|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:08, 15 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Właśnie przeczytałam ostatni rozdział komiksowego odpowiednika nie tak dawno emitowane anime: Shaman King.
Dla nieobeznanych z tematem: serial przeznaczony dla widowni Pokemonów, od 4 do 16 roku życia.
Autor był zafascynowany przede wszystkim kulturą Indian Ameryki Północnej, Jamajską kulturą zielarską i rastafarianizmem oraz swoją rodzimą kulturą - Japońską. Swoje prywatne upodobania muzyczne również wplątał - poczciwy rock'n'roll
Z biegiem akcji powiększał pulę bohaterów o postaci powiązane z różnymi innymi panteonami z najegzotyczniejszych stron świata. Powstał mu ciekawy przekrój...
Z tej mieszanki kulturowo-obyczajowej powstał świat Shaman Kinga - na zasadzie konkursu pewne stare, Indiańskie plemię wyłania pośród żyjących na naszym padole ziemskim króla/królową, który będzie władał światem nadprzyrodzonym/duchowym (który oczywiście w nieodpowiednich rękach może siać zniszczenie pośród normalnych ludzi).
Wraca wątek bliźniąt - jest sobie rodzinka, której korzenie sięgają owego prastarego plemienia Indian, w której regularnie, co ileś-tam lat odradza się duch złego, siejącego zniszczenie Hao. Hao oczywiście jest wyśmienitym szamanem i ma na usługach najpotężniejszego pokemona, tfu!, znaczy ducha (oczywiście Ducha Ognia, bo jakżeby inaczej... dlaczego zawsze niepozytywne postaci władają ogniem? ).
Oczywiście za jego postępowaniem stoi podstęp, manipulacja, bezwzględność i chęć zemsty za-coś-tam, dążenie do władzy absolutnej i nienawiść do gatunku ludzkiego... dlatego właśnie jego duch nie chce się udać na wieczny spoczynek
W każdym razie pierwszy raz od iluś dekad los płata figla - kobieta, która miała powić dziecko, w którym najprawdopodobniej zadomowiła się już dusza Hao, rodzi jeszcze jednego chłopca - Yoh.
Hao i jego Ogniowy Duch szybko znikają w lesie (już w niemowlęctwie knuł iście diabelskie plany), a Yoh jest oczkiem w głowie rodziny. Rośnie na melancholijnego, roztargnionego fana rock'n'rolla. Generalnie całym sobą przedstawia iście rastafariański styl bycia - "don't worry, be happy"
Tak się zaczynają zarówno manga, jak i anime...
Anime nakręcono, było o nim głośno, przetłumaczono je i emitowano właściwie na wszystkich wariantach językowych Fox Kids , gadżety można było kupić wszędzie.
Fabuła anime w pewnym momencie się ukróciła - zamknięto anime przed końcem mangi. Stworzono bardzo sztampowe, wzruszające i sympatyczne zakończenie, w którym jest zapowiedź, że to jednak nie do końca jest ostateczny koniec.
Komiks trwał nadal, a autor w widoczny sposób się nią nudził - pojawiały się dłużyzny, albo przez pół roku nie rysował mangi w ogóle...
Cóż... kokosy na niej zbił, przyznać trzeba - odniosłam wrażenie, że koleś uznał, iż więcej z tego "dzieła" nie wyciągnie i w ślimaczym tempie zmierzał do końca...
Koniec właśnie nastał.
Zaskakująco beznadziejne zakończenie, tak barwnej i sympatycznej rzeczy jak Shaman King mnie troszkę zbulwersowało...
O ile w anime doszło do epickiej walki bliźniaków wewnątrz Wielkiego Ducha (Great Spirit), o tyle w mandze mamy całkowicie zaskakujące, powolne rozładowanie napięcia przez dłuuuuuuuugie, umoralniające przemówienia różnistych bohaterów.
Miałam deja vu - zupełnie jak końcówka czwartego tomu Tłajlajt.
Przecież to był komiks shounen - dialogi są w nim równie ważne, jak wartka akcja!
Nie powiem - fajnie ujęto różne morały, troszkę zabawnie nawet... ale brakowało w nich... dynamizmu (?). Bohaterowie stali jak kołki wygłaszając monologi...
Oczywiście Anna nieco sytuację uratowała (Yoh się z miejsca ruszył... w końcu jakiś ruch był! ), ale... ech...
