|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:23, 31 Mar 2010 Temat postu: ... i uchroń od ZŁEGO |
|
|
Nie do końca byłam pewna jak zatytułować temat, bo... bo to właśnie imienia ni ma (jak wynika z moich badań dotychczasowych).
Nie wiem jak temat ugryźć, żeby wyszło dobrze...
Więc może tak: był okres życia Villkowego taki, że wszędzie tylko janiouki, janiouki i janiouki chciała, widziała i promowa. Później jej temat spowszedniał, a wsze lektury i insze zbiory trafiły na półkę/ do teczki (a wszystkie rzeźby odpowiednio - jeżeli były kiczowate: do kosza, jeżeli były ładne do pudła, jeżeli były bardzo ładne i miałam do nich sentyment: zostawały za gablotką, żeby kurzu nie przyciągały).
Temat jakoś specjalnie mnie nie ruszał ostatnio, aż do... do czasu tłumaczenia Mikkowego "Requiem dla Diabła".
Ponownie przekopałam się przez zbiory i...
Myślę, że to ciekawy temat do dyskusji na forum i wykazania się:
przeciwnik/wróg Boga - tak go najlepiej nazywać, bo to dokładnie oznacza "Szatan".
Porozmawiamy o tym jak go przedstawiano w literaturze i sztuce.
Czym się różniła wizja Złego zależnie od kultury i czasu.
W jakich działach się pojawiał?
Skąd go znacie? Czy tylko z Biblii?
Jaki wizerunek Złego same trzymacie w głowach, w sercach i czy jest on zgodny z Waszym sumieniem?
Czy jakiś rodzaj mitów na jego temat Was drażni?
Jaki jest naprawdę?
Wiem, ze temat może oklepany: bo są takie tematy maturalne, "Motyw Szatana na przestrzeni epok". Jednak pomyślcie - to, co się nam serwuje w szkołach to doprawdy okrojony do maksimum wątek czegoś, co tworzono przez wieki, w rożnych, różnych! rejonach świata. Co inspirowało, fascynowało i nigdy nie zostało do końca wyczerpane! (jak Legendy Arturiańskie )
Szatan, Samael, Lucyfer - często jedna osoba stojąca za tymi imionami.
Kto to taki?
W miarę możliwości - wklejajmy fragmenty z opisami, żeby poprzeć swoje wypowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Śro 19:24, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:44, 31 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Zacznę poezją...
Idealnym kontekstem do „Lucyfera” Tadeusza Micińskiego jest szatan ukazany w utworze Leopolda Staffa „Deszcz jesienny”. Obaj bohaterowie są do siebie niezwykle podobni. Są zmęczeni życiem, niesieniem ciągłego zła, zaszczepianiem w ludziach smutku, trwogi. Obaj czują, jak doskwiera im ból istnienia. Jednocześnie trzeba powiedzieć, że diabeł Micińskiego jest zamknięty w swoistym kręgu, nie może uciec przed losem, tkwi w pewnych ramach i nie ma perspektyw na uwolnienie się. W nim samym toczy się bez końca wewnętrzna walka. Z kolei szatan w wierszu Staffa jest ukazany jako istota czująca i żałująca swoich czynów.
Tadeusz Miciński
Lucifer
Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal -- jak głuchy dzwon północy --
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.
Ja komet król -- a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę --
ja piorun burz -- a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ochydę.
Ja -- otchłań tęcz -- a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach --
jam błysk wulkanów -- a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra -- kłębi się rajów pożoga --
i słońce -- mój wróg słońce! wzchodzi wielbiąc Boga.
Leopold Staff
DESZCZ JESIENNY
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Ten szatan... Lucyfer wydaje mi się bardzo... ludzki...
Wiadomości z cioci Wikipedii o Lucyferze:
Cytat: |
Lucyfer (łac. lux: światło oraz ferre: nieść - niosący światło) - we współczesnej oraz późnośredniowiecznej myśli chrześcijańskiej, jeden z upadłych aniołów.
Historia
W dawnym Rzymie termin ten stosowany był przez astrologów do określenia Gwiazdy Porannej, czyli planety Wenus widocznej nad horyzontem przed wschodem Słońca. Słowo było najprawdopodobniej dosłownym tłumaczeniem greckich eosphoros (eώσφορος) – "niosący świt" lub phosphoros (Φώσφορος) – "niosący światło".
W nomenklaturze chrześcijańskiej imię to pojawiło się najprawdopodobniej po raz pierwszy w łacińskim przekładzie Biblii dokonanym pod koniec IV w. n.e. przez św. Hieronima ze Strydonu, zwanym Wulgatą. Znajduje się ono w Księdze Izajasza 14,12. W oryginalnym tekście hebrajskim występuje ono jako helel ben-szachar (הילל בן שחר po hebrajsku). Helel oznacza planetę Wenus, zaś ben-szachar to świetlisty syn poranka.
Lucyfer w antropozofii
Antropozofia uznaje Lucyfera za brata Chrystusa, który był inspiratorem religii orientalnych, jak buddyzm i hinduizm. Reprezentuje on erotykę, literaturę, prostą technikę, idee poprawy ziemskiego świata, jak demokracja czy ekologizm. Jest demonem słabszym od Arymana.
Lucyfer według adwentystów
Według chrześcijaństwa zło ma postać osobową. Stwórcą zła był Lucyfer. Biblia podaje, iż Lucyfer przed swym upadkiem był najwyższej rangi aniołem w niebie. Nazywany był więc synem jutrzenki, pierwotnie mówi się też na niego ten, który niesie światło. Jeszcze więcej można dowiedzieć się z przekazów Ellen G. White członkini Kościoła adwentystów dnia siódmego. Według niej Lucyfer dzięki swej randze miał szacunek u wielu aniołów, jednakże przyczyną, dla której znienawidził on Boga było to, że Jezus mógł poznać tajemnice Wszechmocnego zaś on nie. Pierwszy raz w historii wszechświata pojawiło się uczucie niezadowolenia. Lucyfer z czystej zazdrości o to czego nie mógł się dowiedzieć zaczął poszukiwać popleczników, którzy pomogliby mu w rozpoczęciu buntu przeciwko Bogu. Jego prawdziwą intencją było jednak wywyższenie siebie ponad Boga. Zaczął oszukiwać aniołów twierdząc, że 10 przykazań Boga zniewala wszystkie jego dzieci. Działając pod płaszczem fałszywych intencji nakłonił wielu aniołów do sprzeciwu przeciwko reżimowi Boga. Większość spośród aniołów, które sprzeciwiły się Wszechmocnemu stanowiły te, które do Lucyfera żywiły największy szacunek. Jednakże już od początku Bóg o wszystkim wiedział. Ten, który stanowi wszystko to co dobre i jest czystą miłością nie postanowił od razu wypędzać Lucyfera z niebios. Dał mu wiele czasu, czekał aż jego Syn wróci i aż Lucyfer okaże skruchę by uzyskać wybaczenie. Wielu aniołów namawiało Lucyfera aby powrócił do Boga, mimo to ten uparcie dążył do swego. Jednocześnie Bóg widział, że zło jakie tworzy Lucyfer i grzech z upływem czasu dojrzewają. Ponoć według Ellen G. Lucyfer oprócz aniołów poszukiwał jeszcze innych sprzymierzeńców. Według niej podróżował po wielu światach, jednakże wiele razy mu odmawiano. Niektóre z istot przyłączyły się do jego rebelii. Według przekazów Biblijnych jak i apokryficznych udało mu się nakłonić aż 1/3 aniołów do buntu przeciwko Bogu. Po wielu szansach od Boga na powrót do Niego, Lucyfer zebrał swoją armię do walki z zastępami wszechmocnego. Lucyfer przegrał i wraz z innymi upadłymi aniołami został zepchnięty na ziemię. To wszystko działo się jeszcze przed stworzeniem człowieka. Od tamtego czasu od 6000 lat toczy się nieustanna walka między siłami dobra a siłami zła. W roku 2000 nastąpił przełom, w którym wojna niebieska trwa już 7 tysiąclecie. Wojna ta zakończy się w czasach ostatecznych. Armageddon nie oznacza upadku meteorytu na ziemię czy też innej katastrofy naturalnej o kolosalnych rozmiarach. Z hebrajskiego sanskrytu Har-megido oznacza miejsce ostatecznej bitwy między armią Lucyfera a armią Boga dowodzoną przez archanioła Michała. (źródło: Ellen G. White "Wielki Bój" wydawnictwo: Znaki czasu).
