Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Matthew W. Stover - Akty Caine'a

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Biblioteka
/ Serie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:33, 20 Gru 2009    Temat postu: Matthew W. Stover - Akty Caine'a

Matthew Woodring Stover

Akty Caine'a

1. Bohaterowie umierają

Nie brakuje zarozumiałych snobów, którzy zarzucają Stoverowi "popadanie w skrajności" i "schlebianie prostym gustom poprzez epatowanie przemocą", mimo że nie chciało im się przeczytać ani jednej jego powieści. Ja jednak od dziesięciu lat nie czytałem książek, która zawierałyby tak głęboką refleksję nad konsekwencjami przemocy oraz naturą i zakresem odpowiedzialności za swoje czyny, jak "Bohaterowie umierają" i druga część, "Ostrze Tyshalle'a". Domyślałem się, że pochłonę je obie… jednym tchem (Stover jest mistrzem technik narracyjnych i budowania napięcia), nie spodziewałem się jednak, że będę aż tak poruszony. Te książki dają po głowie – w sensie emocjonalnym i intelektualnym – jak uderzenie cegłówką. Kluczem do ich sukcesu jest mistrzowsko zarysowany, wielopoziomowy dualizm postaci.

Caine jest jednocześnie samolubnym, okrutnym, amoralnym mordercą – i najbardziej wolnym, najszlachetniejszym i najmniej nieuczciwym bohaterem całej historii. Stover ani na chwilę nie traci z oczu tej dwoistości swego bezkompromisowego Batmana. Kiedy zaczyna nadmiernie mu kadzić, w następnej scenie nie omieszka pokazać nam, jakim naprawdę Caine jest skurczybykiem; kiedy przesadzi z łajdactwem bohatera, pozwala mu błysnąć odrobiną szlachetności. Caine jest tworem, którego autor na przemian dręczy, kroi na kawałki, i wychwala – i tylko skończony dureń może podejrzewać, że taki bohater jest projekcją marzeń Stovera. Na przykładzie Caine'a Stover pokazuje Czytelnikowi, jak nieprzydatne stają się uproszczone dychotomie – dobro-zło, prawość-niegodziwość, ład-chaos – w konfrontacji ze skomplikowaną ludzką naturą.

Wielu – zbyt wielu – autorów fantasy zakłada, że rozlew krwi, seks, przemoc i przygody bohaterów zupełnie nie dotyczą Czytelnika; że są do tego stopnia abstrakcyjne i nieprawdopodobne, że można się nimi bawić w zupełnie abstrakcyjnym kontekście. W "Bohaterowie umierają" i "Ostrzu Tyshalle'a" brutalność i opisy cierpień mają za zadanie wciągnąć czytelnika w fabułę, przybliżyć mu egzystencję bohaterów.

Prawdziwym mięchem "męskiej" fantasy nie są wcale hektolitry wylanej krwi, lecz prezentacja realistycznych typów ludzkich zamiast postaci wyidealizowanych i przez to nieautentycznych. I właśnie dlatego zarówno "Bohaterowie…" jak i "Ostrze Tyshalle'a" tak głęboko ranią – i tak mocno działają na wyobraźnię.

Scott Lynch, autor "Kłamstw Locke'a Lamory"
2. Ostrze Tyshalle'a, część 1

Na Ziemi Hari Michaelson był gwiazdą, w Nadświecie zaś znano go jako Caine’a-zabójcę. Z jego ręki ginęli najprawdziwsi królowie i książęta, niejedno państwo legło w gruzach – a wszystko ku uciesze milionów widzów na Ziemi.
Tom 1. części II cyklu o przygodach Hariego Caine'a.

Tym razem Hari – odarty z tożsamości Caine’a – musi stoczyć największą bitwę w swoim życiu, zmierzyć się z potężną korporacją rządzącą Ziemią i anonimowymi masami, gotową zniszczyć wszystko, co kocha. Wrogowie, starzy i nowi, zbroją się, żeby wystąpić przeciw niemu – samotnemu, bezsilnemu kalece. Chodzą słuchy, że Hari jest wrakiem i nie poradzi sobie w walce.
Niektórzy chcieliby tego, ale okrutnie się oszukają…

