaj pasuje słówko „świadomość”).
No i tak otrzymujemy Ala: o ciele za Bramą, duszy w zbroi i rozumie, który łączy te dwa elementy, rozdzielone właściwie przez płaszczyznę postrzegania świata: fizyczną i empiryczną. Ha! Jeszcze zabawniej: w tej fizycznej rzeczywistości Alphonse występuje w wersji duchowej, a w empirycznym, niesklasyfikowanym świecie chłopak ma ciało... Takie pomieszanie z poplątaniem...
W każdym razie: jeżeli Al. jest tylko duszą, a dusza to wszystko co pozwala mu klasyfikować fizyczne doznania, uczucia, porywy serca, żal, smutek... to w takim razie jak możemy mówić, że Homunkulusy nie miały duszy?
Ech... mój ulubiony Zazdrość! Przecież to chodząca burza emocji!
Chodziło raczej o to, że Homunkulusy nie miały dusz (czyli nie miały „tożsamości, charakteru”) osób, które starano się przywrócić do życia...
Ale miały własne charaktery i tożsamości... W sumie one chciały zostać zaakceptowane przez swoich stwórców, którzy ich odrzucali (każdy jeden )... a w konkluzji pragnęły umrzeć, tak jak ludzie...
Nie chciały być potworami?
Czy po prostu zazdrościły ludziom, którzy ich otaczali i tym osobą, którymi miały być, a nigdy nie mogły się niemi stać (których wspomnienia z poprzedniego życia non stop ich nawiedzały) ?
W Brotherhoodzie to dotyczyło tylko jednego Homunkulusa...
c ) Miały nadprzyrodzone zdolności
Homki z Brotherhooda się z tego cieszą xP
Ale one maja inne problemy
Co do rozmów (Lust Warath) – w pierwszej serii dialogi to największy atut
A z tęsknotą Gluttony’ego... khem... znowu bym musiała cytować (bo nawet to ma głębsze uzasadnienie), podeślę później link do artykułu , ok.?
A co do Wratha (czyli homka-dziecka) - tak, mocno na emocjach to grało, ale pomysł, sam w sobie dziwny był...
Juny napisał: | Mimo, że homunculusy nie miały duszy, było w nich coś dziwnego- np. przywiązanie. Nie do końca rozumiem jeszcze co popycha ich do działania- wiem, reprezentują grzechy, ale mają swoje pragnienia, to niektórych słuchają, to niektórych nienawidzą... Gdyby mieli duszę- co wyglądałoby inaczej? |
Wszelkie ich pragnienia, posłuszeństwo czy nienawiść wynika z grzechu, który reprezentują
Chociażby Envy – jest zazdrosny o nowe dzieci swojego ojca...
Nienawidzi ojca za to, że go nie kochał...
Bradley w serii I jest troszkę taki niewykorzystany xP miał większy potencjał i to, co mu zarzuciłaś Juny będzie rozwinięte w serii II. Tam też będą odpowiedzi na Twoje pytania.
Juny napisał: | Envy mnie przerażał! Nie będzie go na mojej liście! Na początku- właściwie dłuuuugo, nie byłam pewna, czy to facet czy kobieta- a głos mogł być i taki i taki. To problem z japońskimi anime... Po głosie nie poznasz... |
Envy (seri I) to cudowny psychol! Ile w nim emocji jest! Ech!
Uwielbiałam go za psychopatyczny uśmiech i sposób w jaki się poruszał. I za historię!
To była esencja zazdrości
W serii I był mężczyzną, a w drugiej jest hermafrodytą – więc się za bardzo nie pomyliłaś
Jego dubaktora była świetna! Wolałam ją w wersji pierwszej, ale Envy z Brotherhooda też daje radę.
Ten grzeszek jest prześwietny w obydwóch wersjach xP
Chociaż przyznam, że ómarłam kiedy przeczytałam w mandze/Brotherhoodzie, że Envy nie lubi przemocy (i jego wytłumaczenie: „bo to później boli” xD). Wytrzeszczyłam gały i wyksztusiłam WTF!? - naczelny psychol i sadysta FMA nie lubi przemocy?