To zupełnie nie ten klimat co na początku!
Dodatkowo akcja ostatnich rozdziałów jest przeplatana z rozdziałami wziętymi z powietrza i nijak nie pasującymi do epickiego, starcia dwóch braci: otóż autor stworzył sobie nową postać (melancholijny Yoh mu się znudził?), która na domiar złego była typem narwanego łobuziaka (czyli nie wyróżniał się absolutnie z tłumu innych, komiksowych głównych bohaterów: taki kolejny SonGoku, Naruto czy Truskawa) i, co jest chyba najgorsze ze wszystkiego, był on synem Yoh (sic!).
Nie dość, że akcja finałowa była woooolna, to wstawki o przygodach syna YOH (które miały się rozgrywać kilka lat po owej bitce finałowej) strasznie spowalniały akcje...
Well, fakt faktem, że w tych opowieściach o potomku głównego bohatera więcej było wartkości, niż w walce finałowej...
W każdym razie w ostatnim rozdziale wracamy do synka Yoh, który ma czekać wraz z Elvisem (Ryuu mu chyba było) na przyjazd rodziców.
Pojawiają się dorośli Choco-Love (wyglądający.... dziwnie...), Horo-Horo (nie pamiętam jak go nazwano po polsku, a wiem, że miał imię zmienione... ten koleś co na snowboardzie jeździł), Lyserg (mruuu.... on jako dziecko był słodki, a jako facet jest z nich wszystkich najciekawszy... :3 taki XIX dżentelmen-detektyw ) oraz Tao Ren/Len (boziu... zapomniałam, że on się Len nazywał o got! .. w każdym razie ten koleś jest kreowany na "ciacho" i się okazuje, że jak zwykle chciał konkurować z Yoh na każdym polu, więc by nie zostać w tyle zmajstrował sobie bachorka - odkrycie kto jest matką maleństwa zajęła Lysergowi minutę, a Horo-Horo pokrył się potem z podenerwowania xP).
Cała ferajna idzie odebrać Yoh z lotniska i wspomina dawne czasy...
W końcu czytelnik dowiaduje się jak się zakończyła walka między braćmi wewnątrz Wielkiego Ducha. Nasz główny zUy bohater zostaje zbesztany przez mamusie (sic!), a Yoh go nazywa "braciszkiem".
Niesztampowo jest, bo tym razem zło triumfuje
Chociaż własnie nie do konca... Anna tam jakimś tekstem jedzie o potędze jej ukochanego, a później matka Hao też jedzie morałami, z których ci dobrzy wyciągnęli ogólne przesłanie takie: "Zwycięstwo jest nasze!"
Mimo wszystko to Hao został Królem Szamanów (zbeształ Yoh za impertynencje i zagroził, że bez względu na wszystko i tak ich pozabija itp uwielbiam poczucie humoru Hao, kiedy mówi nonszalanckim, sympatycznym stylem Yoh )...
Wracamy do teraźniejszości i
... i właśnie wtedy pada to straszne, okropne, pesymistyczne zdanie:
"Ale to wszystko się działo aż 7 lat temu. Kiedy dorośliśmy wszyscy sobie zdaliśmy sprawę, że świat jest zbyt olbrzymi, a my nie mamy dość mocy, by zmienić cokolwiek".
Kurde!
Może i to jest prawda (bo jest). Ale to zabrzmiało tak, jakby te lata walki o ideały (dobro, sprawiedliwość, zrozumienie, miłość, przyjaźń) nic nie znaczyły...
Jakby... cała ta manga, ta historia była o tym, że nie warto próbować, bo i tak się nic nie osiągnie! xP
Po prostu nie przypominam sobie bardziej... smutnego zakończenia czegokolwiek...
(dalsza cześć tego monologu to "Nie możemy nazywać siebie wymiarem sprawiedliwości. Zabrnęliśmy w ślepa uliczkę. Pieniądze są tym, co napędza ten glob.")
W międzyczasie przychodzi Yoh z żoną (Anna ma świetną kieckę! Autor - co by nie powiedzieć - wie co to minimalizm wzorów i elegancja ), wyglądaja jak para podróżnych hipisów
Dorosły Yoh przeprasza synka, że nie widział się z nim przez ostatnie... e... długo, ale wraz z mamusią podróżował po świcie w interesach.
Zabrzmiało tak, jakby te podróże wchodziły w część jego obowiązków, czyli jakby sprawdzał czy w duchowym świecie wszystko w porządku.. jakby był Królem Szamanów (a przecież Hao był Królem... pogubiłam się... nie łapię tego)
Później następuje fajny tekst Manty ("Każdy z nas [ludzi/bohaterów/ogólnie] szuka odpowiedzi, tak długo aż każdy z nas jej nie znajdzie... Nawet jeżeli kiedyś umrzemy, nasza podróż się nie skończy.") i widzimy melancholijnego ducha Hao (jakby nie żył... moment, ja tego na serio nie zrozumiałam...) siedzącego sobie na tym samym cmentarzu, na którym jego braciszek zaczynał przygody z duchami (pierwszy rozdział komiksu)... a wraz z Hao siedzi Matamune (bardzo fajna postać, pominięta w anime z tego, co pamiętam - on między innymi był odpowiedzialny za wyswatanie Yoh i Anny ).
Kooooniec...
Co o tym sądzicie?
Nie uważacie, ze to zakończenie było... słabe...?
Szczególnie ten pesymistyczny tekst o tym, że kiedy się dorasta człowiekowi przestaje zależeć?
W ogóle ile oni mieli lat, zeby czuć się tacy dorośli...?
Hym... Yoh miał góra 14 lat podczas walki finałowej, czyli dodając siedem lat, wychodzi na to, że ma 21 lat...
... khem...
... 2 lat i takie duże dziecko... ?
Anna musiała w chwili trwania akcji być już w ciąży!
eeeeeee?
Jeszcze zapodam tym "starszym nowym lookiem Yoh.
Prawda, że Anna świetnie wygląda? :
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Śro 18:21, 15 Wrz 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:56, 15 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Kurczę... Za mangę, prawdę mówiąc, się nie brałam Shounenów nie trawię w wersji mangowej, ale protestuję przeciwko porównywaniu SonGoku z Naruto czy Truskawą! Co by nie mówić, to Son był protoplastą bohatera-narwańca i choćby z tego tytułu należy mu się osobna kategoria
Jeśli chodzi o Shaman Kinga, to niesamowicie podobało mi się anime (zwłaszcza Len to imię ma coś w sobie ) i żałuję, że koniec był właśnie taki nieco niedopowiedziany.
A co do tego rysunku, który wrzuciłaś - Anna jak Anna, ale Yoh jest tu świetny!
I bardzo ładnie proszę o spoiler: kto jest matką dziecka Lena? I podeślij mi na priva te ostatnie rozdziały, bo na mangafox nieco się pogubiłam O_o Muszę zobaczyć Lena A Lyserga nie trawiłam i dalej nie trawię...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:56, 15 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, tak, Goku był protoplastą głuptasa o dobrym serduszku
A wiecie, że Len mówił głosem Edwarda Elrica?
Mamusią Lenowego dzieciaczka była Iron Maiden (ona miała srebrzyste włosy i czerwone oczy, prawda?)
Właśnie przeczytałam rozdziały przed ostatnie (które poprzednio wybiórczo kartkowałam, czekając na rozwój akcji właściwej)...
I tak... Królem Shamanów początkowo wydawał się zostać tylko Hao, ale po drobnej mistyfikacji okazało się, że ten tytuł uzyskali wszyscy z paczki Yoh (oraz Yoh)... no, prawie wszyscy.
A to, co na rysunku powyżej jest Yoh, tak naprawdę najprawdopodobniej jest fuzją ciał Yoh i Hao, w którym mieszka wyłącznie duch Yoh (a Hao odszedł)...
Jakby nie było to ich ostateczne przesłanie i tak jest smutne... i pesymistyczne...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:59, 15 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Villka napisał: | Mamusią Lenowego dzieciaczka była Iron Maiden (ona miała srebrzyste włosy i czerwone oczy, prawda?)
|
ŻARTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dobra... Muszę podnieść się z podłogi, a szczęki poszukać gdzieś na parterze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga
Adept II roku
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:12, 21 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
WOW! Villka to mnie zaskoczyłaś. Mangi nie czytałam ale anime oglądałam na bieżąco. Sukienka Anny jest całkiem fajna ale Yoh jak dla mnie zbyt wyluzoowany, ogólnie nie podba mi się.... Ale Len, którego bardzo lubiłam z nią??? Dzieci... Ehhh muszę ochłonąć.
Moje ulubione anime to Sailor moon. W dzieciństwie nic nie było w stanie powstrzymać mnie od obejrzenia.. Sentyment jaki mam do tego anime sprawił ze kiedyś wróciłam i obejrzałam wszystkie odcinki i filmy. Lubię też Death Note (Ryuuk i jego jabłuszka), Ayashi no Ceres, Black lagoon, Blood + (mam nawet kielka piosenek na tel), Bokurano, DMC (nieźle poryte), Elfen Lied, Generał Daimos (też z dzieciństwa może niekórzy pamiętają), Ghost hunt, Hellsing, Kaichou wa Maid-sama! (najlepsze anime które ostatnio widziałam), Kuroshitsuji (pierwszy sezon był ciekawczy no ale Sebastian i jes yes my lord....), Lucky Star (Konata wymiata), Nana, Paradise Kiss, Samurai Champloo, xxxHolic. To część tych najciekawszych i najlepszych moim zdaniem.
Widziałam że ktoś wspominał Misie te z magicznymi brzuszkami, świetna bajka. Miło wspominam też Gigi, Yatamana (ahh ta wiecznie rozneglizowana banda Drombo) i Smerfy. A z obecnych bajek lubię Kuzko (za genialne texty) i Fineasza i Ferba za pomysły...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:19, 23 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Yoh bardzo lubię
To, że jest wyluzowany i melancholijny (na tamtym rysunku do pasa ma przypięty niegdysiejszy kolczyk Hao). Właśnie ta jego nonszalancja i pozorny tumiwisizm strasznie mnie do jego postaci przekonuje.
Na rysunku wsio mi pasuje... oprócz jego włosów. Mogłyby być proste.
Wiele fajnych dialogów padło w mandze - te z pogranicza dobra i zła.
Bardzo mi się podobała świadomość braci, że czy im się to podoba czy nie są częścią jednej całości. W anime Hao grozi bratu tym argumentem - jest to wyraźne rozgraniczenie na dobro i zło: Yoh jest dobry, "czysty", a więc nie może być częścią zła "mroku, grzechu, zdemoralizowania".
W mandze Yoh wybiera inną politykę - postanawia odciąć się od tego toku rozumowania, który narzucają mu wszyscy wokoło: troszeczkę pokpiwa z idei "zła wcielonego". Wie, że Hao ma za uszami całkiem sporo przewinień, ale też zdaje sobie sprawę, że rodzina go odrzuciła zanim się narodził; że jego najbliżsi chociaż reprezentują "dobrą stronę" też kieruje nimi żądza mordu - czyli jakby nie patrzeć pobudka nieetyczna, "narzędzie" zła.
W jednym z rozdziałów Yoh zaprasza Hao na rozmowę na neutralnym gruncie. Niby mają rozmawiać o losach świata, ale Yoh w sumie chce się dowiedzieć kim naprawdę jest jego brat. Rozdział mi zapadł w pamięć mocno, bo dialogi są świetne.
Chłopaki spotykają się w niepozornej kawiarni, ulokowanej na poboczu szosy. Hao proponuje, żeby wspólnie wypili kawę - Yoh zgadza się, ale wyznaje, że nigdy kawy nie pił, więc prosi brata o poradę.
Bardzo zabawnie z tą kawą wyszło
Okazało się, że obydwoje są całkiem normalnymi facetami
Pointa rozdziału jest taka: chłopaki wychodzą z kawiarni, a Yoh pyta Hao "Po czym pozna prawdziwe zło?" na co Hao odpowiada zgodnie z prawdą "Prawdziwe zło nie płaci rachunków w restauracjach"
Porzucając temat Shaman Kinga: co to DMC?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa Arcymag
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z podlasia... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:36, 23 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
A! Co oni zrobili z jedną z moich ukochanych historii! No fuck, kutwa i żeby paszli ku cziertowej matery!
Szlag mnie zaraz trafi. Zwalili zakończenie Shaman Kinga, Truskawkowego wybielacza... Ale co wam powiem: po Naruto będziemy zbierać zęby z podłogi, oczywiście jak przeżyjemy Kishimoto.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|