3. Ostrze Tyshalle'a, część 2: Wojna

Tym razem Hari – odarty z tożsamości Caine’a – musi stoczyć największą bitwę w swoim życiu, zmierzyć się z potężną korporacją rządzącą Ziemią i anonimowymi masami, gotową zniszczyć wszystko, co kocha. Wrogowie, starzy i nowi, zbroją się, żeby wystąpić przeciw niemu – samotnemu, bezsilnemu kalece. Chodzą słuchy, że Hari jest wrakiem i nie poradzi sobie w walce.
Niektórzy chcieliby tego, ale okrutnie się oszukają…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Nie 10:36, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:00, 20 Gru 2009    Temat postu:

Mocna pozycja... To chyba pierwsza rzecz jaka mi przychodzi do głowy po przeczytaniu całości.
Przemoc, zabójstwa, rozpacz, żądza zemsty, miłość i filozofia podana w przystępny, czasem nawet w walący po głowie sposób.
Mocno uderza dwoistość postaci Hariego, w końcu nie można się odpędzić od myśli: "Który jest prawdziwy? Hari czy Caine?" [spoiler] Można powiedzieć, że mimo że bardziej podobał mi się Caine, to jednak gdy Hari umarł coś mnie zakuło. Może i fakt, że jednak to Hari był tą wykreowaną stroną jego osobowości, ale był tą jego ludzką stroną
Wiele ostatnio morderców w literaturze fantasy, ale to co wyróżnia Caine'a to fakt, że on rzeczywiście jest całkowicie amoralny. Zabija od niechcenia, czasem tylko dlatego, że może. Wywołał dwie wojny, w których zginęło tysiące ludzi i wiecie co? Nic go to nie obchodziło. Zero poczucia winy.
Hari i Caine to to jedna osoba, ale nie można się oprzeć wrażeniu, że jednak ma się doczynienia z dwoma, tak są różni. Hari to ta ludzka połowa, syn filozofa, kochający ojciec i mąż, którego gnębią dokonane wybory. Caine... cóż... przekonajcie się sami Wink

Dwa z moich ulubionych fragmentów:
"- Mam cię w garści, kapujesz? W każdej chwili mogę cię zgnieść jak
robaka.
Michaelson włożył miękkie półbuty z czarnej skóry.
– Pytałem, czy kapujesz?
– Kapuję.
Głos Michaelsona był przytłumiony, beznamiętny i niewiele się różnił od warknięcia. Z
pewnością nie było w nim uległości, której oczekiwał Kollberg. Której się domagał.
– Nie myśl sobie, że Shermaya Dole cię ochroni – dodał Kollberg. – Nie przed Studiem.
Nie kiwnie palcem.
– Nie oczekuję tego.
Dopiero teraz Michaelson odwrócił się i spojrzał Kollbergowi w oczy Administratora
przeszył lodowaty dreszcz.
– A jak myślisz, kto ochroni ciebie? – zapytał Michaelson.
Kollberg wybałuszył oczy.
– Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?!
– Owszem. A teraz ty posłuchaj mnie: nic cię nie ocali.
– Co takiego?!
Nie do wiary. Takiego zachowania nie można tolerować! Michaelson się zapomina!
Kiedy Kollberg zajrzał z bliska w te pozbawione wyrazu ciemne oczy, zorientował się, że
nie rozmawia już z Harim Michaelsonem.
Przed nim stał Caine.
– Przegiąłeś – powiedział Caine. – Przekroczyłeś wyznaczoną przeze mnie granicę i za to
zginiesz. Zabiję każdego, kto w ten sposób pogrywa z Shanną. Nawet jeśli wygram, jeśli
przeżyję, sprowadzę Shannę z powrotem, zabiję Berne’a i Ma’elKotha i bóg wie, kogo
jeszcze, a potem wrócę na Ziemię cały i zdrowy i będę żył długo i szczęśliwie... Nawet wtedy
nie będzie dla ciebie happy endu. Ciesz się ostatnimi dniami swojego życia, Kollberg.
Niewiele ci ich zostało."