(i to był jeden z tych momentów, w których pomstowałam na autorkę i jej pomysły )
Jednakże później, Envy pokazał swoje inne oblicze
... i również go polubiłam (świetnie wykreowana postać).
Armstrong w Brotherhoodzie będzie mógł się pochwalić bardziej... liczebną rodziną (Oliver wymiata!)
Babeczki u Arakawy są zarąbiste!
Serio!
W komiksach zwykle kobiety albo wzdychają do mężczyzn, którzy poszli na wojne, albo dają się ratować z opresji, albo biegają z cyckami na wierzchu. A tutaj tego nie ma! Ha!
Są takie normalne, zwyczajne, ale też mają jaja!
Oliver Mira to taką lepsza Doda w mundurze – ale gniecie! Świetna panienka
Riza Hawkeye, która jest przecudna i w ogóle wymiata (szczególnie w Brotherhoodowym epsie w którym rozmawia z pułkownikiem szyfrem udając, że z nim flirtuje... generalnie te fragmenty między nimi są świetne xP Wzruszyła mnie scena w której Riza jest przestraszona, świadoma, że śledzi ją coś, z czym sobie nie jest w stanie poradzić, a Roy dzwoni z tekstem „Tu twoja ulubiona kwieciarka”... kurcze, mogło być tak romantycznie, gdyby przyjęła te wszystkie kwiaty, które kupił he he he)
Wiecie, ze we wszystkich plebiscytach na najpopularniejszą postać z FMA zajmuje zwykle trzecie miejsce? (na pierwszym stoi zwykle Ed, a na drugim Al.)
Maria Ross – ona me serce podbiła w scenie ucieczki z więzienia, kiedy skołowana walnęła się w policzki i rzecze „Twarda bądź, babo!” No i wszystko, co było później...
A Pinako? Taaaaka równa równa babcia No i ta naleweczka, którą proponuje Vanowi w 27 odcinku hie hei hie. „Pantera z Resembool” i generalnie szacun za pomoc Edowi przy kopaniu (kopią chyba w „Ojcu nad grobem” prawda?). I za wychowanie trójki dzieciaków! Szacun! Babeczka wymiata!
No i Winry, która jest dość ciepluchna (tj schematyczna od pewnego momentu), ale też potrafi pazurki pokazać.
Nawet taka drugoplanowa postać jak Rebecka budzi sympatię (to jej narzekanie na brak sensownych mężczyzn we współczesnym świecie ), prawda?
Masę ludzi lubi dziewczynę-ninja, LanFan (fajne imię ma, przyznać muszę) – jak na moje gusta ona jest mega schematyczna! Taką panienkę niemal w każdym anime można spotkać! Zakochana, oddana, urocza i nieśmiała...
A Mei... ona mnie mierzwi głównie dlatego, że jest kurduplowata, jest z Xing (czyli również reprezentuje wątek chiński, który wprowadza ten lekki, kretyński humor, który mnie wkurza) i skrzeczy... A poza tym, w trakcie historii trzyma z chyba najbardziej zaskakującymi bohaterami z całego uniwersum FMA i jest zadziwiająco w porządku...
Gdyby tylko nie ten jej obsesyjny fangirlizm (marudzę ja, Edofilka hipokryzja, co?)...
Juny, ta Twoja szczęśliwa wizja wcale nie jest zła
Tak mogło być ... ale, Hohenheim dał nogę!
Well, Vana Hohenheima (czyli ojca Eda i Ala z Brotherhooda) myślę, że polubisz – on miał powód by odejść... Poza tym pojawi się więcej scen w których ta jego przeszłość się rozjaśni
Rozbroiła mnie scena z któregoś z końcowych odcinków, kiedy Ed i paczka chcieli wejść do Trzeciego Laboratorium. Ed powiedział, że się zajmie strażnikami przed bramą – wybiegł i drze się, że Scar chce go zjeść xD – reakcja jego taty mnie rozśmieszyła jeszcze bardziej xP
Tego faceta po prostu się lubi – najlepsza postać z całego FMA:B.
Z tymi dziećmi to już wiem, co miałaś na myśli.
Well, dziecko ma prawo zadać takie banalne, ale w sumie nie łatwe pytania (wyobrażasz sobie dorosłego pytającego „dlaczego zakopują tatusia?” ).
Ech...
Co do Hughesa – cóż, Arakawa miała do niego konkretne plany.
I po to go stworzyła: żeby było ciężko. I poważnie. I żeby czuć to wszystko...
Też go uwielbiałam! I to od tego momentu, kiedy w serii I pojawił się na ekranie w fioletowej koszuli wiszący na telefonie xP Po prostu sympatia w jednej chwili zaskoczyła, klik! I już
W mandze jest taki dialog, którego chyba w Brotherhoodzie nie zawarto – wspomnienia z wojny, Roy spotyka na froncie Maesa. Rozmawiają o powodach wojny i o motywacjach żołnierzy do walki. Maes zaczyna się rozczulać nad piękną dziewczyną (Glaciel), która czeka w stolicy na jego powrót, a Roy mu się wcina w zdanie „Przestań! Nie wiesz, ze na filmach faceci, którzy mówią o rodzinie umierają pierwsi?”. Hughes się zamknął...
Ale tekst dobry
Zresztą... zauważyłaś, że Brotherhoodowy Roy zadaje każdemu spotkanemu Homunkulusowi pytanie „Kto zabił Maesa Hughesa?”... Mr. Avanger?
Juny napisał: | Pozostaje mi Roy Mustang:) Podoba mi się wątek jego i Rizy (dobrze piszę? ta blondynka:)- spośród wątków damsko-męskich w FMA. |
Riza przez jedno „z” (fonetyczny zapis Lisa – od Elisabeth – japończycy nie rozróżniają „r” od „l” – dla nich to brzmi tak samo i używają tych literek zamiennie )
A wątek jest super, chociaż mnie dziwi, że oni się tyle lat znają i wciąż są na etapie końskich zalotów
Lubię oddanie Hawkeye i jej wiarę w Mustangowe marzenia. To jest piękne.
A po odcinku 59... och...
Śnieżynko – spokoooo Luz, może być skleroza skoro nalegasz
Cóż, polecam oglądnąć
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Czw 22:14, 19 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:08, 19 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ciężko się odwoływać do WSZYSTKIEGO, co napisałaś w poście:) Jestem w trakcie oglądania i czekając na zbuforowanie...
Nie mogę się w takim razie doczekać 59 odcinka:) Roy i Riza to piękna para, właśnie ze względu na takie długie, jak nazwałaś- końskie- zaloty! W pierwszej części FMA nie było specjalnie wątków romantycznych, a teraz się tego domagam!! Nie pójdę spać póki się jakiegoś nie doczekam. Przykro mi- jestem młodą dziewczyną i chcę romantyki:P
Hughens... nieodżałowany Hughes..
I jeszcze co do kolejności ulubieńców serialu- nie pozostaje wątpliwości, że Ed podbił serca wszystkich, ale czy ja postawiłabym Ala na drugim miejscu...? Chyba nie. Pewnie upląsowałby się tu Roy Mustang lub Hughes- temu drugiemu mam do zarzucenia, że dał się zabić na początku serii i to już dwa razy. Nie uczy się na błędach:)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juny dnia Czw 23:35, 19 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:39, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dobra, w taka raza pytania:
Które Homki się podobały i za co je się lubiło?
I może jeszcze w której wersji który Homunkulus bardziej np: Lust z 2003 kontra Lust z Brotherhooda?
Które zakończenie się bardziej podobało i dlaczego?
I jaka scena Was wzruszyła?
Jaka najbardziej rozbawiła?
I jaką postać najbardziej polubiłyście ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|