Lucyfer w chrześcijaństwie jest nie tylko esencją zła, ale jest też jego stwórcą. O tym, że zło nie jest bezosobowe, a Lucyfer nie jest jedynie symbolem świadczą doświadczenia, jakie zdobywają egzorcyści. Niejednokrotnie zawarto w kronikach kościelnych opisy wydarzeń, w których egzorcyzmowano ludzi opętanych przez Lucyfera. Dochodziło do tego, że na pomoc swemu przywódcy w ciało ofiary wchodziło wiele demonów. Innym problemem jest to, czy demony są bytami niematerialnymi. Z wielu przekazów ludowych jak i książek napisanych przed egzorcystów jasno wynika, iż Lucyfer jak i pozostałe demony jemu służące potrafiły przybrać ludzką postać. Przykładem mogą być dręczenia diabelskie ojca Pio. Według listów do jego przyjaciela, gdy tylko nadeszła noc i gaszono lampy w zakonie przychodził do niego Lucyfer jak i inne demony. Wszystkie przychodziły w postaci nagich kobiet. Gdzie indziej możemy również spotkać się z doświadczeniami świętego Jerzego, który widział to samo co ojciec Pio. Na to co widział odpowiadał żartobliwie Nie w tym życiu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:47, 31 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Lucifer Angel Sanctuary
Lucyfer to znowu postać tragiczna... i jedyna postać w AS, która została poprowadzona do końca WŁAŚCIWIE (czytając 20 tom, po tyyyylu intrygach i problemach spodziewałam się zadziwiającego finału, a tu takie „phi”... generalnie po ostatnim tomie ocena mangi spadła na mojej liście baaaaaardzo nisko, ratował ją tylko Lucyfer... jeżeli lubicie happy ending: proszę bardzo... tylko, ciekawe czy to jest ten typ zakończenia, które Was chwyci. Ja się zawiodłam strasznie i chętnie na ten temat podyskutuję xP).
Samo to, że piszę o Lucyferze w Angel Sanctuuary jest SPOILERem gigantycznym, więc jeżeli to czytasz miej na uwadze, że zdradzę Ci istotne dla fabuły treści! Nie będę nic „bielić”, bo bym musiała całego posta zabielić. Przepraszam z góry i uprzedzam.
Historię bardziej chronologicznie przedstawię (sieję spoilerem, więc uwaga!)
Pewnego, cudownego dnia, w którym Lucyfer został wyniesiony na pozycję Porannej Gwiazdy, Bóg powiedział mu, że narodził się on tylko w jednym celu- alby stać się Księciem Ciemności i rządzić złem i demonami.
Słysząc to Lucyfera ogarnęła wściekłość. Zapragnął zrobić coś, co zaboli i zezłości Boga. Postanowił, że zgwałci i zabije Alexiel, jedną z boskich bliźniąt (wokół tej postaci jest budowana cała oś fabularna), ulubienicę Boga. Jednak okazało się, że plany się rypnęły - Lucyfer źle to sobie wszystko w głowie poukładał, bo Bój za rzeczoną anielicą nie bardzo przepadał, wolała jej braciszka (nie pytajcie... Japończycy, to się rozumnie samo przez się). Jakby nie było jego plany pohańbienia i zamordowania anielicy były Bogu na rękę (a to szuja podstępna!), a plany nieświadomego, wkurzonego Lucka rozwiązywały niewygodna kwestię Boskiej zadumy „jak tu się jej pozbyć, żeby pozostali rebelii mi nie urządzili?” i wygładzały na Wszechmocnym obliczu jedną zmarszczkę.
Lucyfer poszedł, zwarty i gotowy i oczywiście musiał się w panience zakochać, a jak!
A później wojna była, ciało mu zabili, duszę uczynili nieśmiertelną, a Alexiel ciało odebrali i zesłali Bożą Karę nawet (To mi się podobało! Bardzo w konwencji Starego Testamentu – odradzaj się razy wiele, a los będzie cię za każdym razem zabijał inaczej, bardziej bestialsko, rozwijając pojęcie „finezji” do granic możliwości). Później łaził za wszystkimi wcieleniami swojej ukochanej, jako miecz (tego jeszcze przedtem nie było – Szatan staje się mieczem! Obnosił się z umiejętnością wprawiania w szaleństwo posiadaczy, którzy kończyli haniebną śmiercią, nim zdążyli nim zawładnąć. Alexiel się udało i dlatego Lucek się nią zauroczył.).
Za którymś razem, przez głupi zbieg okoliczności wlazł w ciało chłopca, Kiry Sakuyi, który konał (wypadek samochodowy był, matka na miejscu zginęła), obiecał mu dać życie, w zamian za użyczenie ciała. --->
W momencie śmierci Sekuya pomyślał, że to pędzie straszny cios dla jego ojca kiedy się dowie, że stracił żonę i syna. W tym samym momencie ujrzał istotę, która poprosiła aby pożyczył jej swoje ciało, w ten sposób przynajmniej w jakimś sensie wróciłby do życia. Sekuya uznał jednak, że po pewnym czasie istota przestanie potrzebować jego ciała i to będzie podwójnie ciężkie dla ojca opłakiwać teraz żonę a za jakiś czas powtórnie cierpieć po stracie syna. Jednak propozycja skusiła go ponieważ jako 10-letni chłopiec nie zdążył nacieszyć się jeszcze życiem, nie poznał świata, nie naczytał się książek. Istota, którą był Lucyfer przekonała go, że będzie czytać książki i sprawi, że ojciec go znienawidzi, przez co nie będzie cierpiał po śmierci chłopca. W zamian przejmie kontrolę nad ciałem a Sekuya będzie spał w nim. Kira Sakuya jest więc połączeniem Sekuyi i Lucyfera. Chroni i wspiera nowe wcielenie jego ukochanej Alexiel, wyjątkowo nieporadnego (ale pięknego, bo jakżeby inaczej! ) nastolatka imieniem Setsunę.
Na początku poznajemy zakręconego, nieco nonszalanckiego sempaia głównego boha. Później okazuje się, że był on od dawien dawna super-duper-wyjechanym-w-kosmos mieczem, którym tylko Alexiel i jej wcielenia mogły władać. Później, kiedy już napatrzyliśmy się na jego oddanie, heroiczną walkę w obronie Setsuny, pilnowanie, by Setska nie stracił zmysłów i nie skopano mu dupy przez Resztę Świata, oraz gdy opiekował się innymi nacpanymi nastolatkami (ale to inna historia) wtedy, nagle w tomie 4, ni stad ni zowąd nie dość, że się do swojego podopiecznego przypieprza, to jeszcze mówi, że jego pierwsze wcielenie zgwałcił i zabił xP.
No i myślisz co on chce uzyskać i dlaczego z niego taki psychol xP
Świetne nakreślono jego związek z ojcem... Lucek do prawdy robi wsio, by tatuś znienawidził syna (cytatcik z mangi, Kira do ojca: „Ech, stary... I co ja mam z tobą zrobić? Do ciebie to nadal nie dociera? Mówiłem przecież – nie jestem prawdziwym Sakuyą! Twój syn, ten prawdziwy, jest niewinny i nie musisz za niego brać żadnej odpowiedzialności.” Oraz Kira o ojcu „Jeśli chodzi o ojca, to ja... Nie mogę pozwolić, żeby żywił do mnie jakiekolwiek pozytywne uczucia. Są na świecie takie rzeczy, których nie można wyjawić, jakiekolwiek okrutne by się to nie wydawało. Gdybym to zrobił... wszystko by się skończyło. Więc choć żyjemy obok siebie, pozostaje mi tylko jedno: kłamstwo...”)
Kiedy już naspoilerowałam, tutaj trochę mniej spoilerowo, posłużę się cytatem z innego Forum:
Cytat: | Kira... a to ciekawe. Są osoby/postacie, których uwielbienie przerabia prędzej czy później każdy, kto ma z nimi styczność i śmiem twierdzić, że Kira do nich należy.
Jego mentalność? Gdyby nie wiek, powiedziałabym, ze jest po prostu kilkunastoletnim, całkiem bystrym, ale jednocześnie tak mającym wszystko głęboko gdzieś chłopakiem (uchowaj Panie, nie mężczyzną), że w zasadzie tylko płynie z prądem wydarzeń i dobrze mu z tym. Poza tym najlepsze teksty pod jego adresem padały ze strony Arachne - raz po raz (przynajmniej w pierwszych, nie przymierzając, trzech tomach od czasu do czasu) rzucała mu coś w stylu "idioto, nawet nie wiesz, co czujesz", czym nasz Kira ani myślał zresztą się przejąć. Były ze trzy takie sytuacje, przy którejś na mojej głowie zajaśniała groteskowa, rysunkowa kropelka. Nie mówię, że miał jej odpowiadać, ale może chociaż wziąć jej słowa pod uwagę? Niedługo później wyznaje biednemu, zmolestowanemu Setsunie (ta bliskość z sempajem i ta dłoń na tej dłoni), że nienawidził Alexiel. God, człowieku... tfu, mieczu, kto Ci jeszcze uwierzy w to, co mówisz na własny temat? Wiedział komu powiedzieć najwyraźniej.
Na początku również lubiłam Kirę. Jego "powierzchniowe wyrachowanie", mające skryć - jak mi się wydawało gdzieś pomiędzy pierwszym a drugim tomem - opiekuńczego anioła stróża tkwiącego w środku było absolutnie do wybaczenia, zaakceptowania, a nawet mogło być powodem, za który by sie go pokochało. Jakoś to wszystko zgrabnie współgrało. Przestało, gdy okazało się, ze oprócz tego, ze Kira z kilku rzeczy zdaje sobie sprawę całkiem nieźle i na jakotakiego sempaja dla Setki się nadaje (swoją drogą Setka potrzebował jakiegokolwiek opiekuna-autorytetu, ale to rzecz na inną opowieść), to "w szerszym rozumieniu" i tak wypada jak idiota. Jak człowiek, całkiem niegłupi, z dwudziestką na karku, ale mimo to wciąż człowiek, a przecież wymienia się go w szeregu tych nieśmiertelnych i to na całkiem strategicznej (i wymagającej) pozycji.
Ospoilerowany wniosek - jeśli prawdą jest, że "miarą naszej wielkości jest siła naszych wrogów" (cytat z pamięci, możliwe przekręcenia słowne), to Bóg musi mieć kompleksy jak stąd na biegun .
Nieospoilerowany wniosek - Kira sprawdza(łby) się jako reklama serii. Poważnie. Urodę ma - o ironio - nieziemską, w tym wypadku nawet papieros nie wadzi, a wręcz przeciwnie. Toteż pomimo iż średnio za samą postacią przepadam (czego uzasadnienie załączam w powyższym referaciku, za który gomen, popracuję nad lapidarnością w wolnej chwili), to właśnie on zdobi mój pulpit .
Amen |
Moje podsumowanie: Lucifer jest ofiarą systemu!
Pełen sprzeczności, ciągle się miota, wie co to miłość, w całym swoim wyrachowaniu poznał co to dobro, cierpienie, przyjaźń. I to go boli...
Ale ma bardzo, bardzo, bardzo nierówno pod pokrywką mimo wszystko...
Jest bohaterem romantycznym – dogadałby się z „Dziadowskim” Konradem
Aha – i jeszcze co do jego wizerunku...
Przez całą mangę zachodziłam w głowę jakiej długości on ma w końcu włosy!
I dlaczego Kira – jako Lucyfer – musi nosić te chrzanione kable!?
Zbaczając z tematu:
Zauważyła, że w tych wszystkich wariacjach na temat aniołków świeżością zawsze i wszędzie tchnie Uriel? A może mi się tylko wydaje? Może rzeczywiście jest tak: Michasia, Rafała i Lucyferze nam trajkoczą nam w kościele i na religii i po porostu wątki się zna ze słyszenia?
Jeszcze co do inspiracji tematem tym: Mikka powiedziała w shoutboxie, że „po raz kolejny zakochała się w Lucyferze”, gdzie go jeszcze pokochałaś?
Pole do popisu również zostawiam fanką Kossakowskiej
- Lucifer the Rapist!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Śro 22:48, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli Arcymag
Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Cieni Nocy... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:20, 31 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Moja wiedza o Lampce jest na pewno dużo skromniejsza i nie tak specjalistyczna.
Muszę przyznać, że swego czasu mnie fascynował - buntowniczą naturą oczywiście.
Wywodzi się to stąd, że w młodym wieku, zmuszana do uczestniczenia w religii i do chodzenia do kościoła, byłam piekielnie znudzona - bo ja wiem, już wtedy ze mnie ateista wyłaził. W każdym razie, pewnego razu, gdy usłyszałam o Niosiącym Światło - poczułam się oczarowana.
Bo wiecie, wszędzie sztywne reguły, to masz robić, tego nie, a Lampka dał pokaz byntu i indywidualności - powiedzcie, że głupia jestem, ale uwielbiam jednostki indywidualne.
No i biorąc pod uwagę, jakie chrześcijaństwo daje powody jego buntu, w pełni zioma rozumiem.
Szczerze? Ludzie to jednak proch i pył, Caine'owy ślepy bóg.
[wiem że to moje ciągłe cofanie się do Caine'a może już was męczyć, ale w tej książce naprawdę można znaleźć wiele bezbłędych metafor, na przykład żeby wyjaśnić o co mi chodzi:
ludzkość - ślepy bóg, bóg zgliszczy i popiołów; ślepa, chciwa masa dążąca po trupach do zaspokojenia]
Lampka mówi: elo, JA przed TYM mam się kłaniać? JA? Anioł Krwi? Niosiący Światło, stworzony z ognia mam się kłaniać kupie gliny?
Bo w skrócie o to chyba chodziło. To mi się w nim spodobało, duma.
Moim zdaniem Lucyfer to najciekawsza postać w biblii. No... i może jeszcze Gabriel...
Inne moje z nim spotkania?
SoLL - szczerze żałowałam, że na koniec jednak mu nie pykło.
No i oczywiście Siewca - tu z kolei Lampka w pewnym sensie jest ofiarą prowokacji Samaela, no i niewiel w gruncie rzeczy wykazuje charakteru - choć nadal mam sentyment (Zbieracza staram się wymazać z pamięci)
A nie sądzicie, że mimo wszystko pomysł z buntem jest lekko wydumany? No bo przecież czemu Bóg nie pstryknął palcami i nie zmienił Lampki w kupkę popiołu, gdy ten zaczął podskakiwać? Trochę to dla mnie niekonsekwentne.
Na ale to w końcu też swego rodzaju mit - naprawdę nie chcę nikogo urazić - nie mam aboslutnie nic do chrześcijan i ich wiary, sama po prostu wierząca nie jestem - więc proszę się nie obrażać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 10:25, 01 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Cholera, znowu odczuwam z Villką to, co moja koleżanka z Satora nazywa "spójnym szaleństwem". Ten temat mi się całkiem przyda - mam do napisania na religię pracę "Czy Szatan może być zbawiony?". I nawet już zdążyłam się o to pokłócić z księdzem. Tj. nie o moje zdanie na ten temat, bo przytomnie jeszcze go nie wyraziłam, ale o to, że temat jest źle sformułowany.
Mikko, nie zgodzę się, że Lucyfer Kossakowskiej nie ma charakteru. No właśnie ma, właśnie ma tego charakteru od cholery - tyle że do momentu "Zbieracza". Lampka Kossakowskiej jest najbardziej ludzkim wcieleniem Szatana, jakie widzieliśmy - on się waha, on się miota, on jest okrutnie nieszczęśliwy i pewnie powiesiłby się najchętniej, gdyby nie uważał samobójstwa za grzech Ale Lampka jest świętszy od wszystkich archaniołów razem wziętych. Powiedzcie mi, kto mógłby być tak dobrym, jasnym, czystym, będąc jednocześnie władcą piekła? Lucyfer pani Mai mniej zdumiał i zachwycił.
On ma charakter - charakter wrażliwca, romantyka i idealisty. (Ale jednak taką totalną dupą nie jest, bo wbrew temu co wszyscy mówią, bez Asmodeusza jakoś żyje - ledwo, bo ledwo, ale jednak żyje.)
Szczerze mówiąc, dopóki nie przeczytałam Siewcy Wiatru postać Lucyfera i w ogóle demonologia chrześcijańska za specjalnie mnie nie interesowały.
Muszę to sobie uporządkować. No i w ogóle, będę wklejać moje wypociny na religię - bo poprzysięgłam sobie napisać coś, po czym ksiądz zacząłby się kontaktować z kurią i prosić o zmianę klasy i wasza pomoc mi się przyda (bo my od dawna próbujemy się dziada pozbyć, ale coś nie wychodzi...)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Strzyga dnia Czw 10:27, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:25, 01 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Szukam nowego spojrzenia na ten temat - tego jeszcze nieznanego.
A może dla Was jest coś znane, coś czego ja nie znam?
Tutaj takie niby oczywiste fakty, ale ciekawostki (tekst, nie jest mój, jest wyszukany w sieci, nie przywłaszczam sobie praw autorskich)
Lucyfer i Szatan, to nie dwie różne postaci, a jedna określona mianem "Szatana".
Słowo Szatan można interpretować dwojako. Albo poprzez nazywanie tym mianem Aniołów upadłych, strąconych i potępionych, albo jako konkretne określenie jednego z nich.
Szatan sam w sobie, bardzo często jest błędnie utożsamiany z Lucyferem.
Samą różnice, możemy zauważyć w znaczeniu tychże słów :
- Lucyfer - ozn. Niosący Światło hebr. Niosący Świt
- Szatan - ozn. Oskarżyciel hebr. Przeciwnik
Imionami Szatana, podawanymi przez źrodła chrześcijańskie są:
- Satanael - inaczej. Samael - Anioł śmierci, zniszczenia.
Co ciekawe, wiele tekstów żydowskich, stwierdza, że Samael został stworzony 6 dnia, tworzenia przez Boga Ziemii i Człowieka, i był ulubionym Aniołem Boga.
Stał najwyżej w hierarchii Aniołów, zaś przyczyną wojny, którą rozpętał był nakaz Boga, do pokłonu się Adamowi.
- Mastema - Uważana, za Anioła zniszczenia i zła
- Azazel - przedst. jako Kozioł opisany przez Jana. W Apokalipsie
Co ciekawe Samael, jest sprawcą drugiej wojny Niebiańskiej, i jest uznawany za drugiego upadłego Anioła.
Lecz tak jak pisałem wcześniej, słowo "Szatan" - jest zdecydowanie określeniem dla jednego z upadlaych Aniołów.
Także i Lucyfer i Samael, i Mastema, i wszelkie kręgi piekła opisane przez Salomona, to imiona, które można określić słowem Szatan, co nie jest jednoznacznym i automatycznym wskazaniem konkretnej postaci.
"Że Lucyfer rozpoczął spór z aniołami ,a Szatan blisko spokrewniony z Lucyferem stanął na czele armii, która walczyła z niebiem."
Nie. Lucyfer stanął na czele buntu, nakłaniając wielu Aniołow, ze wszystkich kręgów, do wszczęcia buntu, przeciw Bogu.
W tekstach żydowskich jest nawet bardzo odważnie nazywany, synem Boga, bratem Jezusa.
Jako pierwszy stanął przeciw niemu ( w trakcie buntu ), sam Archanioł Michał z okrzykiem " Któż jak Bóg! ".
Krótko mówiąc i podsumowując, ponieważ temat jest zbyt obszerny.
Szatan, jest określeniem - Aniołów, lub konkretnego Anioła.
Ale nie osobą i indywidualną postacią w religii.
Moja-przyszywana-młodsza-lepsza-siostra właśnie mi pokazała to:
Eldo
Diabeł na oknie
Pewnego wieczoru złożył nam wizytę...
Mefistofeles siedział wczoraj na oknie
Wyszedłem do niego, żeby nie czuł się samotnie
Zimny parapet, ale noc była ciepła
I tak siedzieliśmy - noc, diabeł i ja
Patrzę na wasz świat już od dawna - mówił
Ulubiłem to miejsce i kocham ludzi
Opowiadał o czasach, których nie mogłem znać
I tak siedzieliśmy - noc, diabeł i ja
Wiesz, żyjecie w stadach, żeby czuć się bezpiecznie
Cierpicie w stadzie, bo chcecie się wydostać
Kiedy większość zaczyna działać niedorzecznie
Lub chce od was tego czego nie możecie oddać
Wybiór zbiorowy, wolność pod kontrolą
Chociaż Bóg dał ją wam bez ograniczeń
Wolność, gdzie prawdę zastąpiono wygodą
Nim wybierzecie, zysk z wyboru wyliczycie
Słuchałem go chociaż nie mój to był świat
I tak siedzieliśmy- noc, diabeł i ja
Wczorajszej nocy usiadłem na oknie u człowieka
Nie chciałem żeby czuł się samotnie
Gdy szedł do mnie samotność umie dokuczać
I tak siedzieliśmy - noc, człowiek i ja
Jego mieszkanie pachniało cynamonem
Tytoniem z fajki, miał ze sobą książkę
I wiarę w świat mocną, że nie mogłem jej złamać
I tak siedzieliśmy - noc, człowiek i ja
Mówił - mój świat to wybory świadome
Miłość i nie skrępowane namiętności
Chwile, które przepełniają emocje
Tak mocne, że uzależniają jak narkotyk
Pluję na konwencję, w grę społeczną nie gram
Wybrałem świadomie swoją samotność
Moją kochanką od dawna jest poezja
Erato która do ucha szepcze tak słodko
Słuchałem go, on mówił - piękny jest świat
I tak siedzieliśmy - noc, człowiek i ja
Mefistofeles wkrótce zniknął w książce
Poeta zamknął na klucz ją w biurku
Powietrze w pokoju wypełniły emocje
On wziął czystą kartkę i garść ołówków
Kartki zniknęły i poeta gdzieś odszedł
A pokój zaczął wyglądać znajomo
Czasem wracają, siedzą u mnie na oknie
Nocni goście, których męczy samotność
Ciekawe prawda?
Tutaj wersja do posłuchania: [link widoczny dla zalogowanych]
A tutaj takie małe streszczenie istoty szatańskiej przez Gamiana, który w swoim cyklu Sandman uczynił upadłego anioła postacią drugoplanową (a później inny pan, Mike C., za Gaimanową poradą, uczynił Lucyfera głównym bohaterem własnego cyklu, który wydaje mi się trochę niedojrzały):
Cytat: |
Lucyferowi należała się własna opowieść – to wydawało się oczywiste, przynajmniej dla mnie. Był arogancki, zabawny, błyskotliwy, chłodny, potężny, manipulował wszystkimi i dawniej władał piekłem, po czym porzucił swoje królestwo, bo uznał, że ma dosyć. Niebo nie mogło mu zaufać, a piekło go znienawidziło. Lecz każdy, kto miałby do wykonania czarną robotę, zwróciłby się do Lucyfera (tak przynajmniej ja bym zrobił).
~Neil Gaiman |
Hę?
Lucek siedzi sobie w Los Angeles xP i knuje, spełnia, pomaga i przeszkadza
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Czw 17:30, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 18:30, 01 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Ano, "niedojrzały" to chyba dobre słowo. Lucyfer się do Sandmana nie umywa. Chociaż okładki ma fajniejsze. No i generalnie jest wiele komiksów, które mogą tylko marzyć o tym, by doskoczyć kiedyś do poziomu Lucyfera. Ale to nadal nie jest Sandman.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:57, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Mikka napisał: | Bo wiecie, wszędzie sztywne reguły, to masz robić, tego nie, a Lampka dał pokaz buntu i indywidualności - powiedzcie, że głupia jestem, ale uwielbiam jednostki indywidualne. |
O tak! Głupia jesteś
My nienawidzimy indywidualizmu!
Indywidualizm feee!
buahahahaha
P.S. Czy tylko ja skojarzyłam to z Equlibrium?
Swoją drogą, kiedyś jechałam autobusem przez pewną wiochę, na ogrodzeniu wokół kościoła rozwieszono wieeeelki ręcznie malowany transparent z ciekawą wiadomością: "Dajcie nam w końcu spokój!"
Nikt w mojej rodzinie ironii tej treści ze mną w śmiechu nie podzielił, a Wy, pośmiejecie się ze mną? xP
Moi przyjaciele się uśmiali z tego przesłania boskiego
Mikka napisał: | No i biorąc pod uwagę, jakie chrześcijaństwo daje powody jego buntu, w pełni zioma rozumiem.
Szczerze? Ludzie to jednak proch i pył, Caine'owy ślepy bóg. |
Jak najbardziej xP
To ja zacytuje Pratchetta: "Najprawdopodobniej ludzie mają gdzieś w genach zapisaną wiadomość: Cześć! Tu Bóg! Ja istnieję, wieżcie we mnie!"
Mikka napisał: | Lampka mówi: elo, JA przed TYM mam się kłaniać? JA? Anioł Krwi? Niosiący Światło, stworzony z ognia mam się kłaniać kupie gliny?
Bo w skrócie o to chyba chodziło. To mi się w nim spodobało, duma.
Moim zdaniem Lucyfer to najciekawsza postać w biblii. No... i może jeszcze Gabriel... |
Em... duma?
Well, ja "dumnych" osobników nie lubię... tzn duma i mądrość (+zdrowy rozsądek) nie zawsze idzie w parze xP
To ten Lucek, który w SoLL jest, taki był (za chwile wkleję ten fragment mitu, tylko przekopie komputer w poszukiwaniu eBooków z Margit Sandemo xP gdzieś ten folder był...).
Dobrze, ze się chłopak (anioł?) zbuntował, pokazał, że można, ale... ---->
Mikka napisał: | A nie sądzicie, że mimo wszystko pomysł z buntem jest lekko wydumany? No bo przecież czemu Bóg nie pstryknął palcami i nie zmienił Lampki w kupkę popiołu, gdy ten zaczął podskakiwać? Trochę to dla mnie niekonsekwentne. |
...właśnie to mnie drażni!
Dlatego ta wersja z Angle Sanctuary mi się podoba: Bóg od samego początku przeznaczył mu bycie przeciwnikiem, istotą odpowiedzialną za grzechy i za mroczą stronę ludzkiej psychiki. I przeciwko temu beznadziejnemu losowi Lucyfer się zbuntował... tj tak czy siak na buntownika wyszedł.
Mikka napisał: | Na ale to w końcu też swego rodzaju mit - naprawdę nie chcę nikogo urazić - nie mam aboslutnie nic do chrześcijan i ich wiary, sama po prostu wierząca nie jestem - więc proszę się nie obrażać. |
Nie czuje się urażona.
Chciałabym podyskutować na temat "Szatana" całkowicie się odcinając od uczuć religijnych. Przeanalizować go jako postać fikcyjną, literacką.
Mam nadzieję, że osoby wierzące mocno nie będą miały NAM tego za złe
Strzygulec napisał: | Cholera, znowu odczuwam z Villką to, co moja koleżanka z Satora nazywa "spójnym szaleństwem". Ten temat mi się całkiem przyda - mam do napisania na religię pracę "Czy Szatan może być zbawiony?". I nawet już zdążyłam się o to pokłócić z księdzem. Tj. nie o moje zdanie na ten temat, bo przytomnie jeszcze go nie wyraziłam, ale o to, że temat jest źle sformułowany.
(...)
Muszę to sobie uporządkować. No i w ogóle, będę wklejać moje wypociny na religię - bo poprzysięgłam sobie napisać coś, po czym ksiądz zacząłby się kontaktować z kurią i prosić o zmianę klasy i wasza pomoc mi się przyda |
Spójne szaleństwo - miło mi xP
Chociaż ja wiedźmą jestem
Ależ proszę Cię bardzo, analizuj, wklejaj, przerabiaj, szukaj i wychrzań dziada (księcia xD tj. tak mówię z sis na księży) - niech zobaczy kto na zbawienie zasługuje
Co do tego "zasługiwania na zbawienie" - Requiem for the Devil się kłania .
Lampek - ciekawie.
Myślałam, że mi jakiś fragment wkleicie
Strzyga napisał: | Ano, "niedojrzały" to chyba dobre słowo. Lucyfer się do Sandmana nie umywa. Chociaż okładki ma fajniejsze. No i generalnie jest wiele komiksów, które mogą tylko marzyć o tym, by doskoczyć kiedyś do poziomu Lucyfera. Ale to nadal nie jest Sandman. |
Denerwował mnie nieco... płytki fabularnie przekaz fabuły.
I chociaż okładki w rzeczy samej świetne, to jednak Lucek nie jest dla mnie postacią o tak... przeciętnej, amerykańskiej urodzie, jak na tych ilustracjach.
Ja dalej jadę dalej z Lucyferkami:
Tutaj dokument, godzinny Lucyfer - Historia Szatana
Ani nie grzeje, ani nie ziębi, chociaż przyznam, ze jeszcze nie oglądnęłam całości.
Oraz - o zbronio! - Lucek z "Mistrza i Małgorzaty", której to książki przeczytać nie miałam okazji (matura była xP... streszczenia i filmy łatwiej było dostać... wiem... tragedia, wstyd i potępienie, ale nadrobię, nadrobię) więc ktoś z czytających mógłby mi fragmentem rzucić?
Woland itp itd?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Pią 22:50, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Strzyga
Master of Disaster Arcymag
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 22:16, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Och, Woland jest genialny! Jeżeli nie chcesz czytać, to polecam nasz rodzimy czteroodcinkowy serial w reżyserii Wojtyszki - bardzo dobra i bardzo kanoniczna ekranizacja, przy czym taki typowy teatr telewizji, więc mamy stanowczy przerost treści nad formą Dłużyzny niekiedy są, ale poza tym naprawdę czysty zachwyt.
Jakimże fragmentem mam ci rzucić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:32, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
serial widziałam ^^
Jakiś opis szatański Szatana
Najlepiej pokazujący jego charakter (ich właściwie)
-Maluję pisanki, ale udało mi odnaleźć folder z Margit xP...wiem, powinnam mieć porządek, ale ja bez bałaganu żyć nie potrafię... Zaburzam swoje Feng Shui-
Fragment książeczki noszącej zacny tytuł "Miłość Lucyfera", będącej 29 tomem Sagi o Ludziach Lodu. Całkiem ciekawie przedstawiona legenda, miło znów spojrzeć na romantycznego Złego.
A przy tym dumnego.
Cytat: | - Kim był Lucyfer, chciałaś zapytać. Bo przecież on
nie istnieje. Ludzie majĄ co prawda zwyczaj nazywać
różnego rodzaju drani właśnie jego imieniem, ale to tylko
przezwisko.
- Tak, no właśnie. Tak też jest napisane w ksiĄżce:
"Czyś ty oszalał? Zachowujesz się jak Lucyfer, ty nędz-
niku"!
- Tak - rzekła Anna Maria, zastanawiajĄc się nad
słowami córki. - Mimo wszystko to jest trochę nie-
sprawiedliwe w stosunku do prawdziwego Lucyfera...
- Chciałabym wiedzieć coś więcej.
Anna Maria uśmiechnęła się z czułościĄ. Kiedyż to
Saga nie chciałaby wiedzieć więcej? Patrzyła na czysty
profil córki, podziwiała jej ślicznĄ cerę i pomyślała sobie,
że mogłaby umrzeć z miłości dla tej istoty, jej jedynego
dziecka.
- Wiesz, oczywiście, Sago, że z biegiem czasu wokół
postaci wymienianych w Biblii narosło wiele legend,
podań i mitów. I tak się też stało z Lucyferem.
- Ale kim on właściwie był?
Anna Maria na moment zmarszczyła czoło.
- Bardzo trudno jest go ściśle określić, bo występował
pod wieloma postaciami i miał wiele imion. Gdyby się
chciało odtworzyć jego możliwie najpełniejszy wizeru-
nek, należałoby cofnĄć się do Koranu, w którym, jak
wiesz, występuje wiele osób i postaci biblijnych.
Saga odłożyła ksiĄżkę, przysunęła stołeczek bliżej
kominka, skuliła się obejmujĄc ramionami kolana, goto-
wa słuchać. Matka była dla niej najważniejszym źródłem
informacji o świecie.
Anna Maria mówiła dalej:
- A kiedy się już zbierze wszystkie poświęcone mu
fragmenty Biblii i Koranu, a także zwiĄzane z nim mity, to
wyłoni się z tego mniej więcej taki obraz: Pan miał wielu
aniołów. Dla uproszczcnia będę mówić o Panu, choć
czasami chodzi tu o Boga, a czasami o Allacha.
Saga skinęła głowĄ na znak, że tak będzie lepiej.
- Pan, ów najwyższy, dał Lucyferowi, lub Azazelowi,
jak nazywa go Koran, najwspanialszĄ postać i wyznaczył
go na najwyższe stanowisko wśród aniołów.
- A więc on był aniołem?
- Tak. Został wyznaczony do czuwania nad firma-
mentem niebieskim i tak się z tego zadania znakomicie
wywiĄzywał, że Pan uczynił go też skarbnikiem w Edenie.
Lucyfer należał do takiego rodu anielskiego, który
zostały stworzone z pustynnego ognia. Wszystkie anioły
zostały stworzone z ognia, także i ten ród. Lucyfer jednak
powstał z płomienia bez dymu, takie płomienie pojawiajĄ
się tylko na krańcach palĄcego się ognia. Różnił się więc
nieco od pozostałych. W Koranie anioły tego rodu
nazywane sĄ dżinnami.
Potem Pan stworzył Ziemię. Pierwszymi istotami,
którym pozwolił na niej zamieszkać, były właśnie dżinny.
One jednak nie umiały żyć w pokoju, mordowały się
nawzajem, a ich krew spływała na ziemię i zatruwała jĄ.
Wtedy Pan zesłał na ziemię Lucyfera na czełe oddziału
aniołów. Lucyfer prowadził prawdziwĄ wojnę przeciwko
dżinnom, a potem poumieszczał ich na morskich odleg-
łych wyspach albo w górach, gdzie nikt nie bywał.
To właśnie wtedy Lucyfer nabrał przekonania, że jest
i piękniejszy, i lepszy od innych aniołów. Dokonał
wielkiego czynu i nie był w stanie o tym zapomnieć.
Saga chłonęła opowieść wszystkimi zmysłami. Legen-
dy i baśnie interesowały jĄ zawsze najbardziej.
- W końcu Pan stworzył z gliny człowieka. Ktoś
bowiem musiał mieszkać w Raju, który opuściły dżinny.
Pan rozkazał wszystkim aniołom, by czciły tego człowie-
ka, któremu nadał imię Adam. Lucyfer jednak odmówił.
Miałby on, najwybitniejszy z aniołów, szanować istotę,
stworzonĄ z gliny?
Pan odparł na to: "Zważ, że to ja go stworzyłem,
własnymi rękami. Masz czcić wszystko, co stworzyłem!"
Lucyfer, a trzeba tu powiedzieć, że imię to oznacza:
"nosiciel światła" uparcie odmawiał, za nic nie chciał paść
przed Adamem na kolana. Odparł z pychĄ: "Jestem dużo
więcej wan niż on, jestem też od niego starszy i obdarzony
znacznie większĄ siłĄ. Stworzyłeś mnie z bezdymnego
ognia; czemu miałbym szanować stworzenie ulepione
z prochu?"
Pan nie chciał tego słuchać, był zagniewany, bo słowa
Lucyfera znaczyły dobitnie, że samego Pana także czcić
nie zamierza, skoro nie chce okazywać podziwu jego
dziełu. To bardzo oburzyło Pana, który nigdy nie tolero-
wał obok siebie innych bogów.
Anna Maria na pewno by w ten sposób nie mówiła,
gdyby Kol był w domu. On bowiem należał do najbar-
dziej żarliwych katolików, co zarówno żona, jak i córka
respektowały, uważały zresztĄ, że to bardzo piękna strona
jego natury. Anna Maria co prawda także co niedziela
chodziła do kościoła i w samotnych chwilach modliła się
do Boga, ale mimo to nie mogła wyzbyć się pewnego
niedowierzania i podejrzliwości przynajmniej w odniesie-
niu do niektórych dzieł Stwórcy. Teraz ciĄgnęła dalej
swojĄ opowieść:
- Dlatego Pan powiedział do Lucyfera: "Twoja pycha
i nieposłuszeństwo stanĄ się przyczynĄ twego upadku. Od
tej chwili pozbawiam cię wszystkich dóbr!" Po czym
strĄcił Lucyfera w otchłań.
- Aha! - rzekła Saga. - To ja teraz rozumiem!
- Otóż to! Lucyfer stał się Szatanem. Koraniczny
Azazel przemienił się w Eblisa. Zwróć uwagę na to
ostatnie imię: Eblis - Diabeł, to jest to samo słowo.
- Tak, rozumiem - potwierdziła Saga.
- Taki jest główny wĄtek opowieści o Lucyferze, ale
oprócz tego istnicje mnóstwo legend i mitów. O tym, jak
jego piękna powierzchowność z czasem się zmieniała, aż
stał się odpychajĄcym potworem. PortretujĄc go artyści
wszystkich czasów czerpali inspirację z podobizn oriental-
nych demonów i przedstawiali jego oblicze jak najokrop-
niej. Tak groteskowo, jak to tylko możliwe, a ludowe
wierzenia na ten temat także rozkwitały bujnie.
- Czy chrześcijaństwo zawsze pożyczało tak wiele
z innych religii?
- Wszystkie religie pożyczajĄ od siebie nawzajem, to
nieuniknione. Weź na przykład opowieść o potopie!
Istnieje ona w sumeryjskim i babilońskim Poemacie
o Gilgameszu, i to jako opis prawdziwego, historycznego
wydarzenia. StamtĄd zapożyczył jĄ Stary Testament jako
własnĄ opowieść. Utnapisztim został w nowszej wersji
nazwany Noem.
Saga uśmiechnęła się leciutko tym swoim uśmiechem,
którego raczej należało się domyślać.
- To było w nawiasie. Wracajmy do Lucyfera!
- Otóż to. Lucyfer stał się zatem złĄ mocĄ chrześcijań-
stwa i islamu. A ludzie wprost prześcigajĄ się w pomys-
łach, żeby wszystkie swoje złe uczynki, mniejsze i większe,
złożyć na jego karb.
- To prawda! - potwierdziła Saga cierpko.
- Zamieszanie wokół jego postaci powiększa jeszcze
Stary Testament, który poległego króla Babilonu nazywa
GwiazdĄ ZarannĄ, co w tłumaczeniu na łacinę brzmi
"Lucifer". Lud Izraela chętnie każdego swego wroga
określał mianem Lucyfera, którego jego Pan, Jahve,
powinien strĄcić do otchłani. Tylko że ci wrogowie byli
jak najbardziej ziemscy i nie mieli nic wspólnego
z opowieściami o Lucyferze z czasów, kiedy Pan Bóg
stwarzał świat.
Anna Maria zamilkła na chwilę. W jej oczach pojawił
się wyraz rozmarzenia.
- Istnieje jeszcze jedna, mniej znana legenda. O miło-
ści Lucyfera...
- To brzmi intrygujĄco! Opowiedz!
- Dobrze, jeśli jeszcze coś pamiętam. Czytałam o tym
tak dawno temu. W domu w Skenas, Bóg wie, ile to już lat
minęło...
- No, no, nie przesadzaj - uśmiechnęła się Saga.
Anna Maria musiała się najpierw zastanowić, nim
zaczęła opowiadać:
- W czasach kiedy Lucyfer był jeszcze aniołem Pana
i miał za zadanie pilnować, sprawdzać i karać, zobaczył na
ziemi pięknĄ kobietę. Tutaj mity różniĄ się między sobĄ,
jak to zresztĄ często bywa, bo przecież według najstar-
szych Lucyfer miał być strĄcony w otchłań, zanim jeszcze
kobieta została stworzona. Więc albo ów piękny potępio-
ny był dżinnem, albo też Lucyfer był aniołem jeszcze przez
jakiś czas po stworzeniu ludzi. To jednak bez znaczenia, to
przecież tylko baśń. A baśń powiada, że Lucyfer zapałał
do tej kobiety wielkĄ miłościĄ.
Saga westchnęła. Uznała, że wszystko to brzmi nie-
zwykle romantycznie.
- Jednak aniołowi nie wolno wchodzić w tego rodzaju
zwiĄzki z mieszkankami Ziemi - mówiła jej matka.
- Dlatego Lucyfer mógł jedynie z daleka podziwiać swojĄ
ukochanĄ, a ona nic o tym nie wiedziała.
Wkrótce potem nadszedł jego upadek i został cał-
kowicie pozbawiony jej widoku, po prostu z dna otchłani
nie mógł widzieć powierzchni Ziemi. Ale jeden z ar-
chaniołów od dawna domyślał się uczuć Lucyfera do
ziemianki i to on zwrócił się do Pana z prośbĄ o łaskę dla
swego byłego przyjaciela.
Pan był poczĄtkowo nieubłagany. Nikomu nie wolno
sprzeciwiać się Stwórcy, Lucyfer sam jest sobie winien!
Kiedy jednak także inni archaniołowie wstawiali się za
Lucyferem, Pan ustĄpił, choć, jak się okazało, dobrze
wiedział, że jego łaska na nic się potępionemu nigdy nie
zda.
Pan postanowił bowiem, że Lucyfer będzie miał prawo
wędrować po Ziemi raz na sto lat. Zwróć uwagę, Sago, że
w tej opowieści Lucyfer nie jest Diabłem, który może
pojawiać się wśród ludzi kiedy, gdzie i jak chce. Tutaj jest
naprawdę upadłym aniołem. IstotĄ, której wolno się
poruszać jedynie w otchłani. Lub po Gehennie, jak mówi
Biblia.
ZresztĄ tak naprawdę Gehenna jest wypalonĄ słońcem,
pozbawionĄ wody dolinĄ na południowy zachód od
Jerozolimy. Było tam miejsce zwane Tófet, gdzie żydzi
ofiarowywali swoje dzieci Molochowi. Później palono
tam zwłoki przestępców i padłych zwierzĄt. Dlatego
nazwa "Gehenna" oznacza też piekło, miejsce, w którym
przebywajĄ przeklęci.
- Aha - powiedziała Saga. - Tylko tyle znaczy mit
o piekle?
- Tylko tyle. Ale księża sĄ i z tego zadowoleni, bo
majĄ czym straszyć ludzi. Otóż Lucyfer z mitu co sto lat
pojawia się na Ziemi i wędruje po niej przez krótki czas.
Owej wytęsknionej, kobiety nigdy już nie zobaczył, bo
przecież nie mogła żyć tak długo ani tym bardziej
zachować młodości. Pan jednak postanowił, że Lucyfer
nigdy nie wyzbędzie się tęsknoty ani bólu. Dobrze
wiedział, że powtarzajĄce się przez całĄ wieczność wędró-
wki nieszczęśnika na zawsze pozostanĄ daremne. Tym
sposobem Pan mimo wszystko zemścił się na nieposłusz-
nym aniele.
Anna Maria skończyła opowieść. |
Tutaj Spoilerem sieję:
Cytat: | Na wzniesieniu stał Marcel i patrzył na niĄ z dumnym
uśmiechem na wargach. Ale to był inny Marcel niż ten,
którego znała. Powiększył się do ogromnych rozmiarów,
rysy twarzy miał nadal szlachetne, ale jakieś inne, żaden
człowiek nie mógł mieć takich. Zamiast ubrania nosił
teraz tylko czarnĄ przepaskę na biodrach, skórę miał
szaroczarnĄ, a kruczoczarne włosy rozwiewał porywisty
wiatr. Ręce unosiły w górę duży lśniĄcy miecz.
A z tyłu, wysoko ponad jego głowĄ, widać było dwoje
złożonych skrzydeł, czerniejĄcych na tle coraz jaśniejszego
nocnego nieba.
(...)
Wielkie skrzydła złożyły się powoli i rozmyły się
w powietrzu. Dłonie trzymajĄce miecz opadły, broń
zniknęła. Postać, która była teraz czymś pomiędzy Mar-
celem i demonem, zeszła w dół, do Sagi, i podniosła jĄ
z klęczek.
Poczuła jego dłoń na swoim ramieniu... GorĄcy
dreszcz przeniknĄł jej ciało...
Saga spojrzała w oczy, które teraz były łagodne
i zarazem straszne, zamglone jak oczy... Uff, nie, skĄd
przyszła jej do głowy myśl, że przypominajĄ oczy kozy?
Powinno jĄ to rozśmieszyć, tymczasem zrobiło jej się
zimno.
Ta surowa powaga Marcela... Teraz Saga wiedziała,
skĄd się bierze. To cecha tej istoty, w którĄ przeistoczył się
Marcel, istoty o przejmujĄcym spojrzeniu, tak władczej, że
we wszystkich musiało to budzić szacunek. Najserdecz-
niejszy uśmiech nie był w stanie złagodzić wrażenia.
- Chyba się nie boisz?
Te oczy... Czyż takich oczu ludzie zawsze nie łĄczyli
z demonami otchłani?
- Nie, nie boję się - odparła stanowczo. - Jestem tylko
oszołomiona tym wszystkim, bezradna i... nieszczęśliwa.
- Nie powinnaś być nieszczęśliwa. Jesteś mojĄ wy-
brankĄ.
Miała świadomość, że spotyka jĄ wielki zaszczyt.
Dlatego skłoniła się głęboko. Pochylała głowę przed
Lucyferem, aniołem wypędzonym z nieba.
- Ale nie wierzę, że jesteś Szatanem, Panie.
UśmiechnĄł się boleśnie.
- Nie, rzeczywiście Szatanem nie jestem. Jestem anio-
łem światłości, strĄconym do otchłani. Kiedyś piastowa-
łem godność pierwszego pośród archaniołów.
W swej obecnej postaci był wyższy od Marcela, ale już
nie tak ogromny jak wtedy, gdy ukazał jej się jako
Lucyfer. W dalszym ciĄgu był bardzo ciemny, prawie
czarny, nosił tylko przepaskę na biodrach, nic poza tym,
skrzydła zniknęły. Był nieopisanie piękny.
(...)
- Tak. Teraz jestem pewien twojej miłości. I dopiero
teraz odważyłem się wyjawić ci, kim naprawdę jestem.
- Ale dlaczego? Czyż nie masz, Panie, władzy, by
wziĄć to, czego pragniesz?
- Nie. Ty nie znasz do końca legendy o miłości
Lucyfera. Mówi ona mianowicie, że Lucyfer musi zdobyć
wzajemność w miłości, to jest warunek, by mógł się
ukazać swojej ukochanej. Przedtem nie wolno mu zrzucić
ziemskiego przebrania, nie wolno mu się do niej zbliżyć. |
No cóż, do jego nadprzyrodzonych umiejętności w tej książce dochodzi wywoaływanie napięcia erotycznego (inkub? czyżby?)
Poza tym jest zgorzkniały, uroczy, sympatyczny, władczy, zazdrosny i dumny xP
Czy jeszcze jakieś wnioski?
A - jeszcze jeden ciekawy temat: jak Lucyfera przedstawiają ubranego xP
Czasami wykwintne, ciekawe ciuszki, czasami, cóż... Margit stawiała głownie na budowanie jego erotycznej strony stąd ubranie w stylu Tarzana
Jak jeszcze go ubierano?
Jak Wam się wydaje najciekawiej xP?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Villka dnia Pią 23:33, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juny
Bakałarz IV stopnia
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:41, 04 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Czasem mam takie wrażenie, że szatan to ten sam motyw co wampir w literaturze. Już się tłumaczę....
W części przeróżnych książek przewija się wątek romantyczny, a co jest lepszym pomysłem niż miłość między zwykłym człowiekiem a istotą niebezpieczną, złą, ale w głębi- tak naprawdę, pod tą skorupą- okazuje się, że jest lepszy niż reszta "dobrych" ludzi.
Podejrzanie często taki diabeł jest cyniczny i sarkastyczny- a nie od dziś wiemy, że to i cała otoczka (mhroook!) kręci, no nie:P?
Diabeł, który wyrósł z chrześcijaństwa, nie ma zbyt dużo wspólnego z pierwowzorem. Może źle to ujęłam- sama nie wiem jaki jest pierwowzór, a jako chrześcijanka nie mam zbytniej ochoty się dowiedzieć
Osobiście wolę czytać powieści, gdzie mamy inne stwory, niż szatana. Dla kogoś kto wierzy w niebo i piekło (jak ja:)) jest to nieraz przerażające- że akurat TA postać może być autentyczna. I nie być przystojnym, ubranym w idealnie skrojony garnitur vel przepaskę na biodrach, cynicznym i sarkastycznym diabolicznym mężczyzną, mającym te same rozterki co ludzie.
Nie wkleiłam żadnych cytatów- może mój punkt widzenia, jako nieateistki wam się przyda:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Arcymag
Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:54, 29 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Tak czytam i znaleźć nie mogę. Czemu nikt o "Pani Twardowskiej" nie napisze? Cytat: |
Diablik to był w wódce na dnie,
Istny Niemiec, sztuczka kusa;
Skłonił się gościom układnie,
Zdjął kapelusz i dał susa.(...)
"A! Twardowski; witam, bracie!"
To mówiąc bieży obcesem:
"Cóż to, czyliż mię nie znacie?
Jestem Mefistofelesem.(...)
Diabeł kurczy się i krztusi,
Aż zimny pot na nim bije;
Lecz pan każe, sługa musi,
Skąpał się biedak po szyję.(...)
"Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc czartowska;
Patrzaj, oto jest kobita,
Moja żoneczka Twardowska.
Ja na rok u Belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie,
Niech przez ten rok moja luba
Z tobą jak z mężem zostanie.
Przysiąż jej miłość, szacunek
I posłuszeństwo bez granic;
Złamiesz choć jeden warunek.
Już cała ugoda za nic."
Diabeł do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił do samki,
Niby patrzy, niby słucha,
Tymczasem już blisko klamki.
Gdy mu Twardowski dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha,
Czmychnąwszy dziurką od klucza,
Dotąd jak czmycha, tak czmycha.
|
Zły jako urodzony tchórz? Czemu nie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Czw 20:56, 29 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villka
Arcymag.
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:04, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Juny napisał: | Czasem mam takie wrażenie, że szatan to ten sam motyw co wampir w literaturze. Już się tłumaczę....
W części przeróżnych książek przewija się wątek romantyczny, a co jest lepszym pomysłem niż miłość między zwykłym człowiekiem a istotą niebezpieczną, złą, ale w głębi- tak naprawdę, pod tą skorupą- okazuje się, że jest lepszy niż reszta "dobrych" ludzi.
Podejrzanie często taki diabeł jest cyniczny i sarkastyczny- a nie od dziś wiemy, że to i cała otoczka (mhroook!) kręci, no nie:P?
Diabeł, który wyrósł z chrześcijaństwa, nie ma zbyt dużo wspólnego z pierwowzorem. Może źle to ujęłam- sama nie wiem jaki jest pierwowzór, a jako chrześcijanka nie mam zbytniej ochoty się dowiedzieć
Osobiście wolę czytać powieści, gdzie mamy inne stwory, niż szatana. Dla kogoś kto wierzy w niebo i piekło (jak ja:)) jest to nieraz przerażające- że akurat TA postać może być autentyczna. I nie być przystojnym, ubranym w idealnie skrojony garnitur vel przepaskę na biodrach, cynicznym i sarkastycznym diabolicznym mężczyzną, mającym te same rozterki co ludzie.
Nie wkleiłam żadnych cytatów- może mój punkt widzenia, jako nieateistki wam się przyda:) |
Dziękuję Juny
Jak najbardziej się z Tobą zgadzam
Tylko powiedz mi... czy gdzieś, poza Biblią, udało się Tobie trafić na takiego "biblijnego" Szatana?
Na forum biblijnym trafiłam na temat dotyczący jakiś niuansów i różnic w tłumaczeniu Pisma Świętego na język polski w zależności od wyznawanych doktryn wiary. Podobno coś się zmienia w przekazie słowa bożego u Światków Jehowy, Chrześcijan, Protestantów (takie małe skojarzenie wtrącę tuż przed bierzmowaniem mieliśmy nauki jakieś-tam, trzeba było chodzić na spotkania z katechetką i nosić ze sobą Biblię. Jednego dnia nie mogłam znaleźć tej małej wersji Nowego Testamentu, tej o błękitnej okładce, więc zdjęłam z pułki - jak byłam przekonana - starsze wydanie, jakoś dziwnie szczuplejsze i pognałam na te nauki. Katechetka kazała nam coś znaleźć w którejś z Ewangelii. Ja wertuje, wertuje i wertuje, ale znaleźć nie mogę. W ogóle zamiast "Jezus" pisało tam "Sporu". Kolega mnie oświecił, że to jakaś insza Biblia... )
Przytoczę cytat z tego forum:
Cytat: | Moc Szatana nie jest jednak nieskończona. Jest on tylko stworzeniem... |
Czyli gdyby Bóg się uparł nie miałby przeciwnika...
Czyli w gruncie rzeczy Biblia sama w sobie głosi to, co powyżej zauważyła Mikka - gdyby Bóg zechciał mógłby pstryknąć palcami i koniec Lucka...
Wymieniłam dotychczas romantyków-szatanów, ale to głownie dlatego, że jako czytelnik lubię czytać o postaciach skazanych na tragiczny koniec... bo umówmy się, że nie ważne jak historia się toczy, w opowieściach z Szatanem w roli głównej zwykle on, lub ktoś inny musi coś poświęcić. Nie ważne co...
*myśli, myśli*
Chyba sobie uświadomiłam, że lubię reale historie: kiedy żeby zdobyć jedną rzecz, musimy się pożegnać z drugą... "coś się kończy, coś się zaczyna". Czasami taka strata ma gorzki smak...
Historie w których bohaterowie zdobywają coś, nie tracą niczego, jedynie gromadzą to, co zdobyli, wydają mi się naiwne...
Poza tym lubię buntowników...
Katarzyno - dzięki za Panią Twardowską
Żeby nie kopiować całego artykułu
- [link widoczny dla zalogowanych]
- [link widoczny dla zalogowanych]
SZATAN W LITERATURZE (też dość okrojony zasób...)
Dante Alighieri's Inferno (1321)
Christopher Marlowe's Doctor Faustus (1604)
Joost van den Vondel's Lucifer (1654)
John Milton's Paradise Lost (1667)
Jacques Cazotte's The Devil in Love (Le Diable amoureux) (1772)
William Blake's The Marriage of Heaven and Hell (1790–1793)
Johann Wolfgang von Goethe's Faust (Part 1, 1808; Part 2, 1832)
James Hogg's The Private Memoirs and Confessions of a Justified Sinner (1824)
Nathaniel Hawthorne's The Scarlet Letter (1850)
Nathaniel Hawthorne's Young Goodman Brown (1835)
Mikhail Lermontov's The Devil (1842)
Charles Baudelaire's Litanies of Satan (1857)
Imre Madách's The Tragedy of Man (1862)
Jules Michelet's Satanism and Witchcraft (1862)
Giosuè Carducci's Hymn to Satan (1865)
Henrik Ibsen's Peer Gynt (1867)
Gustave Flaubert's The Temptation of Saint Anthony (1874)
Fyodor Dostoyevsky's The Brothers Karamazov (1880)
Mark Twain's A Pen Warmed Up in Hell (1889)
Marie Corelli's The Sorrows of Satan (1896)
George Bernard Shaw's The Devil's Disciple (1901)
George Bernard Shaw's Man and Superman (1903)
Mark Twain's Letters from the Earth (1909)
Aleister Crowley's Hymn to Satan (1913)
Anatole France's The Revolt of the Angels (1914)
Mark Twain's The Mysterious Stranger (1916)
Aleister Crowley's Hymn to Lucifer (1919)
Aleister Crowley's Liber Samekh
Robert Louis Stevenson's Markheim (1925)
Stephen Vincent Benét's The Devil and Daniel Webster (1937)
C. S. Lewis's The Screwtape Letters (1942)
Thomas Mann's Doktor Faustus (1947)
William Golding's Lord of the Flies (1954)
Robert Bloch's That Hell-Bound Train (1959)
Mikhail Bulgakov's The Master and Margarita (1966)
William Peter Blatty's The Exorcist (1971)
Harlan Ellison's The Deathbird (1974)
Michael Moorcock's The War Hound and the World's Pain (1981)
Piers Anthony's Incarnations of Immortality series (1983-1990)
Robert A. Heinlein's Job: A Comedy of Justice (1984)
Cormac McCarthy's Blood Meridian (1985)
Isaac Asimov’s Magical Worlds of Fantasy #8: Devils,
---an anthology ed. by Isaac Asimov, Martin Greenburg, and Charles Waugh (1987)
Neil Gaiman and Terry Pratchett's Good Omens (1990)
Philip Pullman's His Dark Materials (1995)
Tim LaHaye and Jerry B. Jenkins's Left Behind series (1995-present)
Anne Rice's Memnoch the Devil (1996)
Andrew W. Marlowe's The End of Days (1999)
Steven Brust's To Reign in Hell: A Novel (2000)
Eoin Colfer's The Wish List (2000)
David Weber and John Ringo's Empire of Man (2001 -2005)
John A. De Vito's The Devil's Apocrypha (2002)
Anne Bishop's The Black Jewels (2003)
Glen Duncan's I, Lucifer (2003)
Sean Vincent Lehosit's Lucifer and Lacious (2007)
Bryan Davis' Dragons In Our Midst and Oracles of Fire series.
Joe Hill's Horns (2010)
Z Filmowych Szatanów do głowy przychodzą mi:
W tym artykule zostały wymienione najbardziej znane kreacje filmowe: [link widoczny dla zalogowanych]
Z niewymienionych tam do głowy przychodzi mi Imaginarium of Doctor Parnassus - Mr. Nick - śliski typ, hazardzista, w meloniku, oraz Constantine i szmołolubna, garniakowa kreacja Petera Stormarega
Przytoczę fragment z "Job czyli Antynomie cnoty" Leszka Kolakowskiego, który przerabiałam w gimnazjum i już wtedy bardzo mi się spodobał
Zachęcam do przeczytania całego opowiadania, nie jest długie. Właściwie przestawia w nieco innym świetle świetnie przez wszystkich znaną historię
Cytat: | W najwyższej sferze niebios mieścił się wytworny bar, gdzie Jehowa zwykł wysłuchiwać sprawozdań z ziemi od swoich wysłanników i gdzie także Szatan się zjawiał. Bar ten nosił figlarne miano „COCOFLI”, co było skrótem od szeregu nazw, oznaczających różne stopnie wzajemnych stosunków między dwoma konkurentami: Coexistence - Cooperation - Friendship - Love - Identity. Jehowa siedział tam razu pewnego popijając swój ulubiony napój: solankę ciechocińską. Wszedł Szatan i skinąwszy lekko głową poprosił barmana o koniak. Przez chwilę palii papierosa oparty o kontuar i niby przez nieuwagę puszczał kłęby gryzącego dymu w twarz Jehowy, który krztusił się, czerwony ze złości; potem powiedział do barmana z udaną obojętnością:
— A wie pan, przechadzałem się parę lat po ziemi i przyniosłem po¬myślne wiadomości. No, pomyślne z mojego punktu widzenia - dodał niedbale.
— Hm - mruknął barman, który był neutralistą.
— Tak - ciągnął Szatan - całkiem pomyślne. Pewien pobożny kapłan zdradza swoją żonę systematycznie i wygląda na to, że będzie naszym klientem.
Jehowa poruszył się niespokojnie i odstawił szklankę.
— Młody przewoźnik znad brzegów Tygru - kontynuował Szatan -zarąbał ojca i matkę, po czym jadł wieprzowinę popijając mlekiem. Pewna zdobycz.
Jehowa walnął pięścią w stolik i aż zadygotał ze złości.
— Stara żona rybaka — mówił Szatan w przestrzeń, udając, że nie widzi zdenerwowania swojego rywala - bluźniła Bogu po stracie syna i przeklinała zrządzenia Jehowy. Ją też właściwie mamy w kieszeni.
Jehowa nie wytrzymał. Przewrócił z hałasem stolik, wstał i posiniały z gniewu huknął:
— A Joba widziałeś?
Szatan odwrócił się z wyrazem grzecznego zdziwienia na twarzy. Stali przed sobą - Jehowa wielki, barczysty, z bujną czupryną, ubrany z chłopska i prosto, Szatan niski, elegancki, o szczupłej twarzy intelektualisty, błyskający brylantem na palcu.
— Joba? — spytał z pobłażliwym ugrzecznieniem. - Owszem, widziałem. Poczciwy kmiotek, choć niezbyt rozgarnięty.
— Może i na niego masz chrapkę - szydził Jehowa - no? Kogóż on znowu zamordował? A może bluźnił?
Szatan uśmiechnął się i ukłonił.
— Jest to twój sługa doskonały, ów Job. Wzór pobożności bez skazy. yTrzęsie się ze strachu przed tobą, a w naszym skromnym zakładzie jego konto jest zupełnie puste. Nie robi nic złego, bo nie ma powodów: wiedzie mu się znakomicie — ma olbrzymi majątek i spędza dnie na ucztach absolutnie koszernych. Po cóż miałby ci bluźnić?
— No widzisz - triumfował Jehowa, dla którego ironia Szatana była nazbyt subtelna - a chełpisz się, jakbyś już cały świat zawojował.
Przez twarz Szatana przemknął cień niesmaku.
— Wyjaśnijmy sytuację — powiedział spokojnie — Przyznaję, że po¬dzieliłeś ludzi między siebie i mnie w sposób wysoce dla siebie niekorzystny, a więc z maksimum szlachetności. Oddałeś praktycznie do mojego rozporządzenia całą ludzkość poza jednym narodem, który sobie wybrałeś, a temu narodowi kazałeś tępić pozostałe, wskutek czego członkowie owych innych narodów szybko i tłumnie przenoszą się do lepszego... hm... lepszego świata i zaludniają moje hotele. Co więcej, ulepiłeś ludzką naturę w ten sposób, że dobroć jest na ogół skojarzona z powodzeniem, a ciężkie warunki życiowe pchają do występków, jednocześnie jednak stworzyłeś ludziom najgorsze właśnie warunki istnienia, jakie można sobie pomyśleć, a więc praktycznie olbrzymia większość grzęźnie po uszy w oszustwach, złodziejstwach, zawiści, intrygach i ślepych żądzach, nie mówiąc już o cudzołóstwie, które prawie się nie liczy na tle reszty grzechów. Zauważ, że nie oceniam tej konstrukcji świata i nie wnikam w to, czy powstała ona z zamiaru, czy z nieudolności - stwierdzam fakt. W tej sytuacji znikoma cząstka ludzkości, która ma szansę wejścia do twoich uroczych ogrodów warzywnych, pachnących mlekiem, kukurydzą i pełnych dźwięku fujarek — otóż cząstka ta składa się z tych, którzy są tak zaspokojeni, że nie mają powodów do grzechu, oraz tych, którzy ze strachu przed tobą nie mają odwagi ryzykować występków. Poza nielicznymi wyjątkami twoi ludzie składają się więc z tchórzy i sytych. Job jest syty i nie wątpię, że póki nim będzie, pozostanie ci wierny. Odbierz mu dobrobyt, a dodasz jedną duszę do moich rejestrów.
Jehowa, który słuchał z czujną podejrzliwością, pojął z całej przemowy Szatana ostatnią propozycję i natychmiast zawołał z udaną pewnością siebie:
— Proszę bardzo! Rób, co chcesz z jego majątkiem, rodziną i domem — tylko jego samego nie ruszaj. Zobaczysz, że nic nie zachwieje jego wierności.
— Doskonale - odparł Szatan wesoło i wypił czwarty kieliszek konia¬ku. — Pod warunkiem, że ty mu nie będziesz pomagał.
W ten sposób umowa została zawarta, Jehowa wrócił do swojego stolika, a Szatan na ziemię. Zabrał się do pracy i z największą łatwością uczynił w ciągu jednego dnia rzeczy następujące:(...) |
Bardzo podoba mi się nazwa baru - fajnie facet to wymyślił i jeszcze ciekawiej wyjaśnił. Podoba mi się, że podkreślił jakie zależności panują miedzy Bogiem, a Szatanem.
Tutejszy szatan to biznesmen, z wyglądu żadne "ciacho" , bardziej przywodzi mi na myśl Pana Nicka z "Doctora Parnassusa" - nie takie straszne oblicze (cytuję "Szatan niski, elegancki, o szczupłej twarzy intelektualisty, błyskający brylantem na palcu."), nie taki zły głos, ani podłe intencje: po prostu dzieją się rzeczy, z których on czerpie korzyści. Nie musi zbytnio wysilać. O, po prostu..
Nie wiem, czy mogłabym skopiować fragment z Mikkowego tłumaczenia "Requem.." aby tutaj przytoczyć, hę Mikko?
Nie nasuwają się Wam jakieś jeszcze skojarzenia z literaturą o tematyce biblijnej?
Albo czerpiąca inspirację z postaci Biblijnych?
Albo jakieś inne zakręcone wersje?
A może jakie cechy utożsamiamy z czystym złem?
Co?
Hę?
No?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|