"Spoglądam na nieprzytomnego Lamoraka, który wygląda, jakby się pogardliwie
uśmiechał.
„Śmiej się, śmiej, kutafonie”, mówię w myślach. „Nigdy nie twierdziłem, że jestem
lepszy od ciebie”.
– Spalić całe miasto... – Jego Wysokość kręci z niedowierzaniem głową. – Wysoka cena
za życie jednej kobiety.
– Co tam miasto. Spaliłbym cały świat, żeby ją ocalić.
Przynajmniej tym razem nie kłamię."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:38, 20 Gru 2009    Temat postu:

Muszę dokończyć recenzję bo rano, przed zajęciami, brakło mi czasu (i tak się omal nie spóźniłam na autobus). Dlaczego muszę? Bo cały dzień nie mogę przestać myśleć o tej książce.
To co w recenzji napisał Scott Lynch: "Te książki dają po głowie – w sensie emocjonalnym i intelektualnym – jak uderzenie cegłówką" wydaje mi się najbliższe temu co teraz mi się w głowie porobiło, bo rzeczywiście czuję się jakbym dostała emocjonalną cegłówką.
Te książki są trudne, temu nie da się zaprzeczyć. Momentami łapałam się na tym, że nie rozumiem co czytam, albo wręcz odwrotnie: przeczytałam fragment i tak mi dowaliło że musiałam przerwać i się nad tym zastanowić.
To nie jest piękna książka. Nie ma żadnej szlachetności, złudzeń czy krzywych wyobrażeń. Stover opisuje wszystko niewiarygodnie opisowo i brutalność niektórych wydarzeń sprawia że żołądek podjeżdża do gardła.
Ta książka może zranić. To jak "Ostrze..." ukazuje ludzkość, jako chciwą i zachłanną masę, ślepego boga i wręcz uderzająca prawdziwość tej wizji, sprawia, że - przynajmniej mnie się to zdarzyło - można nagle poczuć wstyd że się do tego gatunku należy.

Z początku w ogóle mi się ta książka nie podobała - bo początek jest chyba najtrudniejszy. Ciężko się połapać o co właściwie chodzi. Pierwsza strona zaczyna się od słów:
"Kładę rękę na klamce i w tym momencie jakiś żywcem pochowany we mnie instynkt odzywa się w mojej piersi: to będzie bolało"
i chyba można to odnieść do całej książki. No i od razu na głębokie wody: wyjątkowo brutalny opis zabójstwa dokonanego przez Caine'a, zabójstwa które wywołało wojnę i było prologiem do upadku Caine'a.
A dlaczego upadku? Bo pod koniec tej misji [tu mi się wcześniej wkradł błąd, widać że początek tej książki w ogóle mi nie szedł] spotyka swoją żonę Shanne, do której w końcu "dociera" że Caine nie jest tylko pozą Hariego, a jest całkiem rzeczywisty. Shanna (w Nadświecie Pallas Rill) nie potrafi zaakceptować Caine'a-zabójcy [wiecie co mnie w tym uderzyło? To że Shanna jest w gruncie rzeczy standardową postacią z fantasy, którą przeważnie się lubi - szlachetna do bólu, uczciwa i zdolna do poświęceń. I mimo tego czytając o niej cały czas myślałam: (za przeproszeniem) "głupia suka"] i wkrótce również Hari przestaje akceptować tę stronę swojej osobowości, którą jest Caine. I to jest początek końca.

Ale nie będę już się tak rozpisywać, bo jeszcze kogoś zniechęcę, a naprawdę jest to seria warta uwagi.
Tak że serdecznie polecam Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Pon 20:30, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:20, 08 Mar 2010    Temat postu:

Może wyłazi tu moja naiwność, ale wciąż mam nadzieję, że ktoś to w końcu przeczyta i podyskutuje ze mną...
Serio, w tej seri jest wszysko, a już w szczególności plejada niesamowitych postaci.
Z okazji zbliżającej się premiery "Caine Czarny Nóż" (44 dni, o ile nic nie ulegnie zmianie) postanowiłam napisać porównanie serii o Cainie z innymi ulubionymi przeze mnie książkami.
A więc:

"Elantris" - B. Sanderson
Zdecydowanie brak punktu zaczepienia.
Raoden vs. Caine - jedyna cecha wspólna to chyba to, że są głównymi bohaterami. No i może jeszcze fakt, że dążą do tego by przeżyć. Ale Rao jest zdecydowanie bardziej dobry (nie mylić z lepszy). Caine jest postacią skomplikowaną - czytelnik gubi się w domysłach kim on tak naprawdę jest - Harim czy Cainem. Przy Raodenie taki problem nie isnieje. No i nie sądzę, żeby książę był w stanie zabić kogoś własnoręcznie. A Caine Pierwszy raz zabija w wieku 16 lat.
W pozostałych postaciach też ciężko znaleźć jakiegolwiek porównanie.


Zaskakujące dla mnie było - i im dłużej o tym myślę tym bardziej tak sądzę - że Akty Caine mają całkiem sporo wspólnego z "Siewcą" i "Zbieraczem" Kossakowskiej.

"M.L.Kossakowska - "Siewca Wiatru", "Zbieracz Burz"
Na początek postać głównego bohatera.

Daimon vs. Caine - całkiem sporo podobieństw. Obaj, w pewnym sensie, są uczynioną przez kogoś maszyną do zabijania.
Tyle, że Daimon jest bardziej miękki. Rozwala światy, owszem, ale sam się niejako tłumaczy, że są to światy kalekie. Poza tym zawsze (do Zbieracza) ma pewność, że stoi za nim Jasność, najwyższa dobra siła, której ma służyć.
Pod tymi względami Caine to prawdziwy skur... - W Nadświecie robi burdę za burdą, wywołuje wojny, zabija i okalecza i bynajmniej nie zasłania się jakimś większym dobrem. Z początku jest to tylko żądza sławy, później pragnie uratować ukochaną kobietę, a w końcu chce już tylko przeżyć.
Nawet w ich wyglądzie czuć pewne podobieństwo. Jakąś butę.
Daimon z całym tym imagem Anioła Zagłady, Gwiazdą Zagłady i Piołunem.
Z kolei Caine z tymi lodowatymi, czarnymi oczyma i wilczym uśmiechem, zawsze zabezpieczony zestawem noży. Zresztą nawet gołymi rękami potrafi zabić na naprawdę wiele niemiłych sposobów.
W Zbieraczu widzimy Daimona jako jedynego, któremu nikt nie przeprowadził nagłej amputacji charakteru. W Siewcy Daimon jest tym, który zwasze wygrywa, może cierpi po drodze, ale wychodzi cało.
W "Bohaterowie umierają" Hari wygrywa, owszem... Ale jak się okazuje w "Ostrzu Tyshalle'a" wcale nie czyni go to szczęśliwym. Pozbawiony tożsamości Caine'a powoli umiera. Pozbawiony możliwości dostania się do Nadświata czuje, że gaśnie, powolutku, ale nieubłaganie. Jest to bardzo bolesna śmierć, gdy nie może już być sobą, gdy wszyscy go opuszczają i zdradzają. Gdy traci wszystko co ma dla niego wartość. I nagle w tej całkowitej pustce i ciemności, gdy czytelnika smuci i przeraża to co sie stało, Hari umiera. I rodzi się Caine. Tyle, że tym razem, nie ma już w Cainie słabości Hariego. Wcześniej jakaś jego część żałuje, pokutuje. Gdy Caine się odradza - drżyjcie wrogowie bo litości nie będzie Wink
Dżibril vs. Tan'elKoth - hmmm, Regent kontra Człowiek, Który Był Bogiem. Są podobieństwa, a jakże.
Siewcowy Dżibril - zimny polityk, który wiecznie knuje - mógłby spokojnie znaleźć kumpla w Ma'elKothcie, gdy ten był bogiem. Ciężko mi to wyjaśnić, ale czytając o Ma'elKothcie miałam podobne odczucia jak przy Dżibrilu w Siewcy. No może poza tym, że w "Bohaterowie umierają" Ma'elKoth jest jednym z tych Głównych Złych. Wielce też ciekawą rzeczą jest to jaką bóg żywi fascynację wobec Caine'a, zresztą odwzajemnioną. A przecież głównym zadaniem Caine'a jest zabić Ma'elKotha. W "Ostrzu..." zaś wzrasta podobieństwo Tan'elKotha do Zbieraczowego Dżibrila. Knują i knują by ratować swoją sytuację, ale za diabła im to nie wychodzi.
W sytuacji Gabrysia wszystko niszczy zdrada Miśka. Plany Tan'elKotha padają przez wtrącenie się ślepego boga.
Dalej Hija i Pallas - dwie zdradziecki suki, ślepe na wszystko. Hiję same wiecie co zaślepia, natomiast Pallas tak głęboko żyje w stworzonej przez siebie bajce, że nie dostrzega rzeczy oczywistych. Hiję odrzuca od Daimona jego wygląd i brak "rycerskości". Pallas nie potrafi ścierpieć bezwzględności Caine'a.

OK, chwilowo mam dość, dokończę innym razem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Biblioteka
/ Serie
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin